Nowy York, Marzec 1987r.
- Budzi się…- nad uchem usłyszałam szept. Znajomy głos, ciekawe.
- Budzi się…- nad uchem usłyszałam szept. Znajomy głos, ciekawe.
- Nieczuła…
Otwórz oczy.
Otworzyłam.
Zdziwiłam się, bo nie zobaczyłam bieli. Nie zobaczyłam tego przeklętego koloru.
Zobaczyłam twarz. To była Gorzka. Tym razem jednak nie uśmiechała się gorzko,
teraz uśmiechała się z ulgą.
- Cholera,
dziewczyno! Wystraszyłaś mnie. Myślałam, że coś ci się stało, podobno miałaś w
mózgu jakiejś zmiany… Mówili, że takie zmiany mają obłąkani… -brunetka wyrzuciła
z siebie słowotok, wyraźnie zdenerwowana.
- Gorzka. Gdzie
jestem? - wymamrotałam próbując się podnieść.
- Jesteś w swoim
pokoju. Miałaś jakiś dziwny napad. Jesteś stale monitorowana, twój mózg…
- Tak,
słyszałam. Ześwirowałam.- przerwałam jej i usiadłam na brzegu łóżka.
Poczułam
szarpnięcie na ramieniu.
- Niech to
szlag, po co mi kroplówka!- zerwałam z siebie rurki.
- To miało być
na uspokojenie…- Gorzka chciała mi z powrotem przyczepić leki.
- Czy wyglądam
na niespokojną?!- wrzasnęłam.
Popatrzyła na
mnie dziwnym wzrokiem. Jakby… Z lękiem?
- Ech… Przepraszam…
Ja chyba nie bardzo nad sobą panuję.- powiedziałam cicho łapiąc się za głowę.
- Nie musisz
przepraszać. Ja wiem… Wiem co czujesz. Tylko nie jestem przyzwyczajona, żebyś
tak robiła.- dziewczyna dotknęła moich włosów.
- Gorzka…
- Tak?
- Nienawidzę czuć.
Nienawidzę emocji. Nienawidzę bólu.- wyszeptałam ukrywając twarz w dłoniach.
- Ja też,
Nieczuła, ja też…- przytuliła mnie delikatnie.
- Już nie jestem
Nieczuła…- chlipnęłam.
- A ja nie
jestem Gorzka.- odparła dziewczyna ocierając pierwsze łzy.
Spojrzałyśmy na
siebie.
- Nie chcę
płakać.- jęknęłam.
- Czasem
trzeba.- uśmiechnęła się przez łzy.
Nie
odpowiedziałam. Spojrzałam na szybę, nie powstrzymując już płaczu. Nie było już
Nieczułej. Emocje wróciły. Ból wrócił. Znowu wszystko mnie zalewało. Obrazy, sceny…
Nie chciałam ich w swojej głowie. Otrząsnęłam się więc, i spojrzałam na
dziewczynę.
- Skoro ja nie
jestem Nieczułą, a ty nie jesteś Gorzką to… Jak będziemy teraz do siebie mówić?
- Może skończymy
z tymi głupimi pseudonimami, co? Mówmy do siebie po imieniu. Tak dawno nikt tak
do mnie nie mówił… Jestem…. Jestem Cassandra. Mów mi Cass.- uśmiechnęła się
delikatnie.
- Ja… Ja jestem
Molly.- odparłam.
Zaskoczyło mnie,
że poczułam się lżej. Jakby skrywane w tajemnicy imię było ciężarem, a teraz
się od niego uwolniłam.
- Ładnie.- Cass
wyszczerzyła się.
- Twoje też.
Molly jest strasznie dziecinne…- westchnęłam.
- Nie! Jest
takie… Miękkie. A Cassandra? Kojarzy się ze żmiją. Nie znoszę węży.- skrzywiła
się.
- Nie
przesadzaj. Ma po prostu charakter.- wywróciłam oczami.
Stwierdziłam, że
miło było odzyskać uczucia. W końcu istnieją też pozytywne, nie?
- Poprawił ci
się humor.- Cassandra przekrzywiła lekko głowę.
- Dzięki tobie.-
odparłam.
Siedziałyśmy
chwilę w milczeniu.
- Wiesz, wczoraj
opowiedziałaś mi tą historię…- zaczęłam.
- I przez to
zaczęłaś czuć. A ty nienawidzisz czuć. Przepraszam.- przerwała.
- Nie, nie, nie!
Ja ci dziękuję. Kiedyś… Kiedyś przecież musiałam się ogarnąć. Życie jest tylko
jedno. Nie mogę go zmarnować zbywając wszystko zwykłym ‘aha’. Trzeba czuć. Ja
ci dziękuję.- dotknęłam jej policzka.
- Ale, przed
chwilą…- zmarszczyła brwi.
- Nie ważne, co
mówiłam przed chwilą. Dziękuję. Naprawdę. I w ramach podziękowania… Pomogę ci. Razem przez to przejdziemy.-
ścisnęłam jej dłonie i popatrzyłam w oczy.
- Teraz opowiem
ci moją historię.- dodałam po chwili.
Cass usiadła
obok mnie na łóżku. Obie oparłyśmy się o ścianę. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam
mówić:
- Urodziłam się
w Waszyngtonie. Jako jedynaczka miałam raczej spokojne dzieciństwo. Moi rodzice
byli… Kochanymi ludźmi. Tak mi się przynajmniej wtedy zdawało. Kiedy skończyłam
dziesięć lat, zauważyłam, że tata coraz więcej pije. Coraz więcej kłóci się z
mamą. Uderzył ją kilka razy. Wyprowadziłyśmy się więc i uciekłyśmy tu, do
Nowego Yorku. Żyłyśmy spokojnie. Skończyłam dziewiętnaście lat, ukończyłam
szkołę, poszłam na studia.
Tu przerwałam.
Obrazy znów zaczęły zalewać mój umysł. A ja zaraz je tylko podsycę, mówiąc całą
tą historię. Cassandra zasługiwała na to jednak. Prawda za prawdę.
- Pewnego dnia…
Wróciłam do domu. Matka była jakaś… Nerwowa. Potłukła miskę, pomyliła sól z
cukrem… Kiedy zapytała co się stało nawrzeszczała na mnie. Że wtrącam się w nie
swoje sprawy. Kłóciłyśmy się, a nagle z jej kieszeni wypadła kartka.
Znowu
przerwałam. Poczułam, że sucho mi w ustach. Chwyciłam za stojącą przy łóżku
wodę i upiłam duży łyk. Przetarłam oczy wierzchem dłoni.
- Chwyciłam ją i
pobiegłam do swojego pokoju. Tam się zamknęłam i ją przeczytałam. To był list
od ojca. Pisał, że jeśli nie oddamy mu jego rzeczy, pieniędzy, że jeżeli nie
mama nie odda mu mnie… To ją zabije. Napisał, że przyjdzie do naszego domu we
wtorek po południu. A wiesz kiedy to się działo? We wtorek po południu.
Przestraszyłam się. Byłam przekonana, że matka mnie odda i, że ten tyran będzie
mnie katował dopóki nie skończę dwudziestu jeden lat. Bałam się, ale tylko o
siebie. Siedziałam w pokoju skulona na łóżku. I on w końcu przyszedł. Zaczął
wszystko niszczyć, rozbijać. Bił mamę. Słyszałam jej krzyki. Pytał o mnie.
Kiedy nie odpowiadała, zaczął mnie szukać. Otwierał drzwi po kolei. Aż doszedł
do moich. Wyważył je kopniakiem. Wszedł, a za sobą wlókł mamę. Ona jęczała.
Była skatowana i zgwałcona. Mój ojciec miał rozszerzone źrenice.. Jakby
zwariował, jakby wpadł w obłęd. Podszedł do mnie. Dał mi do ręki nóż. I
powiedział, żebym ją zabiła. Że na to zasłużyła. Że ja na to zasłużyłam. Nie
chciałam jej zabijać. Była jedyną osobą jaką kochałam. Chciałam uciekać, ale
złapał mnie. Położył mnie przy matce. Chwycił moją dłoń. I wbił nóż prosto w
jej serce.
Zamilkłam. Nie wiedziałam czy coś jeszcze mam
powiedzieć, wytłumaczyć. Patrzyłam się tępo w ścianę. Aż w końcu wybuchłam
płaczem.
- Dlaczego?
Dlaczego akurat ja?- zawyłam.
- Cicho… Cii…-
Cass przytuliła mnie mocno.
Nagle do pokoju
wpadła pielęgniarka.
- Panno Jones!
Miała pani uspokoić panią Waters!- krzyknęła z wyrzutem.
Chciała wygonić
Cass. Złapałam przyjaciółkę za rękę. Nie chciałam by odbierano mi tego, co dla
mnie najważniejsze. Znowu.
- Niech pani ją
zostawi!- wrzasnęłam chrapliwie.
- Obawiam się,
że to niemożliwe zważywszy na pani stan…- skrzywiła się kwaśno.
Odciągnęła Cassandrę. Dziewczyna wyciągnęła
do mnie rękę. Jakby mówiąc ‘ jestem przy tobie.’ Ale po chwili jej nie było.
Zabrali ją.
- Co wy żeście
kurwa zrobili!? Czemu mi tylko zabieracie!?- zasyczałam opluwając pielęgniarkę.
- Proszę się
położyć…
- Nie, kurwa,
nie! Koniec tego! Odpierdolcie się ode mnie!- zerwałam się.
Kobieta
pokręciła tylko głową. Chwyciła za strzykawkę leżącą na szafce i zanim zdążyłam
cokolwiek zrobić, wbiła mi ją w nogę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po raz kolejny
zaskoczył mnie brak bieli. Tym razem wszystko miało miętowy kolor. Taki jak w…
szpitalach. Rozejrzałam się szybko, kiedy tylko o tym pomyślałam. Cholera, nie
pomyliłam się. Leżałam na łóżku w szpitalnej tunice, opatulona szpitalnym
kocem. Pikała szpitalna aparatura.
- Czemu ja tu
kurwa jestem!?- wrzasnęła wściekła.
Jakaś starsza
kobieta, która szła akurat obok otwartych drzwi mojej sali spojrzała na mnie z
przestrachem, a następnie szybko się oddaliła. Do pokoju wszedł gruby
mężczyzna. Pulchnymi palcami zdjął okulary i przetarł czoło.
- Jest pani na
obserwacji. Na wydziale neurologii. Podejrzewamy jakieś uszkodzenia w mózgu. Ma
pani dziwna napady.- wyjaśnił.
- Myślicie, że
te ‘napady’ są spowodowane jakimiś zmianami w mózgu!? Jesteście aż tacy głupi?
Nie powiedzieli wam co się stało?- warknęłam zrywając z siebie wszystkie diody
i kabelki.
- Wiemy, ale
pani stan się pogorszył, musimy sprawdzić co go wywołało.
- Co go
wywołało? Chcecie wiedzieć?- zeszłam z łóżka i stanęłam przed lekarzem.- Życie.
Jebane życie go wywołało.
Po tych słowach
wyminęłam go i puściłam się sprintem po korytarzu, w stronę wyjścia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest drugi ;3
Sama nie wiem co o tym sądzić, nie wiem czy jestem dobra w opisywaniu takich…
sytuacji xD W każdym razie mam nadzieję,
że się podoba ;3 A no i dodałam postacie obu dziewczyn do zakładki z ‘Sweet
Pain’.
Kurde, nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te rozdziały, bo są mega przytłaczające, a ja takie lubię :3
Fajnie, że dziewczyny mówią do siebie po imieniu i że nastąpił w końcu jakiś przełom w ich życiu.
Cholera, ta historia Molly ( o ile dobrze pamiętam xD ) jest wstrząsająca. Szkoda dziewczyny.
Wg zbulwersowałam się przy końcówce xD Jak te głupie pindy-pielęgniarki tak mogą?! One jakieś pojebane są czy co?! Od razu mam przed oczami te z teledysku Slasha i Alice Cooper'a - Vengeance is Mine xD
Rozdział wyszedł Ci znakomicie :*
Czekam na kolejne <3
Dziękuję bardzo <3
UsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział opowiadanka "Paradise City" :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/paradise-city-rozdzia-2.html
Świetne jest to opowiadanie. Cudownie opisujesz emocje głównej bohaterki, w ogóle cudownie opisujesz wszystko. Rozdziałowi po prostu nic dodac, nic ująć. Weny! <3
OdpowiedzUsuńPS Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, może Cię zainteresuje. :)
http://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2013/12/alices-diary-rozdzia-i.html
Dzięki wielkie! I już lecę do ciebie ;3
UsuńBlog genialny, notki bezkonkurencyjne i ogólnie zajebiście. Czy mogła byś mnie informować na zwariowany-swiat-lily-i-gunsow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPS.mogła byś kiedyś wejść, przeczytać i skomentować? Prosze zależy mi na opiniach innych. Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo i oczywiście będę informować. :D
UsuńNo i znowu przepraszam, że komentuję z opóźnieniem, ale cholera jasna, raz Twój blog mi się wyświetla, raz nie ;-; Nevermind.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Zresztą tamto też. Ale to.. ma coś w sobie tajemniczego, innego..
Podoba mi się :3
W ogóle jak czytałam wątek, w którym Nieczuła opowiada o swojej historii to normalnie dreszcz mnie przeszedł ;-; Jestem okropnie ciekawa co się stało z tym ojcem? Zapewne gnije w więzieniu, ale... mam dziwne przeczucie, że jeszcze się w jej życiu pojawi ._.
Ciary! Dawaj szybko kolejny rozdział, bo to uzależnia :)))
+ zapraszam do mnie na nowy rozdział c:
Usuńhttp://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2013/12/welcome-to-sunset-strip-czesc-37.html
Aaaaa Dziękuję <33333 Już lecę do ciebie ;3
UsuńZapraszam serdecznie na ryjący czachę dodatek sylwestrowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/12/wampiry-czyli-zwariowany-sylwester-u.html
To opowiadanie jest...cudowne.Masz ogromne umiejętności, kochana.Te dwie postacie bardzo mnie zaintrygowały...
OdpowiedzUsuńŻyczę ogromnej weny i pozdrawiam <3
Dziękuję bardzo, również pozdrawiam <3
UsuńBoże...Nie spodziewałam się takiej historii. Trochę niekomfortowo się czuje na moim krześle, w nie wiem czy zamkniętym mieszkaniu. Jejuś to opowiadanie dosłownie zwala z nóg. ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :3
Dziękuję ♥ Również pozdrawiam!
UsuńZ ogromnym opóźnieniem jestem tu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak krótko.
Przepraszam, nie mam weny na dłuższy kom.
No cóż. Rozdział trochę.. wstrząsający? Nie wiem jak to określić, ale mnie się podoba. Wreszcie poznałam chociaż pokrótce historie Cass i Molly.
OdpowiedzUsuńNie wiem co tutaj jeszcze napisać...
Nie widzę jakiś większych błędów. Tam raz czy dwa jakis interpunkcyjny. Pozostałych moje oko nie wyłapało. :))
Brawo.
~Michelle.
Wiesz, że się popłakałam czytając tę historię Molly? ;_; To w sumie normalne, bo ja zazwyczaj płaczę jak coś czytam, oglądam, słucham, ale teraz łzy mi leciały jak grochy, do tej pory się nie mogę ogarnąć.
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie to co musiała czuć ta biedna dziewczyna... Jezu, jak można być takim człowiekiem jak jej ojciec? Katował swoją żonę, później ją zabił, spowodował uszczerbek na zdrowiu psychicznym córki i odebrał jej najważniejszą osobę w jej życiu.
Pędzę do kolejnego rozdziału, bo z ciekawości nie potrafię już niczego więcej napisać. :3
Jejku, płakałaś? .O.
UsuńWoah, nie sądziłam, że będę w stanie wywołać łzy!
Dziękuję Ci bardzo, no <3