--------------------
music
Wcielenie mojego
planu w życie, poszło wyjątkowo łatwo. Zarówno Melissa, jak i Chloe, zgodziły
się przyjść. Wystarczy im było powiedzieć, że będzie obecnych wielu napalonych
facetów, a dziewczynom natychmiast zaświeciły się oczy.
Teraz, drogą
przygotowań, siedziałam wraz z Jasmin i Black w kuchni. Przez ostatnie kilka
tygodni zżyłyśmy się ze sobą. Na początku bałam się, że Jaz i Blue się nie
dogadają, jednak nic takiego nie miało miejsca. Dziewczyna Stradlina została
też zapoznana ze szczegółami planu i jego powodami. Razem od rana zajmowałyśmy
się odpowiednim przygotowaniem imprezy. Rozesłałam chłopaków, by zaprosili trochę
osób. Wszyscy cieszyli się na dzisiejszy wieczór, ale ja miałam pewne
wątpliwości. Czy dobrze robimy upokarzając w ten sposób Melissę? Może
powinnyśmy raczej spróbować pogadać? Wątpię, żeby to cokolwiek dało, ale zawsze
lepiej zaczynać pokojowo rozwiązać konflikt. W tej chwili było już jednak za
późno. Axl, Slash, Steven, Duff, Izzy i Sean biegali po Los Angeles i
rozgłaszali, że impreza się dobędzie. Melissa przyjdzie równo o dziewiątej. Nie
było odwrotu.
- Dziewczyny…
Może jakoś zmodyfikować ten plan…- jęknęłam w końcu. Naprawdę nie mogłam znieść
myśli, że dogłębnie zranię jakąś osobę. Niby jej nie lubię, ale to też
człowiek.
- Nie, jest
dobrze. Zasłużyła.- Black wywróciła oczami, nie przerywając przesypywania
chipsów do miski.
- Też tak
uważam.- dorzuciła Jasmin rozpakowując zakupy z monopolowego.
- Ja wiem, że
zasłużyła. Ale… Nie zniżajmy się do ich poziomu. Nie bądźmy tak samo zawistne i
złe. Dajmy im w kość, ale nie aż tak.- spojrzałam na nie z nadzieją.
- Sama
wymyśliłaś ten plan.- przypomniała mi Jaz.- No, ale powiedz co masz do
zaproponowania.
- Nie prośmy
wszystkich o uczestniczenie w tej… zemście.- powiedziałam.
- To znaczy?
- Poprośmy tylko
chłopców. I tak porządnie im dogadają.- wyjaśniłam.
- Dobra niech
będzie.- Black machnęła ręką.
- Skoro tak ci
na tym zależy, to okey.- Jasmin zgodziła się, choć wyraźnie niechętnie.
Ja odetchnęłam z
ulgą. Poczułam się nieco lepiej, jednak wciąż miałam wrażenie, że gram w jakimś
tandetnym filmie. Samo słowo ‘plan’ już nieco mnie irytowało. Mamy po prostu
pokazać Melissie co o niej sądzimy, a nie obrabować bank. Zresztą, mniejsza o
słownictwo. Nie miałam teraz czasu by się nad tym zastanawiać. Oddałam się
całkowicie przygotowaniom, zastanawianiem się nad ubiorem na imprezę i nuceniu
‘Make It’ w wykonaniu Aerosmith.
Niecałą godzinę
później chłopcy, Black, Jaz, i ja
zebraliśmy się w salonie na krótką naradę.
- Ej, słuchajcie.
Zdecydowałyśmy się na lekka zmianę. O całej akcji wiemy tylko my, i tylko my w
niej uczestniczymy, tak? Nie chcemy trwale uszkodzić ich psychiki, musimy im
tylko dać do zrozumienia kto tu rządzi. Jasne?- oświadczyłam.
Wszyscy pokiwali
głowami.
- Jak wszystko
wyjaśnione, to sugeruję się lekko ogarnąć przed imprezą.- Jaz klasnęła w
dłonie.
-Wy, laski,
róbcie o chcecie, ja tam się nie przebieram i nie pindrzę.- mruknął Duff i
opadł za zmęczeniem na kanapę.- Swoją drogą nieźle nas załatwiłyście tym
bieganiem po L.A.
- Dzięki temu
przyjdzie więcej osób.- mruknęła Black.
- Oj, złotko.
