Z tego miejsca chciałabym bardzo serdecznie podziękować Roxy. To co mi napisałaś naprawdę mnie zmotywowało. Dziękuję :)
A teraz rozdział. Nie mogłam go nie napisać. Za bardzo lubię to robić... Już okrągła 20. Krótki troszkę, ale chciałam zakończyć w taki a nie inny sposób.
Zapraszam.
----------------------
Muzyka
Od początku
wiedziałam, że te dwa tygodnie nie będą należały do najwspanialszych.
Przekonałam się o tym już dzień po wyjeździe chłopaków, rano w pracy. Zastałam
tam bowiem Jasmin wraz z Chloe. Obecność tej drugiej nie zaskoczyła mnie
zbytnio, ale Jaz się raczej tam nie spodziewałam. Stały obie przy ladzie i
rozmawiały jak gdyby nigdy nic.
- O! Hej
siostra!- usłyszałam.
Zobaczyłam, że
za ladą opiera się Sean. Oczy niemalże wyszły mi z orbit.
- Co wy tu
robicie?- spytałam.
- Ja pracuję.-
Chloe posłała mi uśmiech.
Skinęłam jej
głową, wiedząc, że powiedziała to by rozładować sytuację.
- A ja...- zaczęła
Jasmin spuszczając wzrok.
- Jaz, powiedz
jej.- powiedział mój brat. Jego ton był dziwnie czuły.
- Hallie,
postanowiłam sprzedać tamtą kawalerkę… Wiesz którą. I kupiłam nowe mieszkanie.
Niedaleko.- blondynka wciąż miała wzrok utkwiony w podłodze.
- I co w związku
z tym?- zmarszczyłam czoło.
- Zamieszkam tam
z Jasmin.- oznajmił Sean z uśmiechem.
Kompletnie nie
wiedziałam jak mam zareagować. Zdawało mi się to być beznadziejnym pomysłem.
Wiedziałam, że mój brat naprawdę zakochał się w drobnej dziewczynie, ale Jaz
wciąż kochała Axla. Skąd miałam pewność, że nie rob tego z przymusu? Że boi
się, że urazi chłopaka? Albo co gorsza on ją w jakiś sposób do tego zmusił, by
upokorzyć Axla? Milion możliwości przyszło mi na myśl, a zważywszy na mój
pesymizm, żadna z nich nie była kolorowa. Stałam przez naprawdę długą chwilę,
zastanawiając się co powiedzieć. Uznałam jednak, że dość mam mówienia wszystkim
dookoła co wolno, a czego nie, mimo, że w większości przypadków mam rację.
Westchnęłam tylko lekko i cicho powiedziałam.
- Okey.
Nikt nic nie
powiedział, wiedziałam, że byli zaskoczeni moją reakcją. Nie zamierzałam się
jednak tłumaczyć, patrząc przed siebie ruszyłam na zaplecze. Usiadłam sztywno
na krześle i zaczęłam bezmyślnie wypełniać jakieś papiery starając się, by
natłok myśli mnie nie pożarł od środka. Kiedy po raz piąty pomyliłam się w
wypisywaniu dokumentów, ze złością walnęłam otwartą dłonią w blat stołu.
- Cholera!
Sekundę później
na zaplecze weszła Chloe. Usiadła obok mnie i głęboko westchnęła.
- Już poszli… Hallie, ja też uważam, że to
kiepski pomysł. Rozumiem cię całkowicie. Ale… spróbuj się wyluzować. Oni są
dorośli.- położyła mi rękę na ramieniu.
- Wiem, że są dorośli
i właśnie to mnie przeraża! Gdyby byli piętnastoletnią gównażerią (mój tata tak
mówi XD przyp. aut.) to bym im to
wybaczyła. Sama nie jestem jeszcze pełnoletnia, a mam wrażenie, że mam o
stokroć więcej zdrowego rozsądku.- warknęłam. Całe moje wcześniejsze opanowanie
poszło się pieprzyć.
- To fakt. I
właśnie dlatego, że jesteś rozsądna, wiem, że zrozumiesz, jak ci powiem, że
cała ta chora sytuacja nieco cię przerasta i czas dać sobie odpocząć.-
blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Co mam zrobić?
Iść do znajomej na kawę i mieć w dupie, że mój brat właśnie wprowadza się do
nowego domu z moją niedawno zgwałconą przyjaciółką? Wiedząc, że ona kocha
Rose’a i nic nie czuje do Seana?
