Zbędne pierdolenie dopiero pod rozdziałem, na razie... Czytajcie:
Po nocy, a
właściwie jej połowie, na kanapie, uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham nasz
średnio wygodny materac. Poza tym komfortu mojego snu nie zwiększały nogi
Stevena, które rankiem zalegały na moich plecach, ani czupryna Duffa, której
fragmenty miałam na twarzy.
- McKagan,
durniu…- syknęłam zrzucając głowę
blondyna.
- Au, kurwa.-
jęknął. Nie wydał jednak więcej dźwięków, tylko grzecznie poszedł spać dalej.
Pozostała
kwestia Adlera. Mocno uderzyłam go otwartą dłonią w łydkę. Nawet nie drgnął.
- Steve…
Wstawaj. Debilu.- zebrało mi się od rana na wyzywanie. A raczej na nazywanie
rzeczy po imieniu.- Adler, do cholery!
Chłopak mruknął
coś nie wyraźnie i potarł się po twarzy rękoma, wsadzając sobie do ust swoje
skołtunione kłaki. Po sekundzie zerwał się z przerażeniem w oczach.
- Jezusie, duszę
się!- wrzasnął.
- Stev. Masz
włosy w gębie.- powiedziałam spokojnie.
Adler szybkim
ruchem wyciągnął z buzi pukle blond czupryny. Rzucił mi spojrzenie spod
przymkniętych powiek.
- Wiedziałem
przecież. Chciałem cię nastraszyć.- rzekł.
Westchnęłam
głośno.
- Prawie ci
wyszło, wierz mi.- podniosłam się z kanapy.- Moje plecy…
Rozmasowałam
bolący kark i skrzywiłam się. Potem nie zaszczycając chłopców spojrzeniem,
poczłapałam do kuchni. Dzięki mojej wrodzonej umiejętności pozwalającej mi się
budzić, o której powinnam, miałam jeszcze chwilę, by wyszykować się do pracy.
Przy kuchennym stole siedział Axl.
- Co z ciebie
taki ranny ptaszek ostatnio?- spytałam sennym głosem. To, że się obudziłam,
wcale nie znaczyło, że się wyspałam.
- Dzisiaj ważny
dzień, wolę być przyszykowany na czas.
- Ważny dzień…?
- Zapomniałaś?
Według listu, który nam przekazałaś, dzisiaj jest spotkanie w Geffen Records.
Podpiszemy dokumenty i możemy startować.- oznajmił z uśmiechem.
- Skąd wiesz, że
podpiszecie kontrakt? Byłeś już w kilku wytwórniach i w każdej coś ci nie
pasowało. Sekretarka za brzydka, szef miał tłuste palce od pączków…- zalałam
wodą herbatę.- Kochanemu panu Rose’owi trudno dogodzić.
Zaśmiał się
krótko.
- Ten cały Tom
Zutaut… Chłop do rzeczy, że tak powiem. Od razu powiedział, że jak do końca
września nie będzie albumu, to koniec współpracy i podał nam jaki z całości
będziemy mieć dochód w miarę sprzedaży płyt i ile zabierze z tego Geffen.
Podoba mi się jego stanowczość.- wyjaśnił.
- Tobie?
Stanowczość? Myślałam, że to ty chcesz wszystkim dyrygować i lubisz ludzi
potulnych jak baranki.- zdziwiłam się.
- Jeśli ciebie
miałbym porównywać do jakiegoś zwierzaka to powiedziałbym, że jesteś uparta jak
osioł, a na dodatek masz w tyłku jakieś robaki. A przecież cię, kotku,
uwielbiam.- wyszczerzył się.
- Ja ci dam
kotku.- pogroziłam mu już pustym kubkiem i kręcąc z rozbawieniem głową
opuściłam pomieszczenie. Weszłam schodami w górę, mając w zamiarze umycie się i
ubranie. W sypialni zastałam dość nieprzyjemny widok, który natychmiast
przypomniał mi wczorajszą konfrontację z Saulem. Mój chłopak wraz z Izzym
leżeli bezwładnie na materacu. Nie mogłam nie zauważyć sprzętu do Sugar na
podłodze. Stradlin przyniósł i razem wzięli. Żadna wytwórnia ich nie przyjmie
jak będą przychodzić na spotkania naćpani. Odwróciłam tylko wzrok i zajęłam się
poszukiwaniami koszulki. Kiedy tylko ją znalazłam, wróciłam do łazienki i
wzięłam błyskawiczny prysznic. Kilkanaście minut później zakładałam w pośpiechu buty.
