4/23/2014

Sweet Pain 6

Ten rozdział dedykuję Lisie Rowe :)) Dzięki za przemiłe rozmowy i pozytywną opinię na blogu! 
-------------------
W pokoju wybrzmiały ostatnie dźwięki ‘When The Levee Breaks’. Po chwili magnetofon wydał z siebie charakterystyczny zgrzyt i zamilkł. Westchnęłam cicho i otworzyłam przymrużone dotąd oczy. Wiedziałam, że zbliża się moment, w którym będę musiała odbyć poważną rozmowę. Poszukałam wzrokiem Cassie. Siedziała na ziemi, oparta plecami o ścianę. Mimo, że muzyka już nie grała, dziewczyna cicho wygwizdywała poszczególne utwory Led Zeppelin. Miała oczy utkwione w dali za oknem, na jej twarzy mieszał się smutek i zaniepokojenie. Czyżby aż tak się mną przejęła? Przetarłam dłonią czoło, zastanawiając się po raz setny, czym ja sobie zasłużyłam na takie dobre traktowanie. Jakim cudem na ziemi są ludzie, dla których coś znaczę? Niewiarygodne… Lekkim ruchem głowy spróbowałam się otrząsnąć z tych myśli. Już dość czasu zmarnowałam na zastanawianiem się nad swoim życiem. Czas z tym skończyć. Chcę zacząć nowy rozdział w mojej marnej egzystencji, koniec z roztrząsaniem się nad każdym problemem. Z niewielkimi trudnościami podniosłam się do pozycji siedzącej. Poczułam ból w kręgosłupie spowodowany długotrwałym leżeniem. Cassandra widząc, że wstałam, również to uczyniła.
- Jak się czujesz?- spytała.
- Czuję się… Dziwnie. Trochę smutno, a trochę… spokojnie? Nie wiem jak to określić.- odparłam. Podniosłam do ust kubek zimnej herbaty, który stał na stoliku od czasu naszej rozmowy z Ian’em. Przypomniało mi się, co mi powiedział. Znów ukłuło mnie uczucie irytacji i bezsilnej złości, kiedy uzmysłowiłam sobie, że już niedługo będę musiała powiedzieć mu prawdę. I zostawić go tu, tak po prostu, samego i ze złamanym sercem. Musiałam to zrobić. Musiałam w końcu uwolnić się od wszelkich ciężarów i zacząć nowe życie. Zamierzałam wraz z Cassie opuścić Nowy York. Chciałam czegoś zupełnie odmiennego. Co jest przeciwieństwem tego miasta? Myślę, że jakieś ciepłe miejsce. Floryda? Teksas? Arizona? Nie myślałam o tym za wiele, ale marzyłam o wyjeździe do jakiegoś miasta, gdzie wiecznie świeci słońce… Odłożyłam naczynie z powrotem na blat.
Snucie planów przerwał odgłos kroków na korytarzu.  Wraz z Cassandrą zwróciłyśmy nasze spojrzenia w kierunku drzwi. W progu stanął Ian. Popatrzył na mnie przez chwilę, po kilku sekundach spuścił jednak wzrok. Przez chwilę patrzyłam na niego w milczeniu. Kiedy nie doczekałam się żadnego ruchu, westchnęłam cicho. Chłopak z powrotem skierował oczy na mnie.
- Molly… Ja zrozumiem, jeśli odejdziecie. Nie chciałbym was zatrzymywać. Cieszę się jednak… Że wyznałem ci to wszystko. Czuję się lepiej, że opuścisz mnie znając prawdę.- powiedział w końcu bardzo smutnym tonem.
- Ian, ja…- wstałam z kanapy.- Odejdę, owszem. Nie chcę ci robić nadziei, że tu zostanę. Wiedz jednak, że to co mi powiedziałeś… Dzięki temu… Odzyskałam wiarę w siebie. Poczułam, że dla kogoś się liczę. Przez chwilę w głowie miałam całkiem autentyczne myśli samobójcze. Zrozumiałam jednak, że są ludzie, którym moja osoba nie jest obojętna. Dziękuję ci za to. I bardzo, z całego serca przepraszam, że… Nie odwzajemniam twych uczuć. Chciałabym, ale nie potrafię.
Kiedy skończyłam, chłopak wgapiał się we mnie dobre dwie minuty. Potem uśmiechnął się. Promiennie, tak jakby naprawdę coś go uszczęśliwiło. Zmarszczyłam brwi.
- Tak się cieszę, że chociaż udało ci się zrozumieć kilka ważnych kwestii. Tak, Molly, my cię naprawdę kochamy. I nigdy nie opuścimy. Choćby dzieliły nas setki mil, ja zawsze zrobię dla ciebie wszystko. Pamiętaj o tym, proszę.- wyszeptał.
Przejechał swoimi miękkimi palcami po moim policzku. Odgarnął mój niesforny kosmyk włosów za ucho. Mimo, że uśmiech nie schodził mu z twarzy, w oczach miał smutek. Żal ścisnął mój żołądek.
- Oh, Ian, tak bardzo cię przepraszam!- jęknęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Chłopak niepewnie pogładził mnie po plecach, zaczął uspakajająco nucić wprost do mojego ucha. Staliśmy tak przez jakiś czas, potem odsunęłam się od Iana. Spojrzał na mnie jeszcze raz, cały czas w jego niebieskich tęczówkach krył się ból.
- Idźcie już. Życzę wam… Powodzenia.- rzekł.
Pokiwałam głową, czując jak w gardle narasta mi gula, uniemożliwiająca mówienie. Odwróciłam się do Cassie. Dziewczyna bez słowa wstała i chwyciła mnie za rękę. Wyminęłyśmy chłopaka w progu, weszłyśmy do przedpokoju. Naciągnęłyśmy na stopy buty. Ja miałam jedynie trampki, które chłopak mi podarował wraz z ubraniem, które miałam na sobie.
- Żegnaj, Molly. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze cię zobaczę.- rzucił chłopak.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie potrafiłam. Po raz ostatni na niego spojrzałam. A potem wyszłyśmy.
---------------------------
- Gdzie?- spytała Cassie.
Stałyśmy pod rozkładem jazdy na dworcu. Ogromna tablica zdawała się nie mieć końca. Tyle możliwości, by uciec z tego przeklętego Nowego Jorku…
- Gdzieś gdzie jest ciepło.- odmruknęłam.
- Tu już ustaliłyśmy. Może Arizona? W Phoenix jest w cholerę gorąco…- zamyśliła się Cass.
- Nie… Nie Arizona. Phoenix kojarzy mi się z taką dziwną… No nie wiem… nudą?- skrzywiłam się.
- No to może… Teksas? Też ciepło, a nie tak nudno.  Kowboje i Westerny, wiesz.
- Kowboje? Cass, błagam cię. Poza tym tam nie ma dostępu do morza.- westchnęłam.
- Chcesz morze… No to… Floryda?
- Miami kojarzy mi się z raperami. Pojedźmy gdzieś, gdzie króluje rock’ n’ roll.- olśniło mnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Kierunek Los Angeles.
Chwyciłyśmy za bagaże i podążyłyśmy na peron.
 Droga do Kalifornii składała się z kilku przesiadek, pierwsza była w Indianapolis. Był to spory kawałek drogi, przynajmniej pół doby w pociągu. Na szczęście razem z Cass udało na się znaleźć przedział tylko dla nas. Obie położyłyśmy się na dwóch kanapach pod ścianami. Bagaże położyłyśmy na półki. Jechałyśmy rozmawiając. Tematy się nie kończyły, gadałyśmy o wszystkim od muzyki po życiowe plany. I o nowym życiu jakie właśnie zaczynałyśmy.
- Co my będziemy tam robić?- zapytałam nagle.
- Gdzie?
- w Los Angeles.
- Nie wiem… Myślę, że trzeba będzie kogoś poznać, kogoś, kto nam pomoże się nieco w tym wszystkim odnaleźć. Z tego co słyszałam, to miasto jest niewiarygodnie żywe i kolorowe, ale także niebezpieczne. Łatwo się wciągnąć w picie lub ćpanie. Ale nie martw się, damy radę na pewno.- powiedziała dziewczyna.
- A kto tam mieszka, że to miasto rock n’ rolla?- zapytałam.
- Oh, pełno ludzi i gwiazd! Cała ekipa Guns N’ Roses, Aerosmith… I też wiele gwiazd heavy czy thrash metalu! Podobno żyje tam Metallika i Ozzy Osbourne. Tyle zajebistych osobistości… Musimy kogoś z nich poznać.- rozmarzyła się brunetka.
Pokiwałam głową. Rozumiałam, że chciała spotkać się ze swoimi idolami, i że to najbardziej pociągało ją w tym mieście. Mi jednak zależało na tym, żeby robić coś zupełnie odmiennego niż dotychczas. Żeby się bawić, żyć chwilą. Przestać myśleć o przyszłości. Chciałam choć przez chwilę poczuć się  obojętnie wobec świata. Dużo cierpiałam, za dużo. Czas wreszcie zacząć żyć pełnią życia. Nie chciałam mówić nic Cassie, bałam się, że jej się to nie spodoba. W końcu zamierzałam imprezować co łączy się z nierzadkim nadużywaniem alkoholu, lub nawet dragów. Z takim przekonaniem zapadłam w sen.
--------------------
- Hej, Molly! Jesteśmy w Indianie.- usłyszałam cichy szept przy uchu.
Podniosłam się przecierając oczy. Na zewnątrz świtało, zalewając przedział jasnymi promieniami słońca. Chwyciłyśmy za bagaże i wysiadłyśmy z pociągu. Szybko podeszłam do rozkładu. Cassie ciągnęła się za mną, wlekąc większą od mojej walizkę. Moja była taka mała, bo zwyczajnie nie miałam co do niej zapakować. Wszystkie moje ubrania przepadły, miałam jedynie te od Iana i kupione na szybko w jakimś sklepie z odzieżą używaną w Nowym Jorku. Cass jakimś cudem wydobyła swoje rzeczy z domu, w którym mieszkała przed pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Pytałam się jak to zrobiła, ale wyraźnie dała znak, że nie ma ochoty rozmawiać na temat ucieczki z psychiatryka i późniejszej wizyty w swoim dawnym mieszkaniu.
- Za ile następny? I gdzie stacja?- zapytała, gdy tylko mnie dogoniła.
- Kansas. Za…- rozejrzałam się za zegarem.- Dwie i pół godziny. Chodźmy coś zjeść.
Wyszłyśmy z dworca wprost na zatłoczone ulice Indianapolis. Miasto miało swój klimat, ale zdecydowanie nic chciałabym tu mieszkać. Ludzie chodzący po ulicach byli raczej uśmiechnięci, ale wszyscy tacy sami. Wzrokiem poszukałam miejsca, gdzie można by było dostać coś do jedzenia. W oczy rzucił mi się niewielki szyld, na rogu jednej z bocznych uliczek, która dochodziła do szerokiej drogi przy której stałyśmy. Szyld oznajmiał, że był to pub, gdzie można znaleźć zarówno coś do jedzenia jak i trochę mocniejszych napojów. Ruszyłyśmy w tamtym kierunku. Wątpiłam, żeby o tej porze w pubie było dużo osób. Nie myliłam się. Kiedy otworzyłyśmy drzwi, było niemal pusto. Cała sala owiana była papierosowym dymem, który zdawał się już na stałe przywrzeć do tego miejsca. Z początku nie zauważyłyśmy więc chłopaka,  który siedział pod oknem. Dopiero po kilku chwilach dostrzegłam jego sylwetkę. Patrzył się na nas parą ciemnych oczu. Na jego czole w nieładzie plątały się blond loki, a na ustach wykwitał delikatny uśmiech. Chłopak miał coś w sobie z dziecka, ale jednocześnie spoglądał na nas wzrokiem kogoś bardzo zmaltretowanego przez życie. Miałam ochotę się do niego dosiąść i poznać. Jednak tylko ja byłam taka ufna w stosunku do ludzi. Cassie obrzuciła chłopaka badawczym wzrokiem  i pociągnęła mnie w przeciwną stronę sali. Usiadłyśmy przy niewielkim stoliku, uprzednio zamawiając jakieś jedzenie przy barze.
- Czemu się na niego patrzyłaś?- spytała brunetka mrużąc oczy.
- Wydaje się… Być miły.- odpowiedziałam niepewnie.
- Molly, jesteś za mało ostrożna. To, że Ian ci pomógł, nie znaczy, że wszyscy to zrobią.- dziewczyna pokręciła głową.
- Ja wiem… Do Iana też się nie od razu przekonałam, musiał się nieźle namęczyć, żeby zabrać mnie ze sobą. Ale ten chłopak naprawdę wygląda w porządku.- spojrzałam na Cass błagalnie.
- Czekaj… Ty chcesz tam iść? I się z nim… zapoznać?- uniosła brew zaskoczona.
- Ja… Eh, masz rację to zły pomysł.- mruknęłam zrezygnowana.
W głębi duszy wiedziałam, że to prawda. Że Cassie ma słuszność i nie powinnam się przejmować blondynem. Coś mnie jednak do niego ciągnęło i nawet nie wiedziałam co. Zdawał się być taki delikatny. Spojrzałam na niego jeszcze raz. Wpatrywał się w okno, leniwie wydmuchując papierosowy dym z płuc. Poczułam, że ja również muszę zapalić. Wyciągnęłam paczkę papierosów, zapaliłam, zaciągnęłam się. Przymknęłam lekko oczy, starając się nie myśleć o chłopaku.
- Moll, widzę, że cię to męczy.- stwierdziła Cass niezbyt zadowolona.
Otworzyłam oczy.
- Ja po prostu… Ubzdurałam sobie, że chcę zrobić coś co zmieni moje, życie, coś czego nigdy wcześniej bym nie zrobiła. Wybacz. Nie powinnam… - spuściłam wzrok.
Usłyszałam jej westchnięcie.
- Molly, ja ci nie chcę niczego bronić, ale… Jesteśmy tu do cholery na pieprzone dwie godziny! Zaraz wyruszmy dalej, jeszcze dzisiaj wieczorem będziemy w Kansas… To nie ma sensu, rozumiesz? Nie ma po co ryzykować i marnować czasu. Po prostu.- powiedziała cicho, ale hardo.
Cały czas wiedziałam, że ma rację, że nie powinnam o nim nawet myśleć. Mimo to znów spojrzałam na chłopaka. Wpatrywał się prosto we mnie. Po raz kolejny odwróciłam wzrok. Jestem cholernie słaba. Przetarłam dłonią czoło. Kelner przyniósł dania, więc starając się skupić na jedzeniu, gapiłam się w tego pieprzonego kotleta. Myślami byłam jednak gdzie indziej, zastanawiałam się, kim jest ten blondyn, jaki jest i co by się stało, gdybym jednak do niego podeszła. A może nie jest tak miły jak wygląda? Może jest dupkiem z ładną buźką? W sumie nie wiem dlaczego o tym myślałam. Nie wiedziałam i nie chciałam, ale nie mogłam przestać. W pewnym momencie, chłopak zerknął na skromny zegarek za skórzanym paskiem. Niemal natychmiast wstał, i rzuciwszy mi ostatni tajemniczy uśmiech, ubrał jeansową kurtkę i wyszedł z pubu. Poczułam dziwny smutek. Mogłam do niego pójść. Z westchnieniem odłożyłam widelec, czując jak mija uczucie głodu, mimo, że zjadłam niewiele.
- Molly, błagam cię!  Nie możesz tak reagować na każdego faceta, jakiego zobaczysz! Widziałaś jak się skończyło z Ianem. Zawsze może być odwrotnie.- Cass nie wytrzymała.
- Wiem, przepraszam. Już się ogarniam.- rzekłam cicho.
Odsunęłam od siebie talerz i poczekałam aż brunetka skończy. Potem zapłaciłyśmy, przy czym Cass wymruczała coś, że ledwo nam starczy pieniędzy na dotarcie do Los Angeles. Nie przejęłam się. Miałam w końcu żyć chwilą, a nie przyszłością, a już na pewno nie przeszłością. Wyszłyśmy z budynku i ruszyłyśmy w dół jednej z uliczek, do której przylegał pub. Nie było tam nic ciekawego, szłyśmy żeby przewietrzyć się przed podróżą. Po godzinie chodzenia, postanowiłyśmy wracać w kierunku dworca.
- Jak myślisz, będziemy szczęśliwe w Mieście Aniołów?- zapytała nagle Cass.
- Nie mam pojęcia.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja też. Ale za późno na zawracanie. Nie starczy nam kasy, żeby teraz obierać inny cel. I tak, kiedy dojedziemy do L.A., będziemy spłukane.
- Coś wymyślimy.- pocieszyłam ją.
- Ale co? Tam najpopularniejszym zawodem dla kobiety jest oddawanie się za pieniądze, albo kręcenie tyłkiem przed publicznością. Czyli właściwie wychodzi na to samo. Boję się, że tak skończymy. Ale i tak mam zajebistą ochotę tam jechać. Żeby poznać to miasto i jego fenomen.- stwierdziła Cass.
- Wolałabym nie pracować, niż być dziwką.- skrzywiłam się.
- Ja też, ale życie zmusza nas do różnych rzeczy. Wiesz o tym lepiej niż ktokolwiek inny.- spojrzała na mnie niepewnie.
Wiedziałam, że chodziło jej o wydarzenie, przez które wylądowałam w psychiatryku. Ale postanowiłam, że nie będę na ten temat ani myśleć, ani rozmawiać. Zaczynałam w życiu coś nowego, koniec z przeszłością.
- Nie mówmy o tym.- rzuciłam cicho.
- Jasne, przepraszam.- odparła Cassie.
- Nie przepraszaj, po prostu nie gadajmy na ten temat. Porozmawiajmy o… muzyce?- zaproponowałam.
- Ostatnio dużo o niej gadałyśmy, ale to chyba dlatego, że tego tematu się nigdy nie wyczerpie.- zaśmiała się cicho.
- Fakt. To… Kogo byś najbardziej chciała poznać w Los Angeles? Z tych wszystkich gwiazd?
Droga na peron upłynęła nam na właśnie takich rozmowach. Tak naprawdę kompletnie nie miałam ochoty na gadanie, ale bardziej nie chciałam nic nie mówić i pozostać sama ze swoimi myślami. Normalnie podzieliłabym się z Cass swoimi wytworami umysłu, ale wiedziałam, że to by ja rozdrażniło. Cały czas bowiem po głowie chodził mi blondyn z pubu. Do mojego mózgu cisnęły się steki pytań na jego temat. Udawało mi się je w miarę skutecznie blokować, dzięki rozmowie z przyjaciółką, ale wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam. Mój umysł zdecydowanie za dużo pracuje ostatnimi czasy. Nie podobało mi się to.
Doszłyśmy na dworzec, okazało się, że nasz pociąg już przyjechał i odjeżdża za dziesięć minut. Weszłyśmy do wagonu i znów udało nam się znaleźć przedział tylko dla siebie. Rozwaliłyśmy się na kanapach, cały czas gadając.
- Muszę, po prostu muszę poznać Ozzy’ego. Facet mnie poraża swoją zajebistością. Nawet jeśli patrzy na mnie z plakatu.- westchnęła Cassie.
- Trzeba przyznać, że gość ma w sobie to coś. Mam nadzieję, że go spotkasz.- odparłam.
- A ty? Chciałabyś kogoś spotkać?- spytała brunetka.
- Wiesz… Wśród tych kaset, które miałam ze sklepu muzycznego było ‘Back in Black’ AC/DC. Poraża mnie głos Johnsona. Chciałabym kiedyś z nim pogadać.- odpowiedziałam.
Cassandra pokiwała głową, wyglądając przez okno. Ludzie już zauważalnie śpieszyli się do pociągu, łatwo więc było wywnioskować, że niedługo ruszamy. Wygodniej ułożyłam się na kanapie, starając się zająć ją całą, by nikt się nie dosiadł. Fajniej było, jak byłyśmy tylko we dwójkę. Po chwili pociąg ruszył. Na wąskim korytarzu w wagonie było słychać, jak pojedyncze osoby szukają wolnych miejsc. Nagle ktoś otworzył drzwi naszego przedziału. Ujrzałam parę, znanych już, ciemnych oczu, przykrytych nieco jasnymi lokami. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Cześć, jestem Alan. Mogę się dosiąść?
-------------------------


 Tym razem nie będę się wypowiadała o rozdziale zupełnie, opinie całkowicie pozostawiam wam :D
Chciałabym wam też podziękować, że po moim ostatnim narzekaniu o niską aktywność, coś ruszyło. Znacz, bardzo się cieszę, że niektórzy nie do końca mnie opuścili, a kilka osób nawet przybyło :DD
A no i odsyłam was do zakładki 'Sweet Pain', gdzie pozmieniałam zdjęcia i dodałam jednego bohatera ;)

38 komentarzy:

  1. Jejku, cudowny rozdział!
    Dziewczyny nareszcie ruszają do Los Angeles, ciekawe czy Alan też tam się wybiera ;))
    Tylko szkoda mi Iana :CC Doskonale wiem, co czuje on i Molly... Ten fragment, gdy przyjaciółki go opuszczały był taki... smutny i przugnębiający :'(
    Dobra, lecę obczajac zakładkę ;3
    Buziaki ;*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Super, że się podoba, naprawdę mi miło. Wiem, że to opowiadanko jest miejscami przygnębiające, ale będą też jakieś pozytywne momenty :D

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  2. Zajebiste no i jeju dziękuję za dedykację, to bardzo miłe :) Rozdział świetny choć było parę błędów, ale kto ich nie robi. Czekam na kolejny, nie mogę się doczekać co się stanie, jak dojadą do LA :) Pisz dalej! zaraz na nowo oblukam bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki! Ha, no błędy muszą być XD A L.A już nie długo...
      Jeszcze raz dzięki :))

      Hugs, Rocky.

      Usuń

  3. Swietny rozdział. Wiedziałam że Ian to porządny facet i sie w porządku zachowa ;p
    No i kierunek Los Angeles. Mam dziwne przeczucie że Molly łatwo wpadnie w "życie w Mieście Aniołów". Ale ten Alan jest... tajemniczy? Podoba mi się :D Kolejny chłopak krecacy sie koło Molly za którym chyba Cassandra nie bedzie przepadac... :3
    No nic. Rozdział super, pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, miło mi widzieć kogoś nowego :DD Bardzo dziękuje za miłą opinie, niezmiernie mi miło!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  4. Oh, pewnie, że wpadnę ;D I fajnie, że prawdopodobnie czytasz, to miłe :))

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, jasne, czekam XD

      Usuń
    2. Zajebiście. :/ "Zaraz przeczytam", phi. Z jakim opóźnieniem? 2 DNI??!! Jestem na siebie zła. Bardzo zła.
      Cassie i Molly do LA??! :) Brzmi ciekawie. Biedny Ian. Szkoda mi tego chłopaka. Tak się starał. Wszystko było takie piękne. Tylko, że co tu było złego? Normalne, ze się zakochał. Problem polegał na tym, że Molly nie odwzajemniała jego uczuć. W sumie to powinien się cieszyć, że Molly nie powiedziała, że coś do niego czuje. Gdyby zaczęli chodzić ze sobą to nikt nie byłby szczęśliwy. Dziewczyna ukrywała by przed nim prawdę, a on nie byłby zadowolony z takiej udawanej miłości. Znaczy tak sadzę... Ale Molly nie będzie mogła mieć spokoju przez Iana. Podejrzewam, że będzie się obwiniać o zaistniałą sytuację. Ale nie można wiecznie myśleć o innych, a o sobie nie. No i raczej Ian nie zniknie tak na zawsze. On się tu jeszcze pojawi. Ja to czuję. xD Na twoim miejscu bałabym się, bo od pewnego czasu wykazuję zdolności czytania innym w myślach. :P
      Alan. Ten chłopak jest bardzo interesujący. Podoba mi się jego postać. Naprawdę czytając o nim jakoś poczułam takie... ciepło i bezpieczeństwo? Jakby faktycznie stał obok i emanował swoim wewnętrznym ciepłem. Dziwne. Przez to powstała tak miła i przyjazna atmosfera. Nie dziwię się Molly. Chyba, że tylko ja odniosłam takie wrażenie. Może taka Cass wszytko widziała inaczej? Nie wiem czy to był przypadkowy efekt, który powstał czy nie, ale dzięki tamu przekonałam się do tego blondyna. :) Oczywiście może to tylko taka zmyłka, a tak naprawdę okaże się zły! Ok, wystarczy. ;_;
      Mam nadzieję, że Molly i Cassie powiedzie się w LA. One są klasycznym przykładem ludzi żyjących chwilą. ;) Naprawdę. Najpierw uciekły z psychiatryka, potem podjęły spontaniczną decyzję o wyjeździe do nie znanego miasta, niejakiego LA, bez grosza i dachu nad głową! xD Mogły chociaż najpierw wziąć jakąś mapę tego miasta czy coś. Oby nie skończyły na ulicy.
      Achh... Spotkać Ozzy'ego i Aerosmith i Gunsów i resztę tych wszystkich z LA; Pearl Jam, Nirvanę, Fear Factory. A jeszcze pomyśleć o tym, że tam po barach grywają te wszystkie gwiazdy rock'a... Rozmarzyłam się. :)
      Jak zawsze, podobało mi się.
      Weny! <3

      Usuń
    3. Niczym się nie przejmuj blogi nie uciekają, a ja i tak bardzo się cieszę z Twojego komentarza! :)
      Mmm, tyle Twoich przypuszczeń, cholera... Nie chcę zdradzać wątków, a ty mi tu wyjeżdżasz a takimi! Haha, nie no powiem Ci, że kilka rzeczy trafiłaś, a kilka nie, ale nie powiem które XDDDD Ale zaczynam się bać Twoich zdolności, nie powiem...
      Hah, Dziękuję Ci za taki piękny komentarz <3

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  6. Jaki klimat! Cały czas, kiedy czytałam to opowiadanko, miałam przed oczami jakieś ciemne pomieszczenia. Nie wiem czemu. Jakby panowała tam taka mroczna atmosfera. Może to tylko moje chore wyobrażenia... W sumie, to zawsze było coś ze mną nie tak. Nieważne...
    Nie wiem co Ci napisać kochana. Chyba wszystko, co miałam już ważnego powiedzieć, to powiedziałam w poprzednich rozdziałach.
    Jesteś cholernie wyjątkową osobą i masz swój niepowtarzalny styl. Aż przyjemnie czytać. Nawet, kiedy piszesz trudne wątki, łatwo jest przez nie wszystkie przebrnąć.
    Podobnie było i w tym rozdziale. Rozstanie, to nigdy nie jest łatwe. Z jednej strony, cholernie bym chciała, aby dziewczyny zostały w NYC z Ianem. Kocham tego chłopaka. No, ale cóż. Wylatują. Może to i dobrze? Nowe miejsce zamieszkania, nowe życie. W końcu odizolują się od przeszłości. To na pewno pozytywnie wpłynie na ich życie! :)
    Właśnie. Wylatują do Los Angeles. Tylko widzę tą nazwę i od razu spekuluję, co może się tam przytrafić naszym bohaterkom. Czy poznają jakiegoś rockmana? Może się z jakimś zwiążą na dłużej? No cholernie intrygujące to jest! :D
    Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na ciąg dalszy! ;**

    Love,
    Chelle ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, ja mi słodzisz! Wydaje mi się, że nie zasługuję na te wszystkie komplementy, ale dziękuję bardzo! Ty zawsze będziesz dla mnie numerem jeden. Kurde, serio, gdyby nie ty, nie założyłabym bloga. Już to chyba pisałam kiedyś, ale chuj.
      Dziękuję też za opinię rozdziału :)
      Jesteś niesamowita kochana!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
    2. Numerem jeden? *.* Aż mi się oczy ze szczęścia zaszkliły! :D
      Dziękuję! ♡

      Usuń
  7. A JA MYŚLAŁAM, ŻE TO STEVIE BĘDZIE. NO CÓŻ NIE MA SIĘ WSZYSTKIEGO XDDDD
    ZAJEBIŚCIE!
    BIEDNY IAN...ŁEEEE
    YEAH, MIASTO ANIOŁÓW.
    A TAK SIĘ ZAPYTAM. OPOWIADANIE O GUNSACH BĘDZIE? o.O
    TEKSAS JEST NAWET. XDDD
    METALLICA!
    WENY :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jaki Caps Lock XD
      Nie wiem czy będzie o Gunsach, na pewno pojawi się jakiś wątek z muzykami. Ale jeszcze nie wiem jakimi :p
      Dziękuję!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  8. Welcome!
    Przepraszam za moje nieogarnięcie, że orientuję się teraz ;-;
    Ale już jestem! Moll i Cass do miasta aniołów! Hurra, hurra, hurra!
    A ten Alan mnie ciekawi XD Będzie z nimi jechał do samego Los Angeles czy skręci gdzieś po drodze? Pooowiedz że zostanie, proszę ;-; Jest kolejną postacią o wyglądzie jak z American Horror Story, pasuje jak ulał do Molly XDDDD
    Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Oczekuję na następny, gratuluję bo jest świetne, życzę weny, i pa pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. American Horror Story <3 Alan zostanie, o to się nie martw :D
      Dziękuję za miłą opinię, cieszę się, że wpadłaś :33

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  9. Nie wiem, czy to dobrze czy nie, ale wróciłam. Po chyba 3 miesięcznej przerwie. I oto owoc :
    http://live-and-let-die-gnr.blogspot.com/2014/05/3-were-flowers-in-dustbin.html
    Wyszło do dupy (jak zawsze) ale tam. Chciałam bardzo podziękować za wszystkie miłe słowa odnośnie tego co skrobię.
    Obiecuje w bliżej nieokreślonym czasie nadrobić. Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź nawet nie wiesz jak fajnie Cię znowu widzieć! Zaraz lecę na Twego bloga, przysięgam :)I nie gadaj, że do dupy, bo na 10000% się mylisz :*

      Usuń
  10. Zabij mnie... Zabij mnie Rocky! . Nie ogarniam .. Nie nadążam za waszymi blogami. Czytam jednego, zapominam co jest na innym. Czytam na innym, myślę " Kurwa, ja to przecież czytałam." Powoli zaczynam sie odgruzowywać, jednak odgruzowywanie u mnie = czytanie każdego bloga od początku ;)). Tak, po raz kolejny (chyba) tłumacze się, czemu nie komentuję twojego bloga. Informuję Cię także, że mam zamiar czytać (przynajmniej na początku) Sweet Pain. Jak już wszystko połapię, wtedy zacznę czytać drugie twoje opowiadanie. Pochwalę się także, że zajrzałam na twojego Tumblra. Masz u mnie plusa za Megadeth, Mustaine'a i ogólnie thrash. Oczywiście o Gunsach nie wspominam. :D .. Widzę tam także dość kilka gifów/zdjęć z Lokim. (Tomem). Ale gdzie jest Thor (Chris) ?! .. Domagam się piorunującego uśmiechu Thora! .. Ale i tak masz plusa ;D .. Taak, na koniec powiem, że mam nadzieję, że czytająca ten komentarz nie masz już planów, jak mnie dorwać (mimo, iż na początku prosiłam Cię o to, żebyś mnie zabiła). No cóż, jestem roztrzepana ;)

    Zaproszę Cię na nowy rozdział naszego bloga.

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/05/rozdzia-iv.html

    Pozdrawiam!

    ~Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: weź nie gadaj, że Cię zabije, nawet mi coś takiego przez myśl nie przeszło! Mój blog się nigdzie nie wybiera i masz mnóstwo czasu, żeby sobie, czytać, powiedziałabym nawet, że całą wieczność :D
      A co do tumblra... No błagam Cię no! Genialny Hiddleston, którego wielbię w każdym wydaniu, miałby być obok Chrisa?! Hemsworth to napakowany idiota, szczególnie takie wrażenie odniosłam po obejrzeniu obu części Thora i Avengersów XD generalnie go nie lubię, a jego uśmiech jest przygłupawy no XD ale Toma kocham! Także tego... A co do Thrashu, no to wiadomo, Dave kochana marchewa hah <3
      Także jeszcze raz mówię, nie zamierzałam i nie będę zamierzać Cię zabić!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
    2. No ale co z komentowaniem? Będę opóźniona ... ale w sumie mam pomysł, w ramach rekompensaty, jak już zacznę czytac od początku, będę komentować wszystko. Tylko daj mi czas :D .
      Jak-ty-możesz-tak-mówić?! :O .. W sumie, jako Thor Chris jest napakowany i wgl, ale ... no proszę Cię no! Może ja tam go jako takiego nie uważam, bo pierwszy raz go widziałam w "Wyścigu" a nie Thorze, także ten. No ale patrz tylko (mam nadzieję, że lubisz umięśnione męskie klaty B) ):

      http://25.media.tumblr.com/a5afb0db15a11138e21816bed697ff12/tumblr_n34b4tQn1W1sb9x8io2_250.gif

      Tutaj jeszcze nie jest taki napakowany ;D ( nawiasem mówiąc, na tym gifie przypomina mi Duffa. A nawiasem mówiąc x2: polecam Ci film "Wyścig" B) )

      No, albo to:

      http://static.tumblr.com/1346f18af78c36a3162255e578d55654/9ybsg92/OOin0lck7/tumblr_static_tumblr_m5o17gacrd1qfcnnko2_500.gif

      Dobra, już Cię nie dręczę.
      Dave to mój ulubiony rudzielec. Tak, wolę Dave'a niż Axla. No sorry Rose.

      Pozdrawiam!

      ~Michelle.

      Usuń
    3. Błe, no co ty, przecież widać, że to taki przygłup XD nie lubię męskich klat, ha! Wolę takich jak Tom. On jest genialny, no!
      Hyh, kocham to: http://static4.worldofwonder.net/wp-content/uploads/2013/10/tumblr_mvhl7fN0WQ1qe8a0fo2_250.gif

      XD A 'Wyścig' miałam obejrzeć, ale w końcu tego nie zrobiłam, haha. Ale nadrobię kiedyś.
      A tak w ogóle, to nie przejmuj się tym swoim komentowaniem, no!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
    4. Ja lubię. Moja przyjaciółka mnie tym zaraziła... a zaczęło się od zdjęcia Slasha. No i teraz lubię (fajne) męskie klaty. No ale przyznaj, że ta Jamesa Hunta (Chrisa) jest fajna B) .. Kurwa, zaczynam gadać jak jakaś niewyżyta nastolatka. -.- .. Wkurwia mnie to.
      Wyścig jest fajny. Oglądałam dwa razy (w ciągu tygodnia, ale to można powiedzieć przypadkowo). Za pierwszym razem ryczałam .... dwa razy ... Może zachęci Cię to, że słowo " dupek " użyte jest 5 razy, a pieprzenie się pokazane jest z tego co pamiętam (SPECJALNIE Z PRZYJACIÓŁKĄ LICZYŁYŚMY... Nie pytaj się czemu) 8 albo 10 razy.

      http://25.media.tumblr.com/96b7cc991f8739f701ae4b0ca93c58c9/tumblr_mq3a7olZKH1rpt4j0o1_500.gif

      Sorry, lubię gify.
      A tak wgl, to z Avengersów lubię jeszcze Iron Mana. Jako jedyny ma tam poczucie humoru. No ale nie trafię Kapitana Ameryki. Taka cipka z niego c: ..

      Usuń
    5. O kurde piona za Ameryke i Ironka. Mam dokładnie takie samo podejście do nich. Na 'Zimowym Żołnierzu' byłam z przyjaciółką tylko po to, żeby cisnąć z niego beke. Kurde, taki prawilny żołnierzyk no XD Ja nie jestem fanką Chrisa i tak XD Wyścig obejrzę, ale na razie muszę nadrobić filmografię Toma XD A i gify też uwielbiam.
      HYHY:

      http://media.giphy.com/media/Cj9QsHA0LWB7q/giphy.gif

      Usuń
    6. Hahahahah. Tak, ostatnio się śmiałam z przyjaciółką.
      Mówisz do chłopaka: Wyglądasz jak Kapitan Ameryka.
      On myśli nie wiadomo co, obrasta w piórka, a Tobie chodzi o to, że jest cipą. B)
      Taki pech.. Faceci są głupi.
      Nie no, jak ja oglądałam Avengersów, to się zwijałam z tekstów Iron Mana. c:
      Ja je wręcz kocham.

      http://i.pinger.pl/pgr353/580c173f001aac925111217d

      He he he. A tu masz Duffa ...

      Usuń
    7. Haha, no Iron man ma teksty zajebiste, to mu trzeba przyznać haha :D

      To ty łap Lokiego, jak szaleć, to szaleć haha: http://media-cache-ak0.pinimg.com/originals/58/e5/6a/58e56a4eb49f2022446a5bb35905fd21.jpg

      Usuń
    8. To ty masz Duffa. I w sumie Stevena też .. Steven, który z kaligraficzną dokładnością się podpisuje. (Pewnie drukowanymi ;D ).

      http://24.media.tumblr.com/dcebbafb41d318541746fb498cb4babe/tumblr_mtqvhmH8ZW1rtuqv8o1_500.gif

      Przez Ciebie znowu mam fazę na oglądanie gifów! ;_;

      Usuń
    9. Ha, Steven XD Gify to potęga, czasem się można uśmiać XD

      Usuń
    10. http://oi39.tinypic.com/2n1ywr6.jpg

      Dave. B)

      Usuń
    11. Hyh, typowy Mustaine XD

      Usuń
  11. Nie nie nie nie nie, to nie tak miało być! Ona musi być z Ianem, MUSI! Było mi go tak cholernie szkoda... Powiedz, że się opamięta ;____;
    Tak w ogóle nominowałam cię do Liebster Award, szczegóły masz tutaj: http://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/05/liebster-award_2.html ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, no może się jeszcze kiedyś spotkają, a może nie... :)))
      Dziękuję za nominację!

      Usuń
  12. Zacznę nie od rozdziału.
    "Wiedźmin. Jest to seria książek, nad którą wypociłam więcej emocji niż w prawdziwym życiu."
    ŚWIĘTE SŁOWA. Zgadzam się w pełni, też tak mam :')))
    A teraz mój komentarz do rozdziału szóstego "Sweet Pain". Przeczytałam go już jakiś czas temu, ale potem jakoś zniknęłam i teraz nadrabiam XD
    Cóż, cieszę się, że Molly postanowiła wyjechać. Na pewno jej to pomoże w dalszym życiu. Ona i Cassie zmieniły się nie do poznania po wyjściu z psychiatryka i wszystko działo się bardzo szybko. Zawsze pozostanie na nich ślad przeszłości, ale będą jeszcze szczęśliwe. Dobrze, że Molly zostawiła Iana, nie miałoby sensu robienie mu jakichkolwiek nadziei. Zaskoczyło mnie pojawienie się Alana w pociągu, ładnie to rozegrałaś. Domyślam się, że chłopak będzie odgrywał znaczną rolę w opowiadaniu i na to czekam. Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że wpadłaś! Miło mi, że Ci się podoba, no, dziękuję :D
      Wiedźmin... Ah, genialna seria, co by tu dużo gadać ;D

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  13. Rozdział - cud, miód, malina. Czytało się go bardzo przyjemnie :)
    No to od początku... cieszę się, że w taki sposób potoczyłaś wątek z Ianem. Przykro by mi było przeczytawszy, że rozstali się skłóceni czy coś w ten deseń ;_; Wiadomo, chłopak pewnie ma nieco złamane serce, ale najważniejsze, że pozostali przyjaciółmi :)
    Dalej... Podróż do Los Angeles. To się dało przewidzieć :D Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów, w których to dziewczyny zaczną poznawać smak Miasta (Upadłych) Aniołów!
    No i jeszcze ten chłopak! Jej, wsiadł do tego samego pociągu! :3 Przypadek? Nie sądzę! xD
    I na koniec dodam, że pokochałam postać Molly. Oryginalna i bardzo ciekawa postać! *3*
    So... chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jak mi słodzisz xD Bardzo dziękuję, no. Zajebiście się czyta Twoje komentarze :3

      Usuń