Muzyka
Obudziłam się mając świadomość, że spałam bardzo długo. Szumiało mi w głowie, tak jak to się zdarza po sporej imprezie. Rzecz w tym, że ja na żadnej wczoraj nie byłam. Podejrzewałam jednak, że to przez zamianę klimatu i kilkunastogodzinny sen. Otworzyłam powieki i przetarłam oczy. Leżałam jeszcze chwilę, pozwalając, by mój mózg przyswoił kilka faktów.
Obudziłam się mając świadomość, że spałam bardzo długo. Szumiało mi w głowie, tak jak to się zdarza po sporej imprezie. Rzecz w tym, że ja na żadnej wczoraj nie byłam. Podejrzewałam jednak, że to przez zamianę klimatu i kilkunastogodzinny sen. Otworzyłam powieki i przetarłam oczy. Leżałam jeszcze chwilę, pozwalając, by mój mózg przyswoił kilka faktów.
Znajdowałam się
w pokoju hotelowym wynajmowanym przez
Alana, w sercu Los Angeles. Zza uchylonego okna słychać było uliczny gwar i
hałas. W powietrzu unosiła się woń jakiegoś jedzenia, papierosów i taniego
proszku do prania. Rozejrzawszy się, upewniłam się, że w pokoju jestem sama. Na
drugim łóżku było zwinięte prześcieradło, a na fotelu otwarta książka. Jakby
ktoś musiał nagle wyjść. Coś nagle błysnęło w powietrzu. Zmarszczyłam brwi i
rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Nic się nie ruszało. Ale znów
kącikiem oka wyłapałam błysk.
- Jest tu kto?-
zapytałam szeptem.
Nikt mi nie
odpowiedział. Nagle przed nosem zawisła mi złota obrączka. Chciałam ją złapać.
Ale uciekła w bok i zatrzymała się w innym miejscu.
- Cassie? Alan?
Nie róbcie sobie żartów…- mruknęłam poirytowana.
Nagle w moich
myślach pojawił się obraz Alana siedzącego w pociągu, jego rąk. Obrączki na
jego palcu. To była ona.
- Alan?-
zawołałam zachrypniętym głosem.- To ty?
Cisza. Nagle
usłyszałam głos. Nie rozpoznawałam słów, ale dochodził z niedaleka. Otworzyłam
drzwi od łazienki, ale nikogo tam nie zastałam. Wróciłam do pokoju, wciąż
słysząc szepty. Wyjrzałam na korytarz, coraz bardziej zaniepokojona. Głos
zaczął się nasilać.
- Czuję, że nie
mógłbym teraz bez ciebie żyć, Molly. Nie chciałbym.
Zatrzymałam się
w pół kroku. Te słowa były mi bardzo
znane. Ian, on mi je powiedział.
- Ian?-
zająknęłam się.
Poczułam jak
palce zaczynają mi drżeć.
- Nie chciałbym.
Molly…- słyszałam.
Obróciłam się
wokół własnej osi, szybko, za szybko. Zakręciło mi się w głowie i upadłam na
kolana. Czułam jak ręce mi dygoczą. Przed oczami znów zawisła mi obrączka, a ja
znów spróbowałam ją złapać. Tym razem złoty pierścionek zniknął, rozpłynął się,
jak mgła. Zszokowana poderwałam się na
równe nogi. Zorientowałam się, że całe te głosy nie dochodzą z zewnątrz, tylko…
z wewnątrz. Złapałam się za głowę.
- Molly ja… Ja
cię chyba kocham.- głos Iana wypełniał moją głowę i odbijał się echem.
- Nie!-
wrzasnęłam zasłaniając odruchowo uszy.
- Molly? Coś się
stało?- tym razem usłyszałam Cassie.
Nie widziałam
jej jednak. Nie widziałam nic.
-------------
Znów to samo,
znów przeklęte pikanie i zapach. Znów biel. Potrząsnęłam głową, mając nadzieję,
że wszystko to tylko zły sen. Po chwili zorientowałam się, że przy moim łóżku
stoi Cass. Wpatrywała się we mnie ze współczuciem i ściskała moją dłoń.
- Cassie,
powiedz mi, co się stało? Co ja tu robię?- niespokojnie rozejrzałam się po
pomieszczeniu.
- Nie wiem co
się stało. Wróciłam ze śniadania, a ty się dziwnie zachowywałaś. I zemdlałaś.
Co pamiętasz?- dziewczyna przygryzła wargę.
- Ja… Słyszałam…
i Widziałam.- zamknęłam oczy, by sobie cokolwiek przypomnieć. Pamiętałam
doskonale wszystko co się wydarzyło. I przerażało mnie to dogłębnie.
- Co? Co
takiego, Molly?- szepnęła brunetka nachylając się niżej.
- Widziałam
obrączkę Alana.- przeniosłam na nią spojrzenie.- Słyszałam Iana.
Cass
wyprostowała się i puściła moją dłoń. Siedziała tak kilka chwil, sprawiała
wrażenie, jakby się nad czymś bardzo mocno zastanawiała. Minęło sporo czasu,
przynajmniej tak mi się wydawało. W pokoju nie było żadnego zegara, ale to
akurat w ogóle mi nie przeszkadzało. Gdybym oprócz dźwięków aparatury słyszała
tykanie wskazówek, dostałabym szału. Byłam wystarczająco skołowana. Z zamyślenia wyrwał mnie gorzki śmiech
Cassandry.
- Molly, to
wszystko przez facetów. Nie jesteś w szpitalu od tygodnia, ale znów w nim
lądujesz, i to przez tych dwóch dupków!- krzyknęła z kpiącym uśmiechem.
Przechodząca obok sali pielęgniarka rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie.
- Ian uratował
mi życie.- zacisnęłam szczęki.
Brunetka
przyjrzała mi się wzrokiem pełnym dezaprobaty. Jakbym była jej młodszą,
niedoświadczoną siostrą. I głupszą.
- To za duże
słowa. Nie zginęłabyś. Poza tym, co z tego, skoro potem zaczął pieprzyć, że cie
kocha, i wywrócił Twoje wystarczająco pogmatwane życie do góry nogami!? A teraz
następny! Co ty w nim widzisz, co? Będą tylko kłopoty! Już przewidziała ci się
obrączka na jego palcu. Chcesz mi może powiedzieć, że to nic nie znaczy?!-
zerwała się na równe nogi i zaczęła chodzić w kółko.- Molly, zostawmy ich w
diabły, miałyśmy zacząć nowe życie! Miałyśmy żyć… Jakby nie miało być jutra!
Jak zaczniesz się przywiązywać do ludzi, to się nam to nie uda. Szczególnie do
facetów. Moll, proszę, wybij sobie z głowy i Alana, i Iana. Nawet imiona mają
podobne, a to nie wróży nic dobrego…
- Przestań!
Natychmiast! Nie mów tak o nich, dobrze wiesz, że to dobrzy ludzie!- krzyknęłam
nagle, wyprowadzona z równowagi. Sama byłam zaskoczona własnym wybuchem, ale co
najważniejsze, Cassie również. Zatrzymała się i wlepiła we mnie wzrok ciemnych
tęczówek. Kryła się w nich burza.
Stała i czekała
na moje dalsze słowa.
- Pomogli nam,
oboje. Nie masz prawa ich tak nazywać. W tym świecie ciężko jest spotkać kogoś
bezinteresownego. – wycedziłam wściekła.
Jeden z aparatów
zaczął pikać coraz szybciej i szybciej. Żadna z nas nie zwróciła na to uwagi.
- Dobra, może
przesadziłam. Ale naprawdę nie możesz
się tak do nich przywiązywać. Zapomnij o nich.- powiedziała chłodno, i wyszła z
pomieszczenia.
Ze złością
uderzyłam pięścią w materac. Dlaczego wszystko musiało się tak komplikować?
Podświadomie czułam, że Cassie ma racje,
że powinnam dać sobie spokój. Ale co z tego, że powinnam, skoro nie potrafiłam?
Nie wiedziałam jak zapominać. Ostatnio jak doznałam załamania nerwowego,
wpadłam w pustkę. Przesiedziałam miesiące w psychiatryku, aż udało mi się z
powrotem zacząć odczuwać emocje. Tym razem taż ma tak być? Muszę się załamać, żeby
przestać pamiętać? Nie chciałam tego za nic w świecie. Szpital psychiatryczny
kojarzył mi się tylko i wyłącznie z okropną bielą i czarną dziurą w głowie.
Możliwe, że
rozmyślałabym nad tym jeszcze godzinami, ale do pomieszczenia wszedł lekarz.
Ostatnio kiedy obcowałam z przedstawicielem tego zwodu, ominęłam go i zwiałam,
ale teraz nie byłabym zdolna do podobnego wyczynu. Ręce trzęsły mi się ze
zdenerwowania, nie było więc mowy o bieganiu. Zresztą, co by mi to dało?
- Zostanie pani
zaraz przetransportowana do innego szpitala, pani Waters.- oświadczył.
Wyszedł, zanim
zdążyłam zareagować. W sumie było mi wszystko jedno. Tylko trochę zirytował
mnie tym, że nawet nie zostałam poinformowana o stanie mojego zdrowia. Skoro
mnie przenoszą, to coś musiało być nie tak. Pytanie tylko… Do jakiego szpitala?
-------------
- Czy ja dobrze
zrozumiałam? To jest szpital psychiatryczny?- wytrzeszczyłam oczy na kobietę w
białym fartuchu. Okropnie białym.
- Zgadza się.-
uśmiechnęła się sztucznie.- Proszę wejść do tamtego gabinetu.
Nie byłam w
stanie się ruszyć. Zaczęło się we mnie mieszać. Przecież niedawno uciekłam z
wariatkowa. Co takiego zrobiłam, że muszę tu być znowu? Cassie lekko popchnęła
mnie w głąb korytarza. Postawiłam kilka niepewnych, sztywnych kroków. Nagle
poczułam, że się z kimś zderzyłam. Zamrugałam oczyma. Nieznajomy złapał mnie za
ramiona, zaniepokojony.
- Ej, mała! Nic
ci nie jest?- zawołał facet.
Miał na sobie
wyciągniętą koszulę w panterkę i dziwne, bardzo dziwne, zielone spodnie. Patrzył
się na mnie z lekko otwartymi ustami… ogromnymi ustami.
- Hej, serio się
pytam! Coś się stało?- przybliżył swoją twarz do mojej, tak, że niemal się
stykaliśmy nosami.
- Nic.- zdołałam
wykrztusić.
Na twarzy faceta
wyrósł wielki uśmiech. Potem cmoknął mnie w oba policzki.
- Ja lecę, mój
przyjaciel mnie potrzebuje!- krzyknął jeszcze i zniknął za drzwiami z napisem
‘Oddział uzależnień’.
- Molly, czy ty
wiesz kto to był?!- Cassandra zapomniała chyba o kłótni, jaką stoczyłyśmy parę
godzin temu.
- Eee… Jakiś koleś?-
uniosłam brew.
- Steven Tyler!
Wokalista Aerosmith!- spojrzała na mnie z zachwytem. – Pocałował cię!
- Tylko w
policzki. Ja go tam nie kojarzę.- odmruknęłam i nieco pewniej podążyłam w
kierunku gabinetu, do którego kazała mi się udać pielęgniarka. Otworzyłam
drzwi. Kiedy zobaczyłam wnętrze urządzone w stonowanych, ale ciemnych barwach,
cicho odetchnęłam z ulgą. Gdyby ściany były białe, ześwirowałabym. Zaraz…
Przecież ja już jestem świrem.
Usiadłam na
miękkim, czarnym fotelu. Był wygodny i pachniał skórą. Spojrzałam na postać,
która stała pod oknem. Półmrok, jaki panował w pomieszczeniu, pozwał mi jedynie
widzieć cień sylwetki. Należała jednak ona niewątpliwie do mężczyzny, i to
takiego, który lata młodości mógł mieć za sobą. Odwrócił się nagle i rzucił i
badawcze spojrzenie. Nie widziałam jego miny, było za ciemno, jedynie jego oczy
w dziwny sposób lśniły.
- Witam cię,
moja droga.- niespodziewanie szybko przeszedł kilka kroków i usiadł za
biurkiem, które nas oddzielało.
- Dzień dobry,
proszę pana.- odparłam niepewnie.
- Proszę pana?
Mów mi proszę po imieniu. Mam na imię Phil. A ty Molly, tak?- spojrzał w
papiery i nie czekając na odpowiedź kontynuował.- Molly Waters… Szukają cię
prawie we wszystkich stanach, wiesz? Ciebie i Twojej koleżanki.
Zamarłam. Czyżby
aż tak przejęli się moją ucieczką? Phil zaśmiał się ciepło widząc moje
przerażenie.
- Spokojnie, ja
cię nie wydam do moich kolegów po fachu z Nowego Jorku. Tamten ośrodek ma złą
sławę, nie wiem czy wiesz. Tak między nami: dobrze zrobiłaś, że z niego
uciekłaś.- puścił mi oczko.
Cały czas byłam
w lekkim szoku i nie wszystko docierało do mnie na czas. Zajęło mi parę minut,
zanim uświadomiłam sobie, że tak właściwie to siedzę przed psychiatrą. A on
puścił do mnie oczko. Nie, żebym oceniała ludzi według stereotypów, ale zdawało
mi się, że lekarz tego pokroju powinien być raczej poważny i ze skupieniem
wysłuchiwać słów rozmówcy.
- Jest pan
psychiatrą?- zapytałam po chwili milczenia.
- Tak. I
jednocześnie dyrektorem tego szpitala.- rozpromienił się, a wokół jego oczu
pojawiły się kurze łapki. – Pewnie cię zaskoczyłem? Już tłumaczę. Otóż… Moim
sposobem rozmowy z ludźmi, jest stawanie się ich przyjacielem. Jestem
optymistą! Nie tylko gbury potrafią radzić sobie z wariatami.
Rozszerzyłam
oczy ze szczerego zdumienia i wgapiałam się w Phila dobrych kilka minut.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. Analizowałam sytuację powoli.
Siedziałam przed dość osobliwym lekarzem w jego gabinecie, dodatkowo wiedział
on, że zbiegłam z poprzedniej placówki, podobnej do tej. Ale co ja tu robię? Co
wykazały badania, że musiałam tu przyjechać? Takie w sumie dość podstawowe
pytania w zaistniałej sytuacji, zaczęły napływać do mojej głowy. Nie potrafiłam
na nie sama odpowiedzieć, jedynym moim wybawieniem w tym momencie był Phil.
Swoją drogą wydawał mi się interesującym człowiekiem. Czemu by nie spróbować go
poznać? No tak, ale Cass mnie zabije, kiedy dowie się, że spoufalam się z
psychiatrą po pięćdziesiątce. A w dupę z Cass, chce wiedzieć co mi dolega!
- No więc, Phil,
widzę, że ośrodek dobrze się trzyma. Ściąga nawet gwiazdy.- zaczęłam temat.
- Owszem! Joe Perry to nie byle kto.- pokiwał głową.
- Owszem! Joe Perry to nie byle kto.- pokiwał głową.
Joe Perry… A
więc to był ów przyjaciel nieznajomego na korytarzu.
- Tak, w oczy
rzucił mi się też jego kolega.- kontynuowałam.
- Steven? Bardzo
ciekawy człowiek. Szczęśliwie odwyk ma już za sobą. Jest czysty jak łza.
- A więc miał
problem z narkotykami?- uniosłam brew.
- Tak, było o
tym głośno w prasie, ale zamknięta w czterech ścianach w Nowym Jorku mogłaś się
z tym nie zapoznać. – zaśmiał się wesoło, jakby opowiedział najśmieszniejszy
żart pod słońcem.- Wypadało by zerknąć co cię tu w ogóle sprowadza…
- Nie wiesz
tego?- zdziwiłam się.
- Nie, niestety
nie znalazłem wcześniej chwili, by zerknąć w to…- wskazał na zieloną teczkę
leżącą na biurku.
Następnie
zgrabnie ją otworzył i zaczął wertować jej zawartość. Nucił pod nosem jakąś
skoczną melodyjkę, która kontrastowała z zaistniałą sytuacją. W końcu zaraz
miał paść werdykt. Czy już do reszty sfiskowałam? Czy będę musiała spędzić tu
resztę mojego życia w tym budynku, prześladowana wizją Iana wyznającego mi
miłość i latającego wokół mojej głowy złotego pierścionka? Wzdrygnęłam się na
samą myśl o porannych przeżyciach. Stanowczo za silnie przeżywałam sytuacje,
które teraz mnie męczą.
- Bardzo duża
aktywność…- zamruczał Phil pod nosem.- To znaczy, że…
Zerknął na mnie
niepewnie. Nie było w nim już krzty entuzjazmu. Coś ukuło mnie w środku, jednak
silnie uczepiłam się przekonania, że całe te omamy wystąpiły z przemęczenia i
zmiany klimatu. Lekarz wstał od biurka i z grobową miną podszedł do prostego
regału, pomalowanego na brunatny kolor. Otworzył wąską szufladę i wyciągnął z
niej kartkę. Potem położył ją na blacie, obok wyników moich badań. Patrzył się
na nie dobre dziesięć minut, porównując. Przenosił wzrok z jednej na drugą, a
mnie w środku niemal rozsadzało z niepokoju. Błagam, niech to nie będzie nic
poważnego…
Phil popatrzył
na mnie wzrokiem, z którego nie potrafiłam nic wyczytać. Potem odetchnął
głęboko.
- Molly, obawiam
się, że jest gorzej niż myślałem.- oświadczył.
Policzyłam w
myślach do pięciu. Powoli.
- To znaczy?-
zapytałam drżącym tonem.
- To znaczy, że
cierpisz na łagodną schizofrenię.
--------------
Tak.
Sama jestem zaskoczona, że ta sytuacja ma miejsce, bo spisałam to opowiadanie na straty.
Przerwa była... Ponad dwu miesięczna. Mam nadzieje, że cokolwiek pamiętacie z poprzedniego rozdziału :_: Bo wiecie, nawet ja musiałam go przeczytać, żeby napisać powyższe... coś.
No właśnie? Jak to odbieracie? Jak już pisałam pod poprzednim postem, wkręcę tu Aerosmith (taa, mówię wam, bo pewnie się jeszcze nie zorientowaliście, co? :_:).
I jakoś to tam się dalej potoczy. Wpadłam na całkiem niezły (wow, właśnie pochwaliłam własną chujową wyobraźnię, radujcie się, o ludu!) pomysł jak to się wszystko potoczy. Nie wiem, ile będzie rozdziałów, ale strzelam, że koło 20. Tak mi na szybko gdzieś wyszło. Ale jak ja coś liczę na szybko, to się może mijać z prawdą, więc w sumie to się nie przejmujcie, czy coś.
Eh, rozpisałam się o niczym. Nic nowego. Bardzo mocno proszę o komentarze! Aha, tam pod spodem jest rozdział L.A. Story, także również można zajrzeć. Ale oczywiście do niczego nie zmuszam... XD Boże, ale mi się zebrało na sztywne pierdolenie.
Róbta co chceta i tak was uwielbiam :D
Aaa! I jeszcze coś. Założyłam Aska, ale takiego wiecie, dla was :) Tam z boku macie, ale oprócz...
Aaa! I jeszcze coś. Założyłam Aska, ale takiego wiecie, dla was :) Tam z boku macie, ale oprócz...
Zapraszam TUTAJ :)
Trochę wieje biedą, ale przed chwilą założyłam ;-;
Hugs, Rocky.
Rocky!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńROCKY!
CO. SIĘ. DZIEJE. Z. MOLLY?
WIDZI IANA I ALANA (HEHE, MÓJ KOLEGA Z NOWEJ KLASY MA TAK NA IMIĘ :))! NO WEŹ! PRZECIEŻ ONA NIE JEST JAKĄS JEBANĄ PSYCHOLKĄ!
CZEMU JĄ ZNOWU WYSŁALI DO PSYCHIATRYKA? NO CZEMU KURDE? CZEMU?
A A A A
STEVEN
A A A A
JOE
<333333333333333333
PHIL MNIE WNERWIA!!!!!!!!!
NIENAWIDZĘ TAKICH LEKARZY, CO CHCĄ SIĘ ZAPRZYJAŹNIĆ, BO TO KURWA PODEJRZANE, A POTEM WYSTAWIAJĄ DO WIATRU! PODSTĘPNI I WREDNI!
A POTEM STWIERDZAJĄ, ŻE JESTEŚ PSYCHOLEM!
ZAJEBISTY ROZDZIAŁ, ALE NIE MAM WENY NA KOMENTARZE :(
Każdy komentarz od Ciebie jest cudny, hyhy.
UsuńDziękuję!
Rocky, załóżmy, że wiem o co chodzi w Sweet Pain. No, bo w końcu trochę ogarnęłam, ale boję się, że jednak nie wszystko wiem. W końcu nie przeczytałam za dokładnie, ale myślę, że dam sobie radę. A zresztą przeczytam jeszcze raz, ale to później. Najpierw skomentuję ten rozdział.
OdpowiedzUsuńEkhem, więc tak, przynajmniej już wiem jak nazywają się bohaterowie, to już jakiś plus. XD I chyba na serio przeczytam dokładniej, bo zaciekawiła mnie ta historia. Następnie... Fajne profilowe, to Drew Barrymore? :D Tak wiem, ja tak na temat gadam.
Steven, Steven, och mój kochany Steven... Nie całuj się z innymi! Nawet w policzek Ci nie wolno! Ja to mam ciężkie życie z tym chłopem, wiesz Rocky, on mnie w każdym opowiadaniu zdradza. XD Ale przechodząc dalej... Ten lekarz - Phil, hmm... Nie jest taki zły. W sumie to nawet go polubiłam, ale to przecież dopiero początek jego roli w tym opowiadaniu, prawda? Mogę go jeszcze znienawidzić.
Rozdział jest cudny (tak, widzisz, znalazłam inne przymiotniki niż "zajebisty". Jednak znam takie.)
Weny!
Jak już skumam więcej z tego opowiadania, to walnę Ci dłuższy komentarz.
Jejć, dzięki wielkie, że przeczytałaś! :3
UsuńTak to Drew :) Jakoś tak mnie to zdjęcie urzekło, hihi.
Kurde, jeśli chodzi o Stevena... Nie wiem, czy nie będziesz musiała szykować tłuczka, jak to masz w zwyczaju XD
Dziękuję jeszcze raz!
Ha! Nadrobiłam już wszystko!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie... Zajebiste! Nic dodać nic ująć.
MOLLY MA SCHIZOFRENIĘ?!?!?!
Dlaczego?!
Bardzo ją polubiłam. Zgodzę się z Alanem, jest intrygująca.
Tylko... Ona ma nie mieć schizofrenii! Chwila! Ona na pewno jej nie ma!
To ten psychiatra! On jest wszystkiemu winny!
A teraz...
SSSTTTEEEVVVVVEEEEEEEENNNNNNNNNNN!!!! I pocałował Molly! W policzki. *o* Tyylee wyyyggraać. <3
Joe na odwyku? O.O
Dobry Tyler odwiedza go. xD
Dobra, pisze już głupoty...
Weny i czekam na następny! :3
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przeczytałaś!
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję! <3
Jesteś wielka *o*
Tak, Steven XD
Jeszcze raz: DZIĘKI! :3
Jeju jak się stęskniłam za tym mega intrygującym opowiadankiem! Rozdział genialny, nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńLaska, skąd Ty bierzesz na to pomysły? Kcę Twój mózg ;-;
Przechodząc do samej treści...
1) Molly schizofreniczką? Kiepsko. Ale w końcu pokochałam jej osobę za te jej psychiczne problemy. Ya know, jestem dziwna xD
2) Cass mnie wkurwia. Mogłaby nieco odpuścić dziewczynie. W końcu to jej życie! Z drugiej strony, może ma rację? Trzeba się w młodości wyszaleć, a nie od razu zakochiwać na amen.
3) Phil jest eee... ciekawy, tak xD W sumie, lubię jego postać.
4) Steven i Joe, hehe. Uwielbiam Cię <3
5) Co teraz, co teraz, co teraz?! Molly znowu trafi do psychiatryka? :(
6) Mam nadzieję, że nowy rozdział tego dzieła pojawi się szybciej!
Woaah, nie sądziłam, że ktokolwiek tęsknił za tym schizowym gówienkiem! *o* Ale dziękuję, bardzo się cieszę!
UsuńPomysły? Nie przesadzaj, ty masz lepsze ;*
No, następny się już pisze, także tego... XD
Pozdrawiam!
Nie mam weny na długie komentarze, wybacz :(
OdpowiedzUsuńPowiem tylko troszeczkę:
STEVEN!!!!!!!!!!!! JOE!!!!!!!!!!!!!!! ALE I TAK TYLER LEPSZY!!!!!!!!!!!! JOE NA JAKIEJŚ TERAPII???? ALE DOBRA WAŻNIEJSZY STEVEN!
DLACZEGO ONA ZNOWU TRAFIŁA DO PSYCHIATRYKA, NO??? ALE NAWET DOBRZE (NIE MAM POJĘCIA CZEMU), BO STEVEN TEŻ TAM BĘDZIE!!!!!!
ALLELUJA!
Mówiłam, że nie mam weny na długie, sensowne komentarze i miałam rację.
Weny!
E tam, zajebisty komentarz! Dziękuję! Też uważam, że Tyler lepszy, hihi ;D
UsuńDzięki wielkie jeszcze raz!
TEN ROZDZIAŁ JEST TAK ZAJEBISTY, ŻE AŻ MUSZĘ PISAĆ KOMENTARZ CAPS LOCKIEM XD SERIO, TEN ROZDZIAŁ JEST CUDNY. TAKI PSYCHODELICZNY, ALE I URZEKAJĄCY. NO I POJAWIŁO SIĘ AEROSMITH, A RACZEJ JEGO CZĄSTKA, TAK JAK OBIECYWAŁAŚ. ZACZNĘ CIĘ CAŁOWAĆ PO STOPACH ZA TEN POMYSŁ. CZUJĘ, ŻE TO BĘDZIE OPOWIADANIE PERFEKCYJNE. AEROSMITH + DZIEWCZYNY + TY I TWOJA WYOBRAŹNIA. COŚ PIĘKNEGO. CHYBA JUŻ TERAZ MOGĘ ZACZĄĆ SKŁADAĆ CI POKŁONY MOJA BOGINI :D
OdpowiedzUsuńLOVE,
POJEBANA DO GRANIC MOŻLIWOŚCI CHELLE <3
ODPOWIEM Z CAPSEM, A CO!
UsuńBOGINI? CHELLE, CHYBA CIĘ W TO GORĄCE LATO ZA BARDZO PRZYGRZAŁO. TY JESTEŚ BOGINIĄ, MISTRZYNIĄ I CZYM TAM JESZCZE SIĘ DA! <3
I WEŹ NIE PRZESADZAJ Z TĄ WYOBRAŹNIĄ. O, TAKIE NIECO PSYCHO-LOVE STORY.
DZIĘKUJĘ!
KURDE JAK TY MI SŁODZISZ <3
Molly znowu trafiła do szpitala nieee...
OdpowiedzUsuńAle tym razem wyszły nowe okoliczności. Mam nadzieję, że choroba nie będzie dokuczała bardzo naszej bohaterce.
Kurde, ja przy samym zderzeniu z Tylerem bym zemdlała, a co dopiero gdyby mnie POCAŁOWAŁ W POLICZEK. O matuchno :o <3333333 No ale rozumiem, miała prawo go nie znać.
Cassandra jest taka... no irytująca trochę. Stara się być dobrą przyjaciółką i chce chronić Molly, tylko, że nic nie poradzi na to, że dziewczyna się zakocha, albo że jej szkoda dawnego przyjaciela. Cóż, życie...
Ale Rocky, ja się cieszę, że wznowiłaś to opowiadanko, bo od początku je polubiłam ;)) A w dodatku z cudownym AEROSMITH <333333333
Buziaki ;***
Jejku, dziękuję Ci Kate! Naprawdę się nie spodziewałam, że ktoś za tym tęsknił ;o
UsuńJest mi ogromnie miło! <3<3