Rozdział dedykuję Julce ;D Wiem, że to czytasz, chociaż nie
komentujesz ;)))
_______________________________________________________________
- Mam wódę! I
nie tylko!- Steven wparował do pokoju ze skrzynką butelek.
Chłopcy ochoczo
rzucili się na picie, ja jednak taka szczęśliwa nie byłam.
- Steven,
kretynie! Zostało nam chociaż trochę kasy?! Czy ty zdajesz sobie sprawę, że
musimy oszczędzać!?- nawrzeszczałam na blondyna.
On jednak tylko
uśmiechnął się.
- Oj, złociutka,
nie myśl, że Adler jest taki głupi! Ukradłem ten towar.- dumnie pokazał na
pełną skrzynkę.
Nie wiedziałam
za bardzo co powiedzieć. Z jednej strony dobrze, że nie przepuścił na to całych
oszczędności, a z drugiej… Ukradzione trunki miały łącznie sporą wartość.
Kilkanaście Danielsów to nie tak mało. Do tego dwadzieścia piw i kilka butelek
wódki. Na dnie znalazłam jeszcze trzy Nightrain’y.
- Aha.-
mruknęłam w stronę Steven’a i usiadłam na kanapie.
- Nie cieszysz
się? W końcu mamy jeszcze trochę kasy!- nieco głupkowato zapytał się Duff.
- Zobacz ile
tego jest! Za taką kradzież jest bardzo wysoka grzywna, albo pozbawienie
wolności!- syknęłam coraz bardziej poirytowana.
McKagan uniósł
brew, jakby nie uważał więzienia lub dużej kary pieniężnej za coś
nieprzyjemnego. Westchnęłam. Szykowało się parę lat jednego wielkiego ćpania,
picia i opieprzania się całymi dniami. Nie byłam pewna, czy taki styl życia odpowiada mi na dłuższą metę,
ale za późno na zmianę. Kupiliśmy dom, mieszkamy razem, przyjaźnimy się. Mimo
wszystko to będzie najlepszy dotychczas spędzony przeze mnie czas.
- No to skoro
mamy tyle alkoholu… To może jakaś imprezka, co?- zaproponowałam, kiedy humor
nieco mi wrócił.
- Tak! A kogo
zaprosić? Mam pomysł! Pójdę po John’a, Anthony’ego, Georg’a…- Adler już zaczął wychodzić, kiedy
złapałam go za rękę.
- Ej! Dopiero tu
posprzątaliśmy. Zróbmy bardziej… kameralne spotkanie. Nie chcę mieć tu na nowo
chlewu, wy chyba też. Steven, idź po Todd’a. Ja mogę iść po Black.- zaproponowałam.
- Ja się
zgadzam, nie mam ochoty na kolejne porządki jutro rano…- mruknął Axl.
- Też popieram.-
Slash odgarnął grzywę z twarzy.
- Ja również,
ale… Mógłbym to ja iść po Black?- zapytał Izzy.
Spojrzałam na
niego szczerząc się.
- Jasne, tylko
nie zabłądźcie w jakimś zaułku, idealnym do…- nie dokończyłam po Stradlin
prychnął i wyszedł.
Tuż za nim
ruszył Adler. Ja sama wyjęłam butelki ze skrzynki. Część ustawiłam na stole, a
resztę schowałam w komodzie. Nie było kompletnie nic do jedzenia, więc
poleciłam Axl’owi zamówić pizzę. Chłopak ruszył do telefonu.
- Jak to nie ma
salami?! Zawsze było! Nie obchodzi mnie, że dostawa się spóźnia! Nie, nie chcę
mieć bez salami i z obniżoną ceną! Chce mieć kurwa salami!- Axl darł się do
słuchawki, kiedy już wziął się za wykonywanie mojego polecenia. Z westchnieniem
wyrwałam mu telefon.
- Halo,
przepraszam za kolegę, ma dziś zły dzień.- powiedziałam piorunując Rose’a
wzrokiem. Ten tylko wywrócił oczami i odpalając kolejne piwo ułożył się na
sofie. Złożyłam zamówienie w pizzerii, i usiadłam obok niego.
- Słuchaj, nie
zawsze wszystko jest, tak jak chcesz. Czasem trzeba się dosto…- zaczęłam mówić.
Chłopak jednak
na dobre się zezłościł.
- Ja dobrze
wiem, co trzeba!- przerwał mi.
