10/13/2014

Rozdział 29

Dla deMars.

---------------
Muzyka

Składałam już trzydziestą parę jeansów i szczerze miałam tego dość. Dzień w dzień to samo, siedzenie osiem godzin i dwie opcje: albo układanie ciuchów, albo walka z papierami. Mi dzisiaj przypadało to pierwsze, ale wcale z tego powodu nie byłam zadowolona, bo musiałam stać jak ten słup, a dokumenty można jednak wypełniać na siedząco.
Klientów nie było, a jeśli byli- to nic nie kupowali. Mieli do wyboru może z dwa modele spodni i dosłownie kilkanaście wzorów koszulek, wszystkich tandetnych, z taniego materiału. Ceny szły w dół, ale nawet to nie przyciągało nikogo. Z szanowanego, osiedlowego butiku, sklep zamienił się  w nic nie znaczącą placówkę, która powoli staczała się na dno, a wraz z nią nasze zarobki.
Na nasze szczęście, nie potrzebowałyśmy kasy aż tak bardzo. Znalazło się bowiem inne źródło pieniędzy- sukces. Wcześniej, kiedy Izzy był w szpitalu i na odwyku, wszyscy zapomnieli, że płyta miała ujrzeć światło dzienne ponad cztery tygodnie temu. I ujrzała. Nie dało się nie zauważyć coraz częściej dobijających się do drzwi reporterów z szmatławców i pisemek dla nastolatek. Gunsi rośli, rośli w siłę, ale przez cały ten czas nie zapominali o Stradlinie. I dopiero niedawno, wraz z definitywnym powrotem rytmicznego do Hellhouse, chłopcy zdali sobie sprawę, że dość spora sumka pojawiła się na ich kontach. Tom Zutaut, bardzo równy gość, nie zapeszał naszych niemych litanii o zdrowie Izzy’ego i poinformował zespół z lekkim opóźnieniem, że płyta w ciągu tygodnia pobiła rekordy sprzedaży debiutanckich albumów na całym świecie. I faktycznie- za każdym razem, kiedy włączałam radio, prędzej czy później rozbrzmiewało w nim intro ‘Sweet Child O’ Mine’ lub ‘Welcome To The Jungle’.
Coś jednak trzymało mnie w tym schodzącym na psy sklepie odzieżowym. Jasmin też nie kwapiła się żeby powiedzieć szefowi prosto w twarz, że odchodzimy, że to nie ma sensu. Miałam wrażenie, że było to w zarówno jej, jak i moim przypadku spowodowane tym samym. Nie chciałyśmy być zdane na łaskę i niełaskę chłopaków. Niby wiadomo- wiele nam zawdzięczają, zawsze by nas wsparli. Ale poczucie, że zarabia się samemu, dawało mi pewną satysfakcję. Byłam niezależna.
Przypomniało mi się, kiedy pracowałam tu razem z Melissą. Wspomnienie wszystkich nieszczęść, jakie ta dziewczyna wywołała, sprawiło, że po moim ciele przebiegł dreszcz. Cmentarz, deszcz… Todd, te obrazy były tak świeże, jakby stało się to wczoraj. W dniu, w którym Chloe podyktowała mi numer Mel, byłam szczerze zdeterminowana, by zemścić się na dziewczynie. Żeby pokazać, jak bardzo postąpiła źle, jak bardzo jej wszyscy nie znosimy. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to nic nie da. Chloe miała rację- dla Melissy nie było już ratunku. Ani wtedy, ani nigdy przedtem. Miałam głęboko gdzieś, co ona teraz robi, gdzie pracuje i czy daje dupy, czy nie. Prosiłam tylko w duchu, żeby nigdy więcej nie dane mi było jej spotkać.
- Wyjdę dzisiaj wcześniej, okej?- Jaz z lekkim uśmiechem podniosła głowę znad lady.
- Nie ma problemu.
