11/17/2013

Rozdział 2

Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, słońce stało już całkiem wysoko na niebie. Spojrzałam na zegarek, który zdjęłam wczoraj przed kąpielą, i który leżał teraz na biurku. Było pięć po dwunastej. Wstałam z łóżka, następnie poszłam się nieco ogarnąć do łazienki. Po wyjściu przypomniało mi się o chłopakach. Weszłam do ich pokoju, lecz nikogo nie zastałam. Sprawdziłam na balkonie, ale tam również nikogo nie było. Kiedy z powrotem znalazłam się w ich pokoju, zobaczyłam małą karteczkę na łóżku Axla.
Wyszliśmy jak spałaś, bo Stradlin już nie mógł wysiedzieć. Ja zresztą też. Wrócimy… Za jakiś czas. Trzymaj się. Śniadanie masz na komodzie w pokoju, ta dziewczyna z recepcji przyniosła. Tak w ogóle to ona się strasznie wdzięczy do Izzy’ego… Nieważne potem ci opowiem. Do zobaczenia.
PS  Zadzwoń do brata, siostrzyczko :)
                                                                                                Axl
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój przybrany brat pamiętał o mnie, to bardzo miłe, szczególnie, że znaliśmy się od dwóch dni. Jeszcze raz przeczytałam liścik. Tym razem moje oczy bardziej niż wcześniej przykuło Post Scriptum. Musiałam zadzwonić do Seana. Już chciałam iść do telefonu, kiedy uświadomiłam sobie, że mój prawdziwy brat jest teraz prawdopodobnie w szkole. Musiałam zadzwonić gdzieś pomiędzy trzecią, a piątą, żeby w domu był tylko Sean, a mama w pracy. Zastanawiałam się przez chwilę co robić. Po chwili przypomniało mi się o śniadaniu, które miało leżeć na mojej komodzie. Od razu zauważyłam, że zamiast połowy bułki leżała kolejna kartka.
Nie mogłem się powstrzymać, wybacz. Wiszę ci piwo.
                                                                                                         Axl
Znowu się uśmiechnęłam, i zabrałam za jedzenie. Drugą połowę bułki pochłonęłam błyskawicznie, smarując ją tylko dżemem. Potem w kilka minut uporałam się z tostem i sałatką. Całość popiłam już nieco przestudzoną herbatą. Najedzona, zaczęłam zastanawiać się co robić dalej. Podeszłam do okna i tym razem zaczęłam podziwiać Los Angeles za dnia. Ujrzałam słynny napis „Hollywood” na jednym z otaczających miasto wzgórz. Widziałam też niezliczoną ilość uliczek, mniej lub bardziej charakterystycznych. Wszędzie rosły palmy, jak na suchy i ciepły klimat przystało.  Chciałam już odchodzić od okna, kiedy usłyszałam dziwny dźwięk. Źródłem tegoż dźwięku były kółka deskorolki. Na owej desce stał, a właściwie próbował ustać, blondyn, który mimo dramatycznej sytuacji szczerzył się w pełnym uśmiechu. Nie dość, że ledwo panował nad tym gdzie jedzie, to postanowił jeszcze wykonać skok na chodnik nad krawężnikiem. Oczywiście zahaczył kółkami deski o ów krawężnik. Niełatwo się domyślić, że skończyło się to upadkiem. Dość poważnym. Chłopak upadł na ziemię i przeturlał się kilka metrów, zatrzymując się na trawniku domu obok. Zobaczyłam, że krew sączy się  z jego nogi, więc chciałam już iść z pomocą, kiedy do leżącego podbiegła postać. Przez kilka pierwszych sekund byłam przekonana, że tą postacią jestem… ja. Musiała minąć chwila zanim ogarnęłam, że  jest to drugi chłopak. Chłopak z szopą na głowie. A dokładnie z czarnymi lokami, sterczących na wszystkie strony. Mimowolnie dotknęłam swoich włosów.
- Steven! To, że poznaliśmy się przez twój upadek na desce, to nie znaczy, że mamy się również tak pożegnać! Chcesz się zabić?! Jakby samochód ci jechał na czołówkę to byś nawet nie umiał się zatrzymać  idioto!- chłopak w lokach darł się w niebogłosy. Dopiero po chwili oprzytomniałam, i zbiegłam na dół, by pomóc rannemu blondynowi. Wzięłam jeszcze po drodze apteczkę, która była w łazience. Kiedy wyszłam z hotelu, zawołałam w stronę bruneta i blondyna:
- Hej! Pomóc wam? Widziałam, że ten tutaj nieźle się wygrzmocił.
Wskazałam na leżącego chłopaka. Kiedy ten w lokach spojrzał na mnie, na jego twarzy, a właściwie tylko ustach, bo reszty nie widziałam, malowało się zaskoczenie. Uśmiechnęłam się.
- Tak wiem w czym rzecz. Też się zdziwiłam. Lepiej mu najpierw pomóżmy. – powiedziałam. Chłopak zmieszał się, a ja dopiero teraz zauważyłam, że nasze podobieństwo na włosach się kończy. Miał on bowiem ciemną karnację, był mulatem. Oczu nie widziałam, ale wątpiłam, by były jasne jak moje. Bardzo spodobały mi się natomiast jego  usta. Jak to u potomków afro amerykanów  były pełne i sprawiały wrażenie bardzo miękkich. Teraz na tych ustach malował się nieco zawstydzony uśmiech. Pochyliłam się nad blondynem.
-Nie uderzyłeś się w głowę?- zapytałam. Chłopak jęknął w odpowiedzi, ale bardziej to przypominało mi ‘nie’ niż ‘tak’, więc zajęłam się opatrywaniem nogi. Skóra była zdarta niemal na całym kolanie. Wytarłam krew, polałam ranę wodą utlenioną i założyłam bandaż. Następnie podałam mu środki przeciwbólowe. Kiedy skończyłam, stanęłam nad blondynem, ocierając pot z czoła. Było okropnie gorąco.
- Dzięki wielkie. W imieniu Stevena. Ja jestem Saul. Możesz mi też mówić Slash. Taka… ksywka.- mulat wyciągnął do mnie rękę.
- Hal, miło mi.-odparłam z uśmiechem.
- Hal. Ładne imię. To skrót od czegoś?- zapytał i odwzajemnił uśmiech. Odgarnął przy tym włosy do tyłu, dzięki czemu dojrzałam jego błyszczące, ciemnobrązowe oczy.
- Od Hallie.- mruknęłam, a po chwili dodałam- Wiesz twój kolega, chyba nie jest w najlepszym stanie, może wejdźcie do mnie na razie.
- Nie chciałbym nadużywać twojej serdeczności, może lepiej zabiorę go do jego domu…- Saul zaczął się jąkać. Ja już jednak chwytałam Stevena za kostki. Mulat westchnął i pomógł mi go zataszczyć na kanapę w  moim pokoju. Blue która akurat stała za ladą, zdziwiła się kiedy przenosiliśmy blondyna przez hol. Po chwili chłopak leżał już na miękkich poduszkach i popijał zaparzoną przeze mnie herbatę.
- Nie, że was podsłuchuję, ale mówiłeś coś o tym, że się poznaliście przez wypadek Stevena.- chciałam jakoś zacząć rozmowę. Slash uśmiechnął się.
- Tak, to było jakieś półtora roku temu, wywalił się dokładnie w tym samym miejscu co dzisiaj. Chyba ten chodnik już na zawszę będzie mi się kojarzył z nowymi znajomościami. Najpierw on, teraz ty… -  opowiedział. Zauważyłam, że jest okropnie nieśmiały i ciągle chce jak najszczelniej zakryć oczy. Nie bardzo wiedziałam, co na to odpowiedzieć.
- Aha… Fajne włosy.- zaczęłam z innej beczki.
- Nawet nie wiesz jak się zdziwiłem, jak cię zobaczyłem! Myślałem, że to… No, że to ja.-odparł.
- Miałam zupełnie tak samo! Nigdy nie spotkałam nikogo o podobnej szopie na głowie- zaśmiałam się. Saul widać trochę się rozluźnił, bo odrzucił czuprynę do tyłu ukazując swoje ciemne oczy. W tym samym momencie Steven jęknął coś o świeżym powietrzu, więc kazałam mu wstać i zaprowadziłam na balkon przez pokój Axla i Izzy’ego. Saul poszedł za nami, jednak nie doszedł do balkonu. Kątem oka zobaczyłam, że zatrzymuje się przy łóżku Stradlina. Zostawiłam blondyna opartego o balustradę i podeszłam do Mulata. Zauważyłam, że pochłaniał wzrokiem  gitarę.
- Przecież to Gibson hollowbody  ES- 175D! Keith Richards miał bardzo podobnego!- zachwycał się.
- Grasz?- spytałam.
- No tak. Chciałbym założyć nawet zespół… Na razie mam tylko Stevena na perkusję. To twoja gitara?
- Nie mojego kolegi. Myślę, że muszę cie z nim poznać.- uśmiechnęłam się tajemniczo. Slash spojrzał na mnie pytająco. Nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam na balkon do Stevena. Chłopak czuł się już całkiem dobrze.
- Dobrze słyszałem, że nazywasz się Hallie? Ja Steven, jak już wiesz. Dzięki za pomoc. Wiszę ci piwo.- rzekł szczerząc się. Ja zachichotałam kiedy przypomniało mi się, że Axl również obiecał mi piwo. Blondyn spojrzał na mnie jak na wariatkę. Machnęłam ręką dając mu znak, żeby się nie przejmował.
- No Adler… Idziemy, nie będziemy przeszkadzać Hallie.- Saul oderwał  się wreszcie od gitary. 
- Oj, daj spokój! Tak w ogóle… To jestem pierwszy dzień w LA. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was poznałam!- wyszczerzyłam się do mulata, a on tylko schował się głębiej w swoich lokach. Kurde, on mnie też trochę w dziwny sposób onieśmielał, ale próbowałam nawiązać jakiś kontakt! Chciałam już go za to zjechać, kiedy z ulicy doszedł nas metaliczny dźwięk.
- Rose! Zostaw  tą puszkę na śmieci!- dobiegł mi znany głos Izzy’ego. Zobaczyłam Axla, który stał nad kopniętym przed chwilą koszem i zmierzył kolegę wściekłym spojrzeniem.
- Kurwa obchodzi cię jakiś jebany kosz?! Ten skurwiel  mnie zwyczajnie okantował! Jak jakiegoś tępego frajera! Nie jestem, kurwa, frajerem!- darł się Rudy. Zmierzali w stronę hotelu. Spojrzałam na chłopaków.
- Lepiej chodźmy do mojego pokoju, Axl nie będzie szczęśliwy jak zobaczy obcych u siebie…- mruknęłam.
- Chcesz powiedzieć, że ten wariat mieszka z tobą? Laska, współczuje, serio.- Steven wyglądał na szczerze zmartwionego.
- On taki nie jest cały czas, to przez jego trudny charakter…. Naprawdę to świetny człowiek! Tylko trochę… Nieobliczalny.- usiłowałam wytłumaczyć zachowanie przyjaciela.
- Adler chodźmy już, naprawdę. – Mulat chyba zestresował się, kiedy zobaczył wybuch Axla na ulicy. Blondyn zaczął się już powoli podnosić, kiedy do mieszkania wpadł Rudy. Obleciał wzrokiem moich towarzyszy.
- Kto to, kurwa, jest?- zapytał stając w progu.
- To… Są… Moi nowi koledzy. Przez przypadek się spotkaliśmy.- uśmiechnęłam się do chłopaka, usiłując go nieco uspokoić. Stradlin, który właśnie wszedł, złapał Axla za ramię.
- Stary, chodź lepiej ochłonąć…- powiedział.
- Nie kurwa, nie chcę. Chcę wiedzieć co tu się kurwa dzieje!- zawrzeszczał rudzielec.
- Axl, nic się nie dzieje!  To tylko znajomi, tak? Idź się lepiej połóż.- coraz bardziej wstydziłam się zachowania przyjaciela. Slash i Steven mieli niepewne miny, jednak ten drugi w końcu rzekł z uśmiechem:
- Cześć, z tego co słyszałem nazywasz się Axl, tak? Bo  ja jestem Steven, a to Saul, mój kolega.
Patrzyłam na Rose’a zastanawiając się jaka będzie jego reakcja. Ku mojemu zaskoczeniu, najnormalniej w świecie odwzajemnił uśmiech blondyna.
- Dobrze słyszałeś, jestem zajebisty pan Axl Rose.- rzekł dumnie wypinając pierś. Ach te jego zmiany nastrojów…
- A jaki skromny!- zaśmiałam się, a po chwili dodałam drogą wyjaśnienia- Zobaczyłam przez okno, jak Steven wypieprza się na desce, więc zeszłam pomóc, a że był lekko otumaniony, przynieśliśmy go tu z Saulem.
Kończąc, uniosłam kąciki ust i spojrzałam na mulata. Zauważyłam, że kiedy atmosfera stała się lżejsza, mulat od razu poczuł się pewniej, zobaczyłam nawet jego oczy! Nie wiem czemu, ale ich widok sprawił, że spuściłam wzrok, zmieszna. Zła na siebie, że zaczynam się rumienić, zawołałam:
- Dobra, będziemy tak stać i się w siebie wgapiać, czy napijemy się czegoś konkretnego?
Odpowiedzi dostałam jak najbardziej na tak. Po chwili, wszyscy siedzieliśmy na łóżkach w pokoju chłopaków, i popijaliśmy piwo. Każdy po kolei opowiadał o sobie. Dowiedziałam się, że Slash i Steven są w moim wieku, że chodzą, a właściwie chodzili, do pobliskiego liceum. Wyznali, że interesują się muzyką. Od razu zeszliśmy na ten temat. Okazało się, że wszyscy wielbiliśmy starego dobrego rock’a. Przez przynajmniej godzinę, wymienialiśmy i ocenialiśmy nasze ulubione kawałki.
- Gracie na czymś?- Axl nagle zapytał Saula i Stevena.
- No ja na gitarze, a Adler na garach. – odpowiedział mulat, który po wypiciu pięciu piw zrobił się o wiele bardziej śmiały. Axl i Izzy słysząc to spojrzeli po sobie.
- No co?- zażądał wyjaśnień blondyn.
- No bo… My tak właściwie przyjechaliśmy do Los Angeles, żeby założyć zespół. I powoli zamierzaliśmy się rozejrzeć, za perkusistą i wioślarzem prowadzącym.- Rudy wytłumaczył.
Tym razem to Slash i Adler spojrzeli po sobie.
- No my w sumie też myśleliśmy o założeniu kapeli. Może zróbmy taką jakby…. Prowizoryczną próbę?- zaproponował mulat. Wszyscy zgodzili się, że to dobry pomysł. Zaczął Izzy z Axlem. Brunet zaczął naprawdę sprawnie grać „Under my Thumb” z repertuaru The Rolling Stones. Axl zaczął do tego śpiewać. Zajebiście śpiewać. Nie miałam dotąd pojęcia z jakimi wybitnymi muzykami przebywam. Po skończeniu utworu dostali jak najbardziej pozytywne opinie. Teraz za ‘występ’ zabrał się Saul i Steven. Oni wybrali utwór „Money” Pink Floyd. Mulat na gitarze grał naprawę niesamowicie. Jego wizerunek i uzdolnienia tworzyły z niego idealnego muzyka i ogólnie człowieka. Steven, mimo, że nie mieliśmy perkusji, całkiem nieźle poradził sobie bezbłędnie wybijając rytm palcami o ramę łóżka. Ich prezentacja również zyskała uznanie. Miałam wrażenie, że coś między tą czwórką ludzi zaiskrzyło, że nagle poczuli się, jakby znali się od lat. Zostawiłam ich tam dyskutujących, bo chciałam się położyć. Uświadomiłam sobie, że cały dzień nigdzie nie wyszłam. Przypomniało mi się również, że miałam zadzwonić do Sean’a. Zdenerwowałam się trochę na siebie. Powinnam pamiętać o takich rzeczach. Westchnęłam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Kiedy wyszłam, rzuciłam do chłopaków krótkie ‘Dobranoc’. Mogłabym przysiądz, że siedzący najbliżej mulat, szepnął do mnie coś w rodzaju ‘Kolorowych snów’ i się uśmiechnął. Odwzajemniłam się tym samym i  z dobrym humorem położyłam się spać. Zasnęłam od razu. Dziwne. Chyba ten klimat tak na mnie działa.
________________________________________________________________
Z góry przepraszam, że nie uwzględniłam w opowiadaniu ani Hollywood Rose, ani L.A. Guns, ale po prostu nie widzę większego sensu wprowadzania tego okresu, skoro akcja zacznie się dopiero po powstaniu Guns N’ Roses. Mam nadzieję, że to nikomu nie przeszkadza :D. Jeszcze raz was proszę, żebyście zostawili jakikolwiek komentarz, to naprawdę dla mnie ważne ;>.


7 komentarzy:

  1. Dopiero zaczęłam czytać i bardzo mi się podoba :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ;) I również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Awwwwzajebiozaaa ! ;* Cholernie mi się podoba i muszę pędzić do kolejnego ale zanim to zrobię, to krótko skomentuję. Uwielbiam Hal i Rose´a i Izzyego i Slasha i Sierote von Stevena :3 No kurde wszystkich kocham. Teraz jeszcze tylko na Duffiego czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu dziękuję za wszystkie twoje komentarze *.* Ja się dzisiaj biorę za twojego bloga ;3 A Duff już niedługo ;D

      Usuń
  3. Korzystając z czasu przeznaczonego na opalanie, zabrałam się za czytanie :)
    Tylko wspomnę, że świetnie uchwyciłaś osobowość Axla i Slasha!
    Lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi się to podoba!
    Szczególnie moment z... nie. Każdy mi się podobał. xD
    Slash taki nieśmiały. *__* Jakie to urocze. xD
    I Axl jednak objawił swoje mroczne oblicze. xD
    Już nie mam pojęcia co napisać, bo jestem ciekawa co się wydarzy w kolejnych. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio się podoba?! ;D Kurde bardzo mu miło kochana ♥

      Usuń