Szybkim krokiem
wyszedł z pokoju. Usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych.
- Przynajmniej
próbowałaś.- Saul pocieszająco poklepał mnie po plecach.
- Ale wiele to
nie dało. Z nim tak zawsze.- rozgoryczona, oparłam się obok niego.
- Tak, to
prawda. Niewiele go znam, ale to wiem o nim na pewno.- zachichotał cicho.
Nie
odpowiedziałam. Zaczęłam przyglądać się Duff’owi, który ponownie wziął się za
naprawę leciwego telewizora. Nie najgorzej mu to szło. Po chwili na ekranie
pojawiły się urywki różnych scen. Kilka minut później, ukazał się dość
niewyraźny obraz.
- Musiałbym iść
nastawić antenę, żeby lepiej odbierało.- z tymi słowami blondyn wyszedł z domu,
z zamiarem wdrapania się na dach.
Zostaliśmy z
Saulem sami.
- Muszę znaleźć
pracę.- powiedziałam po chwili.
- A gdzie?
- Przede
wszystkim nie chcę pracować w barze. Ani jako roznegliżowana kelnerka, ani jako
striptizerka. – skrzywiłam się.
- Oj, mi by to
nie przeszkadzało.- zaśmiał się.
-Mam nadzieję
raczej na stanowisko ekspedientki, czy coś.- zignorowałam jego uwagę.
- Nie jestem
pewien, ale jakiś sklep ciuchami
niedaleko Sunset, ostatnio poszukiwał pracownika. Jak chcesz to cię tam
zaprowadzę jutro.- oznajmił.
- Naprawdę?
Dziękuję!- z radością rzuciłam mu się na szyję.
Mulat na
początku nie bardzo wiedział co ma zrobić. Zesztywniał. Speszona zaczęłam się
wycofywać, kiedy nagle Slash oprzytomniał. Przyciągnął mnie z powrotem bliżej i
objął ramionami.
- Cieszą się
razem z tobą.- wymruczał nieco nieśmiało.
Nie chciałam by
mnie puszczał. On chyba też nie chciał się ode mnie odsuwać. Trwaliśmy w takiej
pozycji dobre pięć minut, a ja po prostu rozkoszowałam się ciepłem i zapachem
jego ciała. Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać. Ten przyjacielski uścisk zaczął
się przeobrażać w więcej niż przyjacielski. Czułam jak na policzku robi mi się
ciepło od skóry Saula. Ale nie tylko tam mi się zrobiło ciepło. Poczułam falę
gorąca na całym ciele, szczególnie na brzuchu. Po chwili uczucie w okolicach
żołądka przerodziło się jakby w gilgotanie. To są te słynne motyle w brzuchu?
Może. W każdym razie to bardzo przyjemne.
-Saul?
-Tak?
-Gorąco mi.
Chłopak
chichocząc odsunął ramiona.
-Nie moja wina,
że jestem taki gorący.- wyszczerzył zęby.
Odwzajemniłam
uśmiech. Miło było, że się już siebie nawzajem nie wstydziliśmy. Gadaliśmy jak
starzy dobrzy kumple. Mieliśmy coraz lepsze relacje.
- Jasne. A ja
mam najpiękniej układające się włosy.- prychnęłam z ironią.
- Przecież masz
zajebiste włosy! Zupełnie takie jak moje.- Slash złapał za kosmyk nad moim
czołem.- Takie same. Kręcone, ciemne… Ale do ciebie lepiej pasują.
- Niee… Ciemne
włosy do ciemnych oczu! A moje są zielone.- stwierdziłam.
-Twoje oczy są…
Prześliczne.- mruknął chłopak puszczając pukiel moich loków.
Tym razem nieco
się zmieszał. Chyba nie był przyzwyczajony do prawienia komplementów.
Przyglądałam mu się spod grzywy.
-Co?- spytał,
gdy się zorientował, że na niego patrzę.
- Nic, nic…-
odparłam wzdychając.
Chciał coś
jeszcze powiedzieć, kiedy do salonu wszedł Duff.
- No i co?
Działa?
Spojrzeliśmy na
telewizor. Odbierał niemal idealnie.
- No! I kto tu
jest zajebisty?!- McKagan zadał pytanie w jego mniemaniu retoryczne.
Już miałam
walnąć mu jakąś ripostę, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruszyłam, by
otworzyć. Na progu zobaczyłam Black, Izzy’ego, Steven’a i Todd’a. Adler trzymał
też trzy pudełka z pizzą.
- Patrz,
odebrałem pizzę!- zawołał z dumą.
- Taak? A kto za
to zapłacił?- uniosłam brwi.
- Nie martw się
Hallie, mi takie wydatki nie przeszkadzają. Ja zapłaciłam.- Black uśmiechnęła
się i weszła do śrdoka. Za nią podążyła reszta gości. Dziewczyna ruszyła
zwiedzać naszą przepiękną ruderę o szumnej nazwie Hellhouse.
- Nie no fajnie
tu macie! Za takie pieniądze, to naprawdę świetne miejsce!- zawołała z góry.
Pozwoliłam jej
dalej oglądać i udałam się nalać wszystkim jakiegoś trunku. Todd już zdążył się
zadomowić. Nie interesował go za bardzo wystrój nowego domu, tylko alkohol i
fajki. Siedział teraz i gadał ze Slash’em. Już miałam do nich podejść, kiedy
zaczepił mnie Izzy.
-Hej, Hal. Gdzie
Axl?
- Eee…
Powiedzmy, że wyszedł ochłonąć.- wytłumaczyłam.
- Wszystko
jasne. Kolejny foch pana Rose’a.- westchnął i udał się w kierunku schodzącej po
schodach Black.
- Ej, też mam
coś do wpierdolenia!- krzyknęła.
Podeszła do
ławy, i rzuciła na nią kilka dużych paczek chrupków, wyjętych z kieszeni torby.
- Ale to nie
wszystko…- tajemniczo się uśmiechnęła, i zanurzyła dłoń w drugiej kieszeni. Po
chwili wyciągnęła kilka skrętów.
- Takie laski to
ja lubię!- Todd sięgnął po narkotyki.
Izzy zrobił
urażoną minę, i objął Black w pasie jakby mówiąc: ‘i tak jej nie wyrwiesz, jest
moja’.
Po chwili
wszyscy rozkoszowaliśmy się dymem w naszych płucach, gardłach i nosach.
- Mmm, kto przemalował
ściany w między czasie?- Duff zaczął kręcić się w kółko.
- Nie wiem
stary. Ale ten ktoś robi to cholernie szybko. Przed chwilą były wściekło różowe,
a teraz są kanarkowo żółte…- Slash z błogością na twarzy rozłożył się na środku
podłogi.
- Daltoniści… To
jest pomarańczowy…- mruknęłam osuwając się na kanapie.
Rozgorzała
kłótnia o barwę ścian i sufitu. Byłoby to dość zabawne dla kogoś z zewnątrz, bo
nasze dialogi na haju nie należały do najinteligentniejszych. W między czasie
wszyscy popijaliśmy wino, wódkę, bądź też whiskey. Po jakiś dwóch godzinach,
legliśmy co do jednego na podłodze, wciąż podziwiając kolory sufitu. Nie zdolni
do jakiegokolwiek ruchu, przez otłumaniające nas narkotyki i alkohol,
zasnęliśmy leżąc jeden na drugim w całym salonie.
________________________________________________________________
Angie!
Aaangieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!- głos Stevena obudził mnie ze snu. Podniosłam
się dość gwałtownie. Tak samo gwałtownie poczułam ból głowy, szyi, pleców i
ogromne pragnienie. Otworzyłam oczy, i sycząc z bólu, natychmiast je zamknęłam.
- Alder, stul
pysk!- warknęłam, i delikatnie uniosłam powieki.
- Ale dlaczego?
To taka piękna piosenka…- blondyn dalej mruczał utwór Stonesów.
Wywróciłam
oczami i skierowałam się do kuchni. Wyjęłam butelkę wody, i na raz całą ją
opróżniłam. W głowie miałam cały czas piosenkę, którą nucił Steven. Po chwili
również podśpiewywałam.
But Angie, Angie,
you can't say we never tried
Angie, you're beautiful
but ain't it time we said goodbye?
Angie, I still love you
remember all those nights we cried?
All the dreams we held so close
seemed to all go up in smoke
Let me whisper in your ear:
Angie, Angie (whisper)
where will it lead us from here?
you can't say we never tried
Angie, you're beautiful
but ain't it time we said goodbye?
Angie, I still love you
remember all those nights we cried?
All the dreams we held so close
seemed to all go up in smoke
Let me whisper in your ear:
Angie, Angie (whisper)
where will it lead us from here?
Wróciłam do salonu. Wszyscy oprócz śpiewającego na
sofie Adlera, smacznie spali w różnych pozycjach. Izzy miał głowę na brzuchu
Black. Noga dziewczyny znajdowała się na twarzy Duff’a. W włosy Saula wtulony
twarzą leżał Todd. Zachichotałam widząc całą to scenkę.
- Budzimy ich? – wyszczerzyłam się do Stevena.
- Jasne! Śpiewamy?- ucieszył się.
- Tak, świetny pomysł! Na trzy. Raz, dwa, trzy…- odliczyłam.
- ANGIEE! ANGIEEEEEEE! – wydarliśmy się na cały głos.
Wszyscy poderwali się z podłogi.
- Boże, Jagger, gdzie!?- Izzy, nic nie widział, przez
zasłaniające mu oczy włosy.
- O kurwa, Slash, myj czasem ta kłaki!- Todd z
obrzydzeniem wypluł kilka loków mulata.
- Ej, zamknij się! Myje je często! Zazdrościsz
prysznica?!- oburzył się Hudson.
- Moja głowa…- mruknęła Balck, zasłaniając uszy.-
Przestańcie wrzeszczeć!
- Gdzie jest moja wódka…?- Duff podniósł się na nogi
rozmasowując szyję.
Po usłyszeniu tych wszystkich reakcji, razem z Adlerem
padliśmy ze śmiechu na podłogę.
- Ej, Stradlin! Kto jest lepszym Jaggerem? Ja czy Hallie?-
Steven chichotał dziko.
Patrzyli się na nas przez dłuższą chwilę z politowaniem.
- Jak dzieci…- powiedział Izzy, i ruszył do kuchni.
Reszta poszła za nim krzywiąc się z bólu. No tak, kac nie zna litości.
- Ej, Adler… Czemu tak wcześnie wstałeś, tak w ogóle? –
zapytałam.
- Wiesz… Mam mocną głowę. Jeden joint to dla mnie
właściwe nic…- uśmiechnął się.
- Ale jak to!? Wypiłeś potem więcej ode mnie!-
zdziwiłam się.
- To prawda. To dlatego, że wychowywałem się tu od
małego.- odprał.
- Nie rozumiem…- zmarszczyłam czoło.
- Los Angeles nie oszczędza złotko. W tym mieście
trzeba mieć naprawdę mocną banię żeby przeżyć. A przeżywają tylko najlepsi. To
jest właśnie cholerne Miasto Aniołów.- z tymi słowami odpalił papierosa i
zapatrzył się w okno.
_______________________________________________________________
Stevenek i
takie morały, wiem dziwne, ale zamierzam wykreować jego osobę inaczej, niż w
większości opowiadanek. Także nie będzie wiecznie żył w krainie jednorożców XD A tak w ogóle, to jestem niezbyt zadowolona, z
tego rozdziału. Nic się nie dzieje, wiem, przepraszam ;<. Od następnego się
zacznie coś dziać, obiecuję ;D
Nie wiem, czy zauważyliście, dodałam zakładki :)))
A no i mam pytanie: Czy chcielibyście, żebym
naskrobała taki jakiś zabawny świąteczny rozdzialik? Będzie on zupełnie nie
związany z opowiadaniem. Byłby z punktu widzenia jednego z Gunsów ;D Chcecie
coś takiego? Napiszcie w komentarzu :>
1. Ja tam doskonale Axl'a rozumiem. Często robię awantury o żarcie, a pizza bez salami to nie pizza. Nie i chuj xD
OdpowiedzUsuń2. Zdecydowanie lubię Adlera w Twoim opowiadaniu! Wiadomo, że był specyficzny, ale życie w krainie jednorożców nie wydaje mi się zbytnio realne, nawet w jego wykonaniu. A morały ma zajebiste! :D
3. Izzy i Black <3 Nawet imionami do siebie pasują :))) Mam nadzieję, że między nimi nic się nie popsuje.
4. Pan trzecioplanowy Todd zdobył moją sympatię. Czym? Nie wiem xD
5. Duff.. Jak Duff. Kochany, ale głupi :')
6. No i na koniec moi faworyci! Slash i Hallie! Oni muszą być razem, muszą ;-; Czuję, że powolutku przekraczając barierę przyjaźni. Oby tak dalej! :D
No i co tu jeszcze dodać... Zajebiście piszesz <3
Pozdrawiam ;*
Dziękuję za taki zajebisty komentarz <3
UsuńJebłam xD
OdpowiedzUsuń1. Hudson i te jego soł romantik scenki są zajebiste xD Tylko zboczona ja przeczytałam w jednej z nich słowo "zesztywniał" i zrobiłam wielkie oczy. Co, bzykać się będą? XD Dopiero potem się zorientowałam, że chodziło o stan Hudsona, a nie jego kumpla :D Zresztą nevermind. Czekam aż Hallie i on będą razem *o*
2. Ostatnio miałam identyczną akcję jak Axl, tylko z kukurydzą. Dzwonie do pizzeri i zamawiam familijną (jak szaleć, to szaleć xD), a gościówa do mnie, że kukurydzy nie ma. Kłóciłam się z nią do takiego stopnia, że padły wizwiska i nie miałam pizzy ;__; Ale nieważne xD Te historie z życia wzięte ;D Po prostu doskonale wiem co czuł Rose ;3
3. Kocham Adlera i te jego morały :') A Steven i te jego spesyficzne sposoby na pobudkę mnie złapały za serducho xD Popcorn i jego Angieeee! Boskie *o*
4. Duff majstersztyk xD Hahahaha nie wyrabiałam jak napisałaś, że ktoś trzymał mu nogę na twarzy xD Ten to zawsze gorszy :D Biedaczek. . .
5. Izzy jest zajebisty xD Taki zabawny, ale w inteligętny sposób :) Cholernie wierzę w to, że jego uczucie do Black nie zaniknie i będą żyli długo i szczęśliwie :>
6. Kocham tę scenkę z kolorowymi ścianami *w* Jest taka zabawna, że od śmiechu o mały włos nie dostalam zawału xD
7. KOCHAM CIĘ I TEGO BLOGA ! JESTEŚ ZAJEBISTA <3
AAAA DZIĘKUJĘ <3 Też cię kocham! I twoje komentarze! I twojego bloga oczywiście też!
UsuńZapraszam serdecznie na świąteczny rozdział "It's so easy" :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/its-so-easy-rozdzia-16.html
Cudnecudnecudne!!! *-*
OdpowiedzUsuńDziewczyno, ja ci mówię, napiszesz kiedyś książkę xD
Cały czas mam banana na twarzy, a twoje opowiadanie jest po prostu eeksjhskjfajgkguyaa *w*
Weny kochana ;*
Dziękuję <3
UsuńPrzepraszam, że tak długo. Wielkimi krokami zbliża się koniec roku szkolnego i ocenki trzeba poprawiać, więc czasu mało. Wybaczysz mi?
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny.
Och Slash i Hallie...Kiedy będą razem? Powiedz, że nie długo, bo nie mogę się doczekać.
Tak, wiem mogłabym zajrzeć o kilka rozdziałów do przodu i sprawdzić, ale nie zrobię tego. Będę dzielna :)
Steven śpiewający "Angie" <3
Lece do następnego rozdziału. Choć może się zdarzyć, że nie uda mi się zrobić tego dzisiaj.
Pewne jest jedno, na pewno przeczytam tylko nie wiem kiedy.
Mhm, te romantyczne scenki Hallie i Slasha. ♥
OdpowiedzUsuńI Izzy i Black. ♥
Miłość kwitnie, niczym moja trawka na parapecie (uwaga, nie mylić z narkotykami. xD Założyłam się z tatą kto lepiej wyhoduje trawę, z tym, że on w ogródku, a ja w doniczce. Ja to jednak zawsze się muszę w coś głupiego wpakować. xD).
DOSKONALE rozumiem Axl'a. Jedzenie to chyba jeden z najczęstszych powodów kłótni z moim "kochanym bratem". Jak nie ma rodziców i ja chcę zamówić sushi na kolacje to on wyskakuje z pizzą. Jak ja chce z szynką to on bez szynki, a w efekcie jemy kanapki. Ech. xD -.-
Się rozgadałam o sobie jak zwykle. -.-
Duff jaka złota rączka. *o*
Masz taki świetny styl pisania... że aż się chce więcej i więcej. :3
Ps. Nie przeraź się tym, że dodam kilka komentarzy w ciągu jednej minuty. xD Długa historia. XD