7/15/2014

Rozdział 24

Ok, ok, jest coś, co napisałam.
Zbędne pierdolenie dopiero pod rozdziałem, na razie... Czytajcie:

-------------

Muzyka

Po nocy, a właściwie jej połowie, na kanapie, uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham nasz średnio wygodny materac. Poza tym komfortu mojego snu nie zwiększały nogi Stevena, które rankiem zalegały na moich plecach, ani czupryna Duffa, której fragmenty miałam na twarzy.
- McKagan, durniu…- syknęłam  zrzucając głowę blondyna.
- Au, kurwa.- jęknął. Nie wydał jednak więcej dźwięków, tylko grzecznie poszedł spać dalej.
Pozostała kwestia Adlera. Mocno uderzyłam go otwartą dłonią w łydkę. Nawet nie drgnął.
- Steve… Wstawaj. Debilu.- zebrało mi się od rana na wyzywanie. A raczej na nazywanie rzeczy po imieniu.- Adler, do cholery!
Chłopak mruknął coś nie wyraźnie i potarł się po twarzy rękoma, wsadzając sobie do ust swoje skołtunione kłaki. Po sekundzie zerwał się z przerażeniem w oczach.
- Jezusie, duszę się!- wrzasnął.
- Stev. Masz włosy w gębie.- powiedziałam spokojnie.
Adler szybkim ruchem wyciągnął z buzi pukle blond czupryny. Rzucił mi spojrzenie spod przymkniętych powiek.
- Wiedziałem przecież. Chciałem cię nastraszyć.- rzekł.
Westchnęłam głośno.
- Prawie ci wyszło, wierz mi.- podniosłam się z kanapy.- Moje plecy…
Rozmasowałam bolący kark i skrzywiłam się. Potem nie zaszczycając chłopców spojrzeniem, poczłapałam do kuchni. Dzięki mojej wrodzonej umiejętności pozwalającej mi się budzić, o której powinnam, miałam jeszcze chwilę, by wyszykować się do pracy. Przy kuchennym stole siedział Axl.
- Co z ciebie taki ranny ptaszek ostatnio?- spytałam sennym głosem. To, że się obudziłam, wcale nie znaczyło, że się wyspałam.
- Dzisiaj ważny dzień, wolę być przyszykowany na czas.
- Ważny dzień…?
- Zapomniałaś? Według listu, który nam przekazałaś, dzisiaj jest spotkanie w Geffen Records. Podpiszemy dokumenty i możemy startować.- oznajmił z uśmiechem.
- Skąd wiesz, że podpiszecie kontrakt? Byłeś już w kilku wytwórniach i w każdej coś ci nie pasowało. Sekretarka za brzydka, szef miał tłuste palce od pączków…- zalałam wodą herbatę.- Kochanemu panu Rose’owi trudno dogodzić.
Zaśmiał się krótko.
- Ten cały Tom Zutaut… Chłop do rzeczy, że tak powiem. Od razu powiedział, że jak do końca września nie będzie albumu, to koniec współpracy i podał nam jaki z całości będziemy mieć dochód w miarę sprzedaży płyt i ile zabierze z tego Geffen. Podoba mi się jego stanowczość.- wyjaśnił.
- Tobie? Stanowczość? Myślałam, że to ty chcesz wszystkim dyrygować i lubisz ludzi potulnych jak baranki.- zdziwiłam się.
- Jeśli ciebie miałbym porównywać do jakiegoś zwierzaka to powiedziałbym, że jesteś uparta jak osioł, a na dodatek masz w tyłku jakieś robaki. A przecież cię, kotku, uwielbiam.- wyszczerzył się.
- Ja ci dam kotku.- pogroziłam mu już pustym kubkiem i kręcąc z rozbawieniem głową opuściłam pomieszczenie. Weszłam schodami w górę, mając w zamiarze umycie się i ubranie. W sypialni zastałam dość nieprzyjemny widok, który natychmiast przypomniał mi wczorajszą konfrontację z Saulem. Mój chłopak wraz z Izzym leżeli bezwładnie na materacu. Nie mogłam nie zauważyć sprzętu do Sugar na podłodze. Stradlin przyniósł i razem wzięli. Żadna wytwórnia ich nie przyjmie jak będą przychodzić na spotkania naćpani. Odwróciłam tylko wzrok i zajęłam się poszukiwaniami koszulki. Kiedy tylko ją znalazłam, wróciłam do łazienki i wzięłam błyskawiczny prysznic. Kilkanaście minut później  zakładałam w pośpiechu buty.
- Powodzenia dzisiaj!- rzuciłam do Axla i wyszłam z Hellhouse.
Nic nie zostało po wtorkowych deszczach. Słońce grzało, a żar lał się z nieba strumieniami. Tak, jakby pogrzebu Todda nigdy nie było. Odrzuciłam od siebie myśl o tym wydarzeniu i zajęłam myśli czymś innym. Czy Gunsi podpiszą kontrakt? Axl był bardzo pewny swego, miałam więc nadzieję, że tak. Zdałam sobie sprawę, że w życiu nie widziałam ich na żywo. Grali w między czasie jakieś koncerty, o niektórych byłam nawet informowana po fakcie. Widać zdobyli jako taką popularność na scenie Sunset, co było w gruncie rzeczy czynem godnym pochwały. Skoro zauważył ich facet z wytwórni, muszą mieć w sobie to coś. Kilka razy słyszałam próby w salonie, i mimo, że akustyka była do niczego, podobało mi się to co grali. Drapieżnie i dziko, ale oryginalnie. Każdy utwór był w swój indywidualny sposób nie do powtórzenia. Oh, będą z nich jeszcze gwiazdy…
Na sali stała Jasmin i nuciła cicho jakiś wolny utwór Dire Straits. Sprawiała wrażenie zadowolonej, ciężko w to było uwierzyć biorąc pod uwagę ile przeszła w ostatnim czasie, ale cieszyłam się razem z nią. Zaskakujące jak tak wrażliwej dziewczynie udało się szybko zapomnieć o gwałcie. Byłam pełna podziwu dla uczucia łączącego Rose’a i Jaz.
- Hej, Hal. Kac?- zaśmiała się.
- Nie jest źle. Bardziej mnie bolą plecy, a nie głowa, ale to za sprawą sofy i tych dwóch blondasów z którymi mieszkam.- skrzywiłam się.- Łepetynę mam już mocną, kochana…
- Mnie troszkę w czachę wali, nie zaprzeczę. Ale jeszcze się wyrobię, zobaczysz!
Odpowiedziałam szczerym uśmiechem i stanęłam za ladą obok niej. Nie miałam ochoty na wypełnianie papierów na zapleczu. Dziwię się, że szef w ogóle do nas nie zaglądał, skoro wiedział, że ani Melissa, ani Chloe nie będą już pracowały. Mimo wszystko dwie osoby na sklep to trochę mało, szczególnie kiedy przychodzi dostawa, czy zmiana asortymentu. Może załamał się, kiedy Mel przestała się pojawiać, w końcu był nią szczerze zauroczony, a blondynka robiła wszystko, by go w tym uczuciu utrzymywać. Wolałabym nie wiedzieć ile razy chodziła do niego po pracy dla większej pensji.
- Co zrobimy z Melissą?- spytała Jasmin, jakby wiedząc, że myślę właśnie o jej przyrodniej siostrze.
- Masz na myśli… zemstę?
- Zemsta? Chcesz się mścić?
- Nie, nie chcę.- westchnęłam ciężko.- Nie wiem co robić. To co Mel zrobiła było okrutne. Ale kiedy Chloe tak płakała, że ona jest w głębi serca dobra, że nie powinnyśmy jej nic robić… Nie chcę. Nie jestem w stanie nic jej zrobić. Niech po prostu idzie w diabły i się więcej nie pokazuje.
Jasmin odwróciła głowę, namyślając się. Milczała chwilę, a potem powiedziała:
- Wiesz, Hallie… Dorastałam z nią. I kocham tą idiotkę. Pamiętam, jak była dobrą kochającą siostrą. Pamiętam, jak uczyła mnie pływać. Jak razem robiłyśmy naleśniki, kiedy mamy nie było w domu. Pamiętam, że byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Miała takie piękne kasztanowe loki i wiecznie uśmiechnięte oczy. Zazdrościłam jej urody. Tamtego dnia… Mel wróciła z jakiejś imprezy, czuć było od niej alkohol. Miała szesnaście lat, ale lubiła czasem pójść na domówkę, nie miałam jej tego za złe. Tylko, że mama się wściekła. I kiedy to powiedziała, że Mel jest adoptowana… Spojrzałam mojej kochanej siostrze w oczy. Radość, jaka w nich zwykle była, uciekła. Wyparowała. Odpłynęła. W kilka chwil opadło z niej wszystko, co tak w niej kochałam. I stała się taka, jak jest. Tak jak Chloe wiem, że w niej jest to dobro. Część odeszła, ale mała jego cząstka jest gdzieś w środku, bardzo głęboko. Wybacz, że znowu ci to wszystko opowiadam, ale… Chcę, żebyś wiedziała, że podejmujesz słuszną decyzję. Ona taka jest, bo też kiedyś została skrzywdzona.
- Ja… Dziękuję. – zająknęłam się, nie wiedząc, co więcej mam powiedzieć.
Potem zebrałam się w sobie i mimo największej niechęci ruszyłam na zaplecze wypełniać stos faktur rosnących na biurku.
---------------

Muzyka

- Mamy go! Mamy!- jakieś silne ramiona zgniotły mnie, kiedy tylko otworzyłam drzwi kopnięciem. Ręce miałam zajęte przez siatki z zakupami.
- Eee, puść mnie.- rzuciłam, ale ściskająca mnie osoba ani na chwilę nie pomyślała, żeby wykonać moją prośbę.
- Puść mnie, bo upuszczę kilka butelek wódki, i będziesz mógł tylko zlizywać ją z podłogi.- spróbowałam inaczej.
Podziałało. Duff, bo to był on, odskoczył ode mnie i z nabożną czcią spojrzał na reklamówkę w mojej dłoni. Potem nie zaprzątając sobie głowy moja osobą chwycił ją i przetransportował ją do salonu z głośnym: ‘Chłopcy, opijamy!’.
Wsunęłam się do kuchni, by pozostawić tam pozostałe zakupy.
- Słyszałam, że macie kontrakt.- rzuciłam chłodno do Slasha, który opierał się o blat paląc fajkę.
- Tak.- uśmiechnął się, ale spoważniał natychmiast, kiedy dostrzegł mój oskarżycielski wzrok.- Hallie… Przep…
- Wypchaj się tymi przeprosinami. Idę do chłopaków.- warknęłam, zła, że pokazałam emocje, jakie mną targały.
Wściekłość na Saula powróciła, i nie potrafiłam jej ukryć. Dotychczasowy humor ulotnił się. Opadłam na niewygodnej sofie obok Axla i skrzywiona przyjęłam butelkę, jaką mi zaproponowano. Pociągnęłam kilka łyków.
- Gratulacje.- mruknęłam do Rudzielca.
Wyszczerzony zwrócił się w moim kierunku. Wydawał się być szczerze przejęty. Nie dziwiłam mu się, w końcu dostali życiową szansę. W dodatku w następny weekend wyjeżdżali na małą trasę, która zawierała w sobie koncert w San Francisco, Seattle, Nowym Jorku i Los Angeles. Wyszła z tego podróż po całych Stanach, ale wszyscy się na nią cieszyli. Miała to być wycieczka ostatecznie przypieczętowująca skład Gunsów.
- Coś taka zła?- spytał Rose.
- Nieważne.
- Eh, ok. Jasmin zaraz będzie.- oznajmił chłopak.
Skinęłam głową, kryjąc zaskoczenie. Bardzo szybko się do siebie na nowo zbliżyli.
- Przyjdzie z Seanem. On… Z powrotem się wprowadzi, wiesz.- dodał chłopak po chwili.
No, to akurat mnie nie zaskoczyło. Wypiłam kolejną część butelki. Ostry smak spowodował, że moja twarz wykrzywiła się w mimowolnym grymasie.
- Mocne, jak cholera. Nie ma wina, albo whiskey?- skierowałam spojrzenie na Adlera.
- Sama to kupiłaś.- pokręcił głową blondyn, ale odebrał mi czystą i wcisną w dłoń tanie wino o nazwie Nightrain. Też mocne, ale mniej wykrzywiało twarz. Poza tym, lubiłam smak wina. Z lubością pociągnęłam z gwinta. Tego było mi trzeba. Już z lekkim otumanieniem patrzyłam, jak Slash wchodzi do pokoju i ze spuszczoną głową siada na podłodze między Stevenem, a Duffem.
- Gdzie Izzy?- zapytałam.
- Poszedł po Black.- odpowiedział mi McKagan.
Chwilę później do domu wparował Stradlin z Blue u boku. Puściła mi oczko i obcałowała wszystkich chłopaków w policzki. Adler zacmokał kilka razy w jej kierunku, na co brunetka się zaśmiała.
- Wybacz, zajęta jestem.- pokazała mi język i przybliżyła się do Izzy’ego. Chłopak wyraźnie zadowolony usiadł obok mnie wraz ze swoją dziewczyną. Podałam im wino, które już niestety do mnie nie wróciło. Na całe szczęście chwile później Jim Beam tkwił między moimi dłońmi. Widok Slasha, który cały czas siedział w pobliżu, coraz bardziej zachęcał mnie by bardzo porządnie się napić. Nie tak jak wczoraj- kilka drinków. Dzisiaj chciałam przestać kontaktować ze światem. Ledwo zdołałam się zorientować, kiedy w salonie zjawiła się Jaz. Zasiadła po drugiej stronie Rose’a. Gdzieś mignął mi Sean, wyraźnie przybity. Chyba poszedł do sypialni, bo potem go już nie widziałam. Pomyślałam, że powinnam zaobserwować jak Jasmin z Axlem sobie radzą. Niestety moja obciążona procentami głowa nie potrafiła się skupić na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Zrezygnowana zajęłam się z powrotem whiskey, i tkwiłam w jednym miejscu. W pewnym momencie ktoś przywlekł adapter i z Duff padł przede mną na kolana błagając, bym dała im moje winyle. Obrzuciłam go sceptycznym spojrzeniem i mlasnęłam zdegustowana. McKagan wygiął usta w podkówkę.
- Zgoda. Ale nie ruszacie Metalliki. Są w mojej torbie.-oświadczyłam w końcu.
Czy to ja zawsze muszę ratować wszystkim dupy? Pokręciłam głową z westchnieniem. Po paru minutach szamotaniny ze sprzętem, Stradlin odpalił ‘High Voltage’ AC/DC. Nie byłam szczęśliwa, że wybrali akurat tą płytę, którą kochałam nad życie, ale cóż, zabroniłam im dotykać tylko winyli Metalliki. Uśmiechnęłam się pod nosem nucąc ‘It’s A Long Way To The Top’.  Przeniosłam wzrok na okno. Cholera, jeszcze nie było ciemno, a ja już byłam spita. Przez głowę przemknęła mi myśl, że nie jestem lepsza od Saula. Mimowolnie spojrzałam na mojego chłopaka, który z opierał się o ścianę kiwając do rytmu muzyki na wpół pełną butelką wódki. Spojrzał mi w oczy, i jakby uśmiechnął się. Zacisnęłam usta i zamrugałam szybko, jednocześnie odwracając głowę w drugą stronę. Byłam mimo wszystko w pewien sposób zadowolona, bo przynajmniej dzisiaj mulat nie ćpał. Wątpiłam, by Izzy przyniósł przy mnie, Jasmin i Black heroinę, czy nawet kokę. Mogłam być w tej kwestii w miarę spokojna tego wieczoru.
- A tak właściwie, to czemu pijemy?- spytała Jaz marszcząc brwi.
- We wrześniu wydajemy płytę.- odpowiedział Rose szczerząc się.
Blondynka wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Naprawdę? To świetnie! Dawać mi więcej tego wina.- zaśmiała się głośno, a uradowany Axl objął ją nieśmiało ramieniem.
Przyglądałabym im się dłużej, ale po raz kolejny moje oczy nagle zamgliły się, a głowa opadła. Poczułam się bardzo zmęczona, w końcu ostatniej nocy spałam zaledwie cztery godziny. Lekko się zataczając, a właściwie ledwo trafiając na schody, ruszyłam na górę. Przewróciłam się tylko dwa razy, zanim nieco zbyt gwałtownie otworzyłam drzwi do sypialni. Sean drgnął na materacu obudzony trzaskiem drewna uderzającego o ścianę.
-Co się dzieje?- wymamrotał.
- Nic, nic brachu… Po prostu…- opadłam na łóżko obok niego- …Za dużo wypiłam.
- Oh, siostra, ja cię w ogóle nie pilnuję i zobacz co się dzieje.- westchnął próbując się uśmiechnąć.
- Weź się lepiej zajmij sobą.- odparłam.- Co teraz będziesz robił?
- Idę na studia.- odpowiedział bez zająknięcia.
Uniosłam szybko głowę. Zawirowało mi przed oczami.
- Co?- krzyknęłam zaskoczona.
- To co słyszałaś. Wyjeżdżam do San Francisco, będę mieszkał w akademiku, władze uczelni sfinansowali mi częściowo mieszkanie, część zapłacę sam. Mam jakieś oszczędności, poza tym mogę sprzedać dom w Lafayette.- opowiedział spokojnym tonem.
Nie mogłam się wysłowić przez kilkanaście minut. Miesiąc temu Sean chodził codziennie na dziwki, dwa tygodnie wstecz był bezgranicznie zakochany w Jaz i postanowił z nią mieszkać, a dzisiaj miał zamiar przeprowadzić się w drugi kraniec Kalifornii i rozpocząć studia. Było to z mojej perspektywy nie zrozumiałe, ale jednocześnie takie… dorosłe? Chłopak poczuł, że czas zrobić coś ze swoim życiem, zdobyć wykształcenie, znaleźć pracę… Może pragnął zapomnieć o paśmie radości i smutków, jakie zdarzyły się w ostatnim okresie, w czasie, w którym był w Los Angeles? Może potraktował to jako krótką przygodę, która czegoś go nauczyła, czegoś oduczyła, i postanowił ją zakończyć? Mój brat był mimo wszystko skomplikowanym człowiekiem, więc nie miałam pojęcia jakie miał nastawienie do swego pobytu w Mieście Aniołów, ani dlaczego dokładnie chciał wyjechać. Uznałam, że nie warto naciskać. Wyjedzie, to wyjedzie, co miałam zrobić?
- Jaki kierunek?- zapytałam w końcu.
- Mechanika. Wiesz, lubię samochody, poza tym już mnie przyjęli. Załatwiłem wszystko telefonicznie jeszcze u Jaz. Może za parę lat zajadę tutaj do was pięknym odrestaurowanym Dodgem Chargerem?- krzywo się uśmiechnął.- Nie chcę dłużej być w tym mieście.
- Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. Kiedy jedziesz?
Wyjadę w połowie sierpnia, za miesiąc i trochę. Wiesz, żeby we wrześniu już być zwartym i gotowym.
Pokiwałam głową i odwróciłam się tyłem, z zamiarem zaśnięcia.
- Idę się jednak napić. Pieprzyć Rose’a.- mruknął pod nosem Sean wychodząc z pokoju.
Zostałam sama, szczęśliwie niezdolna, by się nad czymś długo zastanawiać. Już prawie zasypiałam, kiedy drzwi ponownie otworzyły się skrzypiąc. Jęknęłam i naciągnęłam na głowę poduszkę, przeklinając w myślach osobę, która zakłóciła mój odpoczynek. Ten ktoś położył się obok mnie i westchnął cicho. Cały czas miałam poduszkę na głowie, więc nie miałam pojęcia kto to. Ale za chwile stało się jasne, że to Saul. Poczułam dobrze mi znany zapach bruneta, teraz przyprawiony jeszcze wonią wódki. O to pretensji mieć nie mogłam, sama pewnie śmierdziałam alkoholem. Chłopak nic nie mówił, czekając na moją reakcję.
- Po co przylazłeś?- wychrypiałam w końcu.
- Hallie, przepraszam, no.- odpowiedział.
- Przepraszać to powinieneś samego siebie, jak już się zaćpasz na śmierć. Chcesz skończyć jak Todd? Chcesz, żeby  znowu marzła na cmentarzu?- rzuciłam z wyrzutem.
- Nie, nie chcę, i na pewno do tego nie dojdzie. Obiecuję. To był raz, że się tak naćpałem.
- Oh, żebyś tylko się naćpał! Chciałeś mnie… Chciałeś…- zająknęłam się.
- Wiem co chciałem. Przepraszam.- przyciągnął mnie do siebie.- Wiesz, że cię kocham.
- Mam taką nadzieję.- warknęłam chłodno, ale z chęcią wtuliłam się w jego gorący tors.- Skąd miałeś dragi?
- Izzy przyniósł. Dziwnie dużo tego miał, no ale…- wzruszył lekko ramionami.
- Black uważa, że handluje.
- To całkiem prawdopodobne.- odparł bez cienia zaniepokojenia.- Nie jesteś już zła?
- Jestem.- mruknęłam i jakby na zaprzeczenie swoich słów bardziej się do niego przytuliłam.
Zaśmiał się cicho i cmoknął mnie w czubek głowy.
- Śpij.
I zasnęłam.
---------------

Muzyka
Niecałe dwa tygodnie później…

- Wszystko?- spytałam znudzona, zdejmując nogi z oparcia fotela w zdezelowanym vanie.
- Ta, chyba ta… Steven, masz swoje pałeczki?- Izzy podrapał się po głowie.
- Mam!- zawołał Adler.
- A takim razie wszystko.- Rose zasiadł obok Jasmin, siedzącej po mojej lewej stronie.
Duff zajął miejsce za kierownicą, Stev z wielką radością usiadł na miejscu pasażera.
- Nie myśl, że będziesz siedział tam całą podróż, kudłaczu.- mruknął do niego Slash miejsca po prawo ode mnie.
- Co jak co, ale kudłaczem to możesz być i ty.- oświadczył Izzy z bagażnika.- Poza tym nie wybrzydzaj, my mamy najgorsze miejsca.
- Właśnie.- poparła go Black.
Ósemka osób w nieklimatyzowanym samochodzie zarejestrowanym na pięć miejsc. Zapowiadało się ekstremalnie zajebiście. I tak było dobrze, że mieliśmy środek transportu, a nie tłukliśmy się pociągiem. Może i byłoby więcej miejsca, ale przypuszczam, że za sprzętem na przesiadkach urządzalibyśmy niezły cyrk. Westchnęłam opierając głowę o ramie mulata.
- Jedziemy?- McKagan wciągnął na nos okulary pilotki i ruszył nie czekając na reakcje.
Otworzyliśmy okna na oścież, a z radia popłynęła głośna muzyka. Moje włosy rozwiał wiatr. Wild, young and free, pomyślałam.

--------------

Rozdział w połowie nie sprawdzony, bo w trakcie tej czynności babcia zaczęła jęczeć, że jak najszybciej mam iść z nią do sąsiadki, gdyż trzeba jej było zanieść kupione na rynku skrzydełka z kurczaka (i tak wiem, że chodziło tylko o wiejskie ploty), także rozumiecie, siła wyższa. A potem mi się laptopa nie chciało odpalać. Bo po co XD

Ah, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko przeskokowi w czasie. Po następnym rozdziale (czyli 25, jeśli się nie pogubiłam), będzie kolejny, nieco większy. Wiecie, ostatnio piszę o niczym i tak jakby mam tego dosyć. A mam pomysł na kolejną 'akcję', you know.
Ogólnie to ten rozdział publikuje się automatycznie, w czasie, w którym ja śpię/czytam 'Nawałnicę Mieczy' (♥♥♥)/ leżę/ męczę znajomą ze wsi, żeby poszła ze mną na rower/ pomagam przy budowie sąsiadom (dokąd mnie popycha nuda...?)/ nic nie robię/ zapierdalam po działce z łukiem własnej budowy (ta, pochwalę się własną zaradnością, a co!)/ piszę dla was rozdział (hahaha).


 I jeszcze jedno! Jest może ktoś (chociaż wątpię, eh) kto idzie na Lenny'ego Kravitza w listopadzie? Ja idę, hyhy, uwielbiam to, że mieszkam 5 minut od Atlas Areny. Pewnie nie słuchacie, w końcu to pop i funk. Ta, Rocky, która wielbi thrash i heavy metal, słucha Lenny'ego. A kto bogatemu zabroni? Dobra, nieważne... To jak, idzie ktoś? :D


Dobra, dopisuję kolejną rzecz, bo nie mogę się powstrzymać.
Metallica. Ożeszkurwajapierdole! Zmiażdżyli, no. Kirk wahwahował <3 Lars wystawiał jęzor, Trujillo goryl <3 I Jaymz po prostu był, hyy! Kurde, serio, zajebisty koncert. Telepię mną i wciąż słyszę w głowie dźwięki 'Ride The Lightning'. I 'Sanitarium'. I 'One'. I 'Seek and Destroy'. Kurde, perfekcjaaa! Kirk, kurde, jak ja go kocham xD
Nie mam żadnych zdjęć, czy coś, bo raczej nie lubię tego robić. Tylko na Aero robiłam xD Wiecie, jak się słucha zespołów, które mają kilkadziesiąt lat, mam wrażenie, że nagrywanie ich najnowszymi telefonami jest dziwne. Walić, że mój tata to robi XDDDDD
Dobra, zostawię was tylko z gifem z moimi ukochanymi (czyt. brwi Kirka XDDDD). Wyczuwam fazę na Metallikę B).



Hugs, Rocky. 




10 komentarzy:

  1. AAAAAA, ROCKY, KOCHAM CIE
    Rozdzial jest zajebisty, ale kto by sie spodziewal? XD Gunsi w koncu w trasie! Mam nadzieje, ze spotkaja jakies psychofanki, co? XD I mam zazdro, bo Metallica :c I wiesz, mam potwierdzone info, ze dlatego, ze nie rozbilas zdjec Larsowi to on cie pozwie ://
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ja tez cię kocham, no!
      Dziekuje bardzo za komentarz :))
      Taak, Lars juz leci do sądu, haha :D
      Pozdrawiam :*

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  2. Zacznę od gifta i Metallicy.
    Bbuahahahahahahahh mój Kirky, złota płyta i te jego brewki oraz James. hahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhs
    Jęzor Larsa :DDDDDDDDD hahahahahhahahahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhshahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahh
    oooo...
    PATRZAŁAŚ NA LARSA?

    "Jeżeli spojrzałeś na niego podczas koncertu – Lars Cię pozwie.
    Jeżeli Lars na ciebie spojrzy to padnij na kolana – Inaczej Cię pozwie.
    Jeżeli padniesz na kolana – Lars Cię pozwie."- ahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhhahahahahhahahahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahhhahahhahaahhahahahhhaaahhahahhahaahhaahahhhhahhshahahahahahhaahahahahhahahahahhahahahaahhahahhahhahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahaahhahahh a za bycie fanem Larsa Lars też Cię pozwie. Chyba muszę wykorzystać te pozewy w opowiadaniu :3

    "Jeżeli nie byłeś na żadnym koncercie Metalliki – Lars Cie pozwie."- mnie też pozwie, ale to nie moja wina Mój Ulubiony Perkusisto Metalowy! <3<3 I tak Cię kocham. <3<3

    To może przejdę do rozdziału...

    WŁOSY STEVENA W RYJCU? BŁEEEEEEEEEEEEEEEEE


    ŁE, NIECH ZNAJDĄ I ZAJEBIĄ TĄ JEBANĄ MELISSĘ, TAK W OGOLE MI SIĘ WYDAJE, ŻE ONA JESZCZE NIE RAZ SIĘ POJAWI I SPOTKAJĄ SIĘ Z NIĄ NA TRASIE. TAKIE SĄ MOJE PRZYPUSZCZENIA.


    JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE GUNSI W TRASIE!!!!!!! BUAHAHAHAHAHHAHAHHAHAHAH, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE BEZ DZIWEK (CI CO NIE MAJĄ DZIEWCZYN MOGĄ BRAĆ) I DRAGÓW, BO CIĘ KURWA IZZY ZAMORDUJĘ!!!! ALE I TAK CIĘ KOCHAM!

    NO I CHLAMY, OCZYWISTE TO JEST. SLAAAASH! MASZ MI TU KURWA NIE ĆPAĆ, BO CIĘ WYKASTRUJĘ! A TY IZZY MASZ NIE ĆPAĆ, ANI NIE SPRZEDAWAĆ! ALE I TAK WAS KOCHAM <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

    WATAFAKA?
    SEAN NA STUDIACH?
    WATAFAKA?
    TEŻ KOCHAM MECHANIKĘ I SEANA TEŻ <3<3<3
    XD
    SEAN WYJEŻDŻA?
    TO ZNACZY ŻE GO NIE BĘDZIE?
    COOOOO KURWA?
    WATAFAKA?
    NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
    NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE PROOOOOOOOOOOSZĘ
    SEEEEEEEEAN MA ZOOOOOOOOSTAĆ!
    NO PROSZĘ CIĘ ROCKY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    PROOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ!
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

    NO, NIC, ZAAAAAAAAAAJEBISTY ROZDZIAŁ I SEAN MA KURWA NIE WYJEŻDŻAĆ!!!!!!!!
    WENY I POZDRAWIAM! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha i chciałam się zapytać- jak to zrobiłaś, że zamiast "Autor" masz "Powyższy tekst napisała..." i "o". Bo ja bym chciała sobie zmienić, a nwm jak. :( Pomożesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoohoo, dziekuje za taki zajebisty komentarz! Chyba odnośnie Seana jestem zmuszona cię zmartwić. Tymczasowo go nie będzie. Wybacz :-:
    Kurde musze szukać adwokata xD Lars już pisze pozew, boję się! Haha :D
    Chętnie pomogę :) Wchodzisz w Układ, potem w Edytuj pod "Posty na blogu" (jakoś tak xD). Tam powinno wszytsko byc :)))
    Jescze raz Dzięki!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma za co!
    Szkoda, no ale myślami z nim będę xDD
    Tak, Lars już przygotowuje pozew na nas obie. :( xD
    Bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ja zawsze muszę być taka opóźniona?!

    Rozdział zajebisty, jak zawsze.
    Teraz przejdę do trasy koncertowej...
    No nareszcie będą sławni!
    Choć to może mieć też złe skutki...
    Na przykład będą mieli więcej kasy na narkotyki, alkohol, no i właśnie - dziwki.
    Wyczuwam, że stanie się coś nie dobrego.
    Tylko szkoda, że Sean wyjeżdża. No, ale chłopak się wyedukuje i będzie mądry. Potem przyjedzie super furką i będzie wyjebiście. XD
    Weny!

    Ale to kurde krótkie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdro Metalliki ;--------; Zazdro ujrzenia Kirka ;-------; Zazdro zobaczenia na żywo ich wszystkich ;------; Pocieszam się faktem, że koleżanka złapała dwie kostki Hetfielda i jedna będzie moja XDDD
    DOBRA, JA TU PRZYBYŁAM ROZDZIAŁ SKOMENTOWAĆ!
    Świetny jak zwykle ;)
    Zacznę oood... Sauna, o. Jestem z chłopaka dumna. Dobry plan na przyszłość. Myślę, że Los Angeles to nie miejsce dla niego. Mógłby się tu jeszcze tylko zmarnować. Poza tym... nie znajdzie miejsca u boku swojej miłości. Jasmine kocha Axla i chyba nic tego nie zmieni. Chociaż.. ech, na wspomnienie tego gwałtu. Szybko wybaczyła. To mnie nieco dziwi. Nevermind. Jedziemy dalej... Saul nie ćpaj. Też nie chcę żebyś skończył jak Todd! I nie chcę, żeby Hallie zmarzła xD
    Właśnie! Hallie! Kocham tę dziewczynę C': Jest zajebista!
    Ach, no i nasze towarzystwo wyrusza w trasę!
    'Ósemka osób w nieklimatyzowanym samochodzie zarejestrowanym na pięć miejsc.' RACJA, ZAPOWIADA SIĘ CIEKAWIE XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Gunsi jadą w trasę! :D
    Sean wyjeżdża :( Nieee, ja smutam :C
    Nie będzie zemsty na Melissie? Ona jest dobra? Jakoś mi to do niej nie pasuje.
    Mimo wszystko nie fajnie by było, gdyby chłopaki non stop ćpali.
    I Jasmine z Axlem <3333
    Cudownie, idę czytać dalej ;D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Guns w tarsie? Coś czuję, że będzie zajebiście, ale i dziko. Wiadomo, sława = kasa. Kasa w przypadku GNR = dragi, dziwki, alkohol, dziwki, fajki, dziwki. No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzić jak to będzie :D
    Sean. Sean. Sean. Czemu on wyjeżdża? W sumie to fajnie, bo może ułoży sobie życie. No ale Jasmine... Albo nie... Jebać Jasmine. Wiem, wiem. Zła jestem xD Mam nadzieję, że znajdzie sobie lepszą laskę :3

    Podsumowując :D Rozdział zajebisty jak zawsze :D Czego innego można było się spodziewać po tak zajebistej autorce? :*

    Love,
    Chelle <3

    PS Zazdro z tą Metallicą :D Też miałam jechać, jednak stwierdziłam, że aż tak bardzo ich nie lubię xD Jestem debilką, pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń