Z dedykacją dla Suicide.
---------------
-Wracam do Los
Angeles. Rzucił mnie jak ostatnią szmatę!- łkanie w słuchawce przerodziło się w
głośny szloch.
Westchnęłam,
gdyż wszystkie środki pocieszenia, jakimi dysponowałam, wyczerpały się właśnie
w tym momencie.
- Porozmawiaj z
nim jeszcze.- rzuciłam w akcie desperacji.
- Nie, nie mamy
już o czym rozmawiać. Chcę stąd uciekać, uciekać jak najszybciej! Myślałam, że
to LA nienawidzę. Jersey to piekło.- pociągnęła nosem.
-Chloe, skoro
już postanowiłaś, to wracaj.- wysiliłam się na ciepły ton.
Pech chciał, że
wczorajszego wieczora w Hellhouse miała miejsce popijawa, i nie dość, że
intensywna, to jeszcze trwająca do dzisiejszego poranka. Była już ósma
wieczorem, ale głowa bolała mnie jak opętana, a oczy aż szczypały od nadmiaru
światła. W końcu przed paroma minutami wstałam obudzona dźwiękiem telefonu.
-Tak, wrócę… Ale
najpierw… Najpierw może odwiedzę rodzinę? Tak dawno nie widziałam nikogo…
Nikogo z kim dorastałam. Tak, najpierw pojadę do Indiany.
- Indiany?
- No tak. Wiesz,
wspominam to miejsce bardzo ciepło. Spędziłam tam tylko 8 lat swojego życia,
potem ciotka zabrała mnie od mamy i taty, żeby ich odciążyć. Mam piątkę
rodzeństwa. I przesiedziałam w tej cholernej Kalifornii ponad dziesięć lat… Jak
się dowiedziałam o wyjeździe do Jersey, to byłam taka szczęśliwa, wiesz,
Hallie? Cieszyłam się, że wreszcie dam sobie spokój z tym… Z tym wszystkim.
Chciałam przestać oglądać tych wszystkich ćpunów, pijaków… Dziwki. A teraz
zdaję sobie sprawę, że przesiąkłam tym klimatem, że mi tego brakuje. I wiesz co?
Nienawidzę się za to. Mogłam być normalną dziewczyną. A wyglądam jak pierwsza
lepsza groupie! Na cholerę ja tleniłam włosy, co?! Czemu mam w szafie tylko
krótkie, kolorowe szmatki?!- Chloe wpadła w taką histerię, że musiałam odsunąć
nieco słuchawkę od ucha. Kiedy skończyła, nie wiedziałam co powiedzieć, bo dziewczyna
najzwyczajniej w świecie miała cholerną rację.
- Wiesz, czemu
się przefarbowałaś, chciałaś pomóc Melissie.- odparłam, zła na siebie, że nie
umiem z siebie wydukać nic więcej.
- Ale jak
Melissa już… Jak już… Myślałam, że nic jej nie pomoże i dałam sobie spokój… Cały
czas wciskałam na dupę albo lateks, albo kieckę z dekoltem do pępka. Mam w
szafie trzydzieści par szpilek! I na dodatek je kradłam, rozumiesz?! Co ja
zrobiłam!
Usłyszałam kilka
szybkich kroków, potem rumor, trzask.
- Ta kupa ubrań
jest większa ode mnie.- żałosny głos koleżanki sprowadził mnie wreszcie na
ziemię.
- Chloe, nie
zadręczaj się. Kogo LA nie wciągnęło, no powiedz mi? Niektóre laski, które żyją
tu kilka miesięcy, wyglądają jak żywe trupy, a jak już dają dupy, to niewidomym.
Jesteś dziewczyną o złotym sercu, nie zapominaj o tym. Wrażliwą. Mimo ponad
dekady w tym przeklętym mieście, nadal jesteś Chloe, tą samą. Za to ogromnie
cię cenię. Jedź do rodziny, do Indiany… I pieprz Jack’a. Facet widać na ciebie
nie zasłużył. Dasz radę.- powiedziałam pewnie.
- Wypierdoliłam
połowę szpilek za okno.- usłyszałam komunikat.
Nie mogłam się
nie zaśmiać.
- Wykop jakieś
trampki z tego co ci zostało, wkładaj jeansy, luźną koszulkę i
wsiadaj w pociąg. Pamiętaj, jak już będziesz w Los Angeles, to wpadaj do
Hellhouse. Tęsknimy za tobą, poza tym z chęcią udostępnimy ci kawałek podłogi.
- Ja… Hallie,
dzięki wielkie. Dobrze, że jest ktoś, kto mnie potrafi zmobilizować. O,
znalazłam trampki. Ale fajne, gdzie one się podziewały tyle lat?- coś znów
zaszemrało.- O jacie, ale one są wygodne! Kurde, koniec z tym, koniec z
kieckami. Jestem Chloe, nie żadna dziwka, do cholery!- krzyknęła i choć głos
miała wciąż zachrypnięty od płaczu, dało się w nim wyczuć nutę determinacji.