- Jak to…
Rose’a?! Przecież… Ten debil ją zgwałcił! Ona go powinna nienawidzić!- Chloe
wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Ale ona go
kocha. Cały czas. Ograniczają ją tylko okropne wspomnienia. Jasmin widzi w
Seanie pomocną dłoń i kogoś, w kogo można się wtulić, kiedy jest coś nie tak.
Ona do niego nic nie czuje. Za to on wpadł po uszy. Boję się… Z tego nie może
wyniknąć nic dobrego. Nie powinni mieszkać razem.- powiedziałam cicho.
Chloe przez
chwile nic nie mówiła. Widać analizowała sytuację od początku
- Nie powinni.
Ale do niczego ich nie zmusisz Hallie. Musimy poczekać. Tylko to nam zostało.-
oznajmiła w końcu.
Pokiwałam głową.
Wiedziałam, że miała rację. I to mnie najbardziej w tym wszystkim przytłaczało.
- Hal… Muszę ci
powiedzieć coś jeszcze. Ja… Nie wiem czy cię to w ogóle interesuje, ale…-
zaczęła blondynka.
- Co takiego?-
spytałam łagodnie.
- Ja wyjeżdżam.
Mój chłopak, Jack, znalazł pracę w szpitalu w New Jersey. Wiem, że jesteśmy
tylko koleżankami z pracy, ponadto dopiero od niedawna, ale pomyślałam, że
powinnaś wiedzieć.- znów lekko się uśmiechnęła.
Odwzajemniłam
się tym samym.
- Rozumiem cię.
Naprawdę miło mi było cię poznać. Miałam cię za kogoś pokroju Melissy, a
okazałaś się dziewczyną o złotym sercu. Życzę tobie i Jackowi powodzenia w
Jersey.- powiedziałam zupełnie szczerze.
- Jadę jutro.
Teraz już będę się zbierać. Pa, Hallie.- cmoknęła mnie w policzek.
- Pa, Chloe.-
odparłam.
Zostałam sama.
Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale kiedy pomyślałam, że po powrocie do
domu też nikogo nie zastanę, uznałam, że znajdę sobie kogoś do towarzystwa.
Oczywiście padło na Black. Ostatnio raczej się nie widywałyśmy. Przypomniałam
sobie jak na samym początku mojego pobytu w Los Angeles paliłyśmy razem jointy
w pokoju hotelowym. Muszę przyznać, że były to bardzo miłe wspomnienia.
Niewiele myśląc
wyszłam ze sklepu i zamknęłam go, mimo, że powinnam zrobić to dopiero za jakieś
pół godziny. Nie sądziłam jednak by szefowi chciało się przychodzić by
sprawdzić frekwencję pracowniczek, bo odkąd Mell przestała pojawiać się w pracy,
szef również jakby rzadziej interesował się sklepem.
Ruszyłam Sunset
usilnie starając się czuć beztrosko. I nawet mi to wychodziło. Wyszłam z
założenia, że Jaz i Sean jakoś sobie poradzą. Pozostawała mi jeszcze sprawa
Todda i Melissy, ale… po prostu chciałam wierzyć, że Chloe miała rację. Oni są
dorośli i nie muszę tak się o nich martwić. Ludzkie tragedie są na porządku
dziennym, czemu miałabym poświęcać się kilku osobom? Cieszyłam się, że wreszcie
nabrałam innego punktu widzenia w tej sprawie.
Wyciągnęłam paczkę fajek i odpaliłam jednego papierosa.
Zaciągnęłam się porządnie i wypuściłam dym z ust. Zapomniałam już ile
przyjemności dają te dwie proste czynności. Ostatnio paliłam ze stresu, teraz
mogłam rozkoszować się tą wolno zabijającą trucizną. Kiedyś nie paliłam, ale
chłopcy mnie w to wciągnęli. Byłam uzależniona, i potrafiłam się do tego przed
sobą przyznać, jednak nie zamierzałam z tym na razie przestawać. Nikotyna miała
na mnie ogromny wpływ relaksacyjny. Niektórzy piją, inni ćpają, a ja wolę
zapalić. Każdy jest inny.
------------------
Na całe moje
szczęście u Black nie brakowało innych środków relaksacyjnych. Już po
dwudziestu minutach rozmowy było widać dno dość obszernej butelki Whiskey. Może
nie byłyśmy już kompletnie nietrzeźwe i otumanione, ale zdecydowanie poprawił
nam się humor, i coraz częściej było słychać nasze głośne śmiechy. Byłyśmy w jednym
z hotelowych pokoi. Na początku martwiłam się, że właścicielka nas nakryje, ale
okazało się, że ta akurat leży w domu już drugi tydzień trawiona potworną
grypą. Nie miałyśmy żadnych przeszkód, by troszeczkę zabalować.
- A powiedz mi…
Jak tam się układa ze Stradlinem?- zapytałam, kiedy omówiłyśmy dość wnikliwie
temat Jasmin i Seana, który to oczywiście Blue poruszyła zaraz po moim
przyjściu. Jak się spodziewałam ona również nie zareagowała pozytywnie na
rewelacje, które jej opowiedziałam, ale to raczej nie było dla mnie
zaskoczeniem.
- Em… Dobrze,
powiedzmy, że dobrze.- mruknęła, i niemal niezauważalnie się skrzywiła.- A co u
Slasha?
- Wszystko w
porządku, bardzo mnie ostatnio wspierał… Black, co jest nie tak z Izzy’m?
Kłócicie się?- uniosłam brew. Może i nieco szumiało mi w głowie, ale musiałam
poruszyć ten dość osobisty temat.
- Znaczy…
Dogadujemy się wspaniale, tylko, że… Ostatnio pewne rzeczy mnie niepokoją.-
odparła wymijająco. Spojrzałam na nią wzrokiem ‘nie odpuszczę’. Dziewczyna
głęboko westchnęła i wyjęła z reklamówki butelkę piwa. Zdjęła kapsel, podała
mi, wyjęła następną, również otworzyła i upiła dość spory łyk.
- Mam pewne
podejrzenia odnośnie… Jego zarobków.- oświadczyła. W tym momencie przypomniała
mi się sytuacja sprzed kilku dni, kiedy to brunet zaproponował mi, że pomoże mi
finansowo przy zakupie gitary, o którym
zawsze marzyłam. Byłam wtedy zaskoczona, nie sądziłam, że chłopak ma jakąś
pracę. Wtedy jednak nie wyjawił mi w jaki sposób zdobywa pieniądze.
- To znaczy?
- Ostatnio… W
jego spodniach znalazłam starannie zapakowany woreczek heroiny. Miał przy sobie
też sporo gotówki. Tego samego wieczora, kiedy poprosiłam go, by został na noc,
powiedział, że ma ważne sprawy do załatwienia w mieście i, że niestety musi
iść. Byłam przekonana, że chodzi o jakieś spotkanie z kumplami, może
ewentualnie w sprawie zespołu, a wtedy zapewne udałby się w kierunku Sunset.
Kiedy wyjrzałam za okno, dokładnie widziałam, jak skręcał w inną ulicę. Ta
droga prowadzi w mało ciekawe miejsce Los Angeles. Pełno tam ćpunów i…
dilerów.- ostatnie słowo wypowiedziała bardzo dziwnym tonem. Od razu połapałam
się w czym rzecz.
- Może… Może
poszedł się naćpać z kolegami?- zasugerowałam.
Pokręciła głową.
- Nie nosiłby aż
takiej ilości. Boję się, że serio handluje. A to mi się bardzo nie podoba. Wiesz ilu dilerów
codziennie zamykają?- dziewczyna już kompletnie nie sprawiała wrażenia spitej,
była szczerze zaniepokojona.
- Wiem… Ale co
mogę zrobić? Tylko ty możesz z nim pogadać.- powiedziałam łagodnie i
pogłaskałam ja po ramieniu.
Dziewczyna
przytaknęła ponuro i dopiła piwo. Po paru minutach milczenia, rozpromieniła
się. Oho, alkohol jednak daje się we znaki. Black sięgnęła znów do reklamówki i
wyjęła dwa skręty. Zaśmiałam się. Wiedziałam, że dziewczyna nie tolerowała
twardych narkotyków, ale za marihuaną wprost przepadała. Zupełnie jak ja.
Odpaliłyśmy zawiniątka i po chwili nasze płuca wypełnił dym, oczy zaszły mgłą,
a zdolność racjonalnego myślenia zastąpiły kolorowe delfiny skaczące po
suficie…
------------------
Było koło dziewiątej,
a ja dopiero zmierzałam ku domowi. Miałam kaca i lekko kręciło mi się w głowie.
Cóż, wieczór z przyjaciółką musi mieć i dobre, i złe strony, i nic nie można na
to poradzić. Mrużąc oczy przed słońcem szłam chodnikiem wsłuchując się we
względnie ciche miasto, jak to bywa o tej porze. Nie było tłumów, nie było
głośnej muzyki i wrzasków. Jedynie gdzieś ujadał pies, czy trąbił klakson.
Sielanka, szczególnie w połączeniu z widokiem jaki miałam przede mną. Mniej lub
bardziej zadbane domy i trawniki, jakieś dzieci bawiące się na placu zabaw,
pojedynczy, spóźnieni do pracy dorośli. To takie inne od tego co kilka
przecznic dalej dzieje się codziennie po zmroku. Ci ludzie pasowali do tej
chwili, ale w jakiś sposób zupełnie nie pasowali do klimatu Miasta Aniołów.
Doszłam do domu,
i z powodu bolącej głowy niemal nie zauważyłam kawałka papieru leżącego pod
drzwiami. W ostatniej chwili go dostrzegłam i natychmiast podniosłam. Zaklęłam,
kiedy z powodu gwałtownego ruchu poczułam ukłucie w czaszce. Przyjrzałam się kopercie,
którą okazała się być kartka. List był adresowany na ‘zespół Guns N’ Roses’. A
więc, to tak się nazwali. Nazwa o tyle oryginalna co intrygująca, aczkolwiek
nie zamierzałam wnikać w jej genezę. Znając chłopców, kiedy zaczęliby mi to
tłumaczyć, było by więcej wyjaśnień, niż ich samych w zespole.
Nadawcą listu
był niejaki Tom Zutaut, a wedle pieczątki pracował on w wytwórni Geffen
Records. Uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia, że zespół aż tak ruszył do przodu.
Wiedziałam, że napisali razem kilka piosenek, niektóre udało mi się nawet
poznać. Nie sądziłam jednak, że przymierzali się do kontraktu płytowego. Było
pełno zespołów ich pokroju na Sunset, a to właśnie im udało się wybić.
Niewątpliwy sukces. Przez chwile zastanawiałam się, czy nie poczekać z otwarciem
koperty do przyjazdu chłopaków, ale ciekawość zwyciężyła.
Jako pracownik wytwórni
Geffen Records, informuje was, tj. cały zespół Guns N’ Roses, że prezes firmy,
David Geffen, postanowił złożyć wam propozycję podpisania kontraktu płytowego.
Na ustalenia tego dotyczące, zapraszam w dniu 6.07.1985 r., do siedziby
wytwórni.
Adres i kontakt znajdują się niżej.
Adres i kontakt znajdują się niżej.
Pozdrawiam, Tom Zutaut.
Lekko się do siebie
uśmiechnęłam. Czyżbym mieszkała pod
jednym dachem z przyszłymi gwiazdami? Była to dość ciekawa perspektywa.
Rzuciłam kartkę
na stół kuchenny i natychmiast porwałam wodę stojącą na blacie. Zaczęłam się
zastanawiać, co się stanie jeśli nie pójdę jeden dzień do pracy. Uznałam, że z
takim kacem mało mnie to obchodzi, i wciąż pijąc, weszłam po schodach na górę.
Było cholernie gorąco, więc rozebrałam się do bielizny i rzuciłam na łóżko.
----------------------------
Całe dwa
tygodnie minęły mi na pracy i wieczorach spędzanych z Black. Szczerze mówiąc w
tym okresie wypiłam więcej alkoholu niż od początku mojego pobytu w Los
Angeles. W końcu baby tez się umieją bawić.
Jedyne wieści
jakie dostałam na temat Jasmin i Seana, pochodziły właśnie od mojego brata,
który pewnego dnia wpadł z wizytą do sklepu. Powiedział, że zamieszkali w nowym
miejscu. Żalił się, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć. Usiłowałam go
przekonać, żeby przestał nalegać i dać jej trochę czasu, ale na wiele się to
nie zdało. Dał mi jeszcze karteczkę z adresem, ale uznałam, że nie mam na tyle
mocnych nerwów, by tam iść. To samolubne, ale nie miałam ochoty na rozmowy z
Jaz. Miałam szczerą nadzieję, że poradzi sobie sama. Chciałam mieć wreszcie głowę wolną od
problemów, i mimo, że to dwa tygodnie zapowiadały się kiepsko, to właśnie
dzięki nim się odrobinę zrelaksowałam. Nawet moje koszmarne sny, w których w
rolach głównych występowali moi rodzice, nieco zmniejszyły swoją częstotliwość.
Raz, czy dwa obudziłam się w nocy zalana potem i rozdygotana, ale dawałam sobie
z tym radę.
Mimo
niesprzyjających warunków, poczułam się wreszcie nieco lżejsza i szczęśliwsza.
To dziwne, bo takiej przemiany doznałam akurat, kiedy otaczający mnie ludzie
mieli najgorsze problemy. Co więcej, coś takiego nie kompletnie nie leżało w
mojej naturze. Miałam wrażenie, że to
przez to miasto. Widziałam jakie jest okrutne i niesprawiedliwe. Może to ono
tak na mnie wpłynęło?
----------------------------
Siedziałam
popijając kawę i przeglądałam jakąś gazetę. Nuciłam sobie pod nosem ‘War Pigs’.
Miałam niezły humor, bowiem już w przeciągu
kilkunastu minut mieli pojawić się chłopcy. Miałam naszykowany list z
wytwórni, by powitać ich dobrą nowiną.
Po chwili
usłyszałam charakterystyczny bulgot silnika vana, którym jeździli. Zerwałam się z krzesła i
ruszyłam w stronę wyjścia z domu.
Otworzyłam drzwi
w momencie kiedy banda spoconych rockmanów wyczłapywała z auta.
- O kurwa… Ale
gorąc!- szepnął z wysiłkiem Axl.
Nie wiedzieć
czemu reszta zgromiła go wzrokiem, jakby bluzganie i marudzenie było
zabronione. Przyjrzałam im się uważnie, bowiem poza Rose’m nikt nic nie
powiedział. Dopiero, kiedy Saul zobaczył mnie w progu jego okrzyk przerwał
ciszę.
- Hallie!-
podbiegł do mnie i bardzo mocno przytulił. Poczułam się bardzo szczęśliwa w
ramionach mojego chłopaka, otoczona jego łaskoczącymi włosami i czując jego
przyjemny zapach.
- Stęskniłam
się.- powiedziałam, zgodnie z prawdą.
- Ja też… -
mruknął gdzieś koło mojego ucha.
W końcu
oderwałam się od niego.
- Mam dla was
miłą niespodziankę.- uśmiechnęłam się lekko, po raz kolejny zauważając, że
humory im raczej nie dopisują. Na moje
słowa jedynie Steven nieco się ożywił.
- Niespodziankę?
W takich starych filmach zawsze jest tak, że jak facet wraca po wojnie, to mu
ukochana mu robi niespodziankę. Czy to znaczy, że ty nas wszystkich koch…-
zaczął.
- Zamknij się
Adler!- syknął Duff.
- Co wy tacy
spięci?- zapytałam biorąc list w dłoń.
Cały zespół
obrzucił się porozumiewawczymi spojrzeniami.
- Hallie…- Slash
zająknął się.- My mamy dość przykre nowiny. Todd nie żyje.
Koperta wypadła
mi z ręki.
------------------------------
No. Opinię pozostawiam wam.
Jeszcze raz przepraszam.
Nie wiem czy ktoś był wczoraj na Black Sabbath, czy nie. Ale muszę to napisać: najlepszy koncert na jakim byłam (a na kilku byłam... ;D).
Idealny. Setlista, Ozzy, Tony... Wszystko ♥
Z całym szacunkiem- wątpię, żeby Aerosmith powtórzyło to co się wczoraj działo w Arenie. Ale i tak za chwilę z chęcią się zacznę zbierać na ich koncert <3!
Dobra koniec. Po prostu poczułam, że muszę to napisać :))
Hugs, Rocky.
Ja...
OdpowiedzUsuńJestem w strasznie podłym nastroju i to nie tylko przez Impact. Zdarzyło się coś...i po prostu nie jestem w stanie skomentować, ani nic. Na nic nie mam ochoty...Wybacz...:((((
Pewnie i tak jest zajebiste...
Przepraszam, skomentuję jutro lub kiedykolwiek, jak...mi się poprawi...
Jejku, nie wiem co się stało, ale wiedz, że jestem z Tobą ;c
UsuńTrzymaj się kochana!
Dobra. Jestem już. Zaczynam od końca...
Usuń3...
2...
1...
ROCKY CHOLERA JASNA, DLACZEGO ZABIŁAŚ TODDA, KTO BĘDZIE GRAŁ NA BASIE PO MISTRZOWSKU, KTO BĘDZIE PRZYCHODZIŁ DO GUNSÓW...NOSZ KURWA MAĆ POLUBIŁAM TODDA I MIAŁAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ JESZCZE GDZIEŚ POJAWI, ALE BEZ MELISSY, A TU TAKA....WIADOMOŚĆ....AAAAAAAAAAA
KTO TO ZROBIŁ? CZY TO MELISSA? A JEŚLI NIE TO KTO? A JEŚLI ONA TO DLACZEGO? DLAAAACZZEGOOO?
NOOOOO !!!!!AAAAAAA.....NOOOOOO....HAHVJHWFGHKERVJEWKGVHRNEWJGUVFJDWKVHFED ODDAJCIE MI TODDA....HWFJVHFSDUFIQJVHWEUIVHWJV HFOIQEIJCKMFERQW ODDAJCIE MI TODDA!!! DLACZEGO ON MUSIAŁ UMRZEĆ, NO DLACZEGO KURWA, DLACZEGO NOOOOO!!!! AAAAA.....SSSSSSS....AAAAA ZABIJĘ GNOJA, KTÓRY ZABIŁ TODDA!!!!!!! ŁEEEEEEEEEEEEEEE
TOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOODDDDDDDDDDDD COME BACK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OŻYJ!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAA NOOOOOOOOOOOOOO WEŹ, ROCKY, PROSZĘ CIĘ NOOOOOOOOOOOO AAAAAAAAAAAAAAAAA
3...
2...
1...
Sean wprowadził się do Jasmine? OOOOOOstro...hahaha, ale JAK ONA MOŻE KOCHAĆ TEGO SKURWIELA AXLA, PRZECIEŻ CHUJ JĄ ZGWALCIŁ, NOOOO
Najlepiej by było, żeby była z Seanem, którego też bardzo lubię. Jasmine Masters. Ejjj....ale to ładnie brzmi...
Chloe wyjeżdżą? NO NIEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prawda jest taka, że na początku jej nie lubiłam, ale potem ją bardzo polubiłam, taka fajna strasznie jest no, dokładnie "O zlotym sercu". Takich osób jest mało, ale JA MAM KURWA NADZIEJĘ, ŻE TY ROCKY, ZROBISZ COŚ, ŻE SPOTKAJĄ SIĘ NIE RAZ Z CHLOE...
Dobrze, że Hal przestała tak o wszystko się martwić. Nie może o wszystkich się martwić, bo coś się stanie.
Izzy...IZZY TY KURWA MASZ MI NIE ĆPAĆ, ROZUMIESZ TO?? JA CI ZAKAZUJĘ!!!
Czemu ten mój Izzy musi ćpać i sprzedawać? Biedna Black. Mam nadzieję, że Hallie z nim porozmawia i rzuci to gówno.
JEFF MASZ TO RZUCIĆ! :(((((((((((
WEEEEEEEEee Gunsi podpisują kontrakt!!! WEWEEEEE
Kurczę Hallie, chciała ich powitać, a tu taka wiadomość...
3...
2...
1...
DLACZEGO TODD NIE ŻYJE! DLACZEGO GO ZAAAAABIŁAŚ?!
CZY TO MELISSA? NIE WIADOMO, NO, JA CHCĘ POZNAĆ PRZYCZYNY ŚMIERCI!!! NOOOOOOOOO TODD...
EJ...A MOŻE SAM SIĘ ZAĆPAŁ? ALE RACZEJ NIE...
NO JA CHCĘ WIEDZIEĆ, CO SIĘ STAŁO, NOO!!!!!!!!! AAAAAAA
Zajebisty rozdział i chyba widzisz co ze mną zrobiłaś. Zniszczyłaś mi mózg!
<3<3<3 ;********
TODD! WRÓĆ!
Jej jaki boski komentarz! Nawet nie wiesz jak się ciesze ze wywołałam tyle emocji. To dla mnie naprawdę wiele znaczy :D
Usuńtakże Dziękuję bardzo! ♡
Hugs, Rocky.
O jasny gwint, Todd nie żyje???!!! :O Co się stało?? To Melissa? OMG co się dzieje...
OdpowiedzUsuńDobrze, że Hallie przestała się nadmiernie martwić i fajnie, że Gunsi wrócili. Mam nadzieję, że teraz będą piąć się w górę!
Szkoda mi Jasmine. Wyobrażam sobie co ona przeżywa - kocha Axla, który ją skrzywdził, ale nie chce zawieść Seana. Nieprzyjemna sytuacja.
No więc jak już nie raz Ci to mówiłam, rozdział jest super i ulżyło mi na wieść, że nie przestajesz pisać.
Pozdrawiam i życzę weny ;***
Dziękuję Ci bardzo!
UsuńWszystko się wyjaśni w następnym muahaha :DD
Hugs, Rocky.
Wreszcie ogarnęłam twojego bloga i jest zajebiście
OdpowiedzUsuńHah, dzięki :)
UsuńCieszę się, że Cię zmotywowałam. Tamten komentarz był chyba moim najszczerszym jaki kiedykolwiek napisałam. :*
OdpowiedzUsuńAle u mnie info. :(
Jeszcze raz dziękuje za ten komentarz <3
UsuńNo to mnie tym Toddem zaskoczyłaś.. Od razu w głowie milion pytań. Co się stało? Czy z jego śmiercią miała coś wspólnego Melissa? Czemu Gunsi pojechali akurat do Nowego Jorku? ;-; W takim momencie skończyć!
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej podsycasz ciekawość! :D
Co do Hallie, dobrze, że dziewczyna wreszcie przestała się tak wszystkimi zamartwiać i zajęła sobą. Dobrze jej to zrobi..
Dalej.. Izzy i Black. Przypuszczenia dziewczyny odnośnie dilerki na pewno się potwierdzą, ale jaka będzie wtedy jej reakcja? Mamy się bać? :(
A Jasmine zamieszka z Seanem? Hm.. skoro go nie kocha to nie wiem czy to dobry pomysł. Chłopak tylko niepotrzebnie robi sobie nadzieję.
Jeśli można prooosiiiiić.. to daj w następnym rozdziale więcej Axla xD Chcę w końcu znać jego stanowisko odnośnie tej całej sprawy z gwałtem ;-; Tak. Chyba tyle.
Rozdział świetny i niecierpliwością czekam na kolejny! <3
Axla powiadasz? Hm, hm.. w sumie zajebisty pomysł, bo go trochę mało ostatnio :D
UsuńDziękuję Ci bardzo :D
Hugs, Rocky.
Droga Rocky!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam tu, aby powiedzieć Ci, iż postanowiłam najpierw przeczytać wszystko, a potem dopiero skomentować pod jednym rozdziałem. Tak chyba będzie najlepiej. Unikniesz wtedy więcej niepotrzebnych i beznadziejnych komentarzy ode mnie.
Więc ja biorę się za czytanie!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Odpierdala mi...
Przeczytałam i wiesz co? Dobrze, że Todd is dead. Co do reszty hmm na razie nie mam zdania. Wpadłam by Ci nie było smutno. U mnie kryzys w każdej możliwej postaci. A dziś zdołował mnie jeden oszołom jebany. No nic miłych wakacji ja na 100% do września nic nie napiszę i mam wyjebane.
OdpowiedzUsuńJej Lisa! Nie wiem co się stało, ale jestem z tobą. Odezwę się jak tylko wrócę z wyjazdu, bo w tej chwili mam jedynie dostęp do internetu na telefonie i to na jakieś kilka minut .
UsuńAle dziękuje ze mimo wszystko wpadłas :)
Hugs, Rocky.
Dobra, miałam nic nie pieprzyć o fabule, ale nieźle mnie zaskoczyłaś! Czy ja dobrze zrozumiałam? Todd nie żyje? Czemu? No kurde, nie lubię jak ktoś uśmierca bohatera ;__; To takie smutne...
OdpowiedzUsuńI czemu do kurwy nędze Gunsom teraz się do NYC jechać? Nie, nie, nie!
I jeszcze w takim momencie zakończyłaś?! Miałam ochotę Cię za to udusić! Ja już takie emocje, przyspieszone tętno, a tu koniec rozdziału...
A tak serio, to podziwiam Cię. Ja zazwyczaj nie potrafię kończyć w takim momencie, przez co moje gówienko jest mało interesujące xD
Oj kochana, kradniesz moje okrutne serducho z rozdziału na rozdział. Co ja mam teraz zrobić? No co? Obiecałam sobie ostatnio, że zacznę być mega krytyczna w stosunku do bloggerek, a tu co? GÓWNO! Nie mogę się do niczego u Ciebie przyczepić! Czemu mi to robisz? Niszczysz mi moje niecne plany! No, ale i tak Cię kocham ♥
Wybacz ten nieogarnięty komentarz, ale tak się podekscytowałam rozdziałem, że dalej nim żyję i nie myślę racjonalnie xDD
Cóż, powiem tyle :
JAK ZAWSZE ZAJEBIŚCIE PIĘKNIE MÓJ STEPHENIE ♥
Love,
Nieogarnięta Chelle ;*
Haha Rocky King powiadasz? XD cóż czuje się zaszczyt ona! Ale skoro ja jestem Kingiem.. to ty kim? Jesteś moim Sapkowskim i Zafonem ♡ czyt. Najlepszymi autorami wdg Rocky ;D
UsuńCiesze się ze moje wypociny uwydatnia choć trochę emocji. Bardzo się ciesze ♥!
Twoje mało ekscytujące? PUKNIJ SIĘ W CZOŁO KOCHANA ♥
Jesteś geniuszem emocjonalnych rozdziałów. Tylko się od Ciebie uczyć ;)
Ja Cię kocham bardziej <3 xD
Dziękuję jeszcze raz ;*
Hugs, szczęśliwa Rocky.
Oj kochana, słodzimy sobie na wzajem xD Niedługo na cukrzyce zachorujemy xDD
UsuńW ogóle to mam do Ciebie kochana sprawę. A raczej chciałabym się Ciebie poradzić, bo wiem że mogę. Jesteś na tyle zajebista i kochana, że pewnie mi pomożesz dokonać wyboru.
Jest taka sprawa, chciałabym założyć bloga o Aerosmith, ale nie wiem czy to wypali. W sensie mam już prolog i trzy rozdziały, ale nie jestem pewna, czy dobrze robię ;__;
Ma być o takiej dziewczynie, troszkę hipisce i o Tylerze (zakochałam się w nim po koncercie do tego stopnia, że nie mogę się skupić na Gunsach XD). Wiem, brzmi nieco dennie no i jakby to powiedzieć... Pewnie ludzie pomyślą, że to plagiat tego wspaniałego bloga : http://lonely-nights-hippies.blogspot.com/ , bo będzie hipiska i Aero. No cóż, nieco inną historię chcę przedstawić, ale nie jestem pewna wyboru. Help ;__;
Debilna Chelle :(
Czuje się taka fajna, że zwróciłas się z tym do mnie xD jak ty na mnie działasz!
UsuńDobra do rzeczy: przede wszystkim pragnę zaznaczyć , że ja również po koncercie jestem zauroczona Aerosmith i Black Sabbath wiec wiem co czujesz mówiąc , że ni możesz skupić się na gunsach. Pomysł z blogiem jest wyśmienity. Dobrze wiesz jak uwielbiam Twoje historie. Nikt nie posadzi cię o plagiat bloga Maddie! W końcu u mnie też jest niby hipiska tylko ze na razie się nie pojawia (mowie o Amber xD)
Poza tym wcale nie ma tak wielu opowiadań o Aero jak o gunsach wiec sam ten fakt czyniłby tego bloga czymś nowym. Znając Twój styl pisania jest to coś zajebistego i na pewno nie dennego !
Zakładaj szybko tyle powiem ;))
Każda blogerka która zna twoja twórczość by tak powiedziała. Bo kto jak kto , ale ty jesteś naprawdę boską autorką.
a poza tym.. Steven♡
Pisze z telefonu wybacz za błędy nienawidzę dotykowej klawiatury ;D
Hugs, Rocky.
Jej, nawet nie wiesz jak mi pomogłaś!
OdpowiedzUsuńCzuję się jak na skrzydłach i już piszę rozdział 4 xD
Jak tylko dostanę nowy internet, to zakładam bloga i próbuję coś pisać. Może coś z tego wyjdzie? :)
Dziękuję za pomoc! Kocham Cię normalnie! ♡
Love,
Chelle
Cholera, to zostaje mi tylko czekać cierpliwie!
UsuńTeż Cię kocham no xd
Hugs, Rocky.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńROCKY, CZEMU ZABIŁAŚ TODDA?!
Ja go przecież kocham!!!!!!!
Tak naprawdę to nie, ale nie ważne...
Już nadrobiłam i jestem zdruzgotana tym co zrobiłaś w tym rozdziale.
Tak ogólnie to zajebiście wszystko.
Ale jak mogłaś Todda, no?
Nawet fajny był....
A jeśli to wina Melissy?
A jak go zabiła?
No kurde pisz, że no ten następny rozdział :)
Weny!
Już się pisze, spokojnie! :D
UsuńBardzo Ci dziękuję za komentarz :))