Pisałam, że coś tam stworzę na działce, no i jest.
Troszkę o niczym.
Wiem, że was mało, bo wakacje i wyjazdy, więc się wielkiej liczby komentarzy nie spodziewam ;)
Miłego czytania.
--------------
Spóźniłam się do
pracy jedyne pół godziny, więc miałam nadzieję, że nie pozbawiłam szansy zakupu
zbyt dużej liczby klientów. Okazało się
jednak, że nie zrobiłam tego nikomu, bowiem sklep był czynny. Zdziwiona
pchnęłam drzwi i zobaczyłam, że za ladą siedzi Jasmin.
- Co tak późno?-
spytała, lekko się uśmiechając.
- Zaspałam-
skłamałam szybko.- Wróciłaś do pracy?
-Jak widać…-
odwróciła wzrok.
- Mogę spytać o
powód?
- Sama nie wiem.
Po prostu poczułam się na siłach.- odparła.
- Cieszę się, w
takim razie.
Ruszyłam na
zaplecze. Zamierzałam w jakiś sposób wypytać dziewczynę o jej aktualne relacje
z Axlem, ale nie chciałam naciskać. Była dziwnie nieśmiała i zmieszana. Może
myślała, że nie chciałam, by wracała do pracy? Albo jest jej głupio, że
zgodziła się na mieszkanie z moim bratem? Nie miałam jej absolutnie niczego za
złe, postanowiłam, że przestanę się wszystkim przejmować, aż tak jak do tej
pory. W dziwny sposób od przyjazdu do Los Angeles, byłam cholernie wrażliwa.
Nie potrafiłam znaleźć na to wytłumaczenia, szczególnie, że w Lafayette taka
nie byłam. W końcu opuściłam rodzinę w najgorszym możliwym momencie. Postąpiłam
kompletnie nierozważnie. A w Kalifornii jakby odezwał się mój instynkt
opiekuńczy i starałam się niańczyć i pomagać wszystkim naokoło. Aż do niedawna.
Uznałam, że dość z tym, że czas pokazać trochę egoizmu, bo w małych dawkach
wcale nie powinien uchodzić za zły.
Rzuciłam torbę w
kąt i rozejrzałam się. Nie było nic do roboty, dostawa dopiero jutro, a
wszystkie ważne dokumenty wypełniłam w poniedziałek. Wróciłam na salę sklepową, zajmując miejsce
obok Jaz. Blondynka uśmiechnęła się lekko, ale po chwili nachyliła się nad
kasą, zasłaniając się włosami i udając jak bardzo jest zajęta liczeniem monet.
-Jasmin, czemu
się boisz?- zmarszczyłam brwi.
- Nie boję się.-
wyprostowała się.- Czuję się jak idiotka, to wszystko.
Ukryłam w sobie
zaskoczenie jakie wywołała na mnie bezpośredniość stwierdzenia dziewczyny.
-Wcale nie
jesteś.- dotknęłam jej ramienia, ale ona szybko obróciła się, by pozbyć się
mojej ręki.
-Jestem!
Wykorzystałam twojego brata, zachowałam się jak… Melissa. Miałam w dupie to, że
załamie się, jak powiem mu, że nic do niego nie czuję. Myślałam, że krzywda
jaką wyrządził mi Axl, jest tak wielka, że wszelkie krzywdy, jakie ja popełnię,
będą niczym. Ale są, były i będą!
Zawiodłam siebie, ciebie i co najgorsze Seana. On był taki kochany, tyle dla
mnie zrobił… Chciałam go kochać, chciałam, by był szczęśliwy. Ale nie
potrafiłam. Za każdym razem, kiedy on wykonywał jakiś śmiały ruch, a ja
zamierzałam go odwzajemnić, w moich myślach pojawiał się Axl. Nie mogłam
przestać o nim myśleć. Sean się spóźnił, ten dupek zabrał moje serce pierwszy.
Ile bym dała, by było na odwrót…- schowała twarz w dłoniach.
- Nie musisz być
z Axlem. – szepnęłam.
- Nigdy więcej
nie pokocham kogoś tak mocno jak jego. Nie da się tego zniszczyć. On mnie,
kurwa, zgwałcił! Powinnam go nienawidzić. Ale kocham go. Kurwa!- wrzasnęła.
Zatrzęsła się
nagle i zaczęła płakać. Klient, który właśnie wszedł do sklepu, wybałuszył oczy
i pospiesznie wyszedł. Tuliłam płaczącą dziewczynę dobre dziesięć minut.
Widziałam, że próbowała się uspokoić, ale nie radziła sobie. Jej uczucia robiły
sobie figle. Pogładziłam ją po głowie.
-Cicho…
- Już, już się
ogarniam.- przetarła oczy.
- Nie chcę
ciągnąc tematu, ale… Co zamierzasz teraz zrobić?- przygryzłam wargę.
- Nic. Będę
mieszkała sama i chodziła do pracy. Boję się, że jak coś zrobię, to znowu kogoś
zawiodę. Niech Rose przyjdzie, jak mu się będzie chciało fatygować. Poczekam.
Będę czekać…- westchnęła.
- A chcesz, żeby
przyszedł?
- O niczym innym
nie marzę.- odparła cicho.
Jasmin widocznie
nie zamierzała nic więcej mówić, ja z resztą też nie. Ruszyłam na przemarsz po
sklepie, w celu poskładania ubrań, które tego potrzebowały. Jednocześnie
zastanawiałam się nad wszystkim co przed chwilą usłyszałam. Rozumiałam, że
czuła się winna. W sumie, czułam już wcześniej, że Jaz postąpiła nie do końca
odpowiednio. Ale i tak uważałam ją za wspaniałą dziewczynę. To, że jej serce
nie do końca słucha się umysłu, to nie jej wina, prawda? Było mi żal Seana.
Wiedziałam, że będzie cierpiał za każdym razem, kiedy zobaczy Rose’a i Jasmin
razem. Będzie go zżerała zazdrość i rozżalenie. Ale na to też on sam nie miał
wpływu. Zakochał się. Co ta miłość robi z ludźmi…
Dziwnie
niezrozumiałe były dla mnie słowa Jasmin, odnośnie tego, że marzy ona, by Axl
przyszedł do niej. Brzmiało to, jak wyjęte z taniego brazylijskiego serialu
romantycznego. Jakby nie wierzyła, że Rose naprawdę ją kocha. Wiedziałam, że
ten rudy i kochany dupek, prędzej czy później (w moim mniemaniu raczej
prędzej), podąży na próg domu dziewczyny. Może ona nie chciała dopuszczać do siebie
tej myśli, starając wmówić sobie, że chłopak przyjdzie do niej w jedynie
najlepszym przypadku? Może nie chciała być zawiedziona, kiedy nie przyjdzie
natychmiast z bukietem róż? Nie zdziwiłaby mnie jej ostrożność, ale te słowa
dziwnie nie pasowały do sytuacji.
-Black zaprosiła
nas dzisiaj na drinka, miałam ci przekazać. Idziesz?- usłyszałam Jaz.
- Jasne. Roxy?
- Tak. Babski
wieczór ma być, wiesz. Szkoda, że Chloe wyjechała. Dzwoniła do mnie, mówiła, że
wszystko się jej układa, i się zaręczyła z tym jej chłopakiem…
- Jack’iem.-
podpowiedziałam.
- Tak, tak.
Jack.- uśmiechnęła się.- Niektórym się układa.
- Tobie też już
niedługo zacznie. – pocieszyłam ją.
- Mam taką
nadzieję.- westchnęła.
- Skąd miałaś
numer Chloe?- spytałam, by zmienić temat.
- Raczej ona
mój. Dałam jej go.- wzruszyła ramionami.- A co?
- Nic, nic…
Pytałam z ciekawości.- skłamałam.
W rzeczywistości
właśnie wpadłam na pomysł, jak zorientować się, gdzie przebywa Melissa. Już od
kilku dni chodzi mi po głowie myśl, by upokorzyć dziewczynę za to, co zrobiła
Toddowi. Ale nie wiedziałam jak ją znaleźć. Kontakt z Chloe równałby się
kontaktowi z Mel, bowiem byłam przekonana, że blondynka przebywająca aktualnie
w Jersey, ma numer telefonu do byłej przyjaciółki. Tak, to była dobra myśl…
- Dasz mi jej
numer?
- Nie ma
problemu.
Wyciągnęła z
torebki wąski notatnik, przerzuciła w skupieniu jego kartki.
- Tutaj jest.-
pokazała rząd cyfr palcem.
Natychmiast
wstukałam je w sklepowy telefon, uznałam, że sprawę należy załatwić jak
najszybciej. Szczęśliwie Chloe odebrała po dwóch pierwszych sygnałach.
-Halo?-
usłyszałam.
- Cześć Chloe,
tutaj Hallie.- powiedziałam drogą wyjaśnienia.
- Oh, witaj Hal!
Dobrze cię słyszeć. Wszystko w porządku?- dziewczyna szczerze się ucieszyła.
- Ciebie też
dobrze słyszeć. Niestety od twojego wyjazdu sporo spraw uległo pogorszeniu.-
powiedziałam dość ogólnikowo.
- To znaczy? Coś
z Jasmin?- spytała zaniepokojona.
- Nie, akurat
Jaz trzyma się dobrze, dzisiaj wróciła do pracy. Ale mam złe wieści odnośnie
burzliwego związku Melissy i Crew’a.
- Rozstali się?-
zapytała Chloe.
- Chciałabym,
żeby tak było. Todd nie żyje.- mruknęłam ponurym tonem.
Dziewczyna po
drugiej stronie słuchawki zamilkła, widocznie próbując przetrawić informacje i
zebrać myśli. Ja sama na nowo poczułam
się przygnębiona. Wspomnienia pogrzebu były w moim umyśle tak żywe…
- I co dalej?
Wnioskuje, że Melissa jest w to zamieszana.- powiedziała w końcu.
- Trafiłaś.-
przyznałam.- Melissa go publicznie upokorzyła i odtrąciła. Todd załamany
poleciał do Slasha, który wtedy był jeszcze w Nowym Jorku. Przedawkował. Saul
nie mógł nic zrobić. Wszystko przez tą idiotkę.
- Jak mogła.
Jak…?- usłyszałam nieco przytłumiony głos blondynki.- Próbowałam ją zmienić,
próbowałam. Doprowadziła do śmierci niewinnego człowieka! Co za suka!
Nie wiedziałam
co powiedzieć. Milczałam, słysząc jak Chloe płacze. Szlochała dobre kilka
minut, nie wiem czy z powodu jej porażki odnośnie nawrócenia Mel na lepszą
drogę, czy raczej dlatego, że Crew umarł. A może z obu tych powodów…?
- Chloe, wiem,
to okropne. Ale… takie rzeczy się zdarzają. Nie płacz, no…- po długim milczeniu
uznałam za stosowne się odezwać.
- Wiem, ale…
Przez ponad rok, próbowałam jej uświadomić, że postępuje źle. Starałam się do
niej zbliżyć, cholera, tak bardzo chciałam jej pomóc! Od kiedy ją poznałam,
widziałam w niej skrzywdzoną dziewczynę, która przykrywała się maską takiej…
obojętności i nienawiści do świata. Nie dałam rady jej zdjąć… - łkała.
- Chloe, ja… To
nie twoja wina. Ona taka już jest. Proszę, daj mi jej numer telefonu.- powiedziałam
spokojnie.
- Co jej
zrobicie? Nie róbcie jej niczego złego, proszę, ona naprawdę jest w głębi duszy
dobra…- jęknęła blondynka.
- Nie, nie jest.
Trzeba mieć naprawdę lodowate serce, by zachować się tak jak ona. Nic już jej
nie pomoże.- rzekłam stanowczo.
- Dam ci numer,
ale proszę… Może jednak jest szansa, może jest…- szeptała.
- Chloe, ty ją
kochasz, prawda?- spytałam.
- Tak, jak
siostrę. Złą siostrę, którą bezskutecznie chciało się nawrócić. Kocham ją mimo
wszystko, mimo, że nazwałam ją przed chwilą suką, mimo, że zaraz dam ci jej
numer, co nie przyniesie jej niczego dobrego… To jest moja siostra. – zdawało
mi się, że dziewczyna znów zalała się łzami.
Po chwili
zaczęła dyktować mi numer. Zapisałam go na skrawku papieru, podziękowałam i
życzyłam jej wszystkiego dobrego w New Jersey. Rozłączyłam się.
- Czemu mi nie
powiedziałaś?- naskoczyła natychmiast Jaz.- Czemu nie wiedziałam o śmierci
Todda?
- Nie chciałam
cię dołować…- wyjaśniłam.
- Powinnaś
mówić. To okropne.- powiedziała cicho.
- Tak.- przytaknęłam
tylko, nie wiedząc co powiedzieć.- Wiesz, ja już chyba pójdę. Do zobaczenia w
Roxy.
Jaz kiwnęła głową,
z zadumaną miną. Chwyciłam kartkę z
numerem Melissy i wcisnęłam ją do kieszeni torby. Westchnęłam cicho i wyszłam.
---------------
Ze wstrętem wpatrywałam
się w oczy mojego chłopaka. W rozszerzone źrenice. Odepchnęłam go od siebie,
starając się, by przewrócił się na łóżko. Niestety nie trafiłam, i Slash
gruchnął od podłogę, pozwalając, by z jego ust wydobyła się dość obfita
wiązanka przekleństw.
- Co ty
robisz!?- krzyknął, kiedy zdołał się podnieść.
- Próbuję się
ubrać.- odwarknęłam i chwyciłam koszulkę bez rękawów ozdobioną logiem AC/DC.-
Nie widać?
Zamachałam mu
ubraniem przed nosem, patrząc jak jego zamglone oczy ledwo dają radę nadążyć za
ruchami mojej ręki. Potem jeszcze raz lekko go popchnęłam, tak, że cofnął się o
krok.
- Wolę cię bez
ubrania…- wymruczał, orientując się, że złością nic nie wskóra.
- A ja wolę,
żebyś nie ćpał.- odparłam cierpko.- Jesteś tak naćpany, że nie umiesz się
skupić na jednaj rzeczy przez kilka sekund.
- Na tobie
jestem w stanie się skupić, bez problemu.- odparł i bezczelnie położył dłonie
na moim biuście. Trzepnęłam go w dłonie i poprawiła soczystym ciosem otwartej
dłoni w jego policzek. Krzyknął cicho, zaskoczony.
- Nie jestem
twoją własnością. A już na pewno nie wtedy, kiedy jesteś nagrzany. Wychodzę.-
oznajmiłam cicho, ale dobitnie.
Odwróciłam się
na pięcie i zostawiłam go samego. W łazience zmieniłam koszulkę, i spojrzałam
na swoje odbicie. Wyglądałam dość kiepsko. Cóż, ostatnimi czasy znów nie miałam
dobrego humoru. Moje wargi niemal machinalnie wyginały się w ponurym grymasie.
Spróbowałam się uśmiechnąć, ale nie wychodziło mi zupełnie. Uznałam, że jestem
w idealnym nastroju, żeby się nachlać. Niby to nie lepsze, niż naćpanie się
heroiną… Ale przynajmniej legalne. Zajrzałam do moje kosmetyczki, złorzecząc na
jej skromną zawartość. Nigdy się nie malowałam, ale chciałam jakoś ukryć moje
podkrążone oczy. Znalazłam jedynie tusz do rzęs, jakiś puder i stary, malinowy błyszczyk.
Nie wiele myśląc pociągnęłam rzęsy grubą warstwą tuszu. Z zadowoleniem
zauważyłam, że ładnie podkreślił on zieleń moich tęczówek. Złapałam z puder i
obsypałam nim twarz, szczególnie zwracając uwagę na wszelkie zaczerwienienia.
Na końcu hojnie obdarzyłam moje usta różowym kolorem błyszczyka. Cmoknęłam do
swojego odbicia, czując wracającą pewność siebie. Poprawiłam czarne siatkowane
rajstopy wystające spod krótki jeansowych spodenek. Niesiona jakąś dziwną falą,
która kazała mi wyglądać jak najbardziej zjawiskowo, założyłam szpilki. Mama
kupiła mi je na zakończenie roku w szkole. Nie używałam ich od tamtego czasu, a
do Los Angeles wzięłam je przypadkiem. Wyszłam z domu, odprowadzona kilkoma
zaskoczonym spojrzeniami. Usłyszałam jak Duff zakrztusił się popcornem.
- Hallie? O
kurwa…- syknął Steven.
Zaśmiałam się
pod nosem i wyszłam na ciemne już ulice Miasta Aniołów.
---------------
Kiedy tylko
weszłam do baru i dojrzałam wśród tłumu Jasmin i Black, odniosłam wrażenie, że
czytamy sobie w myślach. Wszystkie trzy odstroiłyśmy się naprawdę nietypowo.
Jakby każda z nas chciała wreszcie poczuć się piękna i niezależna. Blue
natapirowała swoje krótkie włosy, co sprawiało zajebiste wrażenie w połączeniu
z czarną skórzaną sukienką i grubymi wojskowymi butami. Jasmin wyglądała uroczo
w pofalowanych włosach, mocnym makijażu i wysokich czerwonych szpilkach, do
których założyła obcisłe czarne jeansy i białą koszulę, która rozpięta mogła z
łatwością uchodzić za wyzywającą.
Obie dziewczyny
wyraziły zaskoczenie moją osobą, a raczej moim butom i makijażem.
- Hallie, nie
spodziewałam się.- Black parsknęła śmiechem.
- To samo
mogłabym powiedzieć o tobie.- zrewanżowałam się.
- Obie
wyglądacie świetnie. Hal, siadaj. Whiskey?- Jaz uśmiechnęła się.
- Chętnie.-
odparłam zajmując miejsce na kanapie.
Na początku, jak
to zwykle bywa, nawiązała się jakaś lekka i niezobowiązująca rozmowa, o
wszystkim, i o niczym. Troszkę to wszystko trąciło sztucznością, zważywszy na
to, iż przez dobrą godzinę komentowałyśmy stroje wchodzących i wychodzących
kobiet. Po czwartej kolejce wódki z colą (a za sobą miałyśmy już ze trzy Jacka
Danielsa), odważyłam się wreszcie zacząć temat, który kiedyś w końcu trzeba
było poruszyć.
- A jak tam
żyjecie ze swoimi facetami?- spytałam.
- Powiem tyle:
moje obawy okazały się słuszne.- mruknęła Black.
Czyli Izzy był
dilerem. Sama ostatnio mu się przyglądałam i zauważyłam, że czasem bez słowa
się wymyka. Kiedyś pomyślałabym, że do Blue, ale widać miał, w jego mniemaniu,
ważniejsze sprawy.
- To znaczy?-
Jasmin zmarszczyła brwi.
- Stradlin
handluje narkotykami. I jeszcze…- Black zawahała się.- Strasznie dużo sam
bierze.
Jaz spojrzała na
brunetkę ze współczuciem.
- Z Saulem to
samo. Jak wróciłam dzisiaj po pracy do domu, był tak nagrzany, że się ledwo
trzymał na nogach. Nie znoszę heroiny.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja za to
powiem, że z Axlem jest coraz lepiej. Był u mnie dzisiaj. Staramy się powoli
odnawiać relacje sprzed…- przełknęła ślinę- …gwałtu.
- Chociaż ty nie
masz na razie z tym problemów. Ale już swoje wycierpiałaś, co się dziwić…-
Black pociągnęła łyk ze szklanki, którą kelner przed chwilą przyniósł.- Dobra,
kobietki, koniec gadania o tych zapchlonych facetach.- zaśmiała się gorzko.-
Idziemy na parkiet?
Ja nie byłam
raczej zachwycona tym pomysłem, bo nie dość, że lekko kręciło mi się w głowie,
to jeszcze wysokie buty nie służyłyby mi w tańcu. Ale posłusznie wstałam i wraz
z blondynką i brunetką podążyłam w stronę kawałka wolnej przestrzeni. Z
głośników leciały jakieś przeboje Kiss. W sumie całkiem niezły materiał do
tańca. Nie lubiłam glamu, ale Kiss’ami chyba nikt by nie pogardził, ich skoczna
i pozytywna muzyka zawsze optymistycznie nastrajała.
Bawiłam się
naprawdę dobrze. Z chęcią przyjęłam propozycje tańca, którymi obdarowało mnie
kilku, nawet przystojnych facetów. Paru z nich wyraźnie próbowało mnie
zaciągnąć mnie do toalet i dość odważnie muskali intymne części mojego ciała,
ale nie dałam się zwieść.
Niespełna
godzinę później moje nogi kompletnie odmówiły mi posłuszeństwa. Opadłam na
krzesło i jednym haustem opróżniłam zawartość kieliszka. Po paru minutach z
tłumu wysunęły się moje towarzyszki, również potwornie zmęczone. Ale wszystkie
byłyśmy zadowolone. Udało nam się zapomnieć o wszystkich problemach.
-To co? Jeszcze jedna
kolejka?- spytała Jaz.
Zanim nas
poznała nie piła alkoholu, ale sięgnęła po niego dzień po pamiętnym dniu
gwałtu. Bałam się, że się uzależni i, że pije tylko po to, żeby się upić i
zapomnieć. Jasmin na szczęście rozwiała moje obawy, wyznając nam, że takie
trunki jak piwo i czysta wódka nie do końca przypadły jej do gustu, ale za to
wina, oraz inne napoje wysokoprocentowe i drinki jak najbardziej jej smakują.
Miała jednak dość słabą głowę i w tym momencie gapiła się na nas zamglonym
wzrokiem. Jestem ciekawa jak bardzo podeptała swoich partnerów podczas tańca.
Zgodnie z jej propozycją zamówiłyśmy jeszcze trzy szklanki, a potem zgodnie
oświadczyłyśmy, że czas się zbierać. Było po drugiej.
Wyszłyśmy i
każda ruszyła w odmienną stronę.
--------------
Przepraszam, że nic się nie dzieje. Następny też taki będzie. Wybaczcie ;c
Info:
Napisałam też drugi rozdział, ale nie opublikuje go od razu. Wyjeżdżam znów w sobotę, ale ustawię automatyczną publikację na, powiedzmy, przyszły wtorek. Żeby nie było za dużo na raz.
Oczywiście w tym krótkim czasie, kiedy jestem w domu wezmę się na nadrabianie u was, ale nie obiecuję, że będę u wszystkich. Postaram się, ale czas może mi nie pozwolić na tego zrobienie. Jutro o 14 wyjeżdżam do Warszawy na Metallikę, a potem już nie będę miała czasu. Ale postaram się, no! ;D
Następne rozdziały, pewnie ze dwa, dodam w okolicach 25 lipca.
Miłych wyjazdów! ;)
Hugs, Rocky.
Jednak udało mi się dzisiaj, chyba...
OdpowiedzUsuńW każdym razie mamy nie ma w domu. XD
Slash ćpa?!
Dużo?!
Czemu?!
Kurwa...
Jak mogłaś to zrobić? No, żeby z Hudsonka takiego ćpuna? Niech się kurde w garść weźmie, bo skończy jak Todd. Powracając do tematu Toda - Jak mogłaś go zabić?! Będę Ci to wypominać do końca życia! XD Ech, teraz zacznę temat Jasmine i jej "facetów". Wiem, że to trochę tak, jakoś zabrzmiało, ale whatever. Dobrze, że wybrała Axla (chyba go wybrała, przecież ona taka niezdecydowana łazi), ale szkoda mi Seana. :( Piszę ten komentarz w wielkim strachu przed mamą, która może wrócić do domu, w każdej chwili, dlatego jest taki dupny. I no ten, nie wstawiłaś mojego poprzedniego komentarza! Chamstwo. XD
Weny!
Haha, wierz mi, że jak zwykle blogger zwariował na moim telefonie xD Już kolejny raz publikuje komentarz przez telefon i nie dociera tutaj. Wybacz, będę musiała robić to tylko na kompie. XD
UsuńZ Seanem się sytuacja... wyjaśni w następnym rozdziale, także tego.
Slash ćpa, bo musi sprawiać jakieś problemy, w końcu to Hudson.
Jeszcze raz przepraszam i wierz, że jestem wściekła na mój telefon :_: To już chyba 3 raz jak coś takiego odwala. eh...
Dziękuję, ogólnie! ;D
Hugs, Rocky.
Oj tam się nie dzieje xd Szykuje się zasadzka na Melissę, to jest coś ;D
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się, że Slash i Izzy tyle ćpają. Panowie, przesadzacie :/
No to czekam na wyjaśnienie sprawy z Seanem i udupienie tej podłej Melissy.
Jest super!
Buziaki;***
Jejciu dziękuje za miłe słowa. Jak dla mnie wciąż o niczym, ale chuj. XD
UsuńBuziaki również :D
Jestem! Wróciłam z wakacji! I już komentuję:
OdpowiedzUsuńDobrze, że Jasmine wróciła do pracy. Cieszę się :3. Ale szkoda, że kocha tego dupka, który ją zgwałcił, zamiast zajebistego Seana <3 :3
Biedak...Tyle dla niej zrobił (nie, że ją oskarżam, bo rozumiem), ale ona kocha Axla. Strasznie szkoda mi Seana...:(((((((((((((
Przynajmniej dobrze, że próbowała go kochać. Jebany Axl! Szmaciarzu ty! Jak wpadniesz w moje ręce, to Cię rozedrę, kawałek po kawałku! Nie będzie litości!!! AAAAAAAA
Jeeeeeeeeej zadzwoniły do Chloe! Naprawdę ją polubiłam i było mi szkoda, że wyjechała...
I teraz się dowiedziała, że Todd nie żyje, przez Melissę...
3...
2...
1...
TODD! WRÓĆ! NO WEŹ! BOŻE ODDAJ NAM TODDA!!!!!!!
Przepraszam, Rocky, nie potrafię tego przeboleć...:(((((((((
Hallie ma rację. Tej jebanej suce (Melissie) trzeba wpierdolić raz, a porządnie. Todd będzie pomszczony. Jak ją dorwą, to ja się do nich przeniosę i jej dokopię!!!!!! Nie będzie litości!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Kurwa mać, Slash nie ćpaj! Było tak dobrze, tak pięknie! Jesteś podporą dla Hallie, jak ty się załamiesz, załamie się i ona! MASZ NIE ĆPAĆ, ROZUMIESZ KURWA? ROZUMIESZ?!!!!!!!! MASZ KURWA NIE ĆPAĆ!!!!!!!!!!! NIE MOŻESZ SKOŃCZYĆ JAK NASZ BIEDNY TODD ROZUMIESZ?!!!!! BO CIĘ ZABIJĘ!!!!!!!!!!!
"-Hallie? O, kurwa.- syknąl Steven"
AHAHAHAHAHAHAHAhaahhahahaahahahahahahahahahhaahaahahfhrewkcjudisajahahahhahahah
IZZY! KURWA MAĆ! JAK JA JESZCZE RAZ PRZYŁAPIĘ CIĘ NA SPRZEDAWANIU DRAGOW LUB ICH "SPOŻYWANIU" NORMALNIE CIĘ ZADŹGAM, CHOLERA JASNA NO! MASZ KOCHAĆ BLUE I CHUJ! ALBO NIE...KOCHAJ MNIE! XDDDDD ALE MASZ KURWA NIE ĆPAĆ, ANI NIE SPRZEDAWAĆ! BIEDNA BLUE!
ALE I TAK CIĘ KOCHAM IZZY!!!! <3<3<3<3<3<3<3<3
Właśnie tak mało Izzy'ego troszkę. Mogłabyć chłopaka dorzucić?
Proszę...
NO I ROCKY, ZAJEBIŚCIE, ALE ZMNIEJSZ ĆPANIE U CHŁOPAKÓW I DORZUĆ IZZY'GO, OKEJ?
:************************** <33333333333333333333333333333
Jak ja kocham Twoje komentarze, jezuuu! <33
UsuńPowiem Ci tak w tajemnicy (chuj, że wszyscy to widzą XD), że w mojej głowie kształtuje się od dłuższego czasu pomysł na opowiadanie właśnie z Izzy'm. Więc wiesz. Może go tu mało, ale... Kiedyś go będzie więcej :D Ale swoją drogą masz rację za mało Stradlina. Postaram się coś z tym zrobić XD
Dziękuję pięknie, no! Serio, uwielbiam czytać, to, co mi piszesz. Dajesz takiego kopa w dupe, że łohoo! ;D
Hugs, Rocky.
Taaak, nadrobilam! Rocky, czy ja ci juz mowilam, ze ja cie bardzo kocham za twoje boskie rozdzialy i udusze, bo chce wiecej? :c
OdpowiedzUsuńA teraz mam krotki komunikat do Melissy: ZGIN JEBANA SUKO!!
Kurde, prawie sie poplakalam jak Slash opisywal jego smierc :"(
Dobrze tez, ze Jaz w koncu sie opamietala i powiedziala Seanowi, ze go nie kocha. Wkurzal mnie ten typek. Za to jak sobie wyobrazilam jak Axl przyszedl do Jaz ja przeprosic, to widzialam go jako takiego orangutana z bandana na glowie i skaczacego po stole ;___; Ale nie odbiegajmy od tematu i nie zajmujmy sie moja zryta wyobraznia.
IZZY KURWA, NIS CPAJ, JA CIE KOCHAM, TY MASZ ZYC! I NIE BADZ DILEREM, BO CIE KTOS JESZCZE ZABIJE I CO JA WTEDY ZROBIE?!
Mam nadzieje, ze Black przemowi mu do rozumu ;-;
Slash tez niech nie cpa, ok? Dla Hallie, bo oni sa slodcy ;w;
Weny kochana! <3
Jejciu dziękuję! Tyle słodyczy. XD Też cię kocham. Hyhy <3
OdpowiedzUsuńDzięki, za komentarz i za to, że chciało ci sie nadrabiać. :D
<3!
Hugs, Rocky.
Kurdę kurdę kurdę! Dlaczego Slash ćpa? Ja wiem, że on ma problemy i takie tam, ale dragi to nie jest dobre rozwiązanie. Może się skończyć jak u Todda. Oby nie, ale tak ostrzegam xD
OdpowiedzUsuńJasmine... Nie wiem czemu, ale zaczyna mi działać na nerwy. Jest taka jakaś niezdecydowana. Wybrała Axla, który ją zgwałcił, a ma w zasięgu zajebistego chłopaka - Seana! No ja nie ogarniam xD Miłość jest dziwna ;___;
Ja też jestem dziwna, bo napisałam najdupniejszy z najdupniejszych komentarzy ;__; Wybacz. Jestem jakaś dziwna dzisiaj. Za to Ty jesteś zajebista i mam nadzieję, że o tym wiesz :* Kocham Cię Rocky i dziękuję za tak zajebisty rozdział!
Love,
Chelle ;*
Ja Cię kocham bardziej, tyle w temacie, droga Chelle. Komentarz bardzo dobry, nie wiem o co Ci chodzi. Dziękuję.
Usuń♥