- Tak trzymaj.
Czekamy na ciebie.- uśmiechnęłam się do siebie.
- Wyjeżdżam stąd
jak najszybciej. Odwiedzę dom i pędzę do was. Pa!
Nie zdążyłam
odpowiedzieć, bo połączenie się urwało. Doszłam do wniosku, że nie chcę mi się
spać dalej, więc ruszyłam do kuchni potykając się o Duffa, który pełznął przez
korytarz w kierunku leżącej pod drzwiami butelki… wódki? A może to woda?
McKagan i woda, jasne. Jako, iż byłam litościwa, kopnęłam butelkę w stronę
blondyna, a ten objął ją niczym najcenniejszy skarb.
- Oj, Duffy, ty
się chłopie zapijesz.
Chłopak jęknął
coś w odpowiedzi, ale gwint dotykający już jego ust skutecznie zagłuszył słowa.
W kuchni było
ciemno, więc cyknęłam szybko kontakt, sprawiając, że samotna żarówka bez klosza
rozjarzyła się na żółto. Axl, leżący na stole wraz z Jasmin, podniósł
gwałtownie głowę.
- Jakkolwiek to
wygląda- materac był zajęty. – poinformował mnie zanim cokolwiek powiedziałam.
Pokiwałam głową
ze zrozumieniem i zabrałam się za przeszukiwanie szafki w poszukiwaniu leków na
ból głowy. Znalazłam je wreszcie i wcisnęłam białą pigułkę do ust. Popiłam
kranówą. Nagle ni z tego, ni z owego, rozległo się pukanie do drzwi. Niby najbliżej
był Duff, ale napiwszy się wódki, zwinął się on w kłębek obok schodów i nic
sobie nie robił z natarczywego hałasu. Przekręciłam klucz w zamku,
zastanawiając się kto w tym domu pomyślał, żeby zamknąć się na noc. To, co
zobaczyłam na progu, wmurowało mnie w podłogę.
-Dzwoń po
karetkę!
---------------
Cztery tygodnie później…
Black łaziła w
kółko, od jakiś piętnastu minut.
- Blue,
spokojnie. Przecież był w dobrych rękach.- Jaz poklepała przyjaciółkę po
plecach.
- A jak mu
zrobili pranie mózgu? I mnie nie pozna?- brunetka z zaangażowaniem zaczęła
obgryzać sobie paznokcie.
- Nie na tym to
polega. Zaraz wyjdzie i wreszcie będzie wyglądał jak człowiek. Obiecuję.- odparłam
spokojnie z przekonaniem, w które wierzyłam i to szczerze.
Jednak
krótkowłosa dziewczyna zaczęła z powrotem krążyć od ściany do ściany.
Poczekalnia była okropnie niezadbana, farba odłaziła właściwie w każdym
miejscu, gdzie się jej dotknęło, ławka na której siedziałam z Jasmin była w
fatalnej kondycji. Mimo to, zmęczone po wędrówce, usiadłyśmy na niej.
Nachodziłyśmy
się nad wyraz długo, gdyż ośrodek odwykowy, w którym właśnie przebywałyśmy,
leżał na zupełnym odludziu. Niektórzy mówili, że to dlatego, żeby dilerów nie
kusiło, a inni, że po prostu ktoś chciał szybko i tanio sprzedać tą działkę.
Prawda była jednak nieistotna w tym momencie. Wszystkie bardzo martwiłyśmy się
o Izzy’ego. Tego wieczora, kiedy Blue ściskając w ramionach nieprzytomnego
Stradlina kazała mi zadzwonić na pogotowie, stało się coś okropnego,
przeżyliśmy szok. Izzy nie oddychał przez dokładnie 3 i pół minuty. Miał tak
cholernie osłabiony organizm, że lekarze rokowali jedno: wózek inwalidzki,
warzywo do końca życia.
Nikt nie
wiedział czemu, ani dlaczego- Izzy’emu nic się nie stało. To był wielki szok
dla lekarzy, a dla nasz ogromna ulga, szczęście… Odzyskaliśmy nadzieję. Przez
cztery długie dni, kiedy rytmiczny był w szpitalu żyjąc dzięki starcie rurek i
aparatur, siedzieliśmy na dupie w salonie, trzymaliśmy się za ręce i
błagaliśmy, nie wiadomo kogo, o choć odrobinę łaski. Modliliśmy się, choć nie
mieliśmy nikogo, kto mógłby nas wysłuchać. Po prostu wierzyliśmy, ostatkami
sił, ale zawsze. Izzy obudził się, przemówił… Jego mózg działał. Jeden profesor
tłumaczył to dużą odpornością na dragi, inny dobrym doborem leków, ale ja w
głębi duszy uważałam, że to my tego dokonaliśmy, obudziliśmy Izzy’ego, choć los
już niemal spisał go na straty. Byłam z nas autentycznie dumna.