- Powodzenia
dzisiaj!- rzuciłam do Axla i wyszłam z Hellhouse.
Nic nie zostało
po wtorkowych deszczach. Słońce grzało, a żar lał się z nieba strumieniami.
Tak, jakby pogrzebu Todda nigdy nie było. Odrzuciłam od siebie myśl o tym
wydarzeniu i zajęłam myśli czymś innym. Czy Gunsi podpiszą kontrakt? Axl był
bardzo pewny swego, miałam więc nadzieję, że tak. Zdałam sobie sprawę, że w
życiu nie widziałam ich na żywo. Grali w między czasie jakieś koncerty, o
niektórych byłam nawet informowana po fakcie. Widać zdobyli jako taką
popularność na scenie Sunset, co było w gruncie rzeczy czynem godnym pochwały.
Skoro zauważył ich facet z wytwórni, muszą mieć w sobie to coś. Kilka razy
słyszałam próby w salonie, i mimo, że akustyka była do niczego, podobało mi się
to co grali. Drapieżnie i dziko, ale oryginalnie. Każdy utwór był w swój
indywidualny sposób nie do powtórzenia. Oh, będą z nich jeszcze gwiazdy…
Na sali stała
Jasmin i nuciła cicho jakiś wolny utwór Dire Straits. Sprawiała wrażenie
zadowolonej, ciężko w to było uwierzyć biorąc pod uwagę ile przeszła w ostatnim
czasie, ale cieszyłam się razem z nią. Zaskakujące jak tak wrażliwej
dziewczynie udało się szybko zapomnieć o gwałcie. Byłam pełna podziwu dla
uczucia łączącego Rose’a i Jaz.
- Hej, Hal.
Kac?- zaśmiała się.
- Nie jest źle.
Bardziej mnie bolą plecy, a nie głowa, ale to za sprawą sofy i tych dwóch
blondasów z którymi mieszkam.- skrzywiłam się.- Łepetynę mam już mocną,
kochana…
- Mnie troszkę w
czachę wali, nie zaprzeczę. Ale jeszcze się wyrobię, zobaczysz!
Odpowiedziałam
szczerym uśmiechem i stanęłam za ladą obok niej. Nie miałam ochoty na
wypełnianie papierów na zapleczu. Dziwię się, że szef w ogóle do nas nie
zaglądał, skoro wiedział, że ani Melissa, ani Chloe nie będą już pracowały.
Mimo wszystko dwie osoby na sklep to trochę mało, szczególnie kiedy przychodzi
dostawa, czy zmiana asortymentu. Może załamał się, kiedy Mel przestała się
pojawiać, w końcu był nią szczerze zauroczony, a blondynka robiła wszystko, by
go w tym uczuciu utrzymywać. Wolałabym nie wiedzieć ile razy chodziła do niego
po pracy dla większej pensji.
- Co zrobimy z
Melissą?- spytała Jasmin, jakby wiedząc, że myślę właśnie o jej przyrodniej
siostrze.
- Masz na myśli…
zemstę?
- Zemsta? Chcesz
się mścić?
- Nie, nie
chcę.- westchnęłam ciężko.- Nie wiem co robić. To co Mel zrobiła było okrutne.
Ale kiedy Chloe tak płakała, że ona jest w głębi serca dobra, że nie powinnyśmy
jej nic robić… Nie chcę. Nie jestem w stanie nic jej zrobić. Niech po prostu
idzie w diabły i się więcej nie pokazuje.
Jasmin odwróciła
głowę, namyślając się. Milczała chwilę, a potem powiedziała:
- Wiesz, Hallie…
Dorastałam z nią. I kocham tą idiotkę. Pamiętam, jak była dobrą kochającą
siostrą. Pamiętam, jak uczyła mnie pływać. Jak razem robiłyśmy naleśniki, kiedy
mamy nie było w domu. Pamiętam, że byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Miała
takie piękne kasztanowe loki i wiecznie uśmiechnięte oczy. Zazdrościłam jej
urody. Tamtego dnia… Mel wróciła z jakiejś imprezy, czuć było od niej alkohol.
Miała szesnaście lat, ale lubiła czasem pójść na domówkę, nie miałam jej tego
za złe. Tylko, że mama się wściekła. I kiedy to powiedziała, że Mel jest
adoptowana… Spojrzałam mojej kochanej siostrze w oczy. Radość, jaka w nich
zwykle była, uciekła. Wyparowała. Odpłynęła. W kilka chwil opadło z niej
wszystko, co tak w niej kochałam. I stała się taka, jak jest. Tak jak Chloe
wiem, że w niej jest to dobro. Część odeszła, ale mała jego cząstka jest gdzieś
w środku, bardzo głęboko. Wybacz, że znowu ci to wszystko opowiadam, ale… Chcę,
żebyś wiedziała, że podejmujesz słuszną decyzję. Ona taka jest, bo też kiedyś
została skrzywdzona.
- Ja… Dziękuję.
– zająknęłam się, nie wiedząc, co więcej mam powiedzieć.
Potem zebrałam
się w sobie i mimo największej niechęci ruszyłam na zaplecze wypełniać stos faktur
rosnących na biurku.
- Mamy go!
Mamy!- jakieś silne ramiona zgniotły mnie, kiedy tylko otworzyłam drzwi
kopnięciem. Ręce miałam zajęte przez siatki z zakupami.
- Eee, puść
mnie.- rzuciłam, ale ściskająca mnie osoba ani na chwilę nie pomyślała, żeby
wykonać moją prośbę.
- Puść mnie, bo
upuszczę kilka butelek wódki, i będziesz mógł tylko zlizywać ją z podłogi.-
spróbowałam inaczej.
Podziałało.
Duff, bo to był on, odskoczył ode mnie i z nabożną czcią spojrzał na reklamówkę
w mojej dłoni. Potem nie zaprzątając sobie głowy moja osobą chwycił ją i
przetransportował ją do salonu z głośnym: ‘Chłopcy, opijamy!’.
Wsunęłam się do
kuchni, by pozostawić tam pozostałe zakupy.
- Słyszałam, że
macie kontrakt.- rzuciłam chłodno do Slasha, który opierał się o blat paląc
fajkę.
- Tak.-
uśmiechnął się, ale spoważniał natychmiast, kiedy dostrzegł mój oskarżycielski
wzrok.- Hallie… Przep…
- Wypchaj się
tymi przeprosinami. Idę do chłopaków.- warknęłam, zła, że pokazałam emocje,
jakie mną targały.
Wściekłość na Saula
powróciła, i nie potrafiłam jej ukryć. Dotychczasowy humor ulotnił się. Opadłam
na niewygodnej sofie obok Axla i skrzywiona przyjęłam butelkę, jaką mi
zaproponowano. Pociągnęłam kilka łyków.
- Gratulacje.-
mruknęłam do Rudzielca.
Wyszczerzony
zwrócił się w moim kierunku. Wydawał się być szczerze przejęty. Nie dziwiłam mu
się, w końcu dostali życiową szansę. W dodatku w następny weekend wyjeżdżali na
małą trasę, która zawierała w sobie koncert w San Francisco, Seattle, Nowym
Jorku i Los Angeles. Wyszła z tego podróż po całych Stanach, ale wszyscy się na
nią cieszyli. Miała to być wycieczka ostatecznie przypieczętowująca skład
Gunsów.
- Coś taka zła?-
spytał Rose.
- Nieważne.
- Eh, ok. Jasmin
zaraz będzie.- oznajmił chłopak.
Skinęłam głową,
kryjąc zaskoczenie. Bardzo szybko się do siebie na nowo zbliżyli.
- Przyjdzie z
Seanem. On… Z powrotem się wprowadzi, wiesz.- dodał chłopak po chwili.
No, to akurat
mnie nie zaskoczyło. Wypiłam kolejną część butelki. Ostry smak spowodował, że
moja twarz wykrzywiła się w mimowolnym grymasie.
- Mocne, jak
cholera. Nie ma wina, albo whiskey?- skierowałam spojrzenie na Adlera.
- Sama to
kupiłaś.- pokręcił głową blondyn, ale odebrał mi czystą i wcisną w dłoń tanie
wino o nazwie Nightrain. Też mocne, ale mniej wykrzywiało twarz. Poza tym,
lubiłam smak wina. Z lubością pociągnęłam z gwinta. Tego było mi trzeba. Już z
lekkim otumanieniem patrzyłam, jak Slash wchodzi do pokoju i ze spuszczoną
głową siada na podłodze między Stevenem, a Duffem.
- Gdzie Izzy?-
zapytałam.
- Poszedł po Black.-
odpowiedział mi McKagan.
Chwilę później
do domu wparował Stradlin z Blue u boku. Puściła mi oczko i obcałowała
wszystkich chłopaków w policzki. Adler zacmokał kilka razy w jej kierunku, na
co brunetka się zaśmiała.
- Wybacz, zajęta
jestem.- pokazała mi język i przybliżyła się do Izzy’ego. Chłopak wyraźnie
zadowolony usiadł obok mnie wraz ze swoją dziewczyną. Podałam im wino, które
już niestety do mnie nie wróciło. Na całe szczęście chwile później Jim Beam
tkwił między moimi dłońmi. Widok Slasha, który cały czas siedział w pobliżu,
coraz bardziej zachęcał mnie by bardzo porządnie się napić. Nie tak jak
wczoraj- kilka drinków. Dzisiaj chciałam przestać kontaktować ze światem. Ledwo
zdołałam się zorientować, kiedy w salonie zjawiła się Jaz. Zasiadła po drugiej
stronie Rose’a. Gdzieś mignął mi Sean, wyraźnie przybity. Chyba poszedł do
sypialni, bo potem go już nie widziałam. Pomyślałam, że powinnam zaobserwować
jak Jasmin z Axlem sobie radzą. Niestety moja obciążona procentami głowa nie
potrafiła się skupić na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Zrezygnowana zajęłam
się z powrotem whiskey, i tkwiłam w jednym miejscu. W pewnym momencie ktoś
przywlekł adapter i z Duff padł przede mną na kolana błagając, bym dała im moje
winyle. Obrzuciłam go sceptycznym spojrzeniem i mlasnęłam zdegustowana. McKagan
wygiął usta w podkówkę.
- Zgoda. Ale nie
ruszacie Metalliki. Są w mojej torbie.-oświadczyłam w końcu.
Czy to ja zawsze
muszę ratować wszystkim dupy? Pokręciłam głową z westchnieniem. Po paru
minutach szamotaniny ze sprzętem, Stradlin odpalił ‘High Voltage’ AC/DC. Nie
byłam szczęśliwa, że wybrali akurat tą płytę, którą kochałam nad życie, ale
cóż, zabroniłam im dotykać tylko winyli Metalliki. Uśmiechnęłam się pod nosem
nucąc ‘It’s A Long Way To The Top’.
Przeniosłam wzrok na okno. Cholera, jeszcze nie było ciemno, a ja już
byłam spita. Przez głowę przemknęła mi myśl, że nie jestem lepsza od Saula.
Mimowolnie spojrzałam na mojego chłopaka, który z opierał się o ścianę kiwając
do rytmu muzyki na wpół pełną butelką wódki. Spojrzał mi w oczy, i jakby
uśmiechnął się. Zacisnęłam usta i zamrugałam szybko, jednocześnie odwracając
głowę w drugą stronę. Byłam mimo wszystko w pewien sposób zadowolona, bo
przynajmniej dzisiaj mulat nie ćpał. Wątpiłam, by Izzy przyniósł przy mnie,
Jasmin i Black heroinę, czy nawet kokę. Mogłam być w tej kwestii w miarę
spokojna tego wieczoru.
- A tak
właściwie, to czemu pijemy?- spytała Jaz marszcząc brwi.
- We wrześniu
wydajemy płytę.- odpowiedział Rose szczerząc się.
Blondynka
wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Naprawdę? To
świetnie! Dawać mi więcej tego wina.- zaśmiała się głośno, a uradowany Axl
objął ją nieśmiało ramieniem.
Przyglądałabym
im się dłużej, ale po raz kolejny moje oczy nagle zamgliły się, a głowa opadła.
Poczułam się bardzo zmęczona, w końcu ostatniej nocy spałam zaledwie cztery
godziny. Lekko się zataczając, a właściwie ledwo trafiając na schody, ruszyłam
na górę. Przewróciłam się tylko dwa razy, zanim nieco zbyt gwałtownie
otworzyłam drzwi do sypialni. Sean drgnął na materacu obudzony trzaskiem drewna
uderzającego o ścianę.
-Co się dzieje?-
wymamrotał.
- Nic, nic
brachu… Po prostu…- opadłam na łóżko obok niego- …Za dużo wypiłam.
- Oh, siostra,
ja cię w ogóle nie pilnuję i zobacz co się dzieje.- westchnął próbując się
uśmiechnąć.
- Weź się lepiej
zajmij sobą.- odparłam.- Co teraz będziesz robił?
- Idę na
studia.- odpowiedział bez zająknięcia.
Uniosłam szybko
głowę. Zawirowało mi przed oczami.
- Co?-
krzyknęłam zaskoczona.
- To co
słyszałaś. Wyjeżdżam do San Francisco, będę mieszkał w akademiku, władze
uczelni sfinansowali mi częściowo mieszkanie, część zapłacę sam. Mam jakieś
oszczędności, poza tym mogę sprzedać dom w Lafayette.- opowiedział spokojnym
tonem.
Nie mogłam się
wysłowić przez kilkanaście minut. Miesiąc temu Sean chodził codziennie na
dziwki, dwa tygodnie wstecz był bezgranicznie zakochany w Jaz i postanowił z
nią mieszkać, a dzisiaj miał zamiar przeprowadzić się w drugi kraniec
Kalifornii i rozpocząć studia. Było to z mojej perspektywy nie zrozumiałe, ale
jednocześnie takie… dorosłe? Chłopak poczuł, że czas zrobić coś ze swoim
życiem, zdobyć wykształcenie, znaleźć pracę… Może pragnął zapomnieć o paśmie
radości i smutków, jakie zdarzyły się w ostatnim okresie, w czasie, w którym
był w Los Angeles? Może potraktował to jako krótką przygodę, która czegoś go
nauczyła, czegoś oduczyła, i postanowił ją zakończyć? Mój brat był mimo
wszystko skomplikowanym człowiekiem, więc nie miałam pojęcia jakie miał
nastawienie do swego pobytu w Mieście Aniołów, ani dlaczego dokładnie chciał wyjechać.
Uznałam, że nie warto naciskać. Wyjedzie, to wyjedzie, co miałam zrobić?
- Jaki
kierunek?- zapytałam w końcu.
- Mechanika.
Wiesz, lubię samochody, poza tym już mnie przyjęli. Załatwiłem wszystko
telefonicznie jeszcze u Jaz. Może za parę lat zajadę tutaj do was pięknym
odrestaurowanym Dodgem Chargerem?- krzywo się uśmiechnął.- Nie chcę dłużej być
w tym mieście.
- Rozumiem, nie
musisz się tłumaczyć. Kiedy jedziesz?
Wyjadę w połowie
sierpnia, za miesiąc i trochę. Wiesz, żeby we wrześniu już być zwartym i
gotowym.
Pokiwałam głową
i odwróciłam się tyłem, z zamiarem zaśnięcia.
- Idę się jednak
napić. Pieprzyć Rose’a.- mruknął pod nosem Sean wychodząc z pokoju.
Zostałam sama,
szczęśliwie niezdolna, by się nad czymś długo zastanawiać. Już prawie
zasypiałam, kiedy drzwi ponownie otworzyły się skrzypiąc. Jęknęłam i
naciągnęłam na głowę poduszkę, przeklinając w myślach osobę, która zakłóciła
mój odpoczynek. Ten ktoś położył się obok mnie i westchnął cicho. Cały czas
miałam poduszkę na głowie, więc nie miałam pojęcia kto to. Ale za chwile stało
się jasne, że to Saul. Poczułam dobrze mi znany zapach bruneta, teraz
przyprawiony jeszcze wonią wódki. O to pretensji mieć nie mogłam, sama pewnie
śmierdziałam alkoholem. Chłopak nic nie mówił, czekając na moją reakcję.
- Po co
przylazłeś?- wychrypiałam w końcu.
- Hallie,
przepraszam, no.- odpowiedział.
- Przepraszać to
powinieneś samego siebie, jak już się zaćpasz na śmierć. Chcesz skończyć jak
Todd? Chcesz, żeby znowu marzła na
cmentarzu?- rzuciłam z wyrzutem.
- Nie, nie chcę,
i na pewno do tego nie dojdzie. Obiecuję. To był raz, że się tak naćpałem.
- Oh, żebyś
tylko się naćpał! Chciałeś mnie… Chciałeś…- zająknęłam się.
- Wiem co
chciałem. Przepraszam.- przyciągnął mnie do siebie.- Wiesz, że cię kocham.
- Mam taką nadzieję.-
warknęłam chłodno, ale z chęcią wtuliłam się w jego gorący tors.- Skąd miałeś
dragi?
- Izzy
przyniósł. Dziwnie dużo tego miał, no ale…- wzruszył lekko ramionami.
- Black uważa,
że handluje.
- To całkiem
prawdopodobne.- odparł bez cienia zaniepokojenia.- Nie jesteś już zła?
- Jestem.-
mruknęłam i jakby na zaprzeczenie swoich słów bardziej się do niego
przytuliłam.
Zaśmiał się
cicho i cmoknął mnie w czubek głowy.
- Śpij.
I zasnęłam.
Niecałe
dwa tygodnie później…
- Wszystko?-
spytałam znudzona, zdejmując nogi z oparcia fotela w zdezelowanym vanie.
- Ta, chyba ta…
Steven, masz swoje pałeczki?- Izzy podrapał się po głowie.
- Mam!- zawołał
Adler.
- A takim razie
wszystko.- Rose zasiadł obok Jasmin, siedzącej po mojej lewej stronie.
Duff zajął
miejsce za kierownicą, Stev z wielką radością usiadł na miejscu pasażera.
- Nie myśl, że
będziesz siedział tam całą podróż, kudłaczu.- mruknął do niego Slash miejsca po
prawo ode mnie.
- Co jak co, ale
kudłaczem to możesz być i ty.- oświadczył Izzy z bagażnika.- Poza tym nie
wybrzydzaj, my mamy najgorsze miejsca.
- Właśnie.-
poparła go Black.
Ósemka osób w
nieklimatyzowanym samochodzie zarejestrowanym na pięć miejsc. Zapowiadało się
ekstremalnie zajebiście. I tak było dobrze, że mieliśmy środek transportu, a
nie tłukliśmy się pociągiem. Może i byłoby więcej miejsca, ale przypuszczam, że
za sprzętem na przesiadkach urządzalibyśmy niezły cyrk. Westchnęłam opierając
głowę o ramie mulata.
- Jedziemy?-
McKagan wciągnął na nos okulary pilotki i ruszył nie czekając na reakcje.
Otworzyliśmy
okna na oścież, a z radia popłynęła głośna muzyka. Moje włosy rozwiał wiatr.
Wild, young and free, pomyślałam.
--------------
Rozdział w połowie nie sprawdzony, bo w trakcie tej czynności babcia zaczęła jęczeć, że jak najszybciej mam iść z nią do sąsiadki, gdyż trzeba jej było zanieść kupione na rynku skrzydełka z kurczaka (i tak wiem, że chodziło tylko o wiejskie ploty), także rozumiecie, siła wyższa. A potem mi się laptopa nie chciało odpalać. Bo po co XD
Ah, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko przeskokowi w czasie. Po następnym rozdziale (czyli 25, jeśli się nie pogubiłam), będzie kolejny, nieco większy. Wiecie, ostatnio piszę o niczym i tak jakby mam tego dosyć. A mam pomysł na kolejną 'akcję', you know.
Ogólnie to ten rozdział publikuje się automatycznie, w czasie, w którym ja śpię/czytam 'Nawałnicę Mieczy' (♥♥♥)/ leżę/ męczę znajomą ze wsi, żeby poszła ze mną na rower/ pomagam przy budowie sąsiadom (dokąd mnie popycha nuda...?)/ nic nie robię/ zapierdalam po działce z łukiem własnej budowy (ta, pochwalę się własną zaradnością, a co!)/ piszę dla was rozdział (hahaha).
I jeszcze jedno! Jest może ktoś (chociaż wątpię, eh) kto idzie na Lenny'ego Kravitza w listopadzie? Ja idę, hyhy, uwielbiam to, że mieszkam 5 minut od Atlas Areny. Pewnie nie słuchacie, w końcu to pop i funk. Ta, Rocky, która wielbi thrash i heavy metal, słucha Lenny'ego. A kto bogatemu zabroni? Dobra, nieważne... To jak, idzie ktoś? :D
Dobra, dopisuję kolejną rzecz, bo nie mogę się powstrzymać.
Metallica. Ożeszkurwajapierdole! Zmiażdżyli, no. Kirk wahwahował <3 Lars wystawiał jęzor, Trujillo goryl <3 I Jaymz po prostu był, hyy! Kurde, serio, zajebisty koncert. Telepię mną i wciąż słyszę w głowie dźwięki 'Ride The Lightning'. I 'Sanitarium'. I 'One'. I 'Seek and Destroy'. Kurde, perfekcjaaa! Kirk, kurde, jak ja go kocham xD
Nie mam żadnych zdjęć, czy coś, bo raczej nie lubię tego robić. Tylko na Aero robiłam xD Wiecie, jak się słucha zespołów, które mają kilkadziesiąt lat, mam wrażenie, że nagrywanie ich najnowszymi telefonami jest dziwne. Walić, że mój tata to robi XDDDDD
Dobra, zostawię was tylko z gifem z moimi ukochanymi (czyt. brwi Kirka XDDDD). Wyczuwam fazę na Metallikę B).
Hugs, Rocky.
AAAAAA, ROCKY, KOCHAM CIE
OdpowiedzUsuńRozdzial jest zajebisty, ale kto by sie spodziewal? XD Gunsi w koncu w trasie! Mam nadzieje, ze spotkaja jakies psychofanki, co? XD I mam zazdro, bo Metallica :c I wiesz, mam potwierdzone info, ze dlatego, ze nie rozbilas zdjec Larsowi to on cie pozwie ://
Weny! <3
Ha, ja tez cię kocham, no!
UsuńDziekuje bardzo za komentarz :))
Taak, Lars juz leci do sądu, haha :D
Pozdrawiam :*
Hugs, Rocky.
Zacznę od gifta i Metallicy.
OdpowiedzUsuńBbuahahahahahahahh mój Kirky, złota płyta i te jego brewki oraz James. hahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhs
Jęzor Larsa :DDDDDDDDD hahahahahhahahahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhshahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahh
oooo...
PATRZAŁAŚ NA LARSA?
"Jeżeli spojrzałeś na niego podczas koncertu – Lars Cię pozwie.
Jeżeli Lars na ciebie spojrzy to padnij na kolana – Inaczej Cię pozwie.
Jeżeli padniesz na kolana – Lars Cię pozwie."- ahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhhahahahahhahahahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhshahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahh a za bycie fanem Larsa Lars też Cię pozwie. Chyba muszę wykorzystać te pozewy w opowiadaniu :3
"Jeżeli nie byłeś na żadnym koncercie Metalliki – Lars Cie pozwie."- mnie też pozwie, ale to nie moja wina Mój Ulubiony Perkusisto Metalowy! <3<3 I tak Cię kocham. <3<3
To może przejdę do rozdziału...
WŁOSY STEVENA W RYJCU? BŁEEEEEEEEEEEEEEEEE
ŁE, NIECH ZNAJDĄ I ZAJEBIĄ TĄ JEBANĄ MELISSĘ, TAK W OGOLE MI SIĘ WYDAJE, ŻE ONA JESZCZE NIE RAZ SIĘ POJAWI I SPOTKAJĄ SIĘ Z NIĄ NA TRASIE. TAKIE SĄ MOJE PRZYPUSZCZENIA.
JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE GUNSI W TRASIE!!!!!!! BUAHAHAHAHAHHAHAHHAHAHAH, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE BEZ DZIWEK (CI CO NIE MAJĄ DZIEWCZYN MOGĄ BRAĆ) I DRAGÓW, BO CIĘ KURWA IZZY ZAMORDUJĘ!!!! ALE I TAK CIĘ KOCHAM!
NO I CHLAMY, OCZYWISTE TO JEST. SLAAAASH! MASZ MI TU KURWA NIE ĆPAĆ, BO CIĘ WYKASTRUJĘ! A TY IZZY MASZ NIE ĆPAĆ, ANI NIE SPRZEDAWAĆ! ALE I TAK WAS KOCHAM <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
WATAFAKA?
SEAN NA STUDIACH?
WATAFAKA?
TEŻ KOCHAM MECHANIKĘ I SEANA TEŻ <3<3<3
XD
SEAN WYJEŻDŻA?
TO ZNACZY ŻE GO NIE BĘDZIE?
COOOOO KURWA?
WATAFAKA?
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE PROOOOOOOOOOOSZĘ
SEEEEEEEEAN MA ZOOOOOOOOSTAĆ!
NO PROSZĘ CIĘ ROCKY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PROOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
NO, NIC, ZAAAAAAAAAAJEBISTY ROZDZIAŁ I SEAN MA KURWA NIE WYJEŻDŻAĆ!!!!!!!!
WENY I POZDRAWIAM! <3<3<3
Aha i chciałam się zapytać- jak to zrobiłaś, że zamiast "Autor" masz "Powyższy tekst napisała..." i "o". Bo ja bym chciała sobie zmienić, a nwm jak. :( Pomożesz?
OdpowiedzUsuńŁoohoo, dziekuje za taki zajebisty komentarz! Chyba odnośnie Seana jestem zmuszona cię zmartwić. Tymczasowo go nie będzie. Wybacz :-:
OdpowiedzUsuńKurde musze szukać adwokata xD Lars już pisze pozew, boję się! Haha :D
Chętnie pomogę :) Wchodzisz w Układ, potem w Edytuj pod "Posty na blogu" (jakoś tak xD). Tam powinno wszytsko byc :)))
Jescze raz Dzięki!
Hugs, Rocky.
Nie ma za co!
OdpowiedzUsuńSzkoda, no ale myślami z nim będę xDD
Tak, Lars już przygotowuje pozew na nas obie. :( xD
Bardzo dziękuję!
Czy ja zawsze muszę być taka opóźniona?!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, jak zawsze.
Teraz przejdę do trasy koncertowej...
No nareszcie będą sławni!
Choć to może mieć też złe skutki...
Na przykład będą mieli więcej kasy na narkotyki, alkohol, no i właśnie - dziwki.
Wyczuwam, że stanie się coś nie dobrego.
Tylko szkoda, że Sean wyjeżdża. No, ale chłopak się wyedukuje i będzie mądry. Potem przyjedzie super furką i będzie wyjebiście. XD
Weny!
Ale to kurde krótkie...
Zazdro Metalliki ;--------; Zazdro ujrzenia Kirka ;-------; Zazdro zobaczenia na żywo ich wszystkich ;------; Pocieszam się faktem, że koleżanka złapała dwie kostki Hetfielda i jedna będzie moja XDDD
OdpowiedzUsuńDOBRA, JA TU PRZYBYŁAM ROZDZIAŁ SKOMENTOWAĆ!
Świetny jak zwykle ;)
Zacznę oood... Sauna, o. Jestem z chłopaka dumna. Dobry plan na przyszłość. Myślę, że Los Angeles to nie miejsce dla niego. Mógłby się tu jeszcze tylko zmarnować. Poza tym... nie znajdzie miejsca u boku swojej miłości. Jasmine kocha Axla i chyba nic tego nie zmieni. Chociaż.. ech, na wspomnienie tego gwałtu. Szybko wybaczyła. To mnie nieco dziwi. Nevermind. Jedziemy dalej... Saul nie ćpaj. Też nie chcę żebyś skończył jak Todd! I nie chcę, żeby Hallie zmarzła xD
Właśnie! Hallie! Kocham tę dziewczynę C': Jest zajebista!
Ach, no i nasze towarzystwo wyrusza w trasę!
'Ósemka osób w nieklimatyzowanym samochodzie zarejestrowanym na pięć miejsc.' RACJA, ZAPOWIADA SIĘ CIEKAWIE XDDDD
Gunsi jadą w trasę! :D
OdpowiedzUsuńSean wyjeżdża :( Nieee, ja smutam :C
Nie będzie zemsty na Melissie? Ona jest dobra? Jakoś mi to do niej nie pasuje.
Mimo wszystko nie fajnie by było, gdyby chłopaki non stop ćpali.
I Jasmine z Axlem <3333
Cudownie, idę czytać dalej ;D
Buziaki ;***
Guns w tarsie? Coś czuję, że będzie zajebiście, ale i dziko. Wiadomo, sława = kasa. Kasa w przypadku GNR = dragi, dziwki, alkohol, dziwki, fajki, dziwki. No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzić jak to będzie :D
OdpowiedzUsuńSean. Sean. Sean. Czemu on wyjeżdża? W sumie to fajnie, bo może ułoży sobie życie. No ale Jasmine... Albo nie... Jebać Jasmine. Wiem, wiem. Zła jestem xD Mam nadzieję, że znajdzie sobie lepszą laskę :3
Podsumowując :D Rozdział zajebisty jak zawsze :D Czego innego można było się spodziewać po tak zajebistej autorce? :*
Love,
Chelle <3
PS Zazdro z tą Metallicą :D Też miałam jechać, jednak stwierdziłam, że aż tak bardzo ich nie lubię xD Jestem debilką, pozdrawiam xD