7/16/2014

Rozdział 25


Dobra, sytuacja jest taka, że do dzisiejszego wieczora mam gówniany Internet na działce. Moja kochana mama pozwoliła mi zrobić ze swojego telefonu przenośny router :’)
Spięłam się i napisałam poniższe coś. Wczoraj też się pojawił rozdział, ale chuj z tym. Combo, bitches.
Nie informuję o tym, bo robiłabym to dwie godziny z tym Internetem.
Zapraszam:
---------------
- Moje plecy…
- Kurwa, niech ktoś zasłoni słońce, za gorąco tu!
- Wypieprzaj z tymi nogami!
- Gdzie… Gdzie moja wódka?
- Wódka powiadasz? Tego nie wiem. Wiem, gdzie jest butelka.
- Kurwa!
Słowotok siódemki ludzi podziałał na mnie jak zimny kubeł z wodą. Chyba wszyscy się przed chwilą obudzili. Oprócz kierowcy, rzecz jasna. Nie miałam ochoty otwierać oczu, mimo, że było mi okropnie niewygodnie. Głowę miałam chyba na ramieniu Slasha. Chyba. Mruknęłam sennie kiedy ktoś kopnął mnie w nogę.
- Wybacz Hallie… - usłyszałam.
- Nic się nie stało.- odparłam, wciąż spod zamkniętych powiek.
- Hal, gdzie moja wódka?- Duff jak tylko usłyszał, że nie śpię, będzie mi chciał wcisnąć, że wypiłam mu alkohol? O nie, nie ma tak.
- Widziałam jak…- rozejrzałam się, wreszcie otwierając oczy i utkwiłam zadziorne spojrzenie w Adlerze.- Steven ją pił.
- Ty mały, obrośnięty gównem gnoju! Wyrwę ci te kłaki!- McKagan z przechylił się z przedniego fotela i próbował dosięgnąć siedzącego po mojej lewej Stevena. Zaśmiałam się patrząc jak wysoki blondyn próbuje walnąć niższego. Po chwili chyba doszli do porozumienia, ale sądząc po ich minach, żaden z nich nie był zadowolony. Obejrzałam się w prawo, i z zaskoczeniem stwierdziłam, że spałam oparta o Izzy’ego. Po jego drugiej stronie drzemała Black. Saul prowadził, a w bagażniku Axl wraz z Jaz właśnie się przebudzali. Doszło do niemałej roszady w zajmowanych miejscach. Jak oni to zrobili, że się nie obudziłam?
- Za ile będziemy?- dobiegł nas z tyłu głos Rose’a.
- Godzinka. Potem będzie gorzej. Z San Francisco do Seatle będziemy jechać dwa dni.- odpowiedział Saul.
Zadowoleni, że za niedługo podróż dobiegnie końca, umilkliśmy. Z radia leniwie sączyły się dźwięki jakiś hipisowskich przebojów. Na moje ucho śpiewała Stevie Nicks. Wybijałam rytm na kolanie i gapiłam się przez okno. Wjeżdżaliśmy powoli w teren zabudowany, wcześniej jechaliśmy nieutwardzoną szosą wśród pól i ubogiej, kalifornijskiej roślinności. Pierwsze domy były jak urwane z filmu, z malowanego na jasny błękit drewna, otoczone rozległymi pastwiskami z owcami lub bydłem jedzącym skąpą i  żółtawą trawę. Otworzyliśmy okna, i rozkoszowaliśmy się wiatrem i słońcem. Pomyślałam, że kiedy dwa tygodnie spędzę w podróży, nie będą mnie już tak zachwycały widoki i rozwiane włosy. Na razie jednak cieszyłam się chwila i skupiłam się na tym, że jestem tu i teraz, razem z pokręconą, przybraną rodzinką, i kalifornijskimi promieniami słońca.
- Wjechaliśmy. Gdzie teraz? Duff, mapa.- ciszę przerwał Saul.
McKagan wyciągnął ze schowka zmiętą książeczkę. Otworzył na jednej ze stron i wpatrywał się w nią prze kilka minut. W końcu Stradlin zerknął mu przez ramię.
- Idioto, to jest mapa całych Stanów. Jak chcesz tu znaleźć drogę pod konkretny klub w San Francisco?- spytał z irytacją.
- Chciałem sprawdzić coś innego- odburknął Duff.
Zaczął szukać odpowiedniej strony, ale zajmowało mu to tyle, że sama wyrwałam mu mapę. Zajrzałam do spisu treści i natychmiast udało mi się znaleźć dokładny plan miasta. Złapałam za kartkę z adresem, jaką podał mi mulat i zaczęłam wodzić palcem po kartce szukając ulicy, przy której mieściła się sala, gdzie Gunsi mieli wieczorem grać koncert. Zlokalizowałam ją i bezbłędnie doprowadziłam nas na miejsce. Spojrzałam z wyższością na McKagana.
- Jutro siedzę z przodu, ty się nie nadajesz.- zaśmiałam się kpiąco.
Chłopak zrobił obrażoną minę i wysiadł z auta. Cała reszta podążyła za jego przykładem. Wysypaliśmy się z gorącego vana na duszne ulice miasta. Przynajmniej był lekki wiatr. Axl ruszył ku wejściu do klubu. Chłopcy tuż za nim, a my, damska część wyprawy, na końcu. Klub był mniejszy od dobrze znanego mi The Roxy. W środku było pełno neonów, a na ścianach wisiały płyty winylowe. Stoliki wraz z kanapami były po bokach, na środku scena, a przed nią wolne miejsce, żeby stanąć, posłuchać, potańczyć. Ogólnie wrażenie zrobiło na mnie to wszystko całkiem dobre. Było cicho i spokojnie, ale to akurat pewnie z powodu takiej, a nie innej pory dnia. W rogu siedział tylko jeden facet, ale kompletnie nie zwracał na nas uwagi. Zauważyłam, że obsługa raczej się nie różni od tej w Los Angeles, bo stanowiły ją roznegliżowane kelnerki. Chodziły po sali, wycierały stoły i tak dalej. Rose nawet spokojnie toczył rozmowę z właścicielem, który zjawił się zawołany przez barmana. Gość był ubrany w koszulę w kwiaty i błękitne szorty. Na nogach miał skórzane mokasyny, a z twarzy nie schodził mu uśmiech. Mimo tego coś mnie w nim odpychało. Może dlatego, że kiedy bardzo młoda dziewczyna w stroju kelnerki przeszła obok niego, klepnął ją w pośladek i głośno zarechotał?
- Czyli wchodzimy o dziewiątej?- Axl przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę.
- Ta, dokładnie. Tu scena, tam wejście za kulisy.- facet machnął ręką.
- Okej.- odparł krótko Rudy nie siląc się na podziękowania.
Potem bez słowa wyszedł z baru. Chcąc nie chcąc poszliśmy za nim. Okazało się, że zamierzał  cały sprzęt przenieść natychmiast za scenę.
- Ja to bym się najpierw czegoś napił…- zajęczał Adler.
- Popieram.- odezwała się niespodziewanie Jasmin.
No i to podziałało. Rose zatrzymał się w pół ruchu, spojrzał ostrożnie po blondynce, potem lekko się uśmiechnął.
- Jasne, po takiej podróży trzeba. Chodźcie, znajdziemy jakieś miejsce.- powiedział i złapał Jaz pod ramię.
Uniosłam kącik ust do góry patrząc jak razem maszerują chodnikiem. Ale jednocześnie na nowo zrobiło mi się żal Seana. Kiedy wrócimy, zostanie nam wspólnych tylko kilka dni, potem on wyjeżdża na studia. Pozostawało mi mieć tylko nadzieję, że wszystko mu się ułoży. Nie chciał jechać z nami w trasę oczywiście ze względu na Jasmin. Kto by chciał oglądać, jak osoba, którą się kocha, obściskuje się z kim innym?
Było naprawdę bardzo gorąco, więc długo nie trudziliśmy się znalezieniem ustronnego pubu, tylko za najbliższym zakrętem weszliśmy w pierwsze lepsze drzwi, wokół których reklamy miały w sobie wzmianki o whiskey. Zajęliśmy duży stolik i wzięliśmy po Jimie Beanie z lodem. Mój chłopak bardzo ubolewał, że nie był to Daniels, ale stłumiłam jego narzekania szybkim pocałunkiem. Na Jacka nie mogliśmy sobie pozwolić z jednej, prostej przyczyny- nie było nas na niego stać.
Atmosfera była pozytywna, jak na okoliczności przystało. Wszyscy byli podekscytowani koncertem, jaki miał odbyć się już za kilka godzin. Pierwszy występ poza Sunset to było niewątpliwe osiągnięcie. Wszystkich ciekawiło jak to się potoczy i jak publika przyjmie zespół. Przetoczyliśmy na ten temat godzinna debatę, ale w końcu stanęło na tym, że: ‘pożyjemy, zobaczymy’, czyli postanowiliśmy poczekać i przekonać się na własnej skórze.
Do vana dotarliśmy z powrotem dwie godziny przed wejściem Gunsów na scenę. Chłopcy zajęli się sprzętem, a ja wraz z Black i Jasmin poszłyśmy na dalszą część opijania. Drinki dotarły natychmiast, bo ruch wciąż był nikły. Za godzinę dopiero powinno się zacząć zagęszczać.
- Jednak nie to co w Los Angeles.- Blue skrzywiła się mieszając słomką w szklance.
- Żebyś wiedziała. Wody więcej od wódki.- zgodziłam się.
Dopiłam jednak napój i z westchnieniem odmówiłam kelnerce na  propozycję przyniesienia następnego. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę patrząc jak Steven próbuje samodzielnie ustawić perkusje, a Slash zaśmiewa się z niego do rozpuku. W sumie mnie też to bawiło, gdyż Adler kiedy ustawiał bęben, nie zauważył, kiedy oderwał się drugi i zaczął toczyć wzdłuż sceny. Kiedy to zobaczył rzucił się jak długi na ziemie, ale i tak nie udało mu się uchronić instrumentu przed upadkiem.
- Nie!- krzyknął zrozpaczony.
Podeszłam i chwyciłam bęben. Nic mu się nie stało.
- Adler, nie dramatyzuj.- zachichotałam i z pomocą blondyna wdrapałam się na scenę. Podeszłam do Saula i pocałowałam go. Tak jakoś, poczułam, że musze dodać mu otuchy przed ważnym wydarzeniem. Chłopak odwzajemnił gest.
- Ekhem, stoicie na scenie, wiecie?- Stradlin zjawił się nie wiadomo skąd.
- I co z tego?- wymruczałam.
- Właśnie, co?- Black stanęła obok i wpiła się w usta bruneta.
W tym momencie nieliczni goście mogli podziwiać dwie całujące się na podwyższeniu pary. Ale i tak nikt nie zwracał na nas uwagi, a scena nie była podświetlona. Kątem oka zauważyłam, że Axl zerka to na nas, to na Jasmin. Ona tylko zaśmiała się krótko i obdarzyła chłopaka szybkim cmoknięciem w policzek. Rose rozpromienił się.
W końcu zostawiłam Slasha w spokoju i usiadłam z boku, by usłyszeć szybką próbę. Zagrali parę rozgrzewających melodii. Rzuciłam okiem na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Ludzi zrobiło się o wiele więcej, siadali, niektórzy zaciekawieni podchodzili bliżej chłopców. Zeszłam na parkiet i zajęłam dobre miejsce. Zobaczyłam jak zza drzwi do zaplecza wychyla głowę szef. Za nim stała rumiana dziewczyna. Oddychała ciężko. Facet pokazał kciuk do góry w stronę Gunsów i tyle go widziałam. Ale zespołowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Hey, San Francisco! Jesteśmy Guns N’ Roses i zamierzamy skopać wam dupy!- Axl rozłożył szeroko ramiona. Rozległo się ciche klaskanie.
A potem szybkie i ostre intro. ‘Welcome To The Jungle’ wypełniło klub, a spojrzenia kilku osób, którzy na początku nie byli zainteresowani, zwróciły się w stronę sceny. Chłopcy grali fantastycznie. Po wściekłej dżungli przyszedł czas na ‘Anything Goes’, ‘Mr. Brownstone’ i ‘You’re Crazy’.  Potem Rose uciszył publikę, która zaczęła robić zaskakująco dużo hałasu.
- Wiecie, tacy z nas fajni faceci, że znaleźliśmy już panie naszych serc. Znaczy  w większości. Te dwa blondasy do wzięcia.- Rudzielec wskazał wiadomo kogo- Chcielibyśmy wraz z Izzy’m i Slashem zagrać ten utwór od serca, specjalnie dla trzech kobietek, które stoją wśród was, a które nigdy nie zostaną przez nas zapomniane.
Wzruszyłam się. Po prostu poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Taki gest, taki spontaniczny… A ile daje radości. Wszystkie trzy stałyśmy jak sparaliżowane. Czułam się jak w niebie. Zaczęli grać. Wstęp, genialny, grał Salsh. Patrzył się na mnie. Potem przechylił się i wyciągnął rękę. Złapałam ją, a on przyciągnął mnie bliżej i pocałował. Tłum zaklaskał. Opadłam ponownie na ziemie, nie mogąc złapać tchu z emocji. Zaśmiałam się w duchu, kiedy jakaś dziewczyna posłała mi mordercze i zazdrosne spojrzenie. Izzy uśmiechnął się do Black i przybił z nią ze sceny piątkę. Nie zauważyłam, że Jaz stoi jak zaczarowana i gapi się na Axla, który ani na moment nie przestawał jej patrzeć w oczy.
- Oh, my sweet child!- wykrzyczał pomiędzy zwrotką i refrenem. Potem pochylił się, ujął dłoń blondynki i pocałował ją z czułością. Widziałam, jak wielkie jak grochy łzy spływają po upudrowanych policzkach dziewczyny. Tym razem chyba kilkanaście lasek rzuciło Jasmin nienawistne spojrzenie. Ona nie zwracając na nie uwagi spojrzała na mnie.
- Ja… Ja go kocham.- wydukała, ni z tego, ni z owego.
- On ciebie też.- odparłam i przytuliłam ja mocno do siebie.
Kiedy ‘Sweet Child O’ Mine’ dobiegło końca, Gunsi zapowiedzieli album, który miał pojawić się już we wrześniu. Potem przypieczętowali to ‘Out Ta Get Me’. Kiedy publika domagała się więcej, Gunsi na bis zapuścili ‘Paradise City’. Potem podziękowali i zeszli ze sceny. W podskokach pobiegłam na zaplecze i zaczęłam gratulować udanego występu.
---------------
Kiedy pulchna kobieta o rumianych policzkach zaczęła szybkim krokiem iść w naszym kierunku, wydaliśmy z siebie grupowy jęk. Byliśmy lepcy od brudu i potu,a co najgorsze, nie koniecznie swojego. Poza tym burczenie w brzuchach towarzyszyło nam od kilku dobrych godzin. A teraz mieliśmy jeszcze znosić przytulanie i tarmoszenie policzków? O nie. Na całe szczęście, kobieta rzuciła się tylko na Duffa.
- Synku kochany! Jak wyrosłeś! Ale chudy jesteś jak szczapa! No chodź, chodź do mnie, niech cię wyściskam!- krzyczała, a wysoki blondyn przywdział na twarz delikatny, aczkolwiek wymuszony uśmiech. Mimo koszmarnej formy, nasza siódemka, co do jednego, z trudem powstrzymała parsknięcie śmiechem.
Kiedy McKagan został już obcałowany, tak, że jego policzki zrobiły się czerwone od szminki, zostaliśmy wprowadzeni do małego salonu. Na stole czekała kolacja, a nam na jej widok zalśniły oczy. Postanowiłam jednak wykazać większą uprzejmość niż moi towarzysze, którzy rzucili się na jedzenie i serdecznie spojrzałam na mamę Duffa.
- Pani McKagan, bardzo nam miło, że pani tak o nas pomyślała. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Prawda?- kopnęłam Slasha w nogę.
- Tak, tak! Przepyszne naleśniki, psze pani!- Hudson o mało się nie opluł.
Westchnęłam.
- Oh, dziecinko, to żaden problem. Cieszę się, że wreszcie mam jakiś gości! Wszystkie dzieci wyruszyły w świat, a mąż… Męża chwilowo nie ma.- kobieta spuściła wzrok.
- W każdym razie dziękujemy. Ma pani piękny dom.- postanowiłam zmienić temat. Poniekąd była to prawda, bowiem pokój dzienny był urządzony skromnie, ale w stonowanych, przyjemnych dla oka barwach.
- Oh, kochanie, nie słódź mi tak! Zjedz lepiej coś ciepłego, na pewno jesteś głodna.- uśmiechnęła się.
Podziękowałam jej skinieniem głowy i z zadowoleniem zasiadłam na krześle. Nałożyłam sobie na talerz wielką furę naleśników i pożarłam ją wycierając do czysta talerz z syropu klonowego. Danie było wyśmienite. Saul nie przesadzał.
- Pokoje na górze są do waszej dyspozycji. Są małe, ale jest ich sporo. Żadne z moich dzieci nie chciało dzielić z innym pokoju!- pani McKagan zaśmiała się i cmoknęła zażenowanego Duffa.
Po raz kolejny podziękowałam jej za szczodrość i wszyscy weszliśmy po schodach na wyższe piętro. Rzeczywiście, drzwi było sporo. Zaciągnęłam Slasha do jednych z nich. Należał ewidentnie do któregoś z braci Duffa, gdyż ściany obklejone były zdjęciami samochodów i fragmentami komiksów, a na półkach stało pełno figurek.
- Patrz, Batman!- mulat zachichotał jak dziecko.
- Idę się myć.- zignorowałam go.
Nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju. Przeszłam korytarzem, aż natrafiłam na wysokiego blondyna. Stał w progu pokoiku i z nieobecnym wyrazem twarzy patrzył się na pomieszczenie. Zajrzałam mu  przez ramię. Wszędzie wisiały plakaty zespołów punkowych, a na szafkach piętrzyły się opakowania od płyt winylowych. Chłopak podszedł do nich.
- Dawał mi je taki jeden bibliotekarz. Lubiłem gościa. Miałem kupę zajebistych albumów za darmo.- uniósł opakowanie z logiem Misfits.
- Bardzo fajny pokój. Domyślam się, że…- zagryzam wargę- …wiążesz a nim wiele wspomnień.
Pokiwał powoli głową, wodząc wzrokiem po ścianach. Przeszedł do wysłużonego biurka, potem stanął przy oknie. Wskazał na coś palcem.
- Tym drzewem schodziłem w dół, kiedy wymykałem się na próby mojego zespołu.- oznajmił.
- Nie przeczę, że sprawa faktycznie była ogromnej wagi.- wyszczerzyłam się.
Blondyn się zaśmiał i w końcu spojrzał na mnie. Zauważył, że mam w dłoni ręcznik.
- Oh, wybacz, pewnie szukasz łazienki. Naprzeciwko. Siostry zawsze mi tego zazdrościły, bo rano wygrywałem wyścigi do kibla.
Podziękowałam mu skinieniem głowy i ruszyłam we wskazanym kierunku. Pod prysznicem zmyłam z siebie wszystko co zgromadziło się na moim ciele od wyjazdu z San Francisco.  Potem wróciłam do pokoju, gdzie na łóżku Slash zapadł już w sen. Opadłam obok niego, a oczy natychmiast mi się zamknęły.
---------------
Koncert, jaki zagrali w Seatle, był tak samo dobry jak ten w Kalifornii. Dla miejscowych, był to szok, szczególnie, że pamiętali Duffa jako punkowca, a nie rock n’ rollowca. Ale zaskoczeni byli pozytywnie. Chłopcy grali dłużej niż przewidziano, ale właściciel nie miał nić przeciwko. Udało im się nawet zarobić na tym wszystkim. Oczywiście, kiedy McKagan spotkał starych znajomych, ci natychmiast postanowili uczcić jego sukces w wiadomy sposób. Popijawa trwała, a ja, muszę się przyznać, starałam się nie pić. Nawet Jaz opróżniła więcej butelek. Na prawie trzeźwo mogłam wszystko obserwować, nie uszło więc mojej uwadze, że w pewnym momencie pojawiła się heroina. Siedziałam z boku, na szczęście nikt nie kłopotał się, by mnie poczęstować. Widziałam za to ogromy entuzjazm na twarzy Slasha, kiedy tylko zobaczył narkotyk. Tak samo zareagował Izzy. Widziałam jak z bólem w oczach Black patrzy na Stradlina. Złapałam dziewczynę za ramię i pociągnęłam na zewnątrz dusznego baru.
- Nie przejmuj się.- westchnęłam.
- To samo powinnam powiedzieć do ciebie.- mruknęła.
Stałyśmy w milczeniu, czując, że noce tutaj są jeszcze zimniejsze niż się spodziewałyśmy. Chcąc nie chcąc wróciłyśmy do środka. Towarzystwo było nieźle naszprycowane Sugar. Złapałam za pełną butelkę Jack’a. Może jednak wypadałoby się urżnąć?
---------------
Kiedy dotarliśmy do Nowego Jorku, zdawało mi się, że nie da się być bardziej brudnym i zmęczonym po podróży. Wszyscy byliśmy zirytowani i niemal nie mogliśmy patrzeć na siebie nawzajem. Jechaliśmy trzy dni właściwie bez stawania. Zawsze ktoś mógł objąć stanowisko kierowcy, więc po co robić postoje? W mieście, do którego właśnie dotarliśmy, padał deszcz. Wyskoczyłam z vana, wykorzystują na to ostatki sił, i rozpostarłam ramiona, czując, jak po twarzy spływają mi krople wody. Nie tylko ja tak zrobiłam.
- Jak kiedyś znudzi mi się Los Angeles, zamieszkam tutaj.- oznajmiła Black pocierając dłonią wilgotną twarz.
Nikt nic na to nie odpowiedział. Weszliśmy do hotelu, a właściwie taniego pensjonatu, gdzie mieliśmy zanocować, i przed którym zaparkowaliśmy. Dostaliśmy klucze, i bez marudzenia skierowaliśmy się do pokoi, jakie nam przysługiwały. Jedyny dwuosobowy zagarnął Izzy z Blue, więc razem ze Slashem musieliśmy wziąć Duffa bądź Adlera. Chwyciłam Stevena, który rozpromienił się, i posłałam McKaganowi przepraszająco- kpiące spojrzenie. Ten odwrócił się i poczłapał za Axlem i Jaz. Pokój był cholernie mały, poza tym Adler musiał spać na bardzo małej i niewygodnej kanapie. Nie czekając na protesty pobiegłam do łazienki, gdzie szybko się zamknęłam na zamek. O tak, wreszcie sama, z bieżącą wodą i mydłem. Kąpałam się długo, według chłopaków, kategorycznie zbyt długo. Ale co poradzić?
Następnego dnia był koncert. Miałam wrażenie, że wszyscy są tu bardziej przygnębieni, niż na dwóch poprzednich. Każdy, gdzieś we środku, miał ponury humor. Kiedy przestałam patrzeć na deszcz, jak na dar z niebios, zaczął przypominać mi dzień pogrzebu Todda. Każdy wiedział, że chłopak przedawkował właśnie w NY, ale każdy starał się nie dawać po sobie tego poznać. Koncert, jaki zagrali Gunsi, równie obfitował w emocje, jak dwa poprzednie. Ludziom się spodobało, a chłopcy złapali kontakt z publiką. Kiedy Rose powiedział, że mają jesienią spodziewać się ich debiutanckiej płyty, tłum wiwatował. Potem wśród burzy oklasków, zeszli ze sceny, a szef  lokalu z zadowoleniem przyznał, że dawno tak mało znany zespół nie przyniósł mu takiego zysku i tylu klientów. Guns N’ Roses zarobili na tym co nieco. Może będzie nas stać na prysznic na stacji, w drodze powrotnej? Na samą myśl o podróży do Los Angeles, przez całe Stany, zrobiło mi się niedobrze.
---------------
Jak można się było spodziewać, całe Sunset, zgotowało nam niezłą imprezę, po ostatnim na mini trasie koncercie. Wódka lała się hektolitrami, co chwilę ktoś stawiał kolejkę, lub po prostu nalewno nam do szklanek. Bawiłam się dobrze, razem z Black i Jasmin urządziłyśmy w kącie baru babski stolik, i razem z żeńską częścią imprezy, dorównywałyśmy panom w kwestii ilości spożytego alkoholu. Po tylu drinkach, ile wypiłam, swobodnie rozmawiałam i śmiałam się z obcymi dziewczynami, które przysiadły się do naszego stolika. Były to pierwsze pseudofanki Gunsów. Pytały się mnie, czy będą mogły dostać od Slasha jego koszulę.
- A na cholerę wam jego ubranie?- spytałam zaskoczona.
Na to one, wśród wzdychań i pisków odparły, że będą mogły je wąchać. Razem z Blue i Jaz wybuchnełyśmy tak gromkim i głośnym śmiechem, że wszystkie zebrane na około, gapiły się na nas, jakbyśmy były nienormalne.
- Naprawdę chcecie mieć kraciastą szmatę, która śmierdzi potem, alkoholem i dragami?- zapytałam chichocząc.
One zmieszane zmieniły temat. W pewnym momencie zauważyłam, że jedna z siedzących dziewczyn oddaliła się. Miałam nadzieje, że przyniesie jakieś flaszki, ale nie wracała. Obejrzałam się za siebie, żeby poszukać jej wzrokiem. W moje oczy rzuciła się banda, nagrzanych mężczyzn. Wszyscy zalegali już na podłodze, albo byli w dziwacznych pozach porozrzucani na kanapach i stołach. Ze zgrozą szukałam wśród nich twarzy Slasha. Może nie brał, może wyszedł… W myślach błagałam, by właśnie tak się stało. Ale zobaczyłam go, i to bynajmniej nie leżącego, ani co gorsze, samotnego. Stała z nim owa dziewczyna, która wcześniej opuściła nasze towarzystwo. Przymilała się do niego i gładziła rękami po klatce, wystającej spod koszuli. Chciałam jakoś zareagować, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Pozostało mi gapić się na nich. Blondyna złapała Saula za rękę i pociągnęła go w stronę toalet. Widziała, że się broni i stawia opór, ale heroina we krwi skutecznie go osłabiała. Uległ i poszedł za nią. Kiedy zniknęli za drzwiami, podniosłam się sztywno. Black wszystko widziała, bo złapała mnie za rękę.
- Jesteś pewna, że chcesz tam pójść?- spytała cicho, żeby nikt nie usłyszał.
Pokiwałam powoli głową. Czułam, jak ze spięcia rozbolał mnie kark.  Stawiając długie kroki przeszłam przez pub i stanęłam przed drzwiami do łazienki. Wzięłam wdech, głęboki. Zrozpaczona zorientowałam się, że mój oddech jest przerywany, a ręce trzęsą się jak podczas wysokiej gorączki. Zacisnęłam dłonie w pięści, a potem niezgrabnym kopnięciem otworzyłam drzwi. Smród, jaki wydobył się z pomieszczenia był okropny. Ale jeszcze gorsze były dźwięki. Słyszałam, jak przynajmniej trzy pary głosów cicho pojękują. Skrzywiłam się. Zaczęłam iść wzdłuż wejść do kabin, patrząc pod nimi, i szukając butów Slasha i tej blondynki. Coś ścisnęło mnie w brzuchu, kiedy rozpoznałam białe adidasy. Popchnęłam drzwi. Dziewczyna była naga od pasa w górę, Saul pozbył się na razie tylko tej cholernej koszuli. Całował ją po dekolcie, ale przestał, kiedy zobaczył, że przyglądam się temu szeroko otwartymi oczyma.
- Hallie?- wychrypiał, a jego rozszerzone do granic możliwości źrenice zdawały się mnie nie dostrzegać.
- Tak, tak. To ja, nie przeszkadzajcie sobie.- wydukałam, siląc się na chłód i twardość mojego  głosu. Potem zawróciłam i szybko pobiegłam do drzwi.
- Hal, stój! To nie tak, jak…- zawołał.
- To nie tak jak myślisz? Chciałeś to powiedzieć? Chciałeś powiedzieć, że nakrycie cię z roznegliżowaną laską w kiblu, nie jest tym, co myślę?- odwróciłam się, czując jak zalewa mnie ogromna fala wściekłości.
- To przez dragi… Błagam, Hallie…- złapał mnie za ramiona.
- Dragi!? Tłumaczysz się dragami?! Obiecałeś, że się już tak nie naćpasz. Obiecałeś.- warknęłam i wyrwałam się.
- To dlatego, że…- nie usłyszałam, co powiedział dalej, bo wybiegłam z łazienek i rzuciłam się biegiem przez bar. Zalewały mnie łzy żalu i gniewu.
- Hallie, czy coś się…- Axl wstał, bo chyba jako jedyny nie był naćpany, ale przerwałam mu, uderzając go w klatkę piersiową tak, że natychmiast opadł z powrotem na fotel.
Wyszłam na zewnątrz. Kopnęłam pustą butelkę. Rozprysła się na kawałki, po uderzeniu w ścianę. Wrzasnęłam. Głośno i wściekle. Ludzi na ulicach było mało, dochodziła czwarta nad ranem. Targały mną wszystkie emocje, jakie mogły. Rozpacz, bo chłopak mnie omal nie zdradził. Złość, bo nie dotrzymał obietnicy. Rozbawienie, bo wierzyłam w jego puste słowa. Roześmiałam się przez łzy i zrezygnowana usiadłam na krawężniku. Niech mnie, kurwa, rozjedzie jakieś auto. Nie będę żałować.
---------------
No, także tego. Była jakieś ‘spekulacje’, że coś się stanie, no i… Jest XD
Miało być trochę inaczej to wszystko napisane, ale zależało mi, żeby wszystko było w jednym rozdziale. Także trochę chujnia.
Na dole jest poprzedni rozdział, więc jak ktoś się nie zapoznał, to zapraszam, czy coś.
Aha, i tego powyżej nie sprawdziłam w ogóle, więc bardzo przepraszam za wszystkie błedy. Lenistwo :_:
Hugs, Rocky.

20 komentarzy:

  1. Hyhy, czyzby znowu pierwsza? XD
    W kazdym razie piosenka dla dziewczyn byla taka slodka, ze po prostu skskckskckdkwdk ;www; , mama Duffa wymiata ze swoim "synku, jak ty wyrosles!", a Slash oberwie i to mocnl za zdradzanie Hallie z ta kurwa i cpanie.
    Blagam, pisz wiecej ;___;
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, droga M.
      Niestety najbliższy rozdział dopiero w przyszły weekend.
      Buziaki również ;*

      Usuń
  2. "Gdzie...Gdzie jest moja wódka?"- hahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhaha
    jeeeeeeeeebut hahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhaha

    " Ty mały, obrośnięty gównem gnoju! Wyrwę ci te kłaki!- " hahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhaha

    Spać opartym o Izzy'ego, mmmmmmmmmmmmmmm :3

    Już myślałam, że któraś z tych kelnerek to Melissa. ://////// ZAJEBIĘ CIĘ SZMATO, ZA MOJEGO TODDUNIA!
    ARMIA TODDUNIA JUŻ CIĘ NAMIERZA! AAAAAAAAAAAAA

    Te piosenki dla dziewczyn....to było takie słodkie. :3333333333333333333333333333333333333 <333333333333333333333333333333333

    Mamusia Duffcia, o mój Boże, hahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhahahahahahahaahhahahahaahahhaha

    KURWA IZZY!!!!!! JADĘ CI WPIERDOLIĆ ZA SUGAR!!!!!!!!!!!!!!!
    A TY SLASH, SIĘ NIE SZCZERZ, BO CI JADĘ ZĘBY WYBIĆ!!!!!!!!!!!!l


    PFFFFF, JAKIEŚ DZIEWCZYNY KOSZULĘ SLASHA, NIE NO!!!!!! JA JĄ CHCĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    XDDD


    ZNACZY JA NIE DO WĄCHANIA, TYLKO DO PODZIWIANIA! XDDDDDD

    EJ SLASH...

    TŁUMACZ MI SIĘ KURWA, SLASH, CO TY KURWA WLAŚNIE CHCIAŁEŚ ZROBIĆ? NIE ZWALAJ NA DRAGI, MASZ HALLIE, TO TWOJA DZIEWCZYNA !!!!!!!! KURRRRWA JESZCZE RAZ CIĘ PRZYŁAPIĘ, ROZUMIESZ????????? JESZCZE RAZ!!!!!!! TO JA CIĘ ZASTĄPIE W GRANIU NA WIOŚLE, A TY BĘDZIESZ TAKI POŁAMANY!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAA

    NO ZAJEBISTE, WIESZ?

    I PRZEPRASZAM ZA TEN NIEOGARNIĘTY KOMENTARZ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, jak ja uwielbiam Twoje komentarze xD
      Cud miód a nie nieogarnięty, wierz mi!
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  3. Już jestem.
    Nie wiem czemu, ale Twoje rozdziały lubię czytać po nocach. XD
    Oj tak, mama Duffa wymiata!
    Ale za to nie za dobrze ze Slashem i Hallie.
    Normalnie zaraz tam pójdę do Hudsona i przypierdolę mu z patelni.
    Ewentualnie z tłuczka do kotletów.
    Lub rury od odkurzacza.
    Jejku, nie wiem z czego mam mu przywalić...
    Dobra, po prostu do niego przyjdę i mu z czegoś przywalę. XD
    "- Synku kochany! Jak wyrosłeś! Ale chudy jesteś jak szczapa!"
    Hahahhahahaha
    No przecież ona jest zajebista!
    Tak samo jak ten rozdział.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też niektóre blogi czytam w nocy xDD
      Widzę spore zainteresowanie mamą Duffiastego... Tak jak przypuszczałam xD
      No cóż dziękuje baaardzo!

      Usuń
  4. Ło, dziewczyno! Jakie tempo xD Podziwiam ;-; *klask klask*
    Rozdział zajebisty! Jeden z ciekawszych. I ogółem dość fajnie udało Ci się opisać całą trasę w jednym rozdziale. Wyobraziłam ich sobie wszystkich ściśniętych w tym samochodzie i parsknęłam śmiechem. Nie dziwię się, że nie mogli już na siebie patrzeć xD
    I ten... początek zapowiadał się tak zajebiście. 'Sweet Child O' Mine' z dedykacją dla lasek - cud, miód, malina <3
    Jasmine kocha Axla, Axl kocha Jasmine, jejuuuuu!
    Black i Izzy też zajebista parka. Pomijamy już te dragi.
    Tylko końcówka mnie zmartwiła. Slash i Hallie byli moją ulubioną parką, a teraz pytanie czy w ogóle nią będą ._. Slaaaaaash, ty durniu!
    Ech, co będę zgadywać czy Hallie mu wybaczy czy nie. Pożyjemy, zobaczymy. Byleby rozdział pojawił się w miarę szybko <3
    Wiesz, że jestem uzależniona od tego opowiadania? :D

    Ps: Nowy u mnie!
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2014/07/welcome-to-sunset-strip-czesc-45.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, głupio mi bo rozdział pojawi się dopiero w sobotę lub niedziele. Wybacz :-:
      A tak w ogóle bardzo dziękuję!
      Uzależniona? To tak jak ja od Twojego!
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. O niee, dlaczego Slash?! Jakbym znalazła tę sukę, to skończyłaby bez głowy!
    W pewnym momencie zrobiło mi się tak strasznie przykro z powodu Seana :((
    Hahah najlepszy moment był jak Duff wydarł się na Adlera i chciał mu przyjebać hahahah xD Mały, obrośnięty gównej gnój mnie rozwalił XDDDD
    Czekam na kolejny, ale jak Slashowi się porządnie nie dostanie, to wiesz... ;p
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łooh, zaczynam się bać xD
      Ale nie no Hudsonowi się kiedyś dostanie... może xD
      Haha, dziękuję bardzo, no!
      Buziaki również ;*

      Usuń
  6. Nie wiem dlaczego, ale zawsze na wspomnienie rodziny Duffa robi mi sie cieplej na sercu... taka miękka ja.
    Ale piosenka dla dziewczyn była romantyczna *.* tylko Izzy sie nie wysilil.. piątka? Mało, mało...
    Aaa Slash.. no cóż to sie musialo koedys stac. Trudno.
    Weny! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tez zawsze rodzina McKagana wywoływała u mnie ciepłe uczucia :)
      Dziękuję pięknie!

      Usuń
  7. Zabiję Slasha. Zabiję gnojka. Tak jak myślałam. Zdradził Hallie. I do tego te dragi. Ne ma nic gorszego. Zbulwersowałam się kurde! I nie i wiem co napisać. Cały rozdział był taki lekki i przyjemny, a ten koniec to takie jedno wielki bum! Posypało się... Mam ochotę rozwalić Slashowi twarz :) Albo nie, lepiej chujka, aby nie miał czym laski posuwać :)

    Rozdział zajebisty, ale ty to wiesz ;**

    Love,
    Chelle <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu wszyscy chcą zabić Slasha, pobić go albo poodcinać mu różne elementy xD
      Nie zapominajcie, że ja go kocham .-.
      Haha a tak serio to mu się należy!
      Dziękuję Ci bardzo, kochana Chelle ♡

      Usuń
  8. Witaj. Mam nadzieje, że nie jesteś na mnie zła..Przepraszam, że zaniedbałam twojego bloga. Poprawię się obiecuje! Co do WSZYSTKICH rozdziałów to są zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie jestem, w końcu każdy ma czasem poślizg, czy coś xD

      Usuń
  9. Rocky, ja pierdole, mam już dosyć tego informowania o nominacjach...
    No właśnie, gratuluję zostałaś nominowana do tego pierwszego i tego drugiego. XD

    http://just-a-little-patience.blogspot.com/2014/08/i-dont-want-to-miss-thing-16-nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam. :3
    Specjalnie otworzyłam sobie notatnik, żeby opisać wszystko na bieżąco, ale oczywiście nic z tego nie wyszło, bo tak się zaczytałam, że... że no.
    Zacznę od końca. Szczerze mówiąc to wiedziałam, że w końcu dojdzie od zdrady. Ale czyż to nie jest jedna z konsekwencji bycia z wschodzącą gwiazdą? Szkoda mi Hallie. Jest taką cudowną, pomocną dziewczyną, a nie ma szansy na osiągnięcie pełni szczęścia, bo zawsze coś się musi wydarzyć. Jak nie problemy Jasmin, śmierć Todda, nadużywanie narkotyków przez Slash'a to teraz jeszcze ten dupek obściskiwał się na jej oczach z inną.
    Ciekawią mnie dalsze losy tej "Gunsowej ekipy", wątpię, aby Hallie chciała mieszkać z Saulem pod jednym dachem... chyba, że się pogodzą. :O Właściwie to oni na pewno się pogodzą! Chyba, że nas zaskoczysz i będzie to już koniec ich miłości. ;_;

    Przechodząc do wcześniejszej części rozdziału to rozbawił mnie ten moment z mamą Duff'a. xD Nie wiem dlaczego, ale matki zawsze mi się kojarzą z Big Mamą (nie wiem czy oglądałaś film Agent XXL, ale w każdym razie tam jest Martin Lawrence przebrany za taką babkę i w ogóle. Z resztą co ja Ci tu będę tłumaczyć. Zapewne oglądałaś. xD). No po prostu zawsze widzę taką otyłą, że tak powiem, murzynkę. Nie pomyśl sobie, że jestem jakaś nienormalna, ale wiesz... całe życie z takim młotem jakim jest starszy brat daje się we znaki. xD
    Ten koncert dla dziewczyn był taki... uroczy (znowu to słowo -.-). *.*
    I te zazdrosne spojrzenia innych lasek, hyhyhhy. Nic dziwnego! Gdyby taki młody, piękny (nie twierdzę, że teraz nie jest piękny) Hudson grał tuż pod moim nosem na gitarce i nagle pocałowałby jakąś tam laskę to bym jej chyba flaki wypruła. xD

    Edit: ten komentarz (znaczy się - to co jest wyżej) napisałam już dawno temu tylko leżało w notatniku, bo zapomniałam żeby to tutaj wrzucić, taa... -.- W każdym razie nie chce mi się go już poprawiać, bo znam ciąg dalszy i wygląda to dziwnie, no dobra, mniejsza z tym. Chyba się nie obrazisz jeśli skomentuję tutaj 26? ;_;
    Załóżmy, że mi wybaczysz, hyhy, w takim razie na sam początek Ci powiem, że ten szablon jest świetny. Ten nagłówek, te niebieskie inne rzeczy i och i ach. I dziękuję za polecenie tego mojego czegoś. :)

    Podziwiam Cię za opisywanie emocji, które towarzyszą Hallie oraz za to, że jest duuuużo opisów, a nie same dialogi. Mogłabym czytać Twojego bloga w nieskończoność. Nawet jakbyś dodawała 10 rozdziałów dziennie to i tak bym je czytała z tym samym zachwytem i zapałem.
    To chyba ten wspaniale ukształtowany charakter Hallie sprawia taką (z braku lepszego słowa) fajną atmosferę.
    I podziwiam ją za to, że minęły dwa miesiące, a ona nadal nie wybaczyła Slashowi i jak na razie nie zapowiada się na żadne powroty. Twarda babka. xD
    Amber, Amber, Amber. Specjalnie powróciłam do wcześniejszych rozdziałów, żeby przypomnieć sobie charakter Chrisa, bo zdążył mi wylecieć z głowy. Czytam zdecydowanie za dużo blogów i już się gubię w tych postaciach. D: No w każdym razie taki sympatyczny był z niego chłopak... Co to się z nim porobiło... Żeby niewinną dziewczynę zrzucić ze schodów, a na dokładkę jej przyjebać?
    Widzę, że u Ciebie bohaterowie nie mają zbyt szczęśliwego życia. xD Prawie u każdego coś się dzieje... ale to dobrze! Przynajmniej nie jest nudno. :D

    Black i ta praca, hm, nie wiem dlaczego, ale coś mi podpowiada, że będzie to wyglądało mniej więcej tak, że właścicielka umrze, Blue otrzyma hotel i zatrudni w nim Hallie i Jasmine. W tym sklepie to im się nie najlepiej powodzi, o ile w ogóle w nim pracują, bo już zapomniałam. ;_;

    [zaraz będzie druga część, pieprzony limit]

    OdpowiedzUsuń
  11. [oto druga część xD]
    To chyba tyle jeśli chodzi o rozdział. Teraz kilka słów ode mnie. xD
    Tak przeczytałam Twoje odpowiedzi przy cośtam Award i powiem Ci, że jebłam przy odpowiedzi na pytanie "Dlaczego Steven Adler ciągle się uśmiecha?". hahahhahahahhahahahahahhahahahahah. Nie wiem czemu mnie to tak rozbawiało. Chociaż nie... jednak wiem, bo było super. xD W ogóle to wydajesz się być taką fajną dziewczyną. Jak ja żałuję, że nie mam takich osób w moim otoczeniu. Wszędzie się roi od Belieberek, pseudo lesbijek (nie żebym coś miała do homoseksualistów, ale jak widzę laski, które są ze sobą "bo to modne" to aż mam ochotę nasłać na nie Faith z tłuczkiem. xD), skejtów i innych tego typu stworzeń. Chętnie bym sprzątnęła do Warszawy kilka osób z bloggera, o! A najlepiej to do mojej klasy. :D
    Jak już przy Awardach jestem to ostrzegam, że ode mnie też dostaniesz nominacje jak już to ogarnę, ale nie obrażę się jeśli nie odpowiesz na te moje głupie pytania, ja sama już rzygam tymi nominacjami. Nie wiem po co tyle tego, tym bardziej, że kilka miesięcy temu blogsfera szalała od tego wszystkiego. No, ale mimo wszystko jestem dziwna i będę się w to bawić. Taa. logika. -.- Najpierw narzekam, a później i tak to robię, no cóż. xD
    Pozdrawiam baaardzo serdecznie i oby wena była z Tobą. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. D.Z.I.Ę.K.U.J.Ę!
      Tak bardzo, ale to bardzo mocno, z całego mojego serducha, no! Maddie, wzruszyłam się :') Jestem tak bardzo szczęśliwa, że przeczytałaś to wszystko! Kocham Cię, no, naprawdę!
      I jeszcze taaaaki długi komentarz. Nie wiem jak mam Ci dziękować.
      Dobra, może przejdę do konkretów XD
      Wiem, że na każdym krokiem wieje dramaturgią, ale ja tam nie lubię jak za długo jest kolorowo, więc... Wiesz XD
      Tak Faith by się na nich przydała, i to nawet cały zastęp XD U mnie w mieście, znaczy w Łodzi, też tak niestety jest i również doprowadza mnie to do szału.
      Kurde, ja też mam dosyć tych nagród, ale i tak je robię XD No, kto bogatemu zabroni!
      Jeszcze raz pięknie dziękuję.
      Jesteś wielka!

      Hugs, Rocky. ♥

      Usuń