Stradlin
zrozumiał, co robił. Od razu po wyjściu ze szpitala udał się na odwyk.
Dziesięciodniową terapię, która miała skończyć się dokładnie dzisiaj, za pięć
minut. Black uderzyła pięścią w ścianę, a tynk posypał się wartko na brudną
podłogę.
- Cholera!
Dziewczyna
złapała się za głowę i podeszła do szyby, za którą było widać korytarz. Był w
lepszej formie niż miejsce gdzie się znajdowałyśmy. Pielęgniarka przejechała
wzorkiem po brunetce, skrzywiła się i wróciła do czytania gazety. Blue odsunęła
się od szkła i zawróciła, zatrzymując się dopiero po drugiej stronie pomieszczenia.
Skrzypnęły
drzwi.
- Kochanie?
Razem z Jaz w
jednym momencie przeniosłyśmy wzrok na czarnowłosego faceta, który z
oszołomieniem na twarzy patrzył się prosto przed siebie na drobną dziewczyną,
która właśnie odwracała się w jego kierunku. Kiedy spojrzała mu w oczy, teraz
już czyste, nie zamglone, bystre, ładne… rozpłakała się. Widziałam jak na początku
łza po prostu spływa po jej policzkach ciągnąc za sobą smugę tuszu do rzęs. A
chwilę później z jej ust wydobył się szloch, tak głośny i przeciągły, że aż
musiałam przytrzymać Jaz, która chciała biec do przyjaciółki.
- Da sobie radę.-
szepnęłam do blondynki.
Jasmin pokiwała
głową.
- Izzy?!- coś
pomiędzy piskiem i krzykiem przeszyło poczekalnie. Potem Black rozpłakała się
jeszcze bardziej i powoli zaczęła iść w stronę bruneta. Ten widząc w jakim
dziewczyna jest stanie podszedł do niej i czule otoczył ja ramionami. Mocnym
chwytem przytulił jej głowę do swojego ramienia, a drugą ręką oplótł jej talię.
Tęczówki niezdrowo zabłyszczały. Płacze, uświadomiłam sobie. Tymczasem Blue
wciąż zawodziła ze szczęścia, smutku i nie wiadomo czego jeszcze. Pociągnęła
Stradlina ku dołowi, tak że klęczeli wtuleni w siebie. Płakali oboje.
- Nie będziesz
już, nie będziesz…- dziewczyna wcisnęła się mocno w koszulę chłopaka.
- Nigdy.
Czarnowłosy
pocałował ją w czubek głowy.
- Kocham Cię,
Black.
--------------
Zbiegłam po
schodach jak dzika. Miałam szał w oczach, choć sama tego nie widziałam, byłam o
tym święcie przekonana. Coś co przed chwilą usłyszałam… Czy to był… Czy to…
Salon był pusty.
Policzyłam do pięciu, dość wolno i zajrzałam do kuchni.
Na blacie
siedziała Amber. Na stole stał Steven. Adler miał na głowie garnek wraz z
zawartością, na którą składały się jajka i coś czerwonego. A Amber… Amber się
śmiała. Nie tak jak ostatnio. Śmiała się cała, wliczając oczy i całe
ciało. Z iskrami radości w spojrzeniu zwijała się na blacie oplatając ramionami brzuch. Dźwięk, jaki z siebie
wydawała nie był pełen goryczy. Był beztroski, jak śmiech dziecka, beztroski jak…
Jak kiedyś.
Nie zauważyli
mnie. Wyszłam po cichu i osunęłam się po ścianie w korytarzu, czując uścisk w brzuchu. Z jednej strony byłam szczęśliwa,
naprawdę. Jej śmiech był najbardziej pożądanym przez mnie dźwiękiem ostatnich
tygodni.
Ale teraz... Teraz było mi również przykro. Widać było, jak bardzo Steven
stara się o względy Am. Jak bardzo chce jej pomóc i jak bardzo mu na niej
zależy. Widziałam również, jak blondynka dobrze czuje się w jego towarzystwie.
A ja? A ja znów
zostanę sama. Byłam sama już od dawna, ale jednocześnie czułam nieustanną wściekłość na Slasha. Tylko, że w tym samym czasie pragnęłam się na niego rzucić i już nigdy go nie
puszczać. Przypomniałam sobie sytuację z cmentarza. Przypomniałam sobie, jak
łatwo było mi o wszystkim innym zapomnieć i jak bardzo zatraciłam się w jego
bliskości. Kochałam go.
I w tym momencie
podjęłam decyzję.
---------------
Jest krótki. Bardzo! Chyba w życiu nie opublikowałam krótszego rozdziału tego opowiadania.
Ale publikuje pierwszy raz po przerwie. Wybaczycie?
Ja Was naprawdę przepraszam, ale nie mogłam, nie była w stanie. Ale teraz wróciłam do pisania, przysięgam. Potrzebowałam tej miesięcznej przerwy, po prostu.
Właściwie, gdyby nie wczorajszy komentarz deMars, to nie wiem, czy tak szybko zebrałabym dupę w troki. Dlatego bardzo dziękuję :)
I dziękuję też wszystkim, którzy do mnie wpadną przeczytać, to co udało mi się naskrobać.
Aha, jeszcze jedno. Ja... zamierzam niedługo kończyć to opowiadanie. Znaczy to jest kwestia... 4 rozdziałów, tak myślę. I co dalej? Dalej będzie coś lepszego. Nowy blog, tyle mogę wam powiedzieć na 100%. Historia jaką zamierzam tam umieszczać kształtuje się w mojej głowie już od dwóch miesięcy, i jestem z niej w pewnym sensie dumna. Ale dobra, na razie nic nie mówię.
Do napisania, no! :)
Hugs, Rocky.
JAKA TO HISTORIA?!
OdpowiedzUsuńNo powiedz mi, swojej Faith, której Tylera oddałaś. ;_;
Powiesz mi? Ja jestem bardzo ciekawa.
Rocky, no!
A tak, to jest spam. XD Wiem, że mnie za to kochasz. Bo ja ten, no. Przeczytam to dopiero w nocy i jutro skomentuję, hihi. XD
Tylko szkoda, że już kończysz. :c Jak ja się mam niby rozstać z Hallie i Slashem? Właśnie, oni muszą być razem!
Idę czytać...
I powiedz mi o czym będzie blog!
Och, ja bym w ogóle nie byłabym zdolna do zakończenia IDWTMAT. ;_; To było moje pierwsze opowiadanie, więc wątpię, żeby ten koniec przyszedł mi łatwo. Jaki koniec?! O czym ja gadam?! Głupi spam. ;_;
POWIEDZ MI O CZYM! ;_;
No właśnie to też jest moje pierwsze, ale nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Tak szybko ich wszystkich zeswatałam, że to jest mało realne xD I chcę zrobić coś bardziej... profesjonalnego?
UsuńNie! Nie powiem Ci o czym. Nie ma mowy xD NIE NIE NIE.
Dobra, powiem, że to będzie miało delikatne nawiązanie do Włoch. Ha, wiem, że mnie pewnie teraz oskarżasz o plagiat bloga Maddie, ale ja z nią to konsultowałam xD To musza być Włochy! Boże za dużo Ci powiedziałam. Za dużo, cholera.
Oj, tam spam, spam... i tak mi się nudzi xD
Brzydka, zła i okrutna Faith wreszcie przybyła. Choć niektórzy znają ją pod pseudonimem 'Wikuś'. ;_; Nie wiem, czy uda mi się to ładnie i składnie skomentować. Ok, ja nigdy niczego nie skomentowałam ładnie i składnie, więc wiesz, że to będzie porażka. ;_;
OdpowiedzUsuńChloe wraca. Wraca do Los Angeles, bo przywiązała się do tego miasta. No cóż, w końcu mieszkała tam przez większość swojego życia. A na dodatek przechodzi ona zmianę. Zmianę na lepsze, oczywiście. W końcu kończy z sukienkami i szpilkami. Nareszcie będzie wyglądać jak człowiek. XD Nie no, dobra, przynajmniej była lepsza od Melissy. Od niej każdy jest lepszy.
Boże, Boże, Boże, Boże, ja od razu wiedziałam, że to coś z Izzy'm się stało. Od razu, kiedy tylko Hallie powiedziała, żeby dzwonić po karetkę. Po prostu to raczej on jest najbardziej 'zagrożony' z powodu, iż jest dilerem i zapewne ćpa najwięcej ze wszystkich Gunsów. Ale całe szczęście nic poważnego mu się nie stało, a rozumiem przez to śmierć. ;_; W sumie nie bałam się, że umrze, ale przecież mógł, bo na dole napisałaś, że kończysz opowiadanie. ;_; A właśnie śmierć któregoś z Gunsów, byłaby dobrym końcem. Nie, nie dobrym.
Tak, jest tak jak chciałam. Hallie chce powiedzieć Slashowi, że go kocha... Prawda? Musi mu to powiedzieć, w końcu jest to prawda! Ona go kocha, a on ją. Chyba, że coś teraz się wydarzy. Coś takiego, że opowiadanie się zakończy. Nie wiem, czy tragicznie, może przecież skończyć się normalnie, prawda? Musi się tak skończyć, nie rób mi więcej tragedii w tym miesiącu. ;_;
Zastanawiam się jak możesz myśleć, że to opowiadanie jest niedopracowane. Moje jest niedopracowane! Twoje obydwa są cudne i jestem pewna, że to nowe również takie właśnie będzie. Tylko powiedz mi, co dalej! Wiem tylko, że będą Gunsi, no. To za mało. ;_;
Izzy we Włoszech?! A! Głupie pomysły mam, ale... To przecież jest możliwe. Wszystko jest możliwe.
Czekam, Rocky, czekam i doczekać się nie mogę. Ja chcę wiedzieć!
Idę sobie już. ;_;
Weny, Wikuś się żegna. ;_;
Wikuś, jakie 'wreszcie przybyła'? Ty to akurat tempo masz wzorowe, kochana. ♥
UsuńMiałam go zabić, przyznaję. Ale za bardzo lubię postać Black, żeby zabijać jej faceta. Litościwa Rocky, eh.
Kurde, właśnie nie wiem, czy nie dojdzie do drugiej tragedii :_: Nie chciałam tego, nie! Ale... taka kolej rzeczy. Jak zawiało dramatyzmem, no nieźle xD
Cóż, NIC WIĘCEJ NIE POWIEM. I tak za dużo wyjawiłam. Głupia ja, egh.
Napiszę o niebo szybciej niż ostatnio, przysięgam.
Ściskam Cię Wikuś!
Hej, Rocky! W końcu jestem, jest i rozdział, dlatego w końcu mogę Ci napisać jakiś komentarz, mam nadzieję, że się uda i Cię usatysfakcjonuje, haha. Nigdy nie wiem, jak pisać pierwsze własne takie słowa u kogoś, ale...ale kończąc to pieprzenie i przechodząc do sedna sprawy - rewolucja!
OdpowiedzUsuńCzytałam Twój rozdział dziś, jeszcze przed siódmą, kiedy wlokłam się jakoś do szkoły i ,,rewolucja'' jest słowem, które niesamowicie bardzo skojarzyło mi się z tym, co się wydarzyło. I chyba możesz się ze mną zgodzić, zwłaszcza, że mam jakieś tam argumenty.
Rozmowa telefoniczna dziewczyn jest czymś, co mnie dosłownie zaskoczyło. Chloe jest jedną z tych postaci, które mnie...które wzbudziły u mnie specyficzny respekt. Nagle spadło na nią prawdziwe odbicie tego świata, odbicie tego, co z ludźmi robi Miasto Aniołów. Rzekomych aniołów. Z tej gwałtownej konwersacji z Hallie wynikła jedna sprawa, istotna, tak myślę. Padło stwierdzenie, że to miejsce każdego zeszmaci, każda się puści, każda zacznie się staczać aż uderzy dna. I tam zostanie, co gorsza, to samo się tyczy facetów, zresztą, nie ma się co oszukiwać. Los Angeles, litości... Ale właśnie, moja rewolucja. Kiedy Chloe wyrzuciła z szafy swoje krótkie, lateksowe i teoretycznie zmysłowe szmaty, wysokie szpile i całą resztę, kiedy zdała sobie sprawę, że stało się coś złego. I nagle taki wybuch, trampki, jeansy, koszulka. Wolność, nie sądzisz, że te pseudo skórki i reszta są jak więzienie, cisną? Cieszę się, że w końcu z tego wybrnęła, że jedzie do rodziny i potem wraca, jednak. Ale już nie jako osoba, którą znali. Jest pięknie.
Tak się rozgadałam na temat Chloe i wspierającej, nieco chłodnej, Hallie, że zapomniałam i Izzy'm, ale coś o tym wspomnieć muszę. Chociaż mam mało czasu, wtorki moje są stanowczo za ruchliwe, ale życie.
Jakoś się spodziewałam, że jak czyjeś życie na włosku zawiśnie, to będzie to życie Stradlina. Cicha woda, cichy ćpun, cichy samobójca, nieświadomy. Szkoda, że tak późno o odwyku pomyślał, chociaż dobrze, że ma dla kogo wychodzić z tego umysłowego bagna, jak inaczej to nazwać? Bałam się przez chwilę, że on umrze. Mogłaś go nam przecież uśmiercić, jak rewolucja, to i ofiary mogłyby być, ale nie. I dzięki Ci za to, Izzy to mój człowiek od lat, haha.
Miłość, miłość, odwyki...hej, a co będzie ze Slashem? Ja też tak na koniec go zostawię, nie chce nic mówić i nic zapeszać, więc powiem tyle, że chcę wiedzieć. Skoro decyzja podjęta, klamka zapadła...nie pozostało mi nic innego, jak czekanie, kochana Rocky.
Szkoda, że tak późno do Ciebie dobiłam, ale miło i cieszę się, że planujesz coś nowego, będę mogła być na bieżąco od początku! Jest pięknie, co mam dużo mówić. Sądzę, iż zdajesz sobie z tego sprawę, ja się cieszę, że mój poprzedni komentarz zmotywował Cię w jakiś sposób i...i tyle.
Pozdrawiam i czekam, ha ♥
Jejku! deMars, nawet nie wiesz jak bardzo miłą niespodziankę mi sprawiłaś. U mnie wtorki też do pięknych nie należą, także wracam skatowana... Ale dzisiaj, jak zobaczyłam komentarz od Ciebie, od razu się ucieszyłam :)
UsuńDobra, żeby nie było- ja również czytam Twoje opowiadanie, znaczy Until the Rain Fall Down. Jest cudowne, został mi jeszcze V rozdział, także dzisiaj z mojej strony również wystąpi komentarz.
Kurde, też żałuję, bo mogłam wcześniej się również ja odezwać, mogłam... Ale dziękuję Ci, że wpadłaś, przeczytałaś, naprawdę bardzo mocno Ci dziękuję. Jestem zaszczycona! :)
Hugs, Rocky.
ROCKY HUDSON!
OdpowiedzUsuńCzy ty właśnie zamierzasz kończyć to opowiadanie?! Nie możesz go skończyć! To jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam i ty je chcesz zakończyć?! Nie! Wiedz, że się nie zgadzam! Tylko cztery rozdziały? NIEEEEE!~TO ZA MAŁO!
Ja chcę, żebyś to nadal pisała, noo...:c
W sumie i tak zrobisz jak chcesz, ale zapytam się:
Czy planujesz jeszcze gdzieś wrzucić Melissę? Co z związkiem Hallie i Slasha, Black i Izzym i prawdopodobnie Stevenem i Amber? :3 Masz nie kończyć, rozumiesz? :c
A teraz szybko skomentuję, bo lekcje czyhają!
Chloe wraca! TAAAAAAAAK! ;3 Normalnie kocham Cię, Rocky, ale to już wiesz. :3 I ta rozmowa telefoniczna też była zajebista. Rozpierdoliło mnie to o trampkach. :3 hahahahha
"Jakkolwiek to wygląda- materac był zajęty" hahahahahahah ROSE MISZCZU!
Oj tak, Duffy się zapije.
I ta ostatnia akcja w tej części. Ja takie: "co jak gdzie kto pewnie to Izzy".
IZZY KOCHANIE! NIE ODDYCHAŁEŚ PRZEZ TRZY I PÓŁ MINUTY? A MAKSIMUM TO 4, COŚ TAM W SZKOLE BYŁO. IZZY KOCHANIE! <3 ŻYŁEŚ DZIĘKI RURKOM? :'( :'(
POSZEDŁEŚ NA ODWYK? DOOBRZE. :3 <3
I ta akcja, co oni się tam tulili (Black i Izzy) to było takie slodkie <3 :')
OOOOOOOOOO STEVENKU! MISTRZU! DOPROWADZIŁEŚ DO TEGO, ŻE AMBER ZNÓW JEST DAWNĄ AMBER! TAAAK, UBIEGAJ SIĘ O JEJ WZGLĘDY, DOBRZE, DOBRZE!
ROOOOOOOCKY! STEVEN MA BYĆ Z AMBER! JA TAK CHCĘ! :3
"Kochałam go. I w ty momencie podjęłam decyzję"- jaką? jaką? Nie, no na bank z nim będzie. Przecież go kocha. xD
Ja chcę następny!
Weny <3
Jejku! Estranged, chyba będziesz musiała mi wybaczyć xD Zmierzam ku końcowi, LA Story zmierza ku końcowi... Ale nie kończę z pisaniem, nie? Nie! xD
UsuńJej, mam takiego kopa od weny, że następny się już pisze, także tego... będzie w tym tygodniu.
Dziękuję bardzo mocno i no też Cię kocham, haha! <3
No dooobraa :CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC ale to jest zajebiste opowiadanie...
UsuńTeż Cię kocham <3
A co do kopów od weny to: Estranged wraca do gry! Zapraszam na Rozdział 59!
Niee no weź... czemu Izzy przeżył? Ja już miałam nadzieję na to, że umrze, a tu takie bum... i żyje. ;_; Nie no, już się uspokajam, bo jeszcze mi ktoś zarzuci, że jakaś nienormalna jestem. Chociaż w sumie to na serio jestem, zazwyczaj jak czytam opowiadanie o Gn'R to mam ciche nadzieje na to, że Axl lub Stradlin umrą, no, nie przepadam za nimi, delikatnie mówiąc. XD
OdpowiedzUsuńI teraz ja się pytam, jak to cztery rozdziały do końca?! Ja się nie zgadzam! Przecież ja tak uwielbiam to opowiadanie. ;_; Kilka dni temu na WOSie przypomniała mi się akcja pt. "Mycie kibla zbliża ludzi" i zaczęłam się śmiać jakbym była chora psychicznie, a później zobaczyła mnie koleżanka, z którą siedziałam i też zaczęła się śmiać, zapewne ze mnie. D:
A mówiąc w pełni poważnie (ha-ha) to z jednej strony to nawet lepiej, że to opowiadanie się kończy (o nie, co ja napisałam?), bo...
BĘDZIE NOWE!
O Boże, ja już sobie to wyobrażam, jakie to będzie wspaniałe! I jeszcze Włochy! Aaaa, jak ja kocham ten kraj, to chyba najpiękniejsze miejsce na ziemi. ♥
Do tego opowiadania zawsze będę mogła wrócić więc nie jest źle, jakoś dam radę, chociaż na pewno będzie mi brakowało historii Hallie, Slash'a, Black, Jasmine, wszystkich, no. I nawet Melissy. ;_;
Ok, koniec tego zrzędzenia. XD
Ta rozmowa z Chloe mnie jakoś dziwnie bardzo rozśmieszyła. Przypomniała mi się moja mama, która od zawsze chodzi w butach na koturnie, prawie nigdy w szpilkach i jak kiedyś byliśmy na weselu mojej cioci to założyła sobie takie strasznie wysokie szpile i po dwóch godzinach poszła do hotelu, aby założyć trampki. xD To oburzenie mojej babci... "Co ty masz na nogach, dziecko, idź się przebierz"... xD
W ogóle to ten rozdział mi tak przeleciał przed oczami, uświadomiłam sobie to, że mogłabym czytać to, co napiszesz przez dobre kilka godzin i nie miałabym dosyć.
No, także czekam na rozdział 29 i na to nowe opowiadanko, hyhy. ♥
Pozdrawiam! :D
Kurde sama się śmieję z tych kibli teraz, haha! Przez Ciebie xD
UsuńIzzy przeżył, nowe będzie z Izzy'm... Ha, no mam nadzieję, że jednak aż tak Ci to nie przeszkadza, ha! Nie no, nie mogłam go uśmiercić. Nie mogłam!
Ja to się boje nawet patrzeć na szpile i inne takie mojej mamy, bo dla mnie to tylko trampki istnieją, eh :_:
Haha, no bez przesady, aż takie dobre to nie jest i nigdy nie było, no! :D
Dziękuję ♥
Usunęło mi komentarz. Najpierw u deMars, teraz u Ciebie... Jeszcze raz i dostanę nerwicy!
OdpowiedzUsuńNa wstępie chcę Ci serdecznie podziękować za dedykację! Cóż, nie wiem, za co... Nawet nie wiesz, jak ciepło zrobiło mi się w sercu, gdy ją zobaczyłam!
Do rozdziału: zacznę od mojej kochanej, niepowtarzalnej Hallie. Tak w ogóle, uwielbiam to imię. Po pierwsze: co. ze. Slashem? Co ona chce sobie przez niego zrobić? Bo chyba nie wrócić do niego! Nie może. On ją za mocno skrzywdził, no. Naprawdę, wybaczyłam wielu bohaterom "zdradę", ale nie mogę tego zrobić w tym przypadku. Po prostu nie dam rady. Przyczyna jest prosta: za bardzo lubię Hallie. Tylko dlatego- podpadł jej, podpadł i mnie. Skrzywdził ją, to ma u mnie przechlapane.
Drugą opcją jest jej samobójstwo. Chcesz usłyszeć (przeczytać) brutalną prawdę? Wolałabym, żeby straciła życie, niżeli miałaby wybaczyć Saulowi. Wiem, że to egoistyczne, nieetyczne i, szczerze mówiąc, chamskie, ale taki są moje odczucia. Wymyśliłam jeszcze jedno wyjście: niech Hallie zabije swego ukochanego; niech zabije go ktoś inny; niech gdzieś się spali; niech przejdzie go powolno jadący tir lub pociąg; niech zmiażdży go maszyna do niszczenia papieru, o!
Chloe. Jak ja nie lubię tej dziewczyny. Okej, zmieniła się i (już) jest dobrym człowiekiem, ale nie przepadam za nią. Mam wrażenie, że coś knuje. Zapewne się mylę, ale... Umówmy się, nie znoszę jej. Ona także może zginąć ostatnim sposobem, jak Slash.
Izzy i Black. Maryniu, jejku! :3 Ta scena, kiedy Stradlin wrócił do poczekalni była taaaka słodka! Ach, piękne. Współczuję Blue. Pewnie trzęsła się z nerwów. Dobrze, że on się z tego wytaraskał. I szczęścia im!
Steven i Amber- w końcu ta dziewczyna śmieje się szczerze! Tak trzymaj Adler! :))
No i muszę trochę poprzeżywać: AHDGSKALDHDGAKAK. Jak to planujesz zakończyć? ;__; Oo... Już to pisałam u Faith- prawie każde opowiadanie, które jest świetne, wraz z moim przybyciem jest zakańczane/zapominane/ zakończone... Co nie zmienia faktu, że bardzo się cieszę z nowego opowiadania, o tak! :)
Kochana, czekam na kolejny rozdział i nowe opowiadanie, a teraz lecę nadrabiać dalej! :)
Już Ci mówię, czemu dedykacja dla Ciebie: bardzo jestem Ci wdzięczna, że przeczytałaś mojego bloga; jesteś świetną pisarką i mimo, że nie opublikowałaś zbyt dużej ilości rozdziałów, to bardzo Cię cenię; no i zapoczątkowałaś moją fazo-schizę-psychozę na Michaela Jackosna! Po tygodniu w szkole cała klasa ma mnie dość bo na każdej przerwie śpiewam 'Thrillera' :') Będą się musieli jeszcze trochę pomęczyć, egh.
UsuńCóż, widzę, moja droga, że lubisz dramatyzm, haha. Śmierć to jest dobry koniec opowiadania. Powiem Ci... Kurde, powiem, jestem zła na siebie, że to mówię, ale: trafiłaś. Nie do końca, nie zupełnie, ale będzie... Będzie śmierć. JEZU CZEMU TO NAPISAŁAM.
EGH.
Dziękuję Ci bardzo mocno, kochana Suicide!
Hugs, Rocky.
Rocky!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze komentuje tak pozno, przeczytalam juz dawno, ale nie mialam pojecia, jak mam ujac moje mysli... Teraz mnie chyba naszla wena na komentarz, tak wiec trzymaj sie, bo na pewno spadniesz z krzesla *wcale nie*
Po pierwsze: SPFLFKSKGKSKVKSKVKDKCKKDKDKFKSKFKFOSODOAKDKDOIFKFJS AMBER I STEVENEK, MATUCHNO NAJSWIETRZA, RZYGAM TECZA SRAM CUKRDM PO PROSTU *-* Cos czuje, ze to bedzie jedna z moich ulubionych par. Bo oni beda razem, prawda? PRAWDA? ;-;
Po drugie: Jak ja dorwe faceta Choe, to mu wyrwe jaja i wypatrosze. I potem go zjem. A co, pobawmy sie w wujka Hannibala. Poza tym jestem mile zaskoczona przemiana tlenionej blondynki - jednak to pokazuje tez, jak na kobiety dzialaja faceci-skurwysyny, ktorzy zdradzaja i sa po prostu idiotami.
Po trzecie i najwazniejsze: jestem na ciebie zla. Nie - jestem wsciekla! Jak moglas urwac w takim momencie?! Rocky.... Moje serduszko cierpi :c
Bardzo zdruzgotana M.
Poza tym mam newsa - usuwam starrgo bloga, zakladam nowego. Mam juz jeden rozdzial, to chyba nie bedzie tak zle... Tym razem bedzie to fanfiction, to moze bedzie to troszke lepsze od tamtego badziewia. Stary blog bedzie funkcjonowal przez krotki okres czasu, najpozniej do konca miesiaca, a potem zniknie. Jesli bedziesz chciala, podam ci nowego bloga, kiedy go zaloze, ale wydaje mi sie, ze dodam tez informacje o tym, tak wiec no... ten tego... tak XD Poza tym mowisz, ze bedzie nowe opowiadanieee? Juz sie cieszs, bo piszesz genialnie! *-*
Weny Rocky :*
Haha, gdybym na krześle siedziała, to bym spadła, wierz mi, ale niestety leżałam i ciężko mi było zlecieć xD
UsuńHa, ja nic nie mówię, co będzie co się stanie... Korci mnie, przyznaję, ale nie, nie powiem xD
Wybacz mi kochana, ale lubię urywać w takich momentach, buahaha!
Jeju, nowy blog!? *o* O jezu, a już się bałam, że będę musiała bez Twoich cudów wytrzymać zbyt długo. Wpadnę jak tylko się pojawi!
Jeju, no bez przesady, Ty piszesz lepiej, kochana M.!
Trzymaj się ♥
Melduję się! Z opóźnieniem, ale mam nadzieję, że wybaczysz ;-;
OdpowiedzUsuńNo to co? Jedziemy od początku!
~ Jak wcześniej Chloe mnie wkurwiała, tak teraz mnie pozytywnie rozpieprza. Nadałaś tej dziewczynie fajny charakter i w sumie teraz nie da się jej nie lubić :D
~ Izzy, dziadu! Straszysz swoją laskę, straszysz swoich przyjaciół, straszysz czytelników! xD Nie, jednak może bez igzde. Trzeba zachować powagę, yep.
No tak czy siak... jest jebanym.... farciarzem. 3,5 minuty bez oddechu? W sumie nie wiem czy się śmiać czy płakać. Najważniejsze, że przeżył i dostał nauczkę. I mam też nikłą nadzieję, że w Twoim opowiadaniu rzeczywiście przestanie już brać ;-;
~ Jeju, Steven, uwielbiam cię! Kcę żeby byli z Amber parą! :3
~ No i na koniec nasza biedna Hallie... Dziewczyno, musisz wybaczyć Hudsonowi. Tak, tak, zachował się jak chuj, ale chcesz być nieszczęśliwa do końca życia? Z nim źle, a bez niego jeszcze gorzej.
Także lecę czytać kolejny rozdział! Trza się dowiedzieć co to za decyzja 8)
Wybaczę, wybaczę :)
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz :3