Jak widzicie zaczęłam nowe opowiadanie. Ostrzegam, jest
ostro schizowe. Nie wiem, czy wszystkim się spodoba. No ale nie przekonacie
się, jeśli nie czytniecie ;D. Tak więc… Ogarnijcie i skomentujcie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy
York, Marzec 1987r.
Mówili mi, że
biel ścian mnie uspokoi. Że panująca naokoło
cisza mnie odpręży. Że brak ludzi mi pomoże. Mówili. Kłamali. A ja
wierzyłam. Wierzyłam, że mi pomogą. Że uda mi się zapomnieć. Zabawne. Nie da
się zapomnieć. Twarzy. Łez. Krwi. Nie, tego się nie da zapomnieć. Przed oczami
wciąż miałam oczy. Jej oczy. Oczy mojej matki. I nóż. Nóż w jej piersi. Łykałam
tabletki. I co z tego? Nic. Dokładnie tyle. Nic. Czasem brałam białe pigułki i
się nimi bawiłam. Układałam na ramie łóżka, ustawiałam w wieże na parapecie.
Potem je połykałam. Nie wiem po co. I tak nie zapomnę.
Na początku
płakałam. Tak długo, że sama się sobie dziwiłam. Człowiek ma w sobie tyle wody?
Nie, nie wody. Nie tyle wody, lecz żalu, bólu, cierpienia. Tego miał człowiek w
sobie najwięcej. Ale nie tylko. Niektórzy mieli jeszcze jedną rzecz:
okrucieństwo. Takich ludzi nie powinno być. A jednak są. Są i napawają się
cierpieniem. Cierpieniem innych ludzi. Czasem kiedy o okrutnych ludziach
myślałam, miałam ochotę coś zniszczyć, rozwalić, roztrzaskać. Jednak, po
pierwsze, nie miałam czego. W takich miejscach nie ma niczego do roztrzaskania.
Tylko łóżko, stół, okno, drzwi. I biel. Tyle bieli… Po drugie: Po co? Co by mi
dał wazon w kawałkach na podłodze? Rozlana woda, ostre kawałki szkła? Nic. Nic
już nic nie daje, nic nie pomaga. Nawet roztrzaskany wazon. Ból i tak wróci.
Zawsze wracał. Tyle tylko, że ja go nie czułam. Nic nie czułam.
- Panno Waters,
zapraszam na obiad.- sztywny głos sztywnej kobiety w sztywnym fartuchu wyrwał
mnie z zadumy. Zadumy, która trwa nieprzerwanie od… miesiąca? Dwóch? Nie
wiedziałam. Nie musiałam.
Wstałam powoli z
łóżka. Jak zwykle naciągnęłam na głowę kaptur. Biały. Jak wszystko wokół.
Wyszłam na korytarz, był jasny, jak zwykle. Skierowałam swoje kroki w stronę
schodów. Szłam mechanicznie, znaną drogą. Weszłam do przestronnej jadalni. Nie
musiałam chyba wspominać, że wszystko było tu białe. Cholernie białe. Czułam,
że nienawidzę tego koloru. Czułam? To ja czuję? Zabawne. Dla mnie uczucie już
nie istniały. Skończyły się. Najpierw przyszły wielką falą, a potem… Zniknęły.
Usiadłam na
swoim miejscu. Obok jedynej osoby, która nie wydawała mi się sztywna, jak
wszystko wokół.
- Witaj,
Nieczuła.- przywitała mnie moim szpitalnym imieniem. Każdy miał jakiś
pseudonim, nie chcieliśmy wyjawiać swoich prawdziwych imion. Tak było łatwiej.
- Witaj, Gorzka.-
odparłam przysuwając sobie tackę z jedzeniem. Dziewczyna miała taki pseudonim,
ze względu na swoje ironiczne poczucie humoru. Zawsze miała na wargach gorzki uśmiech, kiedy
wypowiadała jakieś sarkastyczne uwagi. Nie wiedziałam czemu była w szpitalu.
Nigdy mi nie powiedziała.
- Coś się
zmieniło od śniadania?- spytała.
Zawsze o to
pytała. Czy coś się zmieniło od ostatniego posiłku. A ja zawsze odpowiadałam to
samo.
-Niestety, na
szczęście nic.
Gorzka
uśmiechnęła się gorzko, jak to miała w zwyczaju.
- Powinnyśmy z
tym skończyć.- oświadczyła wpatrując się we mnie tymi swoimi czarnymi oczami.
- Z czym?
- Z tym
pytaniem. I odpowiedzią. To bez sensu.- wytłumaczyła.
- Aha.
- I jest jeszcze
jeden powód.- spojrzała gdzieś w bok, dłubiąc sobie paznokciem w zębach.
- Jaki?- znów
spytałam.
- Wychodzisz
stąd. I to niedługo. A dokładniej to… Jutro.- spojrzała na mnie wyczekująco.
Wzruszyłam
ramionami. Miałam to gdzieś. Jakie ma znaczenie, gdzie będę leżeć i wpatrywać
się w okno? Kiedy wrócę do domu, będę tylko musiała sama sobie cos ugotować.
Jedyna różnica. No i jeszcze kolor ścian. Ale nic więcej.
- Co to zmieni?
Gorzka, ja na zawszę pozostanę Nieczułą.- zmierzyłam ją spojrzeniem.- A ty,
kiedy wychodzisz?
- Nie wiem.
Naprawdę. Podobno jestem jeszcze zbyt rozchwiana emocjonalnie.- wywróciła
oczami.- To przez te napady. Ty nie masz tego problemu.
Fakt, nie
miałam. Gorzka za to przynajmniej raz w tygodniu ma nocny sen. Sen, w który
widzi coś, czego nie powinna. Coś czego nikt nie powinien oglądać. Na początku
budziła swoim nocnym wrzaskiem całe piętro. Teraz przebywa w dźwiękoszczelnym
pomieszczeniu.
- Nie mam, to
prawda. I nie będę mieć, przecież nic nie czuję.- rozejrzałam się po
pomieszczeniu.
Wszyscy zjedli,
oprócz mnie. Zostałyśmy same w jadalni.
- A ja czuję. I
pomyślałam, że… Skoro ty i tak nie czujesz, to… Powiem ci co ja widzę. Co mnie
prześladuje. Co mnie męczy. Ty i tak potraktujesz to zwykłym ‘aha’. Mogę ci
powiedzieć?
- Możesz.
- Byłam
dziewczyną ze zwykłej rodziny. Mieszkałam na Manhattanie. Chodziłam do
normalnej szkoły, z normalnymi ludźmi. Żyłam jak wszyscy. A potem przestałam.-
urwała.
- Dlaczego?-
przyjrzałam jej się.
Nie patrzyła na
mnie. Patrzyła w dal.
- Dlatego, że…
Poznałam go. Nie chcę mówić jego imienia. Nie chcę pamiętać jego imienia.
Nazwijmy go po prostu ‘on’.
Zgodziłam się
kiwnięciem głowy.
-On. On był… Nie
wiem sama. Czarujący? Nieziemski? Chyba tak mogłabym go wtedy określić.
Zakochałam się. Tak, kurwa, zakochałam się! – ostatnie słowa niemal
wykrzyczała. Potem zaśmiała się głośno i przeniosła rozedrgane spojrzenie na
mnie.
- On był ode
mnie starszy. Okazało się, że… Że jest dilerem. A konkretnie dilerem mojego
brata. Mojego kochanego starszego brata. Nikogo nie kochałam tak jak brata.
Nawet jego. Nawet tego sukinsyna.
Znowu przerwała,
próbując zebrać myśli. Znowu patrzyła gdzieś w dal.
- Sam, miał u
niego dług. Cholernie duży. A on chciał go zabić. I zrobił to. Przeze mnie.
Po raz kolejny
urwała, by z całą wściekłością wbić nóż w stół. Mimo, że ostrze było tępe, bez
problemu weszło w pomalowane na biało drewno.
- Zaprosiłam go
do domu. Wszedł. Nie było nikogo, oprócz mnie i brata. Najpierw udawał, że nie
widział Sama. Poszliśmy do mojego pokoju, spędziliśmy tam noc. Rano obudził
mnie krzyk. Krzyk matki. Wyszłam. I zobaczyłam. Sam leżał na wznak na kanapie w
salonie. Nie oddychał. Nie żył. Przeze mnie. Przeze mnie!- znowu wrzasnęła.
Dysząc ciężko
dokończyła opowieść.
- Czułam wtedy
tylko cierpienie, ból i furię. Wzięłam scyzoryk. Matka chciała mnie zatrzymać.
Nie udało jej się. Wyszłam z domu. Pamiętam, jak wszystko rozmywało mi się przed
oczyma. Jak widziałam tylko ciało Sama. Kierowana wściekłością, doszłam do jego
domu. Weszłam. Pamiętam, że krzyknęłam. Żeby gnił w piekle, sukinsyn. I wbiłam.
Ostrze scyzoryka weszło, tak miękko, lekko… Zabiłam go, Nieczuła. Zabiłam
człowieka. Okazałam się niewiele lepsza od niego.
Wyszeptała
ostatnie zdanie, tak cicho, że musiałam, się nachylić, żeby ją usłyszeć.
- Smutne.-
podążyłam za jej wzrokiem.
- Tak, smutne.
Smutne, ale prawdziwe. – wielka łza spłynęła po jej policzku.
A ja poczułam.
Tak, poczułam. Jakby mrowienie w brzuchu. Co to? Głód? Nie, przecież przed
chwilą jadłam. Jakieś rozstroje żołądkowe? Nie, to do mnie niepodobne. Dopiero
po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że to żal. Żal i współczucie. Zaskoczona
położyłam dłoń w okolicach żołądka. Gorzka, cały czas płakała.
Siedziałyśmy w
milczeniu. Ona cicho płacząc, a ja cicho czując. Zalała mnie fala emocji.
Syknęłam, kiedy głowę wypełniły obrazy z tamtego okropnego dnia. Nie wiem
kiedy, moje oczy zaczęły szczypać.
- Nieczuła, czy
ty…?- dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na mnie wilgotnymi oczami.
- Nie, nie
jestem Nieczuła. Nie mogę nią być dłużej. Nie mogę!- zawyłam.
Czułam, jak ból
nawraca ze zdwojoną siłą. Czułam. Zapomniałam już jak to jest. Obojętność jest
jak narkotyk. Kiedy już ją tracisz… Cierpienie wraca. Uderza. Wtedy kiedy się
nie spodziewasz.
Ostatnie co
pamiętam, to chłodna posadzka na moim policzku. I ciemność. I jeszcze coś. Dużo
tych dwóch uczuć: bólu i cierpienia.
---------------------------------------------------------------------------------------------
I co? I co? I co?
I co? I co? I co?
Podoba się? Nie
podoba? Zależy mi na opiniach ;D
Kwestie organizacyjne: Postanowiłam zrobić zakładkę do każdego opowiadania. Będą się tam znajdować bohaterowie oraz spis rozdziałów. Zakładka z powyższym opowiadaniem będzie oczywiście nosiła tytuł 'Sweet Pain', a jako że moje drugie opowiadanie nie ma tytułu, zakładka będzie się nazywać po prostu 'L.A. Story'. :D
A i tak w ogóle, to tytuł pochodzi od utworu zespołu KISS ;3 KLIK
Kwestie organizacyjne: Postanowiłam zrobić zakładkę do każdego opowiadania. Będą się tam znajdować bohaterowie oraz spis rozdziałów. Zakładka z powyższym opowiadaniem będzie oczywiście nosiła tytuł 'Sweet Pain', a jako że moje drugie opowiadanie nie ma tytułu, zakładka będzie się nazywać po prostu 'L.A. Story'. :D
A i tak w ogóle, to tytuł pochodzi od utworu zespołu KISS ;3 KLIK
Dżizys o.o
OdpowiedzUsuńAle psychodeliczne opowiadanie! Kurwa, podoba mi się, bo jest nieco inne :) Takie tajemnicze i mroczne oraz po części przygnębiające. Cholera, serio mi się podoba, tym bardziej, że prawdopodobnie mam chorobę coś tam dwubiegunową, inaczej zwaną też psychozą coś tam - depresyjną (nie pamiętam tych posranych nazw) i odpowiadają mi te kimaty :) Ale nie o mnie tu mowa i zrytej psychice xD
Czekam na kolejne rozdzialiki *o*
Pozdrawiam :*
Super że się podoba :3 Widzisz, nie tylko ty masz zrytą banie xD
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj z komentarza i choć ostatnio w ogóle nie mam głowy do bloggera i blogów to przyznaję, że dobre to. Tym bardziej, iż mam dosyć Gunsów i tym podobnych tematów (,choć sama o nich piszę xd ). Z pewnością tu wrócę, opowiadanie zapowiada się cholernie intrygująco i mam wielką nadzieję, że pozostanie takie do samego końca :)
(będę cie miała w obserwowanych, nie musisz informować ;> )
Ivy, pozdrawiam cieplutko :)
Cieszę się bardzo, że się spodobało ;3
UsuńJa... Ja... Dziewczyno, ty masz cholernie wielki talent! No normalnie genialne, zakochałam się w tym opowiadaniu <3
OdpowiedzUsuńKocham Cię Kocham Cię Kocham Cię <333
PS Nowy u mnie :3
http://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2013/12/rozdzia-xi.html
Dziękuję bardzo! I już lecę do ciebie. Też Cię kocham <3
UsuńYeah.. zajebiste! *u* Coś zupełnie nowego, czyli już to lubię :D Serio masz ogromny talent, a Twój styl pisania to po prostu... cud, miód i malina <3 Oby tak dalej (:
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, bardzo! <33
UsuńPsychiczniezajebiste. Jednym słowem moje klimaty XD Zaczyna się bardzo ciekawie. Nieczuła przestaje być Nieczułą. I jutro wychodzi z psychiatryka. By... MORDOWAC LUDZI. Tak.. to by było ciekawe.
OdpowiedzUsuńNie. Nie słuchaj mnie D: Pozdrawiam i lecę czytać 2 ♥
Dzięki wielkie! Cieszę się, że się spodobało ;)))
UsuńZapowiada siękurwa zajebiście, nie wiem kiedy pisałaś to opowiadanie, ale różni sie stylem od LA story i jest znacznie lepsze, to znaczy nie że LS jest gorsze też jest dobre, ale inne rozumiesz mój dziwny tok myślenia? Idę czytać dalej a i jeszcze jedno wyłapałam parę literówek, ale nie przejmuj się :)
OdpowiedzUsuńMm, myślę, że rozumiem, sama w pewnym momencie czułam coś podobnego. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało :))))
UsuńLiterówki mogą być, bo całkiem możliwe, że pisałam niektóre fragmenty o chorych godzinach, a wiadomo jak to wtedy bywa...
Dziękuję jeszcze raz <3
Hhahaahahahah. To jest popierdolone. Czemu mnie to bawi?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko jest okej. Dobrze napisane, szybko się czyta. To po prostu ja mam spaczone poczucie humoru ;)) . Pierwszy rozdział jest intrygujący. Ciekawa jestem, co będzie dalej. Taka trochę szkoda, że to będzie opowiadanie bez Gunsów. Opowiadania z nimi miały zawsze jakiś element (dokładnie to Gunsów) mi bliski. Ale kto wie, może uda Ci się zawiązać więź między mną i bohaterami ;)))
O fabule na razie za dużo się wypowiedzieć nie mogę. W końcu dopiero pierwszy rozdział. Ale czekam aż się JESZCZE BARDZIEJ rozkręci. W sumie, to można powiedzieć, że i w tym się wiele dzieje ;)
Dobra, jak przeczytam dzisiaj jeszcze jeden rozdział, to także skomentuję!
Au revoir!
~Michelle.
Kurwa.... nie wiem co mam Ci napisać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie mimo, że za mną dopiero jeden rozdział. Jest takie... inne? Inne niż wszystkie, które do tej pory miałam okazję czytać. Ostatnio coraz bardziej interesują mnie blogi o takich zwykłych ludziach, chyba za dużo się zaczytałam o Gn'R.
To jest takie intrygujące, ciekawe. Zazwyczaj mam miliard przypuszczeń jeśli chodzi o jakieś blogi, a tutaj po prostu nic. Nie mam pojęcia jak to się może dalej potoczyć.
Jestem zachwycona.
Teraz żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tego cuda. ♥
Nie przesadzaj, że cuda, po prostu nadmiar spierdolenia mi się we łbie zebrał i wyszło takie, o.
UsuńTa, też miałam dosyć Gunsowych blogów, dlatego w ogóle to zaczęłam.
Dziękuję Ci pięknie! Bardzo mnie cieszy, że poświęciłaś na to czas <3