Jakbyśmy zapuścili głośną muzę, wiadomo by było, że trzeba wpadać bo jest
domówka. – zaśmiał się blondyn.
- Nie mów do
mnie złotko.- odparła chłodno Black.
- Właśnie,
idioto.- warknął Izzy, który od początku ze zniesmaczonym grymasem przypatrywał
się sytuacji.
Blue rzuciła
McKaganowi jeszcze jedno poirytowane spojrzenie i wyszła z pokoju. Westchnęłam
i razem z Jasmin podążyłyśmy za dziewczyną, czyli na górne piętro.
- Oj, Black… Daj
czasem spokój.- uśmiechnęłam się delikatnie, wchodząc do sypialni.
- Chciałabym,
ale nie mogę. Ten typ działa mi na nerwy.- warknęła, przykładając do siebie
bluzkę i patrząc w niewielkie lustro.- Może być ta z cekinami?
- Tak, świetnie
pasuje do twoich oczu.- Jaz widać postanowiła jakoś udobruchać przyjaciółkę.
- Dzięki.-
odparła Blue, i szybkim ruchem naciągnęła na siebie ubranie.- No, Hal, zostałaś
tylko ty.
Skrzywiłam się i
spojrzałam po sobie. Miałam nieco uświnione jeansowe spodenki i czarną podkoszulkę
na ramiączkach. Z logiem Ramones dla ścisłości. Chciałam ubrać się w coś
bardziej wyjściowego, ale od przyjazdu do Los Angeles, moja garderoba zbytnio
się nie powiększyła, co znaczyło, że brak w niej eleganckich ciuchów. Schyliłam
się do torby i poszperałam w niej. Najgustowniejszą znalezioną tam rzeczą, była
najzwyklejsza w świecie czarna spódnica.
- Myślicie,
że…?- pokazałam dziewczynom ubranie.
- No, no. Nie
spodziewałam się kiecki po tobie.- zaśmiała się Black.
Uśmiechnęłam się
krzywo i wciągnęłam na siebie ubranie. Do tego narzuciłam zwykłą czarną bluzkę
i założyłam moje kochane trampki.
- Slashowi się
spodoba. Stradlinowi zresztą też.- uśmiechnęła się Jaz.
- I Axlowi!-
dodałam.
- Ja… Nie wiem
jak nazwać naszą relację. Ja go bardzo lubię i w ogóle… On mnie chyba też…
Jednak ciągle nie wiem, czy będzie z tego coś więcej.- pożaliła się dziewczyna.
- Axl jest dość
specyficzną osobą, jest wybuchowy i energiczny. Za to ty… Jesteś spokojna i
poukładana. Ale przeciwieństwa się przyciągają, więc bądź dobrej myśli.-
uśmiechnęłam się.
Jasmin
odpowiedziała nieznacznym westchnięciem.
- Dobra,
idziemy?- spytała Black.
Wszystkie
zgodnie ruszyłyśmy ku drzwiom. Po kilku sekundach znaleźliśmy się już na dole.
Okazało się, że przyszło już nieco ludzi, a chłopcy puścili procenty w ruch.
Doszła do tego niezła muzyka. Pociągnęłam Blue na kanapę, jednocześnie patrząc
jak Rose porywa Jaz i usiłuje zachęcić
ją do tańca w rytm AC/DC.
- A po ciebie
książę nie podejdzie?- zachichotałam w stronę przyjaciółki.
- Oj, Hallie…
Nic nie wypiłaś, a już gadasz głupoty. Książę? Dobre, dobre…- dziewczyna prychnęła.
Z radością
podałam jej butelkę, którą za chwilę jej wyrwałam, by się napić. Cały czas
rozglądałam się po pomieszczeniu. Kiedy przyjdzie Melissa? W końcu to z jej
powodu wyprawiłyśmy taką domówkę. Dziewczyny jednak nigdzie nie było. Siedziałam
jakiś czas w miejscu, powoli zaczęły mnie zżerać nerwy. Gotowałam się z
wściekłości, na myśl, że nasz misterny
plan chuj strzeli. Doszło do tego, że zaczęłam obgryzać paznokcie. Black gdzieś
zniknęła.
- A tobie co,
kotku?- Slash zwalił się na kanapę obok, jednocześnie odsuwając moje własne
dłonie od ust.
- Eh, to nie
wypali…- mruknęłam wtulając się w jego ramie.
- