3/28/2014

Sweet Pain 5

- Więc ty jesteś Cassandrą Jones. –Ian zlustrował brunetkę wzrokiem, kiedy wsunęliśmy się do przedpokoju.- Miło mi.
Nie wiem czemu, ale poczułam na plecach ciarki. Głos chłopaka miał w sobie coś lodowatego i  niepokojącego. Przyjemna aura, jaka zawsze mu towarzyszyła, zamieniła się w zimną obojętność. Lub nawet wrogość. Cass odwzajemniła się nie mniej nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Ian, tak? Dziękuję, że zaopiekowałeś się Molly. Teraz jednak musimy się pożegnać.- powiedziała i lekko pociągnęła mnie za ramię.  
- Co? Jak to? Już? Teraz?- zalałam przyjaciółkę pytaniami. Nie chciałam tak szybko stąd odchodzić. Bo niby gdzie? Pieniędzy nie miałam, Cassandra raczej też nie.  Mój stary dom nie wchodził w grę. Nie weszłabym tam, choćby mieli mnie rzucić na pożarcie lwom.
- Tak. Teraz. Powiedziałabym wręcz, że natychmiast, Moll. Nie mamy tu nic więcej do roboty. Pożegnaj się z Ianem i lecimy.- rzekła Cass. Wyraz chłodnego wyrachowania nie schodził jej z twarzy. Nie wiedziałam, czy mówi poważnie, czy tylko stara się przekonać i mnie, i Iana, kto tu rządzi. O jej skłonnościach dowódczych przekonałam się jeszcze w szpitalu. Wiedziałam do czego jest zdolna. Ja nie należałam do ludzi potrafiących się przeciwstawić. Wrodzona nieśmiałość skutecznie hamowała okazywanie wszelkich buntowniczych odruchów. Teraz jednak poczułam, że proponowane przez brunetkę wyjście jest niestosowne. Nie możemy tak po prostu pożegnać się całuskiem w policzek i odejść. Coś takiego nie wchodziło w grę. Chłopak wiele dla mnie zrobił, należało się mu jakoś odwdzięczyć.
- Nie, Cass. Nie możemy odejść teraz. To nie byłoby miłe. Ian pomógł mi, uratował. Mam u niego dług. Chcę go spłacić. Nie odejdę, póki nie poczuję, że powinnam.- oświadczyłam cicho, lecz hardo.
W ciszy jaka zapadła, usłyszeliśmy cichy szmer wody dobiegający z rur wiekowego budynku. Patrzyłam po twarzach obojga towarzyszy, czekając na wyraźniejsze reakcje z ich strony. Na razie Cassandra ograniczyła się do kilku zaskoczonych mrugnięć i przełknięcia śliny. Ian zaś spojrzał na brunetkę z miną ‘Widzisz? Wygrałem?’. Nikt nic jednak nie mówił. Zestresowana, postanowiłam po raz kolejny zabrać głos.
- Ian. Powiedz mi, co mogę zrobić, żeby ci się odwdzięczyć? Chcesz pieniędzy, mieszkania, samochodu? Może znaleźć ci jakąś dziewczynę? Albo załatwić lepszą robo…
- Molly. Przestań.-przerwał mi.- Nie chcę żadnej z tych rzeczy.
Zamilkłam. Po raz kolejny miałam nadzieję, że ktoś coś powie. Po raz kolejny się przeliczyłam.
- Czego w takim razie chcesz? Jak mam się odpłacić?- powiedziałam cicho, bardzo cicho. Niemal szepnęłam.
Chłopak spojrzał na mnie. Jego oczy wyrażały coś bardzo dziwnego. Nigdy wcześniej nikt tak się na mnie na patrzył. Zmieszana, spuściłam wzrok. Co on chce mi przekazać? Mam się domyślać? Przeklęci faceci. A podobno to baby takie są.
- Skoro Molly tak chce… To dobrze. Zostaniemy tu. Odpowiedz jednak. Czego do cholery chcesz? – niespodziewanie wtrąciła Cass. W jej głosie pobrzmiewała nutka gniewu pomieszanego ze zdenerwowaniem.
- Ja… Ciężko mi to wytłumaczyć. Może lepiej… Lepiej chodźcie do salonu. Usiądziecie, napijecie się czegoś…- chłopak nagle tracąc pewność siebie, wskazał na kanapę, a sam skierował się w stronę kuchni. Bez słowa podążyłam w stronę sofy, a Casandra za mną.
- Nie podoba mi się ten typ.- skrzywiła się dziewczyna.
- Zauważyłam. Ale zrozum, on mi pomógł, bardzo wiele mu zawdzięczam i…
- Tak, tak wiem. Musisz spłacić swój dług.- po raz kolejny mi przerwano.
- Nie jestem w stanie odejść tak po prostu. Robiłabyś to samo na moim miejscu.- warknęłam nieco poirytowana.
Brunetka chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Ian. Niósł trzy kubki parującej herbaty. Postawił je przed nami, na niskim stoliku. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.
-Ja… Nie wiem jak to powiedzieć.- powiedział zrezygnowany.
- Najlepiej od początku. Usiądź. I powiedz o co chodzi.- warknęła Cass. Uspokoiłam przyjaciółkę lekko gładząc ją po ramieniu.
- Dalej, Ian. Mów.- zachęciłam chłopaka, lecz nieco milszym niż brunetki tonem.
Wziął głęboki wdech, usiadł na fotelu, spojrzał na nas. I zaczął mówić:
- Jak ty to powiedziałaś? Najlepiej od początku. Dobrze więc. Od samiutkiego początku. To znaczy od naszego spotkania. W parku. Molly ty… Nawet nie wiesz, jaką wewnętrzną wojnę prowadziłem w tamtym momencie. Wracałem sobie od kumpla, gdy nagle, w samym środku parku widzę dziewczynę. Dziewczynę o rozczochranych włosach, zakrwawionych stopach, błędnym spojrzeniu. Strachu w oczach. Muszę przyznać, że na początku chciałem jak najszybciej się oddalić. Uciec. Pomyślałem: Opętana, pewnie urwała się z psychiatryka. Co w gruncie rzeczy okazało się prawdą.- uśmiechnął się delikatnie.- W każdym razie, nie od razu coś mnie tknęło, nie od razu poczułem, że muszę pomóc. Nagle jednak usłyszałem twój płacz. Był to tak przejmujący dźwięk, niemal przeszły mnie wówczas ciarki. Ten szloch miał w sobie tyle smutku, zrezygnowania, cierpienia… Podszedłem. Słuchałem przez chwilę jak zawodzisz. Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego tak dogłębnie mnie poruszy. Kiedy w końcu mnie zauważyłaś, wyglądałaś niesamowicie… pięknie. Twoje oczy, które dotychczas zdawały mi się  być oczami wariata, stały się nagle nieprzebytym oceanem cierpienia, bólu. Miały w sobie coś takiego czarującego, nie mogłem oderwać od nich wzroku. Cała twoja twarz, postawa wyrażała tak wiele uczuć… Poczułem, że jesteś wyjątkowa. Z biegiem naszej rozmowy powoli uzależniałem się od twego spojrzenia,  chłodnej ostrożności. Początkowo miałem zamiar jedynie opatrzyć ci skaleczenia i kupić bułkę w sklepie. Zrozumiałem jednak, że nie zasługujesz na warunki godne bezdomnego żebraka. Wiedziałem, że jesteś kimś niespotykanym. Chciałem z tobą rozmawiać, poznać twoja historię. Chciałem ci pomóc,  być twoim wybawicielem. Pomyślałem, że… może… kiedy zrozumiesz, że to ja… To w dowodzie wdzięczności.. mogłabyś… Albo może nawet poczułabyś do… Cholera, nie. To bez sensu. Niepotrzebnie się łudziłem. Wiedziałem, że to jest tylko kilka dni, ale przywiązałem się do ciebie. Czuję, że nie mógłbym teraz bez ciebie żyć, Molly. Nie chciałbym. Zaczarowałaś mnie jakimś cholernym zaklęciem. Rzuciłaś klątwę. Dożywotnią, Moll. Nigdy, przenigdy, nie poczuję tego do kogoś innego. Jestem pewien. Molly ja… Ja cię chyba kocham. Tak, to dobre określenie. Kocham cię.
Po usłyszeniu wypowiedzi Iana, nagle zaczęło do mnie docierać wiele bodźców na raz. Poczułam, jak Cass sztywnieje. Jak chłodny powiew z otwartego okna muska moje włosy. Jak Ian patrzy na mnie z nadzieją. Przez te kilka sekund, nie wiedziałam chyba jeszcze co dokładnie chłopak powiedział. Dopiero po chwili to do mnie dotarło. W tym momencie świat dziwnie zawirował, a ja nagle przestałam widzieć co się dzieje wokół. Nie czułam ciepła Cassandry, wiatru, ani spojrzenia chłopaka. Czułam jak zapadam się w dziwną przestrzeń. Między snem, jawą, a rzeczywistością. W mojej głowie raz po raz, wybrzmiewały ostatnie słowa Iana. ‘Molly ja… Ja cię chyba kocham.’ Co takiego? To naprawdę się wydarzyło? Nie mogłam za bardzo w to wszystko uwierzyć. Kompletny absurd, głupi żart. Ktoś mógłby pokochać mnie? Psychiczną dziewczynę, która ma na koncie kilka miesięcy w szpitalu dla wariatów? Która przez te kilka miesięcy nie umiała czuć najbardziej pospolitych emocji? Coś mi tu nie pasowało. Szczególnie to, że ja sama nic większego do chłopaka nie czułam. Owszem, traktowałam go jak przyjaciela. Po tym co dla mnie zrobił, i jak mi pomógł, czułam do niego ogromną wdzięczność. Uważałam go za człowieka otwartego, przyjacielskiego, pomocnego. Jednak nic poza czystą przyjaźnią do niego nie czułam. I to mnie chyba najbardziej w tym wszystkim zabolało. Że go zawiodę. Po tym jak on uratował mi życie, ja go odtrącę. Nie spłacę zaciągniętego długu. Nagle zrobiło mi się bardzo przykro. Dlaczego ja muszę być tym, kim jestem? Czemu muszę wszystkich zawodzić? Nawet samą siebie? Czy kiedykolwiek zrobiłam coś dobrze, czy kiedykolwiek sprawiłam, że ktoś stał się szczęśliwy? Nie. Dotarło do mnie, jak bardzo bezwartościowym człowiekiem jestem. Każdy w społeczeństwie powinien wnosić coś do świata, sprawiać, że jest lepszy. A co robię ja? Nic. A właściwie tylko szkodzę. Obarczam ludzi moimi problemami i nie potrafię odpłacić się za pomoc. Sama nie potrafię pomóc. Dlaczego?
Poczułam cisnące się do oczu łzy. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
A potem była tylko ciemność.
-----------------
Wiedziałam, że odzyskałam przytomność, ale nie chciałam otwierać oczu. Wolałam nigdy się nie budzić. Czułam się naprawdę podle. Moje okropne samopoczucie potęgował nieznośny ból całego ciała. Bolało mnie wszystko, od czubków palców u stóp, po głowę. W pewnym momencie, kiedy pulsujący ból zdawał się napierać z ogromną siłą na moją czaszkę, jęknęłam cicho.
- Molly?
Odetchnęłam z ulgą. To była Cass. Wciąż nie chcąc otwierać oczu, usiłowałam po omacku znaleźć jej dłoń. Kiedy dziewczyna zorientowała się, co robię, złapała mnie za rękę. Ścisnęła.
- Co z tobą Moll? Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć, jesteśmy same.- wyszeptała tuż nad Miom uchem.
Przez chwilę biłam się z myślami. Otworzyć oczy i wszystko jej powiedzieć? Czy może lepiej leżeć tak, aż do usranej śmierci z odwodnienia i głodu? Obie opcje miały swoje wady i zalety. Z jednej strony Cass mi pomoże, ale znowu zaciągnę dług wdzięczności. Z drugiej strony umrę co wydaję mi się być dosyć prostym i przyjemnym rozwiązaniem, ale chyba Cassnadra i Ian nie będą zbyt szczęśliwi. Uznałam w końcu, że  nie chcę ich po raz kolejny ranić, więc otworzyłam powoli oczy.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie leżałam w szpitalu, ale na tej samej kanapie, na której straciłam przytomność. Spojrzałam na Cassndrę, która delikatnie gładziła moją dłoń. Nie wyglądała najlepiej. Miała podkrążone oczy i spierzchnięte usta.
- Jak ty wyglądasz, Cassie…- mruknęłam chrapliwie.
- Widziałaś siebie?- odparła z bladym uśmiechem.
Skrzywiłam się, uświadamiając sobie, że nie mam prawa wyglądać dobrze. Przypominałam zapewne zombie, lub coś w tym stylu. Dotknęłam swoich włosów. Były matowe i nieprzyjemne w dotyku. Moja skóra, okropnie wysuszona, szczypała na policzkach. Kąciki oczu wypełnione miałam ropą. Kiedy oblizałam usta, poczułam metaliczny posmak krwi. Spojrzałam na swoją dłoń. Połamane, kruche paznokcie, naskórek wysuszony, podobnie jak na twarzy. Moja skóra tak blada, że niemal przezroczysta. Pamiętam, że kiedyś czytałam książkę, nie pamiętam jaki był jej tytuł. Jedną z bohaterek była kobieta. Miała ona czarne, piękne loki, liliowe oczy i bladą skórę*. Ta skóra była jednak piękna w swojej nieskazitelnej bieli. Sprawiała wrażenie, jakby była zrobiona z porcelany. Moja w niczym nie przypominała skóry tamtej kobiety z książki. Była biała, owszem, ale jednocześnie była bardzo słaba, prześwitywały przez nią purpurowe naczynia krwionośne. Obrzydliwe. Poczułam, że nie lubię swojego ciała bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Cass, ja… Tak bardzo cię przepraszam.- powiedziałam cicho.
- Za co? Nie masz za co, kochanie. To ja cię przepraszam. Przeze mnie się to wszystko zaczęło. Odzyskałaś uczucia, uciekłaś, spotkałaś… jego…- powiedziała.
- Nie mów tak, proszę. Ja wiem, że to wszystko moja wina. Niszczę siebie i was przy okazji. Wszystko niszczę. Do niczego się nie nadaję. Chciałabym umrzeć. Byłoby lepiej, nie uważasz?- spytałam.
- Nie, Molly. Nie byłoby lepiej. Byłoby dużo, dużo gorzej. Płakałabym, Moll, bardzo bym płakała. Ja cię kocham dziewczyno. Bez ciebie długo nie pociągnę. Zresztą, nie tylko ja miałabym problem. On… Ian, też… załamałby się. Naprawdę. Zrozum, że masz ludzi, którzy cię kochają. Pomożemy ci. Pomożemy, choćby nie wiem co.- oświadczyła.
- Ale… Ja… Cholera, Cass! Ja nie chcę! Wiesz dlaczego? Bo nie potrafię się odpłacić! Nie potrafię zrobić nic, co sprawiłoby, że pomogę wam, a nie samej sobie! Jestem pieprzoną egoistką! Problem w tym, że nie z wolnego wyboru. Taka już jestem. A nie chcę taka być. Dlatego chcę umrzeć.
Cassandra patrzyła na mnie przez chwilkę, a następnie bardzo cicho i bardzo smutno się zaśmiała.
- Molly, ty wciąż nie rozumiesz. My cię kochamy. Nie musisz nam się za nic odpłacać. My zrozumiemy.- powiedziała.  
Zamilkłam. Może ona ma rację? Może rzeczywiście im na mnie zależy? Zdawało mi się to dość dziwne, gdyż sama uważałam się za osobą nie wartą takich uczuć. Może oni z czasem do tego dojdą?  A może to ja się mylę?
Otrząsnęłam się. Znów tyle pytań kręci się w moim umyśle. Mam tego dość. Zacisnęłam mocno oczy. Poleciało z nich kilka łez. Otarłam ja wierzchem dłoni.
- Wiesz…- zaczęłam, otwierając powieki.- Dzisiaj rano, czy może wczoraj, nie wiem jaką teraz mamy godzinę… Poszłam z Ianem do jego pracy. Do sklepu muzycznego. Byłam tam cały dzień, i cały ten dzień, czułam się szczęśliwa. Wśród tylu wspaniałych dźwięków i przedmiotów. I wśród niesamowitych ludzi. Poznałam tam przyjaciela Iana, ma na imię Mercury. Przemiły gość, naprawdę. Pokazał mi różne kasety, w których się zakochałam. Cassie, nawet nie wiesz, jak dobrze się wtedy czułam. Miałam wrażenie, że wreszcie, wśród tych wszystkich kaset, znalazłam swoje miejsce na świecie. Gdzie nikomu nie przeszkadzam. Tylko ja i muzyka. Czy to nie piękne, Cass? Czy muzyka nie jest czymś pięknym?- spojrzałam na dziewczynę.
- Jest, Molly. Sama słucham muzyki, kiedy czuję się źle. Cieszę się, że czułaś się szczęśliwa. Nawet nie wiesz jak się cieszę.- szepnęła, i zamyśliła się z lekkim uśmiechem wpatrując się w okno.
- Cassie? Ja… mam kilka kaset. Mogłabyś je puścić? Są tam, na szafce. A obok masz magnetofon.- poprosiłam.
Dziewczyna kiwnęła głową i wstała z fotela, na którym dotychczas siedziała. Chwyciła kasety, przyjrzała się im.
- No kochana, niezły gust.- zaśmiała się.- Która najpierw?
- Może… Led Zeppelin. Plant mnie uspokaja…- mruknęłam.
Cassandra wsunęła kasetę do odtwarzacza. Po chwili pokój wypełniły dźwięki  ‘Black Dog’. Porosiłam jednak, by przewinąć na trzeci utwór. Przymknęłam oczy, kiedy ‘The Battle Of Evermore’ rozpoczęło się cichą melodią graną mandolinie. Jako, że uwielbiałam książki, tekst od pierwszego odsłuchania, jeszcze w sklepie muzycznym, zachwycił mnie. Opis rodem z opowieści fantastycznej. Kiedy piosenka miała się ku końcowi, uderzyło mnie znaczenie ostatnich słów.
Oh dance in the dark of night, Sing to the morning light. 
The magic runes are writ in gold to bring the balance back. Bring it back. 

At last the sun is shining, The clouds of blue roll by, 
With flames from the dragon of darkness, the sunlight blinds his eyes.
(Och, tańczcie w ciemności nocy, śpiewajcie do światła poranku.
Magiczne pieśni pisane są złotem, by wszystko wróciło do normy,
By wróciło.

Nareszcie słońce rozjaśnia ciemność, błękitne chmury wędrują po niebie,
Z płomieniami smoka ciemności, a światło słoneczne go oślepia)
Zauważyłam, że to ma związek z moim życiem. Nagle, po wojnie jaką toczyłam sama z sobą, dostrzegłam światełko w tunelu. Wreszcie, dzięki Cassie poczułam się potrzebna. ‘Nareszcie słońce rozjaśnia ciemność….’

*Może ktoś się zorientował, może nie… Mowa o najpiękniejszej, najmądrzejszej i najwspanialszej kobiety w dziejach literatury. Przed państwem Yennefer z  Vengerbergu. Nie żeby coś, ale byłabym skłonna zmienić dla niej orientację seksualną XDD oczywiście gdyby istniała. Książka, a właściwe saga: Wiedżmin ( ♥♥♥♥♥♥ ).
Pozwolę sobie przytoczyć kilka kwestii Yen…:
‘Czekałam tu, w oberży, nie wypadało mi przecież iść tam, dokąd ty się udałeś, do owego przybytku wątpliwej rozkoszy, a niewątpliwej rzeżączki.
‘Jeżeli w ogóle ma się wybór, a nie ma się dużej wprawy, w pierwszej kolejności ocenia się nie mężczyznę, ale łóżko.
-Nie krępuj się - powiedziała, rzucając naręcze odzieży na wieszak. -Nie mdleję na widok nagiego mężczyzny. Triss Merigold, moja przyjaciółka, mawia, że jeśli się widziało jednego, to widziało się wszystkie.
Ale się rozpisałam. Ale Yenna na to zasługuje <3
A i jebać to, że książka powstała później, niż dzieję się akcja.
--------------------
Przybywam z nowym Sweet Pain. Jestem z tego nawet zadowolona. Ogółem, bardziej podoba mi się to opowiadanie, niż L.A. Story. Nie wiem czemu, tak jakoś.
Wiecie, jestem troszkę zawiedziona, gdyż niewiele osób skomentowało poprzedni rozdział, w sposób oceniający treść. Większość z was informuję mnie o nowych rozdziałach, niestety nie czytając mojej twórczości. Trochę smutne, no ale skoro niektórym zależy tylko na reklamie, to trudno. W każdym razie dziękuję bardzo osobą, które wyraziły swoją opinię, dobrze, że jednak trochę was jeszcze zostało :D Wiem, że ja też czasem z dużym opóźnieniem komentuję, przepraszam, że wam robię wyrzuty, no ale… Wiecie, nie mam motywacji. Szczególnie mi przykro, kiedy zjawiają się osoby z dupy, reklamują się, i znikają.
Dobra koniec mojego gadania. Nie obraźcie się. Boże, po co ja wam robię te wyrzuty? Jestem chujowa, dlatego nikt nie komentuje, eh………….


43 komentarze:

  1. Kurwa.
    Przepraszm Cię, ale napisałam Ci wykurwiście długi komentarz i mi się usunął, bo mój chujowy telefon stracił połączenie z internetem
    Spróbuje później napisać jeszcze raz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy
      http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/2014/03/rozdzia-8.html
      (daj mi chwilkę ;))

      Usuń
    2. Ok. Rozdział był bardzo dobry. Potrafisz naprawdę dobrze pisać. Nic dodać nic ująć. ^.^ Opisałaś wszystko tak, aby panował odpowiedni nastrój.
      JA WIEDZIAŁAM, ŻE ON SIĘ W NIEJ ZAKOCHA!!!! xDD :DD
      Właściwie to biedna ta Molly... No to ma problem. Nie może się związać z Ianem, bo ten związek nie będzie jej się podobał, co też zrani Iana. No bo niby będzie mógł mówić, że ona jest jego dziewczyną, ale jeżeli Molly będzie udawać, że go kocha to to będzie sztuczna miłość, a to by nie miało najmniejszego sensu.
      Miło, że pojawiła się Cass. Moim zdaniem i tak się polubi z chłopakiem. Zastanawiam, się, jak to wszystko rozwiążesz.
      Czekam na następny.
      P. s. Sorry, że Ci trzy komentarze nabiłam, a przecież mogłam się zmieścić w jednym...

      Usuń
    3. Dziękuję! Bardzo mi miło, że się podoba. Nowy już niebawem :3

      Usuń
  2. Hej :) Pragnę zaprosić Cię na pierwszy rozdział mojego nowego opowiadania. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Rocky, ten rozdział jest fantastyczny! <333 Pełen opisów, odczuć Molly, z której perspektywy są pisane rozdziały, a także Iana (mówię tu o odczuciach zawartych w jego cudownej wypowiedzi o uczuciu do dziewczyny). Czyli nic dodać, nic ująć :)) Cieszę się, że w końcu chwalisz, a nie krytykujesz swoją twórczość, bo naprawdę się postarałaś i jest to widoczne podczas czytania tego cuda. Chcę Cię jakoś zmotywować, ale niestety nie umiem pisać takich mega długich komentarzy xd Po prostu jest idealnie i tyle na temat, nie? :D Trzymaj tak dalej :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję! Twoje komentarze zawsze podnoszą mnie na duchu!
      Kochana jesteś, również pozdrawiam ;***

      Usuń
  4. Ten rozdział pił fantę? Bo jest fantastyczny!
    Tak...kolejny sucharek. Hahhahaha zgadzam się z Kate i dodaję ciekawe co z Ianem...
    Zyczę weny i idę pisać do siebie 35 :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam! Ian kocha Molly! Ian kocha Molly! Ok, już się ogarniam. Casandra mogła być bardziej miła dla Iana. I CO TY PIERDOLISZ? NIE JESTEŚ CHUJOWA. JESTEŚ ZAJEKURWABISTA!
    Pozdrawiam i życze weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję Ci bardzo!
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Jest cudownie. Wzruszyłam się po wypowiedzi Iana. Był taki... Cholera. Taki inny niż wszyscy mężczyźni. Chciałabym kiedyś takiego spotkać. Piękne, piękne.
    Przewyższasz mnie o głowę w pisaniu. Pojawiają się urzekające opisy i zniewalające dialogi.
    Normalnie mam zazdro. Cóż, życie. Muszę się pogodzić z tym, że moja blogowa koleżanka jest lepsza. I to o wiele lepsza :3
    Pisać takie cudowności, to jest sztuka. Ja szczerze mówiąc nie wiedziałabym jak takie coś pisać, przez co cholernie Cię szanuję.
    Rocky, po prostu kocham Cię za wszystko ;**
    Pisz kolejny, bo czekam :D

    Love,
    Chelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeejku *.*.*.* Strasznie Ci dziękuję. Uważam jednak, że nie piszę lepiej od Ciebie. Wręcz przeciwnie. Twój blog był pierwszym, który zaczęłam czytać. I od zawsze i na zawsze będzie moją wielką inspiracją. Serio kochana, można powiedzieć, że jesteś moim mistrzem. I raczej nie dam rady Cie w pisaniu przerosnąć.
      Co nie zmienia faktu, że baaardzo Ci dziękuję za tak miłą opinie :*
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział ;*
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział był taki smutny, a zarazem... cudowny ._. Jak Ty to robisz, co?
    Jak wydasz kiedyś książkę, to koniecznie mnie poinformuj! Kupię od razu! :D
    Przechodząc do treści.. Tak jak myślałam, Ian poczuł się do Molly. Ale najgorsze jest to, że ona nie.
    Nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu. Chłopak zrobił dla niej tak wiele dobrego, ona chce mu się odpłacić choćby płacąc mu, a on.. najzwyczajniej w świecie pragnie tylko odwzajemnionych uczuć.
    Żałuję, że Molly traktuje go tylko jak przyjaciela, ale nie można przecież na siłę zmusić kogoś do kochania. Miłość jest albo szczera, albo jej nie ma. Ten wątek jest chyba najlepszą częścią tego rozdziału. Cud, miód i malina :)
    Teraz ciekawi mnie co postanowią dalej dziewczyny.. Wyjadą? Czy może raczej zostaną w Nowym Jorku? Jeny, pisz proszę szybciutko kolejną część <3

    ~~~~~~~
    + zapraszam do mnie na nową notkę ;)
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2014/03/bohaterowie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo! Miło, że się podoba :D

      Usuń
  9. Kolejny, już drugi rozdział na naszym blogu. Zapraszamy do czytania i oczywiście zachęcamy na pozostawienie po sobie komentarza. :)

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/03/rozdzia-ii.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Pragnę zaprosić na 2 już z kolei rozdział mojego bloga.
    http://bullshit-and-lies.blogspot.com/

    Proszę o pozostawienie komentarza, życzę miłego czytania. :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy. :)
    http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/2014/04/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział! ;*
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-10.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje Drogie Dziecko (to brzmi fajnie na początku, gdy chce się udzielać rad) nigdy nie mów/nie pisz, że jesteś chujowa/to co napisałaś jest chujowe, bo przyjdę i urwę ci uszka. Jeśli chcesz je zachować to przyjmij do wiadomości, że to czytelnicy są czasem beznadziejni, bo mają lenia i nie komentują :)
    Opowiadanie jest zajebiste, masz talent, jaram się, tralalalalala. Tak, ja też mam lenia, ale to co napisałam jest szczere. To tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha chyba zacznę się obawiać o moje uszy xD też mi się wydaje ze to wynika z lenistwa, ale na przykład kiedy nie mam siły komentować długo pisze chociaż jedno zdanie. A tutaj ostatnio 3/4 komentarzy to reklamy innych blogow ://
      Swoją drogą dziękuję za miła opinię odnośnie opowiadania :*

      Usuń
  14. Zapraszam na drugi rozdział opowiadania "Nigdy nie mów żegnaj" http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział! :*
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-11.html

    OdpowiedzUsuń
  16. http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2014/04/31-znajomosci.html
    Zapraszam ;)

    +++ Czytając twoje komentarze, po prostu się rozpływam.
    Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie nowy post.
    Stety/niestety nie rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nowy ; )
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2014/04/welcome-to-sunset-strip-czesc-40.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam Cię do przeczytania naszego nowego rozdziału.
    Informuję o nim, tak jak prosiłaś :))

    http://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com/2014/04/rozdzia-iii.html

    OdpowiedzUsuń
  20. http://bullshit-and-lies.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział, proszę też o pozostawienie opinii (: już trzeci rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam... nie, nie rozdział.. zapraszam na wpis z moimi dziwnymi przemyśleniami :) http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na 10 już rozdział mojego opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. (jeżeli dostajesz ten komentarz musi się to równać z jakimkolwiek pozostawionym komentarzu (w przeszłości) u mnie na blogu! z góry przepraszam za denerwujące spamowanie)
    Witam witam... chciałabym poprosić o wstąpienie na minutę na mój blog. Dokładniej pod adres: http://bullshit-and-lies.blogspot.com/p/info.html
    By zapisać się na kolejkę o informowaniu!
    Opisałam wszystko dokładnie. Nic więcej nie potrzeba, jak jedynie zgoda z linkiem, do Twojego bloga! Nie czuję kiedy rymuję.
    Niewielka współpraca, dla lepszego współżycia na bloggerze. Dziękuję z góry! :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie jesteś chujowa, dziewczyno! Ogarnij dupę czy coś, serio to jest zajebiste, ile razy mam powtarzać? Co kocham w tym opowiadaniu? Psychiatryk kocham zwłaszcza, że obejrzałam "Przerwaną lekcję muzyki" milion razy i kocham ten klimat, kocham zatapiać się w psychice bohaterów, bo poniekąd każdy z nas może odnaleźć cząstkę siebie w nich właśnie i ich odczuciach, emocjach, które zalewają nam mózg o poranku, w ciągu dnia i z przybyciem nocy czasem bywa nawet gorzej. Ian hmmm miły punk, dla Molly jest za wcześnie na miłość, ale właśnie ta pojebana miłość psychicznej dziewczyny z chyba typowym człowiekiem jest mega zajebista, wszystko może się zdarzyć. Kurwa wino dało mi w kość muszę coś zjeść...taaaak pizza jedzenie prawdziwych rockmanów xD to lecę do kuchni i ten a w ogóle to masz fb dziecko drogie? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezuuu, nawet nie wiesz jakiego pozytywnego kopa dały mi wszystkie Twoja komentarze. Jesteś niesamowita! Wiesz, ostatnio nie dodawałam żadnego rozdziału tego opowiadanka, ale... Zmotywowałaś mnie na maksa. Muszę coś wkrótce naskrobać :)))
      Życzę również smacznego, też bym chętnie zjadła pizze XD Ale niestety zostaje mi tylko moje największa miłość herbata. Ewentualnie jajka ze święconki.
      Jeszcze raz dziękuję!

      Fb mówisz? No cóż, posiadam. Z tego co się zorientowałam, to dzieli nas spora przestrzeń wiekowa, ale na pewno miło by się gadało :)) Łap: https://www.facebook.com/hania.dobrska

      Usuń
  25. Ok lecę do kuchni a potem wejdę na fb i Cię zaproszę a i mam tez fan page'a lol

    OdpowiedzUsuń
  26. HA! Przeglądałam sobie komentarze i natrafiłam na Twojego fejsbuka! Hyhyhy, teraz znam Twoją tożsamość i wiem jak wyglądasz. I powiem Ci, że jesteś ładna. ;__; Ostatnio coraz bardziej wpadam w kompleksy jak widzę zdjęcia niektórych osób. ;_; Ale dobra, nieważne, bo jeszcze sobie pomyślisz, że jestem jakimś pięćdziesięcioletnim pedofilem. xD
    Przechodząc do rozdziału to zastanawia mnie co będzie z Molly i Ianem. Nie wyobrażam ich ewentualnego związku, ale cóż.. zobaczymy, biegnę dalej, bo mnie ciekawość zżera. xD
    Ps. Wybacz tą kilkugodzinną przerwę, ale odwiedzili mnie rodzice i... sama rozumiesz. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie no błagam, ładna? Dowaliłaś, moja droga XD Ale dziękuję!
      Wgl zapomniałam o tamtym komentarzu, miałam go usunąć XDDD
      Co ty, nie mam czego wybaczać. Dzięki, że czytasz ;3

      Usuń