Od razy przepraszam
za tak długą przerwę ;\\ Wiecie, szkoła nie oszczędza ;c
---------------------------------
Już kolejny
dzień leżałam na kanapie u Iana i nie robiłam absolutnie nic. No, może oprócz
rozmyślania. I palenia fajek. Wyniknęło z tego tyle, że nie wymyśliłam nic
sensownego, a dom był całkowicie przesiąknięty zapachem papierosowego dymu.
- Boże, Molly,
czasem tu wywietrz…- Ian wkroczył do pokoju w samej bieliźnie.- Spałaś w ogóle?
- To była noc?-
spojrzałam na niego zdziwiona.
- Eh, tak. Teraz
jest ósma. Za chwilkę idę do pracy.- mruknął i wyszedł.
Zastanowiłam
się. Jak to do pracy? Przecież jestem tu już długo, a dopiero teraz wspomniał
coś o pracy. Może i mylą mi się pory dnia, ale na pewno zauważyłabym brak
chłopaka.
- Jakiej pracy?-
zawołałam.
- Normalnej.
Pracuje w sklepie muzycznym.- odkrzyknął chyba z sypialni.
- A czemu
wczoraj tam nie byłeś? I przedwczoraj?- spytałam.
Zobaczyłam jak
wyszczerzony Ian wchodzi do pokoju.
- Bo był
weekend, złotko.
Oh. O tym nie
pomyślałam.
- Czyli dzisiaj
jest… poniedziałek.- powiedziałam sama do siebie- A jestem tu od piątku.
- Brawo. Chyba
jednak nie byłaś tak słaba z matmy, jak mówiłaś.- pokazał mi język.
Zrobiłam
naburmuszoną minę i odpaliłam kolejnego papierosa. Spojrzałam w okno, na
budzący się do życia Nowy Jork. Był to piękny widok. Szczególnie, kiedy dzień
zapowiadał się na słoneczny.
- Gdzie jest ten
sklep?- zapytałam, nie patrząc na chłopaka.
- Dwie ulice na
zachód stąd. Jak będziesz potrzebowała, to przyjdź. Na pewno zobaczysz, jest
tam wieki neonowy napis.- odezwał się gdzieś obok.
Pokiwałam tylko
głową. Usłyszałam jego westchnienie.
-Co?
- No wiesz…
Siedzisz tu i nic nie robisz… Może byś wyszła do ludzi, co? Nie wszyscy są tacy
źli, jak ci się wydaje. Ja na przykład pomogłem ci w trudnej sytuacji. Ufasz mi
chyba, co?
- Tak. Ufam ci
Ian. Ale… Zrozum, że ja się już kilka razy przekonałam, że nie warto ufać.- w
końcu na niego spojrzałam.- Wtedy w parku… Ja nie miałam wyboru. Byłeś moją
ostatnią deską ratunku. Pomogłeś mi, bardzo ci dziękuję. Ale… pomyśl. Ile osób,
które codziennie mijasz odważyłoby się na taki gest? Ilu twoich znajomych i
przyjaciół, których uważasz za lojalnych, zrobiłoby to co ty? Ian, nie łudź
się, że każdy ma tak złote serce jak ty. Okrucieństwo, mściwość i pycha są
stałymi wartościami otaczających nas ludzi. Świat nie jest szczery, ani miły,
Ian. Ja to wiem. Wiem lepiej od ciebie. Więc proszę, idź do pracy, a ja tu
zostanę. Zostanę i pomyślę. Nad tym całym złem. Znowu.
Z ostatnimi
słowami z powrotem obróciłam głowę w stronę okna. Nie słyszałam, żeby chłopak
się ruszał, więc zostało mi tylko wyobrazić sobie, jak teraz nie mnie patrzy.
Pewnie usiłuje coś zrozumieć. Przygląda mi się oczekując jakiegoś
wyjaśnienia. Po chwili do moich uszu
dotarł dźwięk kroków, następnie szelestu ubrań, a potem zatrzaskiwanych drzwi.
Zgrzyt gdzieś przy zamku oznajmił mi, że zostałam sama, szczelnie zamknięta. Z
cichym szmerem wypuszczając dym z płuc, podniosłam się z kanapy. Otworzyłam
okno. Rześki wiatr owiał moją twarz. Uświadomiłam sobie, że od kilkunastu
godzin nieprzerwanie boli mnie głowa. Teraz poczułam ulgę w tym tępym bólu. Nic
tak dobrze nie robi na dymiącą czachę, jak podmuch świeżego powietrza. Kiedy
tak mój umysł się powoli odświeżał, uzmysłowiłam sobie kolejną rzecz. Mój
żołądek domaga się jedzenia. Wzdychając zgasiłam papierosa i wyrzuciłam
niedopałek za okno. Przez chwilę patrzyłam, jak spada, gasnąc. Potem
skierowałam się do kuchni.
Wstyd się
przyznać, ale byłam w tym pomieszczeniu pierwszy raz, odkąd się tu zjawiłam.
Głównie dlatego, że zupełnie zapominałam o głodzie w świetle kłębiących się w
mojej głowie myśli. Przypomniałam sobie, że moje posiłki składały się głównie z
kawałków pizzy, lub kebaba, którego Ian zamawiał na rogu. Teraz jednak chłopaka
nie było, a na wycieczkę do baru nie miałam ochoty. Stanęłam więc niepewnie
naprzeciw skromnie wyposażonego aneksu kuchennego. W myślach wymieniłam
potrawy, które umiem zrobić. Po podsumowaniu wyszło na to, że mogę przygotować
sobie jajecznicę, bądź zapiekankę z makaronem i serem. Krzywiąc się na moje
marne zdolności kulinarne, przystąpiłam do robienia zapiekanki. Była bardziej
syta, poza tym w lodówce było zaledwie jedno jajko, więc jajecznica odpadała.
Po piętnastu
minutach siłowania się z kuchenką, gotowa do zapieczenia maź trafiła do
piekarnika. Stresowałam się, że coś spalę, toteż niemal co kilka sekund
sprawdzałam stan potrawy. Kiedy w końcu wyjęłam danie, uznałam, że pachnie i
wygląda naprawdę nienajgorzej. Nie czekając na zaproszenia, zabrałam się do
jedzenia, odkrawając uprzednio kawałek dla Iana. Jakoś musze mu się odpłacić za
gościnę, prawda?
---------------------
- Molly?- cichy męski
głos wyrwał mnie z otępienia.
- Ian? Kiedy
wróciłeś?- spytałam szukając go wzrokiem.
- Przed chwilą.
– odparł.
Dopiero po kilku
sekundach uświadomiłam sobie, że chłopak stoi nade mną i bacznie mi się
przygląda.
- Słabo
wyglądasz.- skrzywił się.- Kiedy ostatnio spałaś?
Chciałam już
odpowiedzieć, ale zdałam sobie sprawę, że nie znam odpowiedzi na to pytanie.
Kiedy spałam? O ile pamięć mnie nie myli, ostatnią noc spędziłam patrząc się w
okno. Poprzednią też. I cały dzisiejszy dzień. O ile w ciągu tych zmarnowanych
godzin znalazła się chwila drzemki, najwyraźniej jej nie zapamiętałam. Co
znaczy, że nie była wystarczająca.
- Nie wiem…-
mruknęłam przecierając oczy.- Aż tak ze mną źle?
- Szczerze?-
chłopak uniósł brew.- Tak. Prześpij się.
A i dzięki za jedzenie.
Z tymi słowami
wyszedł z pokoju, uprzednio rzucając mi koc i poduszkę. Spojrzałam na te
przedmioty. Materiał zdawał się być miękki i przyjemny. Może faktycznie
spróbuję się przespać.
Zmieniłam
pozycję z półsiedzącej na leżącą i zarzuciłam koc na ciało. Zamknęłam oczy. I
wtedy, niezgodnie z moimi podejrzeniami, zrobiło mi się lepiej. Wydawało mi
się, że mój mózg zacznie przypominać mi sceny i obrazy, których nie chcę
pamiętać. Tymczasem ten odpoczynek dla oczu przyniósł mi niewyobrażalną ulgę.
Wyczerpany umysł, nic nie widząc, nie miał już siły przywoływać obrazów.
Pozwolił mi się zapatrzeć w pustkę i po prostu zasnąć.
Moment
przebudzenia przypomniał mi, jak bardzo nienawidziłam poranków. Od zawsze. Ta
pora dnia kojarzyła mi się z wychodzeniem z ciepłego łóżka i robienia mnóstwa
rutynowych czynności.
Teraz, kiedy
promienie słońca oświetlały moją twarz pod dość ostrym kątem, z jęknięciem
obróciłam się na brzuch i nakryłam głowę kocem. Po chwili zrobiło mi się jednak
duszno, więc zrzuciłam nakrycie kopnięciem. Jednocześnie poczułam jak dużo siły
i energii dodał mi sen. Zdałam sobie również sprawę, że mój umysł już nie
świruje. Nie byłam bombardowana tysiącami pytań. Czułam się świetnie w
porównaniu do kilku ostatnich miesięcy. Niesiona falą dobrych emocji, skoczyłam
na równe nogi i ruszyłam przez mieszkanie w poszukiwaniu Iana.
- Hej! Gdzie
jesteś?- zawołałam.
Nikt mi nie
odpowiedział, toteż wparowałam do sypialni. Dostrzegłam leżącego na łóżku
chłopaka. Właśnie się przebudzał.
- Wstawaj!- nie
zamierzałam być dla niego łaskawa.
- Co jest…-
mruknął, ale zaraz spojrzał na mnie zdziwiony.- To ty? Boże, dziewczyno, ty się
uśmiechasz? Czegoś się naćpała?
- Niczego, Ian.
Po prostu… Sen jest najlepszym sposobem na wszystkie zmartwienia. One tak po
prostu uciekły, rozumiesz? Jej, jak dobrze, że kazałeś mi się położyć!-
zawołałam, jednocześnie rzucając się chłopakowi na szyję.
On wciąż
zaskoczony odwzajemnił mój uścisk, mamrocząc coś o, tym, że kobiety są
walnięte. Po chwili wstał i zarzucił jakąś koszulkę.
- Zrobisz mi
śniadanie?- spojrzał na mnie błagalnie.
Wywróciłam
oczami, ale poszłam do kuchni. Usłyszałam, że Ian zaczął brać w tym czasie
prysznic.
Ja obrzuciłam
wzrokiem wnętrze lodówki. Wyciągnęłam ser i w miarę świeżą szynkę. O dziwo,
wśród kilku puszek piw, znalazłam pomidora. Wzięłam z blatu nieco czerstwy
chleb i zabrałam się za robienie kanapek. Parę minut potem na stole stał talerz
wypełniony jedzeniem. Usiadłam na krześle i przeżuwając kęs kanapki, chwyciłam
za gazetę. Odkąd ostatnio interesowałam się sytuacją kraju, minęło sporo czasu,
toteż niektóre artykuły mnie zaskoczyły. Wertowałam tak pismo, kiedy nagle do
pokoju wszedł Ian.
- Uuu,
postarałaś się.- uśmiechnął się.
- Idziesz do
pracy?- spytałam ignorując jego komentarz.
- Tak, a co?
- Nic, nic… Tez
bym gdzieś wyszła. Wiesz, koniec z siedzeniem na kanapie.- spojrzałam na niego.
- No wreszcie
mówisz sensownie.- zaśmiał się.- Tak więc sugeruję, żebyś poszła ze mną do
pracy. Poznasz mojego kolegę, z którym pracuję, możesz tez pooglądać sprzęt w
sklepie, przejrzeć kasety… W muzycznym nie da się nudzić. To jak, idziesz?
- Jasne.-
odparłam.
Wiedząc, że
chłopak zaraz zbiera się do wyjścia, postanowiłam lekko się ogarnąć. Wstałam,
jednocześnie spoglądając, co mam na sobie. Przypomniałam sobie, że kiedy tu
trafiłam miałam na sobie tylko szpitalną
tunikę. Teraz ubrana byłam w nieco za
duże jeansy i jakiś T-shirt.
- Ian? Skąd ja
mam te ciuchy?- zapytałam.
- Dałem ci je.
Należały do mojej byłej. Trochę zostawiła.- wyjaśnił.
- Aha… A masz
może jeszcze?
- Ta. W szafie
na samym dole.- odpowiedział.
Skierowałam się
w wyznaczone miejsce i otworzyłam mebel. Na dnie istotnie leżało kilka damskich
ciuchów. Zaczęłam je przeglądać. Znalazłam kilka par spodni, ale sprawiały
wrażenie jeszcze większych, od tych, które miałam na sobie. Co oznacza, że będą
na mnie wisieć. Rozejrzałam się więc za jakąś kiecką. Nie należałam do fanek
odkrywania nóg, ale wolałam to niż worowate jeansy. Po chwili znalazłam prostą
czarną sukienkę, z krótkim rękawkiem. Założyłam ją na siebie. Była ona z natury
dość luźna, więc wyglądałam nienajgorzej. Do tego naciągnęłam znalezione
rajstopy, a ramiona okryłam materiałową granatową kurtką. Zostawała kwestia
butów. Już miałam lecieć do Iana kiedy w oczy rzucił mi się charakterystyczny
czubek trampek. Sięgnęłam po obuwie. Okazały się mocno znoszone, ale względnie
nadające się do użycia. Były w kolorze sukienki. Wsunęłam w nie stopy i
ruszyłam ku wyjściu.
- Jejku, jesteś
najszybciej ubierającą się dziewczyną, z jaką przyszło mi mieszkać. A tak w
ogóle, to fajnie wyglądasz.- Ian już stał gotowy przy drzwiach.
- Dzięki.-
odparłam nieśmiało.
Chłopak już
jednak nic nie mówił, tylko pokazał na wyjście. Posłusznie wysunęłam się na
korytarz i poczekałam na Iana zamykającego zamek. Kilka sekund później
znaleźliśmy się na chodniku przed blokiem. Chłopak poprowadził mnie wzdłuż drogi,
a następnie skręcił w nieco większą ulicę. Szliśmy nią jakieś dziesięć minut,
aż w końcu ponownie skręciliśmy. Tym razem trafiliśmy na małą uliczkę, ale z
oddali wyróżniał się neonowy napis reklamujący sklep muzyczny. Przeszliśmy
dzielącą nas od celu odległość i znaleźliśmy się we wnętrzu sklepu.
- No to
jesteśmy. Poznaj Mercury’ego. Ale mów mu Merc.- Ian wskazał na blondyna siedzącego za ladą.
Ten uśmiechnął
się promiennie i ruszył w moją stronę.
- O, Molly! Ian
mówił o tobie. Jak słyszałaś jestem Merc. Miło cię poznać.- uścisnął moją dłoń,
a ja odpowiedziałam mu niepewnym uśmiechem.
Przyjrzałam się
chłopakowi. Był to szczupły blondyn o szarych oczach i bystrym spojrzeniu.
Sprawiał wrażenie wiecznie uśmiechniętego, co odróżniało go od Iana, który mimo
pogody ducha zazwyczaj chodził zamyślony. Merc ubrany był w jasny podkoszulek i
przetarte jeansy. Nie wyróżniał się może
strojem, ale jego wyszczerz prawdopodobnie widać było z kosmosu.
- Hej, miło mi cię
poznać.- mruknęłam nieśmiało.
Byłam nieźle
speszona, w końcu to dopiero druga poznana przeze mnie osoba od ucieczki ze
szpitala. Z Ian’em nie poszło tak źle, zwarzywszy na ówczesną sytuację. Teraz
jednak, czułam się nieswojo w towarzystwie Merca. Blondyn jednak oprócz nieustannego tryskania
entuzjazmem, posiadał dar umiejętnego obchodzenia się z ludźmi i odczytywania
ich emocji oraz odczuć. Teraz, wyraźnie widząc moje zakłopotanie, uśmiechnął
się jeszcze szerzej i powiedział:
- Rozejrzyj się,
może cię coś zaciekawi. Otwieramy dopiero za piętnaście minut. A ja pójdę
zrobić ci herbatę.
Odetchnęłam z
ulgą i owiałam pomieszczenie wzrokiem. Ian udał się w kierunku lady, by zaraz
zabrać się za porządkowanie jakiś papierów. Nie pozostało mi nic innego, jak
dokładnie obejrzeć sklep. W ciągu kolejnych trzydziestu minut dokładnie
zbadałam każdy zakątek sklepu, nie
zważając na innych klientów, którzy zaczęli się po chwili pojawiać. Dokładnie
obejrzałam wiszące na ścianie skrzypce, stojącą perkusję i pokaźną kolekcje
gitar. Przejrzałam sporo kaset, i chociaż nie znałam za bardzo większości
zespołów, zachwyciły mnie kolorowe okładki niektórych albumów. Sklep dysponował
tez działem ubraniowym, gdzie znalazłam wiele koszulek i dodatków z muzycznymi
nadrukami.
- Hmm,
chciałabym tu pracować.- mruknęłam podchodząc do obu chłopaków.
- Tak? A jakiej
muzyki słuchasz?- spytał Merc.
- Ja… No wiesz…
Ostatnio miałam ciężki okres, a wcześniej szkoła i… No słuchałam głównie radia.
i… Nie mam ulubionego wykonawcy.- wyjąkałam.
- Oj, nie ma się
czym przejmować. Od tego tu jestem, żeby ci doradzić.- zaśmiał się chłopak.-
Chodź znajdziemy ci jakiś zajebisty album.
Pociągnął mnie
za rękę w odpowiednią stronę. Następnie przejrzał kilka kaset i zmarszczył
brwi.
- Wolisz jakieś
ostrzejsze brzmienie, czy raczej coś lżejszego?- zapytał w końcu.
- Ja… Sama nie
wiem. Są takie chwile, że przyda się coś mocnego, ale czasem ma się ochotę na
spokojną piosenkę.- stwierdziłam.
- Rozumiem… Masz
to. I to. No i jeszcze ewentualnie łap tą.- podał mi trzy pudełka.
‘Led Zeppelin IV’, ‘Back In Black’ i ‘Appetite For Destruction’ przeczytałam tytuły.
- Jak będzie za
mocne, to daj znać.- rzucił jeszcze Merc podając mi słuchawki i mały magnetofon.
Na pierwszy
ogień poszło AC/DC. Musze przyznać, że mieli niezłe kopnięcie. Od razu
zakochałam się w chrypie wokalisty. O Brianie Johnsonie gdzie ty się podziewałeś
całe moje życie? Po kolejnych kilku godzinach mogłam to samo powiedzieć o
Jimmym Page’u i Axl’u Rosie. Dlaczego ja wcześniej nie znałam tak zajebistej
muzyki?
- Ej, to jest
zajebiste.- podeszłam do chłopaków.
- No co ty nie
powiesz?- mruknął Ian z półuśmiechem.- Chodź, zwijamy się.
- Co? Już?-
zdziwiłam się.
- No tak.
Słuchałaś tych kaset dobre sześć godzin.
Fakt. Każdy z
albumów przesłuchałam po kilka razy. Chwyciłam pudełka i ruszyłam do stojaka,
by je odłożyć.
- Ej, ej! Weź
je. Na mój koszt.- zawołał Merc zza lady.
- Ale…
- Żadnego ‘ale’.
Ian mówi, że dawno nie wyglądałaś tak dobrze, jak podczas słuchania. Bierz i
nie marudź.- powiedział.
Wymruczałam
jakieś podziękowania i pożegnania, a następnie wyszliśmy wraz z Ianem z
budynku.
- Podobało się?-
zapytał.
- Tak. Dobrze
zrobiłam, że zdecydowałam się wyjść.- odparłam.
- Też tak sądzę.
Nie
odpowiedziałam. Mimo siedzenia kilku godzin w miejscu, czułam potworne
zmęczenie. Niemal słaniałam się na nogach, kiedy dochodziliśmy do klatki. Nie
wiem czy doszłabym na górę, ale nagle moje serce zabiło szybciej. Rozpoznałam
bowiem postać stojącą na klatce. Rozpoznałam wyczekiwaną przeze mnie szopę
brunatnych włosów.
- Cass!-
krzyknęłam rzucając się dziewczynie na szyję.
- Molly! Fajnie,
że wreszcie przyszłaś. Chodź, wszystko ci opowiem.- mruknęła i pociągnęła mnie
za zmierzającym już na górę Ianem.
-----------------------------
Sama nie wiem,
co o tym myśleć. Pisałam to w ciągu kilku dni, więc jest taki trochę…
niespójny? Nie wiem jak to ująć, ale coś mi tu nie pasuję XD Może Wy będziecie
wiedzieć co :D Także zapraszam do czytania i komentowania :>
PS pojawiła się
nowa zakładka ‘O mnie’. Chyba się domyślacie co tam znajdziecie XD Więc, jak
macie chwilkę, to możecie looknąć ;3
Pozdrawiam ;*
A według mnie jest idealny. Też chce płyty na koszt Merk'a ! Sorry, nie potrafię pisać długich komentarzy xD
OdpowiedzUsuńŻyczę ci weny kochana ;*
Dziękuję ;* Też nie umiem pisać długich komentarzy nie martw się ;p
UsuńA ja dla odmiany stety/niestety potrafię pisać długie komentarze.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam fragment: "Poznaj Mercury’ego." to od razu pomyślałam, że chodzi o Freddiego! xD
Nareszcie! Tak! Ciemna Strona Mocy górą! Chyba bym rozwaliła komputer, gdyby Molly nie uznała Zeppelinów, Gunsów i AC/DC za świetnych wykonawców. ;_; I coś czuję, że Molly zakocha się w Ianie... Chociaż może nie, bo na razie mieszkali we dwójkę, a teraz przyjechała Cass i wszystko może potoczyć się zupełnie inaczej.
P. s. Wiem jak to jest ze szkołą, więc nie mam pretensji. ;D
Dziękuję bardzo za miłą opinie i wyrozumiałość ;*
UsuńKochana, mój mistrzu opisów i dialogów!
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista! Cały czas, czytając te cudowności, się śmieję, albo wzruszam. Nie potrafię przeczytać i zostawić jakoś tak obojętnie Twoich rozdziałów. Za każdym razem wzbudzają we mnie ogromne emocje.
Cenię Cię za to. Sama lubię wzbudzać w ludziach emocje, jednak mi to nie wychodzi xD
Rozdział jest świetny pod względem opisów. Może akcja nie jest porywająca, jednak wnosi wiele do całej tej historii. Nasza bohaterka w końcu otworzyła się na świat... no i wspaniałą muzykę. Nie ukrywajmy, Axl, Brian i Robert są zajebistymi wokalistami. Oczywiście wszyscy inni członkowie zespołów też XD Żeby nie było :D
Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne rozdzialiki :*
Love,
Chelle
( Uwaga, dzisiaj komentuję w południe, a nie w nocy xD Te postępy :') )
Dziękuję!! W nocy czy w południe uwielbiam twoje komentarze ;*
UsuńSzczerze? Gdy przeczytałam sam prolog "L.A. Story", to już wiedziałam, że cię uwielbiam <333
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Opisy są rzeczywiście świetne, po prostu masz talent ;))
Dobrze, że Cass się pojawiła, oby dziewczyny w końcu były szczęśliwe. Jestem ciekawa, co będzie dalej. Pozdrawiam i życzę weny ;***
Jeej dziękuję! Ja obiecuję, że wpadnę do ciebie jak tylko będę miała chwilkę ;*
UsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział! :)
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-3.html
http://never-too-young-to-die.blogspot.com/2014/03/28-rozstanie.html
OdpowiedzUsuńNowy, zapraszam :)
U mnie krótka informacja.
OdpowiedzUsuń(Może cię ucieszy, może załamie - nie wiem. mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. ;_;)
Powiedz, Molly i Ian będą razem, prawda? Bo tak słodko razem wyglądają ;www; I Cass, w końcu uciekła! Zastanawia mnie też, jak można nie spać 2 lub 3 noce pod rząd, ja bym bez tego nie wytrzymała! xDDDD Rozdział ogólnie barzo fajny, taki milutki :3 A właśnie, zastanawia mnie też jak to się stało, że Ian przyjął pod swój dach Molly, uciekinierkę z psychiatryka, pozwolił jej podać swój adres swojej kolejnej ''zbzikowanej'' przyjaciółce i nie protestuje ani nic xD
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
BO ON SIĘ ZAKOCHAM W MOLLY! *U* Ja wiedziałam, wiedziałam! Apoeweoiejowjdojdjwdjo, to będzie piękna miłość, miłość niemożliwa, miłość zakazana... Ach!
PS Nie zwracaj uwagi na to co piszę, jestem już zmęczona i to trochę źle działa mi na mózg... tak.
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Nowy u mnie c:
Usuńhttp://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/03/elusive-rozdiza-xv.html
Dziękuję bardzo kochana! Zdradziłaś jeden z wątków opowiadania XDDD Ale cicho, nic nie było :p
UsuńPozdrawiam również i życzę weny ;**
Zapraszam na rozdział 4 :*
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-4.html
U mnie nowy! Zapraszam!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Pisanie tego opowiadania wyjątkowo dobrze Ci idzie. Mam nadzieję, że masz dużo ciekawych pomysłów na tę historię i niedługo nam je zaprezentujesz. Dziękuję, że o mnie pomyślałaś, wstawiając ten rozdział. To strasznie miłe :D
OdpowiedzUsuńJej dziękuję. Przyznam rację, że to opowiadanie piszę mi się naprawdę lekko i przyjemnie :))
UsuńZajebioza, tylko Ian jest taki podejrzanie dobry xD Lecę dalej do następnych blogów!
OdpowiedzUsuńWeny!
Zapraszam na nowy :*
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-5.html
Chyba nie doceniłam tego opowiadania. Początkowo nie należało do moich ulubionych, jednak zmieniłam o nim zdanie, w dużym stopniu przez przeczytanie wszystkich rozdziałów ponownie, w ciszy i skupieniu. Teraz z czystym sumieniem mogę napisać, że jest świetne! Ma swój klimat, charakter i jest bardzo fajnie napisane. Realistycznie. Nie pamiętam, czy już Ci o tym pisałam, ale czytając Twoją twórczość moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, tworząc obrazy na wzór sytuacji opisanych w tekście, przez co czuję się jakbym oglądała film. Wspaniałe uczucie! :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam Molly. Początkowo swoją postawą wywoływała u mnie przygnębienie, lecz w powyższym rozdziale urzekła mnie jej niemal dziecięca beztroska. Kiedy uradowana wpadła do sypialni Iana i rzuciła się na niego, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Zadziwiające, jak wiele może uczynić sen. Szkoda tylko, iż u mnie niezbyt się to sprawdza :< Zresztą, nie ważne. Nie będę pisać tu o sobie, tylko o opowiadaniu.
Nie przepadam za Ianem. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież ten chłopak pomógł Molly nawet jej nie znając... Mimo to jakoś nie umiem się do niego przekonać. Wciąż gdzieś tam towarzyszy mi uczucie, iż jest on postacią bardziej negatywną. Czy mam rację? Nie wiem, ale mam nadzieję, że wkrótce się przekonam :)
Życzę jak najwięcej weny oraz pozdrawiam! <3
Dziękuję bardzo <3 Cieszę się, że przekonałaś się do tego opowiadanka ;3
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Taka mała notka :3
OdpowiedzUsuńhttp://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/03/dziekuje.html
PS Bardzo podoba mi się wygląd bloga :D
Rocky, widzę diametralne zmiany na blogu.. ;D
OdpowiedzUsuńU mnie nowy. (adres zansz).
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-6.html
PS Jaki piękny wygląd bloga *O*
u mnie dodatek!
OdpowiedzUsuńhttp://never-too-young-to-die.blogspot.com/2014/03/29-wspomnienia.html
OdpowiedzUsuńZapraszam!
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-7.html
u mnie 2 kolejne! POWRACAM!
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zajrzę! Dzięki za info ;3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czeeść. Zaczęłam czytać twojego bloga, i stwierdzam że jest baardzo zajebisty. Kiedy mogłabym spowdziewać się kolejnego rozdziału? :D A tymczasem zapraszam na bloga mojego i mojej koleżanki. Jeśli ci się spodoba może dodać się do powiadamianych, bądź obserwatorów. Oczywiście tylko jeśli ci się podoba ;DD
OdpowiedzUsuńhttp://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com
Nowy. Zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńhttp://in-the-world-of-rock.blogspot.com/2014/03/rozdzia-7.html
Zapraszam na nowy rozdział! :)
Usuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-8.html
Aakbfiobfwsbfwiobfobfiwe, kocham to opowiadanie *u* Tak przyjemnie mi się ten rozdział czytało, że zrobiło mi się smutno jak już doszłam do końcówki ;-; Pocieszam się faktem, że mam dziś możliwość przeczytania kolejnej części :'D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sposób w jakim opisujesz uczucia głównej bohaterki. Dzięki Twoim zdolnościom staje się ona na prawdę ciekawą postacią. :)
Ogromnie polubiłam też Iana, ale o tym chyba coś już wcześniej wspominałam. Nevermind, najwyżej się powtórzę xD
Traktuje Molly jak swoją młodszą siostrę i to jest w tym wszystkim chyba najbardziej urocze. Podoba mi się! ;) Chociaż swoją drogą.. może on nawet coś do niej czuje? Trudno rozgryźć. Aczkolwiek na razie jest chyba dobrze jak jest. Merca też polubiłam, ale nie ma w tym nic dziwnego :D Kto by nie lubił pozytywnych osób? ;-;
No i jeszcze na koniec pojawiła się Cass! *u*
Lecę dalej ;*
Jejku dziękuję! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało mi się dobrze opisać uczucia bohaterki. Na to chcę szczególnie zwrócić uwagą, miło mi, że się udało :33
UsuńKurwa to jest mega zajebiste kocham sklepy muzyczne a zwłaszcza mam sentyment do jednego, którego od wielu lat już nie ma tam nabywałam jeszcze kasety The Doors i książkę o Jimie i Pam (James Morrison i Pamela Courson - jego dziewczyna, miłośc jego życia) ahhh te wspomnienia. Idę czytać dalej a i nie marudź bo rozdział jest zajebisty :D
OdpowiedzUsuńBaaardzo Ci dziękuję! Kasety The Doors, boże tyle wygrać XD
UsuńDziękuję jeszcze raz!
Axleen Rose zmieniła się w Angie.
OdpowiedzUsuńJuż tęsknię za moją "Axlową nazwą" ;-; Ale o czym ja tu pieprze.
Jest wreszcie Cassandra! Boże stęskniłam się za tą dziewczyną. A tu proszę.
I Molly wreszcie wyszła do ludzi. No bo ile można siedzieć jak sardynka i wdychać papierosowy dym.
Mercury i pierwsze skojarzenie to Freddy. Miło by było.
A może to jego zaginiony syn? D:
Ian powinien być z Molly. pasują do siebie o:
Boże. Ja na prawdę nie mam zdolności do pisania komentarzy ;-;
Angie piękne imię, także tego C:
UsuńJebać zdolności, bardzo się cieszę, że wpadłaś ;D
Dzięki!
Kurde, sami mili ludzie! :D
OdpowiedzUsuńMolly zainteresowała się muzyką, uff, całe szczęście, tyle straciła przez te kilkanaście lat... gdyby ktoś mi dał trzy płyty (i to jeszcze takie świetne) to bym go czciła do końca życia. Nie ogarniam ściągania płyt z internetu. D:
W każdym razie, pojawiła się Cassandra. Ciekawe gdzie będą mieszkać... czy Ian zaadoptuje Cassie czy dziewczyny znajdą coś swojego.
Pędzę dalej. xD
Ja jestem ogromną przeciwniczką ściągania muzyki z internetu. Zbieram płyty i są to dla mnie największe skarby ♥
UsuńDziękuję Ci, no! :3