- Axl zaprosił mnie na kolację, wiesz?- kontynuowała.
- Całe szczęście, nie mam tym razem powodu, żeby go opieprzać.- rzuciłam rozbawiona.
- Tak, tak… Wiesz… Nie myślałaś, żeby… Żeby zacząć coś nowego?
- Co masz na myśli?- zmarszczyłam brwi.
- Studia?
Dziewczyna nieświadomie uderzyła w czuły punkt. Chciałam się uczyć, chciałam bardzo. Codziennie coraz bardziej realnie wyobrażałam sobie w chwilę, w której zabieram wszystko i mówię jedno słowo: wyjeżdżam. Marzenia, by zacząć samemu się wybijać, kusiły. Filologia Angielska, to było coś, co mnie interesowało, chciałam pisać. Artykuły, opowiadania, wiersze- cokolwiek.
- Myślałam.
Jaz chyba speszona moją lakonicznością przygryzła wargę i z powrotem zaczęła z zaangażowaniem machać długopisem nad kartką. Przetarłam oczy ręką i wygładziłam ostatnią parę spodni leżącą na wierzchu stosu.
- Wiesz, ja myślałam, ale tak naprawdę poważnie.- powiedziałam i osunęłam się na krzesło obok blondynki.
- Wyjedziesz?
- Wyjadę. Nie teraz, nie za miesiąc, ale… No Jaz! Co ja mam tu robić? Pracować w tej budzie, mieszkać z piątką muzyków, których nie interesuje, czy jutro obudzą się na trawniku, w śmieciach czy w szpitalu. Rozumiem zabawę, ale nie na całe życie.- podparłam czoło na dłoniach.- Poza tym ja nie potrafię wytrzymać dłużej… wiesz czego.
Jasmin pytającym wzrokiem powiodła po mojej twarzy, a następnie nagle gwałtownie pokiwała głową. Słowa były zbędne, po prostu siedziałyśmy. Ona pewnie myślała w co się ubrać na nadchodzącą kolację z Rose’m, o to, gdzie będą jedli, jak się będą czuli… A ja… Ja siedziałam i miałam ochotę wybiec ze sklepu i uciec jak najdalej się da. Zaszyłabym się gdzieś, zmieniła, zaczęła jeszcze raz. Jeszcze raz? Czy był ten pierwszy? Wyjechałam do Los Angeles, bo musiałam uciec, bo nie chciałam nic słyszeć o Indianie. Trafiłam tu gdzie jestem i tylko się coraz bardziej staczam. Nie zyskałam nic: awansu, szczęścia, wykształcenia… Jedynie pasmo bólu i niepowodzeń. Ile jeszcze?
Jasmin wstała i zgarnęła z oparcia krzesła pasek od torebki.
-Będę lecieć. Widzimy się jutro.- rzuciła całując mnie w policzek i opuściła pomieszczenie.
Z braku czego innego do roboty zerknęłam na niewielką teczkę, w której szef przechowywał te najważniejsze papiery, takie, które własnoręcznie wypełniał. Pierwsza kartka i już poczułam silny ścisk w żołądku.
- O kurwa.
Byliśmy na skraju bankructwa.
Co będzie mnie tu trzymało w tym mieście, jeśli stracę pracę?
Odpowiedź była jedna, składało się na nią jedno, pojedyncze słowo. Tak ciężkie do powiedzenia. Do myślenia o nim. Slash. On?
Nie było momentu, w którym przestałam go kochać, nie było. Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy zrozumiałam, że tylko ja jestem sama jak palec. No, może jeszcze Duff, ale on ma codziennie gorące romanse z wódką. Nie chciałam być singlem, ale jednocześnie wiedziałam, czego pod żadnym pozorem nie wolno mi było robić- wracać do Hudsona.
To by była zbyt wielka plama na moim honorze. Na honorze wszystkich kobiet na ziemi. My dajemy szansę, jedną. Jesteśmy wyrozumiałe do czasu, a potem… Potem możemy już tylko płakać i tęsknić.
---------------

Było całkiem przyjemnie, siedzieliśmy w salonie i pociągaliśmy piwo z butelek. Izzy wraz z Black wtulali się w siebie na sofie, a obok Amber przysypiała z głową na ramieniu Adlera. Ja zaległam centralnie przed telewizorem i ze skrajnym uwielbieniem wpatrywałam się w klip do „Money For Nothing” w wykonaniu Dire Straits. Duff leżał obok mnie i grał legendarny riff Knopflera na niewidzialnej gitarze. Slash siedział w kącie pokoju i jako jedyny popijał wódkę prosto z butelki. Wiedziałam, że jest w złym stanie, worki pod oczami i przeraźliwie spierzchnięte usta mówiły same za siebie. Za nic w świecie jednak nie dawałam po sobie poznać, że mnie to obchodzi. Byłam obojętna, starałam się.
- My mamy całkiem sporo pieniędzy, wiecie?- McKagan olśnił nas swoją inteligencją.
- Tak, teraz nie musisz brać na kreskę  w monopolowym.- rzuciła Blue z ironią.
- A jakby tak kupić gitarę? Nową?- blondyn wgapiał się w teledysk na ekranie.
- Nikt ci nie broni.- wzruszyłam ramionami.
- Nie, jednak nie chce mi się wstać.
Westchnęłam i pacnęłam go w tyłek pustą butelką. Zmęczenie powoli brało nade mną górę i oczy zaczęły same mi się zamykać. Wstałam podpierając się o szafkę i patrząc się na Adlera, który z ogromnym uśmiechem gładził po włosach śpiącą już Am. Nie mogłam zaprzeczyć, że wyglądali uroczo. I szczęśliwie.
Przez tą myśl o szczęściu tuż przed wyjściem z pokoju spojrzałam w zapijaczone oczy Saula. Posłał mi tak żałosne spojrzenie, że przez chwilę chciało mi się płakać. Zbeształam się jednak w myślach i przyspieszyłam, w dwóch susach znajdując się na schodach.
Opadając na materac, niechciana myśl, że przydałby się ktoś do ogrzania w nocy, zaplątała się w mojej głowie. Hallie, jesteś przecież niezależną, silną kobietą, zaczęłam krzyczeć na siebie w myślach. Ale jednocześnie nie jesteś feministką, facet jest potrzebny, pomyślałam po chwili i sięgnęłam po adapter. Pieszczotliwym gestem wydobyłam z opakowania pierwszą płytę AC/DC. ‘It’s A Long Way To The Top’ rozbrzmiało charakterystycznym gitarowym intrem, a już po chwili przymknęłam oczy wsłuchując się w głos Bona Scotta. Miałam iść, spać, ale właściwie takiego leżenia i odpłynięcia brakowało mi bardziej, niż standardowego snu. Poczułam się lepiej.
Nagle, bez ostrzeżenia, poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Najpierw tylko wykonałam ruch, chcąc zrzucić dłoń tej osoby, myśląc, że to Rose, który chce zająć materac wraz z Jaz. Ponownie mnie szarpnięto.
- No kurwa, co jest!?- krzyknęłam i odwróciłam się błyskawicznie.
Slash był przestraszony. Gapił się na mnie i najwyraźniej zapomniał języka w gębie. Ja zresztą miałam podobnie, bo zrobiło mi się głupio, że tak na niego naskoczyłam.
- Przepraszam, myślałam, że to Axl.- wydukałam po kilkudziesięciu sekundach.- Czego chcesz?
Nie wysiliłam się na miły ton, wręcz przeciwnie, zadałam pytanie niemal ze wzgardą. Hudson jeszcze bardziej zbity z tropu, osunął się na łóżku.
- Chciałem cię przeprosić.
- Znowu?- rzuciłam z przekąsem.
- Tak, znowu.- odparł zupełnie poważnie. – Znowu mam nadzieję, że jednak coś dla ciebie znaczyłem. I że mi wybaczysz.
- Słyszysz co mówisz? Znaczyłeś. Kiedyś. W przeszłości.- odpowiedziałam mniej pewnie.
- Unikasz odpowiedzi.
- Nie zadałeś pytania.
- Wybaczysz mi?
- Nie.
Odwrócił głowę, tak, że nie widziałam jego oczu. Jednak opuszczona głowa oparta na ramionach, zgarbione ciało i delikatny zarys ust, drżących lekko, mówiły same za siebie. Chłopak był bliski płaczu. A ja? A ja już płakałam. Pierwsza łza była do tego stopnia nie chciana, że brutalnie oczyściłam z niej twarz. Kolejnych było tak wiele, że nie sposób było ich wycierać. Rozryczałam się na dobre, więc chcąc nieudolnie ukryć słabość, zawinęłam się w koc. Nagle usłyszałam pierwsze dźwięki ‘Little Lover’. Wychyliłam się spod materiału.
Little lover,
I can't get you off my mind
Little lover,
I've been trying hard to find
Someone like you.
-Tak bardzo nie chciałem cię skrzywdzić, wiesz? Wiesz, mała… Mała…- przerwał, by otrzeć kroplę spływającą po policzku.- Już ci mówiłem, żyję w celibacie od tamtej pory, bo cię kocham. Możesz odejść, zostawić mnie i nigdy nie wracać, ale powiedz mi jedno, żebym nie musiał się nad tym głowić dniami i nocami… Czy ty mnie też kochasz?
Chciałam powiedzieć ‘nie’, ale nie chciałam kłamać. Uścisnęło mnie w gardle, on mnie kochał. Ten ostatni dupek wyznał mi miłość po tak długim czasie… Postanowiłam już wcześniej, że powiem, to magiczne: Tak, kocham cię. Nie sądziłam jednak, że ten moment nastąpi właśnie teraz. Nie byłam przygotowana. Wielka gula uniemożliwiała mi mówienie, więc złapałam się za krtań i odkaszlnęłam.
- Tak.
I wtedy nastąpiło coś kompletnie niespodziewanego. Saul objął moją twarz dłońmi i bardzo mocno mnie pocałował, mrucząc przy tym. Nie myślałam, po prostu oddałam się mu. Wplotłam dłonie w jego włosy i cieszyłam się ich cudownym dotykiem, którego brakowało mi przez ostatni czas. Sunęłam opuszkami palców po skórze jego policzków, potem ramion, brzucha… Wciąż płakałam. Pachniał papierosami i wódką, oraz czymś jeszcze… Pachniał Saulem.
Podciągnął moją koszulkę do góry, nie przestając obcałowywać mnie po szyi. Pozwolić mu? Pozwolić… sobie? Pozwoliłam.
Było cudownie.
---------------

Nieśmiałe pukanie do drzwi przerwało moje rozmyślanie. Byłam na piętrze, ale słyszałam, że nikt nie kwapi się do otworzenia. Z niepokojem spojrzałam na Slasha, który spał obok mnie wtuliwszy twarz w poduszkę. Z trudem powstrzymałam się, by nie przeczesać jego włosów palcami. Musiałam być twarda. Ten facet to już przeszłość. To co stało się przed godziną było tylko formą pożegnania. Zwlekłam się z materaca jednocześnie zakładając bluzkę i dolną część bielizny. Po drodze na dół zgarnęłam spodnie Duff’a z poręczy schodów. Trochę na mnie wisiały, ale nie przejęłam się tym bardzo. Pociągnęłam za klamkę.  Na progu stała blondynka w zgrabnym koku, luźnych jeansach, koszulce z logo Harley’a Davidson’a i adidasach.  Pierwszej chwili nie miałam pojęcia kto to jest. Zmarszczyłam brwi…
- Chloe…?
- Tak! Wróciłam!- zarzuciła mi ręce na szyje.
- Jejku, już myślałam, że nie przyjedziesz! Jak tam było w Indianie?- odwzajemniłam uścisk.
- Świetnie! Poznałam kogoś…
- Amber! Amber, chodź tu, przedstawię ci Chloe!- krzyknęłam przerywając dziewczynie. Usłyszałam jakieś mruknięcie Adlera, które brzmiało mniej więcej: ‘Mała, nie zostawiaj mnie’. Am z lekkim uśmiechem na ustach stanęła obok mnie przecierając oczy.
- Amber jestem, hej!- rzuciła radosnym tonem, który sprawił, że kąciki i moich ust podniosły się do góry.
- Cześć! Miło mi poznać.- nowoprzybyła podała Amber rękę.
- Cóż, Chloe, wejdziesz na herbatę albo… piwo, prawda?- zaprosiłam dziewczynę do środka.
- Z chęcią, tyle, że… Ja nie jestem sama.- skubnęła rękaw koszulki ze zdenerwowaniem.
- Oh, masz chłopaka? Zapraszaj go tu!- klasnęłam w dłonie.
-  Chris, chodź tu!- zawołała.
Serce zadrgało mi gwałtownie, a Amber zachwiała się i oparła o ścianę. Czy to może być prawda? Czy to jest…?
Am krzyknęła. Chris Sumner stał tuż przed nami u boku zaskoczonej Chloe.
- Coś nie tak?- zapytała cicho.
- Co ty tu kurwa robisz?!- Amber zadrżała i zaczęła cofać się w głąb przedsionka. Zaalarmowany jej krzykiem Steven błyskawicznie wylądował u jej boku.
- Co się stało?- zachrypiał.
- Zabierz ją stąd, Adler, natychmiast.- warknęłam stając przed parą w progu tak, żeby Am ich nie widziała.
Chloe była przerażona. Patrzyła raz na mnie, raz na Chrisa i nie miała pojęcia co się dzieje. Za to Sumner był jak zwykle opanowany. Kiedyś mi to imponowało. Teraz jedynie wyprowadzało z równowagi.
- Uciekaj stąd, zanim wezwę policję. Gdybyś nie był mi kiedyś bliski, zrobiłabym to teraz bez wahania.- wycedziłam.
Chloe zaczęła płakać.
- Chris, jaka policja?! Dobry boże, czemu coś cięgle idzie nie tak!?- zawyła.
- Spokojnie, Chloe. Jest okej. Hallie, a z jakiej przyczyny miałabyś wzywać policję?- zapytał Chris z tak okropnie chłodną uprzejmością, że z ogromnym trudem powstrzymałam się przed zdzieleniem go w twarz. Po chwili doprawił wypowiedź nonszalanckim uśmiechem.
- Jak możesz! Miałam cię za przyjaciela. To co jej zrobiłeś… - nie dokończyłam, musiałam zacisnąć szczęki z całej siły, żeby nie wybuchnąć.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Co jest, Hal?- Slash zatrzymał się obok.
- Zostaw mnie! Kurwa mać, wy faceci jesteście siebie warci! W dupie nas macie! Wypierdalać, w tej chwili!- wrzasnęłam, a Chloe rozbeczała się na dobre.
Popchnęłam mulata, a Chrisa zmierzyłam tak nienawistnym spojrzeniem, że zauważyłam niepewność w jego oczach. Czuł się winny. Hudson zwiał do kuchni.  Chloe przysunęła się do mnie i złapała za rękę.
- Nie wiem czy chcę to wiedzieć, ale co Chris zrobił?- wyłkała.
- Zrzucił Am ze schodów. I poprawił pięścią.- odparłam, niemal sycząc.
Blondynka zgięła się w pół, i po chwili klęczała już na ziemi ciężko oddychając.
- Dlaczego, do cholery?! Czemu ja nie mogę w spokoju ułożyć sobie życia? Chris, czemu…?
- Przykro mi.- odparł szatyn.
Chloe spojrzała na niego przerażona, bo chłopak tymi dwoma słowami potwierdził wszystko co powiedziałam. Dziewczyna wstała gwałtownie i pobiegła przed siebie, przepychając Sumnera w progu. Błyskawicznie znalazła się na dworze i nagle… Usłyszeliśmy pisk opon.
---------------

Oszukałam Was, wiecie? 
To był przed ostatni rozdział. Został tylko epilog. Szok? I dobrze xD. Chcę wystartować z nowym blogiem już w przyszłym tygodniu, jak dobrze pójdzie.
Cóż, liczę na komentarze od Was, bo po przerwie ich za dużo nie było. I tak Was kocham :)
Aha, już miałam napisać ostatnio.
Jest taka sprawa, że jestem przerażona jak mało osób odwiedza bloga, który zawsze był dla mnie jednym z tych, które ceniłam najbardziej. Mowa o twórczości cudownej Ivy! O tutaj. Strasznie mi źle się robi, jak widzę, że tylko ja tam komentuję :C Do niczego Was nie zmuszam, ale powiem jedno- naprawdę warto. 

Hugs, Rocky. 


14 komentarzy:

  1. ROCKY HUDSON!
    CZY TY ZAMIERZASZ KOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE W TYPIE NASZEJ KOCHANEJ FAITH- ZABIJĘ CHLOE (HOPE) I CHUJ-...
    TY...ALE WIESZ CO? DODAŁAŚ MI KOPA, KTÓRY Z POWROTEM WKRĘCIŁ MNIE W WIR PISANIA KOMENTARZY (BO ZJEBAŁ MI SIĘ FENDEREK, MAM DOŁA, A TY MNIE "OŻYWIŁAŚ" XDDD
    TAKŻE ESTRANGED ISBELL WRACA!
    CZYLI JAK DOBRZE WSZYSCY WIDZIMY SKLEP ZARAZ ZBANKRUTUJE. NO I W SUMIE KONIEC OPOWIADANIA (OSZUKAŁAŚ NAS...:CCCCC) TO WIADOMO, ŻE NA 99 PROCENT ZBANKRUTUJE.
    I CHŁOPCY MAJĄ HAAAAAAAAAJSU JAK ZNALAZŁ XD
    .
    .
    .
    .
    MUSIAŁAŚ WSPOMNIEĆ TODDA? :CCCCCCCCCCCC
    AXL ZAPROSIŁ JASMINE NA KOLACJĘ...?!WATAFAKA?! NIE PODEJRZEWAŁAM, ŻE Z NIEGO TAKI ROMANTYK...
    DUFFY, KTO CI ZABRANIA? KUPUJ! XD
    HALLIE CHCE WYJECHAĆ? :OOOOOO
    :OOOOOOOOOO
    SLAAAAAAAAAASH.
    EJ ZARAZ! JA JUŻ MYŚLALAM, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, ZAJEBIŚCIE I OKEJ, A HALLIE "KONIEC Z TYM FACETEM"? ;OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    CHLOE PRZYJECHAŁA! <3333333333333
    ZARAZ...
    EJ...
    CZY TO JEST TEN CHRIS..........??????
    ......................................
    NASZ DZIELNY ADLEREK OD RAZU SIĘ APORTOWAŁ, JAK USŁYSZAŁ KRZYK AMBER. ONI SA RAZEM, CZY JESZCZE NIE? KIT, PRZECIEŻ I TAK BĘDĄ (O ILE NIE SĄ) XDDDDDD
    O, KURWA...
    BIEDNA CHLOE...ZNOWU JEJ NIE WYSZŁO Z CHŁOPAKIEM...
    EHHH TEN CHRIS....BŁE
    PRZYNAJMNIEJ POCZUŁ SIĘ WINNY! CHOCIAŻ RAZ!
    NIE WIEM CZEMU, ALE ZDANIE "HUDSON ZWIAŁ DO KUCHNI" ROZŚMIESZYŁO MNIE DO ŁEZ...PEWNIE DLATEGO, ŻE WYOBRAZIŁAM SOBIE SLASHA JAK SPIERDALA DO KUCHNI. XDDD
    ALE HALLIE MA RACJĘ. FACECI (TU W TYM OPOWIADANIU, A MOŻE W REALU TEŻ XD) W DUPIE MAJĄ DZIEWCZYNY. CHUJE NIEWDZIĘCZNE.
    BIEDNA CHLOE...:CCCCCCC
    PIERDOLONY CHRIS! PEWNIE GO POZNAŁA JAK POJECHAŁA DO RODZICÓW! KUUUUUUUURWA! W OGÓLE CIĄGLE SIĘ DZIWIĘ, JAK ON MÓGŁ UDERZYĆ AMBER...AAAAAAAAAAAAAAA!

    CO? CO? CO? CHYBA NIE ZABIJESZ CHLOE, PRAWDA? NIE NO, JA SIĘ NIE ZGADZAM KURWA, NIE ZGADZAM! ONA MA ŻYYĆ I WIESZ CO? MAM POMYSŁ NA HEPI END

    CHLOE PRZEŻYJE I BĘDZIE Z SEANEM <33333333333333333333333333333333333333333333

    THIS MY HAPPY END. XDDDDDDDDD
    ROCKY, ROCKY, ROCKY...
    ZAJEBISTY ROZDZIAŁ I MAM KURWA NADZIEJĘ, ŻE CHLOE PRZEŻYJE...WIEDZ, ŻE POPRAWIŁAŚ MI MÓJ OSTATNIO WIECZNIE ZJEBANY HUMOR! DODAŁAŚ MI POWERA, KTÓREGO MI BRAKŁO, A W JEGO BRAKU NIE MOGŁAM PISAĆ KOMENTARZY....DZIĘKUJĘ!

    MAŁA REKLAMA XD:
    OTÓŻ TO! ESTRANGED WRACA DO GRY JAKO ESTRANGED ISBELL!
    W OPOWIADANIACH WIĘCEJ EMOCJI, WIĘCEJ SZALEŃSTW, WIĘCEJ WSZYSTKIEGO!
    ROZDZIAŁ 60 PT: "JOE PERRY WKRACZA DO AKCJI" ORAZ ROZDZIAŁ 20 PT: "JAK BARDZO MOŻE BYĆ WKURWIAJĄCY BRAT" JUŻ NIEBAWEEEEEEM! <3


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja kocham te Twoje komentarze z Caps Lockiem <3
      Hahah, cieszę się niezmiernie, że poprawiłam Ci humor! ♥ Naprawdę :)
      Cóż, wszystko się okaże, niebawem w OSTATNIEJ
      CZĘŚCI opowiadania. Jezu, przykro mi się robi, no ale nie ma co tego ciągnąć...
      Dziękuję Ci panno Isbell xD <3

      Usuń
    2. Heh, mój Keps Luk wymiata. xDD
      No, a jeżeli Cię to interesuje własnie dzisiaj odzyskałam Fenderka, tańczę z radości. xDDD

      Where's Sean ja się pytam. xDD

      Nie zabijaj Chloe...proszę :c Czemu ona ma mieć zjebane życie? Niech je sobie ułoży z Seanem...Poważnie mówię.

      Panno Isbell? xD Ja właśnie się zastanawiam czy panna czy pani, bo wiesz panna Isbell to tak jakby córka Izzy'ego, a pani Isbell to żona Izzy'ego.Cóż... i jedno i drugie mi pasuje, więc chyba tego nie rozstrzygnę. xD
      :***
      Ps. Rozdział 60 idzie jak burza!

      Usuń
    3. Haha, też się zastanawiałam, czy napisać pani czy panna, ale panna lepiej brzmiało xD Tak, kocham Twoje komentarze <3 No cóż, wszystko się rozstrzygnie w epilogu, buahaha!
      Czekam na 60!

      Usuń
  2. Rocky, czy ty już kompletnie na mózg padłaś?! Ostatni rozdział?! No ja pierdole, nie! ;__; Przecież tyle rzeczy jest niewyjaśnionych... Poza tym Slash i Hal MUSZĄ się pogodzić, musża być znowu parą, to nie moża tak być! A teraz jeszcze Chloe... No kurwa na, Rocky, nie rób nam tego, ashjdiorfifiohfewio ;__;
    Jednak jest jeden plus tej sytuacji - nowy blog. Już nie mogę się doczekać, co wymyśliłaś *-* Oczywiście wiem, że to bedzie genialne, w końcu wyszło to z pod... twoich palców? Z twojej głowy? O.o W kążdym razie wiesz o co mi chodzi. Chyba.
    Czekam z niecierpliwością na nowego bloga i mam nadzieję, że jednak żartowałaś z ym epilogiem i ostatnim rozdziałem, inaczej nie ręcze za siebie...
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damn, wiedziałam, że będziecie mnie chcieli zamordować, trudno :__: Cóż, ja nic naprawdę nie mówię! NIC! No i weź nie mów takich miłych rzeczy, bo się cholera zarumienię.
      Boję się xD ♥

      Usuń
    2. Mały spam, ale jakoś trzeba się promować xdd (przepraszam cię za to)
      Zapraszam na nowego bloga, gdzie na razie świeci pustkami, ale już niedługo powinno się coś pojawić XD

      Usuń
  3. Witaj, Hanka. XD
    To już koniec, w takim razie ja wymyślę swoje własne zakończenie, którym opowiadanie musi się zakończyć! Żądam, aby... Albo lepiej nie, ja wiem, że będzie to jakoś tak - Chloe umrze, bo śmierć kogoś to dobre zakończenie. No dobra, nie dobre, ale takie jakieś... Zakończeniowe. Tak, to dobre określenie. XD Nawet bardzo dobre. Hallie nie wróci już do Slasha, na pewno. Chyba, że wróci, wtedy to ja już nie wiem. Ok, ja w ogóle nie wiem, jak to będzie. Ale podejrzewać se mogę.
    Ech, wszystkim się jakoś układa oprócz Hallie... Tej pomocnej Hallie, no cóż, pomagała wszystkim, a teraz tak jakoś wyszło, że nikt jej nie pomoże, bo to ona sama zdecydowała się na to, że nie wróci już do Hudsona. A szkoda. Byli naprawdę ładną parą.
    Podejrzewam, że teraz po tym jak Chloe zginie, Hal wyjedzie na te studia i jej kontakty z Gunsami się urwą. Tak po prostu. Nie będzie już z nimi gadać, a potem ułoży sobie życie u boku kogoś innego, prawda? No powiedz, że tak będzie, no! XD Ja tu się wysilam i wymyślam jakieś zakończenia, a nawet nie wiem czy są dobre. XD
    Wrócił Chris. Znaczy się, Chloe wróciła, ale z Chrisem. Nieświadomie wywołała burzę, tak sobie teraz myślę, że Chloe jest taka trochę biedna. Najpierw starała się pomóc Melissie, ale nie udało jej się. Potem wyjechała, chyba do chłopaka, czy z chłopakiem... Zostawił ją, czy coś. A teraz jest, a raczej była, z Chrisem, czyli potworem. No i na koniec jeszcze zginie... PRAWDA?! XD
    Idę już sobie Ro... Hanko. XD
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wikuś, czy ja mam Ci łeb ukręcić? Jak na to wpadłaś? Jestem aż taka przewidywalna? :_: Kurde, tyle rzeczy napisałaś zgodnie z prawdą, że teraz we łbie wymyślam inne zakończenia, ale jakoś mi nie idzie.
      Faith! :_: I tak Cię kocham, cholera.
      Dziękuję za komentarz, haha! ♥
      Lecę z piłą mechaniczną.

      Usuń
  4. Rocky, no cholera, teraz ja Ci będę tak ładnie dziękować za tę dedykację, zawsze jest mi tak nienaturalnie, wspaniale i miło, kiedy ktoś zadedykuje mi rozdział, a zwłaszcza, jeżeli zrobi to ktoś kogo sobie cenię, chociażby za samą twórczość, ponieważ nie miałam jeszcze tak przyjemności z Tobą porozmawiać, a uwierz mi, że bym bardzo chciała, więc może w końcu należy coś z tym zrobić, co? Dobra, po prostu chciałam Ci bardzo za takie wyróżnienie podziękować, czytało mi się przez to podwójnie miło, Kochana Rocky!
    Mam straszny chaos w głowie i kompletnie nie wiem, od czego by tu zacząć, więc pozwolisz, że będę skakać z tematu na temat.
    W zasadzie pierwszy fragment wydał mi się taki...bardzo życiowy, pragnienia, które trudno zrealizować, póki co. Studia, w tym przypadku. Hallie jest dziewczyną wyjątkową, o właśnie do tego dążę. Mam na myśli to, że jest jedną z nielicznych bohaterek, które mieszkają lub przebywają bardzo często w Hellhousie i NIE SĄ jakoś szczególnie zadowolone z tego powodu. W tym momencie powinnam wstać i zacząć klaskać, niesamowita postawa, haha! Ale tak poza tym, uderzyło mnie jedno zdanie, trudno zdefiniować, dlaczego: ,,Gunsi rośli, rośli w siłę, ale przez cały ten czas nie zapominali o Stradlinie''. Ono jest takie, że utożsamiam się z nim. Gunsi rosną we mnie na nowo od kwietnia, po długiej przerwie. Ale nigdy nie zapomniałam o Izzy'm, który był pierwszym takim, którego do tego stopnia...pokochałam? Ale nieważne. Nie przyszłam Ci tu opowiadać o swoich rozterkach egzystencjalnych.
    Slash, o Chryste! No w końcu, zaczynając czytać, zastanawiałam się, czy do czegoś dojdzie, mając na uwadze fakt, iż poprzednio dziewczyna bardzo się pogrążyła w myślach o Mulacie. Jestem z nich dziwnie dumna, chociaż napięcie rosło do końca, wiesz o czym mówię pewnie. Przebaczyć niby nie przebaczyła (tak uważała), ale jakoś doszło do porozumienia w ten tradycyjny i najpiękniejszy sposób ze wszystkich, kocham takie zakończenia, ja pierdzielę, po prostu uwielbiam. Miłość jest niesamowita, nie wiem, jak to jest w realnym życiu, ale wiem, że czytać o niej mogę godzinami. A takie wyznanie, jakie Hudson strzelił swojej wybrance jest już w ogóle. Romantyk, rozczulające to było! Brawo dla nich, mwah!
    I finał. Rocky, Rocky, ja już nie mogę dać się zaskoczyć. Cieszę się, że Chloe wróciła, jestem niesamowicie pozytywnie zszokowana jej postawą, ale o tym chyba wspominałam już ostatnio, oczyma wyobraźni zobaczyłam ją pięknie szczęśliwą, kiedy tak stanęła w progu rezydencji ''klanu'' Gunsów i reszty, co było urocze, ale kiedy tylko pojawił się jej Chris i Hallie z Amber dostrzegły w nim zdecydowanie niemiłe i absurdalne szlamy z przeszłości - czar prysł! A ta zaczęła ryczeć, no tak, typowe. Ale cóż jej zostało, dowiedzieć się w taki sposób i w takich okolicznościach o czymś, co nie należy do najlepszych wieści, jakich można się dowiedzieć o swoim wybranku... Pisk opon, no właśnie. Dziewczyno, do cholery, czy Ty masz zamiar opublikować drugi w tym miesiącu epilog, który ja będę miała przyjemność czytać, co zakończy się cudzą śmiercią i aż takim nieszczęściem? Czy ja myślę w dobrym kierunku? O Panie, do dlaczego? Jedyne, co Cię w jakiś sposób usprawiedliwia, to fakt, iż masz dla nas coś nowego, coś, co ja z przyjemnością będę czytać, haha.
    Dobra, tyle ode mnie, kochana Rocky, jest pięknie i czekam na finał! Pozdrawiam Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja Cię uwielbiam za ten komentarz! Jejku, jest taki cudny. Cholera, ja nic nie mówię na temat zakończenia, nic! Nie mogę. Kurde, ale powiem Ci, że nie jestem do końca zadowolona z tego jak to wyjdzie. Ale jednocześnie mam dosyć tego opowiadania, że tak powiem. Kochem je, ale chcę zacząć coś innego :_:
      Oh, jasne deMars, że wypadało by jakoś porozmawiać, no! :)
      Dziękuję mocno ♥

      Usuń
  5. Jestem zła, bardzo zła. Masz pełne prawo się na mnie obrazić, jednak nie będę w stanie skomentować wszystkiego, co opublikowałaś. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie wyrabiam z niczym, ani z blogiem, ani ze szkołą, ani z pieprzonym życiem! To takie małe życie na krawędzi. Coś w stylu "jestem na skraju wytrzymałości", tak to odpowiednie stwierdzenie. Jednak nie o to chodzi, żebym się żaliła, a skomentowała ten boski rozdział.
    Nadrobiłam zaległości, chociaż nie było łatwo i oto jestem tu, z podkulonym ogonem, a jednocześnie z mętlikiem w głowie (oczywiście pozytywnym). Muszę przyznać kochana, że masz talent. Wiem, powtarzam się, no ale muszę. Nie potrafię inaczej tego opisać. Jesteś świetna! Wiedziałam o tym, jak tylko założyłaś bloga i zaczęłaś publikować. Jestem dumna z tego, że miałam okazję i mam okazję czytać takie cudowności. To naprawdę cudowne uczucie, kiedy możesz czytać o swoich idolach za pomocą innych ludzi. Piękne.
    Mam nadzieję, że jeszcze długo, długo, długo będziesz dla nas pisać. Bo jest warto. Widać, jak się rozwijasz, jak doskonalisz swój własny styl, który jak dla mnie i tak jest wspaniały! No dobra, co ja się tam znam XD Ale wiesz o co chodzi, aż miło oko zawiesić na takim blogu.
    A i jeszcze jedna sprawa, którą jestem zaskoczona. JAK TO EPILOG? JUŻ?! Cholera, pamiętam jak niedawno czytałam rozdział 3, a tu nagle 29, a 30 epilog. Ale cóż, "nothing lasts forever", co nie? :) Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na pozostałe cudeńka, blogi itp. Zawsze będę je czytać i w miarę możliwości komentować!

    Love ya,
    Chelle


    PS Uwielbiam Cię, toksyczna bliźniaczko, ale to chyba już wiesz :D :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, Chelle. ♥!
    Zacznę od tego: całkowicie Cię rozumiem ten życiowy zapierdol. Mnie osobiście trzecia gimnazjum wzięła i zmiażdżyła, tak wiesz, BUM BUM, CIAP CIAP. Jestem zgnieciona pomiędzy kartkówką, sprawdzianem i brakiem snu. Ostatnio doszłam do wniosku, że skoro idę na humana, to na chuja ciężkiego mi 5 z chemii, ale kiedy to powiedziałam znajomym, to powiedzieli: 'Ta, jasne, a jak dostaniesz 3 to i tak będziesz jęczeć.' Kochani. Jestem stale niezadowolona ze swoich ocen, ale jednocześnie okropnie nie chce mi się uczyć. Jestem przerażona tym rokiem szkolnym. A się rozpisałam, cholera. Ale taka prawda!
    Dalej... Chelle, Chelle... No proszę Cię, no! Jest tyle lepszych blogów od mojego, a Ty mi takie cudowne rzeczy wypisujesz, ja Ci mówię, że przesadzasz xD Ale dziękuję Ci kochana z całego serca. Tak bardzo dziękuję, no jej! ♥
    Tak, epilog, na dodatek w tej chwili już tylko czekający na publikację. Sama się sobie dziwie, ale miałam już szczerze dość tego opowiadania, wiesz? Raziło mnie, że jest niedopracowane.
    Dziękuję Ci jeszcze raz. Jesteś cudowna! Ja Ciebie uwielbiam bardziej, siostro <3

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i coś nie za bardzo spodobała mi się ta jej decyzja ._.
    Chociaż kurcze, z drugiej strony...
    'To by była zbyt wielka plama na moim honorze. Na honorze wszystkich kobiet na ziemi. My dajemy szansę, jedną. Jesteśmy wyrozumiałe do czasu, a potem… Potem możemy już tylko płakać i tęsknić.' <--- to jest mądre, laska. Ale kiedy czytałam jak Hudson ją przeprasza, jaki jest przygnębiony i w ogóle... Cholera, oboje są nieszczęśliwi, więc czemu nie mogą tego w dość prosty sposób zmienić? Ale Hallie najwidoczniej zdania nie zmieni. Myślałam, że po wspólnie spędzonej nocy wrócą do siebie, a tu jeb - pożegnanie ;-;
    I jeszcze ta końcówka! Kurwa! Chloe nie ma za prostego życia. A ten cały Chris... Ugh! Kopnęłabym go najchętniej w jaja. Męska szmata.
    W ogóle Rocky! Jak ja Cię uwielbiam za to, że cały czas się tu coś dzieje! Zdrady, gwałty, wypadki, przedawkowanie, pogrzeby! Co prawda mogę dostać zawału, ale chrzanić!
    Jesteś mega! Pamiętaj ;)

    OdpowiedzUsuń