12/16/2013

Rozdział 8

Pierwszej nocy, spałam na materacu. Chłopcy zgodnie stwierdzili, że jako kobieta mam przywilej spania w najbardziej luksusowym miejscu. Mimo tego, rano byłam cała obolała. Łóżka w domu i w hotelu, są jednak bardziej wygodne. Materac był bez żadnej pościeli, przez co trochę obcierał.  Był też dość twardy, przez co od razu po wstaniu poczułam ból szyi i pleców. Zeszłam na dół. Zobaczyłam, że cztery postacie leżą w różnych miejscach salonu i smacznie śpią. Wkroczyłam do kuchni.
- O, Hallie, jak się spało?- Axl siedział na krześle.
Popijał wodę. To my mamy coś oprócz alkoholu?
- Skąd masz wodę?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź, rzuciłam się na butelkę.
Suszyło mnie po wczorajszej wódce. Nie miałam kaca, ale pić to się zawsze chce rano po procentach. Duszkiem pochłonęłam pół zawartości naczynia.
- Od razu lepiej.- uśmiechnęłam się, i usiadłam naprzeciwko.
Chłopak zaśmiał się pod nosem, co zabrzmiało bardziej jak gardłowe mruczenie.
- Odpowiesz mi jak ci się spało? – spytał.
- Szczerze? Dawno mnie tak wszystko nie napierdzielało.- skrzywiłam się i pomasowałam po karku.
-  Czyli nie rezerwować materaca na następną noc?- uśmiechnął się.
- Zdecydowanie nie polecam.- odparłam.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Poczułam uścisk w  żołądku.
- Kurwa, zjadł bym coś.- stwierdził Axl, jakby czytając mi w myślach.
-Idziemy do sklepu! Zrobimy sobie wyżerkę.- oświadczyłam i zerwałam się z miejsca.
- Po pierwsze, ubierz się w coś innego niż piżama. Po drugie, mamy strasznie mało kasy.- Rose zgasił mój entuzjazm. A ja akurat miałam ochotę na smażony bekon…
Westchnęłam tylko i ruszyłam na poszukiwania torby. Wyjęłam ubrania i pieniądze. 50 dolców w banknotach i jakieś drobniaki. Łącznie niecałe 56 dolarów. Mało jak na szóstkę osób do wyżywienia. Za mało. Rzuciłam portfel Axl’owi, a sama poszłam do łazienki się trochę ogarnąć. Chciałam wziąć prysznic, ale kabina prysznicowa była tak brudna, że tylko się wzdrygnęłam. Odnotowałam w pamięci, że po powrocie trzeba nieco ogarnąć to pomieszczenie. Opłukałam twarz w umywalce,  włosy związałam w kitkę. Jak zwykle jednak moje loki nie chciały trzymać się razem. Poirytowana zrezygnowałam w końcu z kucyka i rzucając frotkę w kąt ruszyłam na dół.
- idziemy?- rudzielec stał już w progu.
- Jasne.
Raźnym krokiem przemierzaliśmy osiedle. Rose miał ciągle dobry humor. Zastanawiające, ale nie zamierzałam się wtrącać, jeszcze coś bym popsuła. Chłopak jednak sam rozwiał moje domysły.
- Kurwa, ale zajebiście! Nie przypuszczałbym, że tak się wszystko ułoży. Jeszcze kilka dni temu, myślałam, że nie będziemy mieć tego cholernego zespołu! Naprawdę, czuję się bosko, że tak nam dobrze idzie.
Niemal podskakiwał z radości. Ja tylko ciepło się uśmiechałam widząc bezbrzeżną radość przyjaciela. Widok młodego chłopaka, którego marzenia się spełniają, naprawdę napawał przyjemnym uczuciem.
Nagle Axl zatrzymał się.
- O, popatrz. Spożywczak.
Weszliśmy do niewielkiego marketu. Rudzielec rzucił się oczywiście na alkohole, ale odciągnęłam go za rękę.
- Czy ty sobie zdajesz sprawę, że my NIE kupując wódy wyżyjemy z tej kasy góra tydzień?! Nie możemy sobie na to teraz pozwolić. Znajdę pracę, wy może ruszycie z tym zespołem… Wtedy będziesz mógł wykupić cały monopolowy.- oświadczyłam surowym tonem.
Chłopak popatrzył tylko smutno na półkę z procentami, i ruszył w stronę pieczywa. Wybraliśmy kilkanaście najtańszych bułek, jakiś ser, podejrzanie wyglądającą szynkę i kilka butelek wody. Zapłaciliśmy stosunkowo niedużo, ale i tak dość sporo jak na nasz budżet.
W drodze powrotnej nie rozmawialiśmy za wiele. Taszcząc po kilka butelek w kalifornijskim słońcu, szybko traci się ochotę do konwersacji. Z ulgą wkroczyliśmy do domu, gdzie chłopcy już byli na nogach.
- A to was tu nie było cały czas?- Steven zapytał nas jak tylko weszliśmy.
- Och Adlerku, dzięki za troskę. Byliśmy w sklepie.- odparłam z ironią.
Blondyn rzucił się na przyniesione zakupy.
- Jak to nie ma wódy?- zawył kiedy przeszukał już wszystko.
- Steven, kurwa, i tak mamy mało kasy! Chcesz jeszcze przepuszczać na alkohol?!- Axl opieprzył Adlera, mimo, że ja chwilę wcześniej czepiałam się go o to samo.
- Czy ja usłyszałem dobrze, że nie ma wódki?- do przedpokoju wszedł Duff.
- Dobrze słyszałeś. Już mi się  nie chce tłumaczyć dlaczego, sami powinniście dobrze wiedzieć. McKagan, Adler zanieście to do kuchni.- zarządziłam lekko poirytowana. Dzień bez procentów jest aż taki straszny!?
Kiedy chłopcy z potulnymi minkami zniknęli z zakupami, otarłam dłonią spocone czoło i skierowałam się do salonu. Na kanapie siedział Slash, a obok niego Axl. Rudy zdążył już przystąpić do odpoczynku, po spacerze w upale.
- Hej, Saul.- przywitałam się, i przysiadłam obok niego.
- Cześć. Jak tam nocka?- rzucił.
Spojrzałam porozumiewawczo na Axl i oboje się wyszczerzyliśmy.  Slash zdezorientowany tylko pytająco uniósł brew. Znaczy tak mi się wydawało, bo jego brwi to trudno zobaczyć przez te kudły.
- Wiesz, po prostu materac nie koniecznie jest najlepszym rozwiązaniem na noc.- odpowiedziałam w końcu mulatowi.
- Aż tak źle?- spytał.
- Daj spokój, nie mogę ruszać szyją.- skrzywiłam się.
Saul mimowolnie podniósł dłoń i położył ją na moim karku. Spojrzałam na niego nieco zaskoczona. Natychmiast cofnął rękę.
- Przepraszam, ja… Tak po prostu… Bo boli cię i…- zaczął się jąkać. Wyglądał przy tym naprawdę uroczo.
- Nic się nie stało. Po prostu… Nie spodziewałam się takiego ruchu.- uśmiechnęłam się delikatnie i usiłowałam spojrzeć mu w oczy poprzez ciemnobrązową zasłonę włosów.
- Jeszcze raz przepraszam…- zaczął znów.
- Hudson, przestań! Jesteśmy kumplami, tak? Przestań się jąkać!- skarciłam go.
Miało to pomóc, ale wydawało mi się, że na słowo ‘kumplami’ jeszcze bardziej się zachmurzył. Czy ten przystojny mulat ma nadzieję na coś więcej? Czy JA mam nadzieję na coś więcej? Pytania tego pokroju natychmiast wypełniły moją głowę. Nasze relacje było na razie czysto przyjacielskie, ale coś jednak  było w nich innego. Przy innych nie czułam się tak skrępowana, a zarazem beztroska. Jego obecność dawała mi poczucie bezpieczeństwa, wiedziałam, że mogę mu powiedzieć dosłownie wszystko. Czasem jednak jakby się siebie wstydziliśmy, nie dało się nawiązać rozmowy. Coś ewidentnie jest nie tak. Coś co nas łączy zaczyna przekraczać granicę koleżeństwa. Nie mam pojęcia kiedy to wszystko się wyjaśni. Pozostanie tylko czekać na rozwój wydarzeń pomiędzy mną a Slash’em.
Tak się nad tym zamyśliłam, że zaczęłam się na mulata po prostu natrętnie gapić. Kiedy zorientowałam się, że głupawy uśmieszek jest skierowany do mnie, natychmiast odwróciłam wzrok.
- Zapatrzyłam się, sorry.- mruknęłam i wstałam z kanapy.
- Ale to bardzo miłe wiesz?- również wstał.
- Taak? Nie myśl, że taki piękny jesteś!- zachichotałam.
- A nie jestem?- zrobił udawaną smutną minę.
I właśnie takie rozmowy lubię! Na luzie, otwarte, bez zahamowań. Tak, Slash jest świetnym przyjacielem…
Z tą myślą poczułam ukłucie bólu. Przyjacielem? Nie, do cholery, nie przyjacielem. Nie chcę, żeby Slash był moim przyjacielem. Nagle poczułam, że już czuję do niego coś więcej. Jego śmiech wywoływał u mnie gilgotanie w brzuchu, moje kąciki ust również unosiły się do góry. Ten chłopak niewątpliwie zawrócił mi w głowie. Mam nadzieję, że z wzajemnością…
Z rozmyślań wyrwał  mnie Steven, wchodząc z górą kanapek na talerzu. Zjedliśmy wszystko w niecałe pięć minut.
- Co robimy?- spytał McKagan, kiedy już skończyliśmy.
- Ja mam świetny pomysł. Posprzątamy!- zawołałam.
Kiedy zobaczyłam ich miny, niemal wylądowałam na podłodze, śmiejąc się głośno.
- Wiecie w ogóle co to znaczy?- zachichotałam.
- Wiemy. I bardzo tego nie lubimy.- mruknął Izzy, który dopiero przed chwilą wstał z podłogi gdzie spał.
- Dobra, a teraz tak poważnie. Pod prysznic się nawet wejść nie da, taki  syf. Posprzątamy tu raz, a porządnie i będziemy mieć spokój. Ten dom stał kilka lat pusty, nie chcemy przecież mieszkać w ruinie, nie?- klasnęłam w dłonie na zakończenie mojej motywującej wypowiedzi.
- ja pójdę ogarnąć kuchnię.- mruknął Axl.
- Ja mogę z McKaganem zająć się salonem.- zaoferował Izzy, sięgając po stojącą w rogu szczotkę.
- A ja, a ja?- Steven chyba najbardziej rwał się do sprzątania.
- Ty Adlerku poodkurzasz kurze w sypialni na górze.- zleciłam mu.
- A ja?- usłyszałam cichy głos Slasha, kiedy Steven zniknął na schodach.
- Chodź ze mną… Najgorsza fucha się nam trafiła. Łazienka.- skrzywiłam się i pociągnęłam chłopaka za rękę.
Saul najpierw usztywnił dłoń, a po chwili objął nią moje  palce. Było to w cholerę miłe uczucie. Kiedy doszliśmy na górę, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Oboje jednak odwróciliśmy wzrok i rozłączyliśmy dłonie. Jak ja nie lubię takich sytuacji!
Trochę zła na siebie, że nie rozegrałam tego inaczej, zabrałam się za szorowanie kafelkowej podłogi. Saulowi zleciłam usunięcie grzyba z sufitu.
- Dla ciebie wszystko księżniczko.- już z normalną miną zabrał się za robotę.
Praca leciała nam szybko mimo milczenia. Po wyczyszczeniu podłogi, umyłam umywalkę. Saul wyrzucił zeskrobaną pleśń za okno i z zapałem zaczął czyścić kabinę prysznicową.
- Został kibel.- stwierdził.
- Ty go myjesz.- rozkazałam.
- Nie, nie. Ty.- odparł z zawadiackim uśmiechem.
- Kamień, papier, nożyce?- zmrużyłam niebezpiecznie oczy.
- No, dawaj. Do trzech.- zgodził się.
Przy remisie 2:2 z tego napięcie wybuchłam śmiechem. Mulat spojrzał na mnie jak na idiotkę, a potem sam się wyszczerzył.
- Nie wygrasz swoim uroczym śmiechem, nawet na to nie licz!
- Mmm… Dziękuję za komplement panie Hudson.- uspokoiłam się nieco.
Myślałam, że Saul się speszy i schowa we włosy. Myliłam się. Odrzucił kosmyki na plecy, ukazując parę niemal czarnych, ślicznych oczu.
- Zawsze do usług, miła pani.- skłonił się parodiując jakiegoś średniowiecznego rycerza.
- Skoro do usług…- zbliżyłam się do niego.- To niech szanowny pan umyje sedes!
Dziko zaśmiałam się i wybiegłam z pomieszczenia. Chłopak ruszył za mną.
- O nie! Tak łatwo nie będzie!- złapał mnie w pasie i zaciągnął z powrotem do łazienki.
- Razem to zrobimy! Kurwa, przecież nie zagnie nas jakiś kibel, nie?- chłopak złapał za szczotkę.
- Dobra, masz rację.- wzięłam wiadro, by trochę przepłukać toaletę.
Po kilkunastu minutach uporaliśmy się ze wszystkim.
- Ale jesteśmy zajebiści! Tutaj aż lśni!- zawołał z dumą.
- Chodź idziemy, może oni też już skończyli.- stwierdziłam.
Ruszyliśmy do drzwi, i jakimś dziwnym trafem weszliśmy w nie obydwoje na raz, przez co niemal się nawzajem wywróciliśmy. Slash załapał mnie za ramiona.
- Stoisz?- spytał.
- Tak, spoko. Dobrze, że mnie złapałeś.- spojrzałam mu w oczy.
I wreszcie podczas takiego kontaktu wzrokowego nie poczułam dyskomfortu. Patrzyliśmy się na siebie jakąś minutę, a potem po prostu uśmiechając się nawzajem, zeszliśmy do salonu, gdzie wszyscy już odpoczywali po ciężkiej pracy.
- Nigdy więcej.- mruknął Duff.
- Zgadzam się w stu procentach, stary.- Izzy zaciągnął się papierosem.
- A mi się podobało!- Alder jak zwykle pełny entuzjazmu.
- Steven, idź się leczyć…  Ale najpierw przynieś piwo. Tak, piwo.- Axl wygodnie ułożył się na kanapie i spojrzał wyczekująco na blondyna.
- Dobra, już idę do sklepu!- Adler zerwał się i już go nie było.
- A jak wam poszło?- McKagan zwrócił się do mnie i Saula.
- Och, teraz będziesz chciał być tylko w łazience.- oświadczyłam.
- A ja wam powiem, że Steven wcale nie powinien iść  się leczyć. Sprzątanie potrafi być do przeżycia.- mruknął Slash i spojrzał n a mnie.
Oboje się zaśmialiśmy. Niewiarygodne, jak mycie kibla potrafi do siebie zbliżyć dwójkę ludzi.
_______________________________________________________________
Wyszło... dziwnie XDDD Serio, ten rozdział jakoś mnie nie zachwycił, ani nie zażenował, ale po prostu zdziwił ;p Nie wiem czemu, tak jakoś mi się wydaje. Oceńcie sami :D
Bardzo proszę o komentowanie, jak wiecie wiele to dla mnie znaczy ;3

10 komentarzy:

  1. MGMHMPDGMGWPJGA.AGALQMGWTPAGÓPWPGTPAGTIJPTPTGJGĘJGJTPMPGVA ! *o*
    Jaki cudowny rozdział! I ten Slash :* Matko jakiego ja banana miałam czytając to dzieło! Teraz to jak Steven Tyler mam uśmiech xD
    Czekam aż Hal będzie ze Slashem. Cholera, oni ociekają zajebistością! ;D
    W sumie reszta Gunsów też. Zajebioza kochana, zajebioza!
    Oby tak dalej :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ! Uwielbiam twoje komentarze <3

      Usuń
    2. A ja uwielbiam Ciebie <3

      Usuń
    3. Hahah dziękuję <3

      Usuń
  2. Jejuś zrobiłaś romantyczne nawet mycie kibla XD Slash i Hal bardzo do siebie pasują, nie nie tylko wyglądem XD Opowiadanie robi się coraz bardziej mega i wciągające. Czy tylko mi się wydaje czy Rose podkochuje sie w Hal? Ale ok poczekam na dalszą część, która mam nadzieję bedzie niedługo. Weny moja droga. DUŻO WENY ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. MYCIE KIBLA ZBLIŻA LUDZI
    Dziewczyno, Kocham Cię i Twoje pomysły xD Tak to i ja bym nawet mogła sprzątać '_'
    W ogóle to już czekam na moment kiedy relacja Slasha i Hallie przejdzie na kolejny etap. Może jakiś całus? ;-; Dobra, dość. Muszę być cierpliwa xD A to Twoje trzymanie nas w lekkiej niepewności jak najbardziej mi się podoba :3
    + Jestem dumna z Gunsów :') Posprzątali. P O S P R Z Ą T A L I. wow, szacuneczek, wow.
    Koniec xD Idę czytać następny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Uwielbiam trzymać w niepewności muahaha 3:D

      Usuń
  4. Hej Rocky :) Nie wiem czemu, ale skacze na krześle i szczerze się jak głupia. No i zgubiłam jeszcze prace z plastyki, ale przestańmy gadać o głupotach. Wybacz, ze tak długo nie czytałam, ale nie miałam za dużo czasu. Popieram to, że mycie kibla zbliża ludzi. Slash myjący kibel :) dobra rozdział ideabisty. Gunsi posprzątali, takie grzeczne dzieci. Dobra idę szukać tej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha. XD
    MYCIE KIBLA ZBLIŻA LUDZI - nie wiem czemu, ale śmieje się ja głupia. xD Ile ja bym dała za to, żeby móc sobie tak sprzątać ze Slashem. *.*
    Jejku no... już się nie mogę doczekać tego jak będą razem, o ile w ogóle będą. Nie no, muszą być. Hallie Hudson. *.*

    OdpowiedzUsuń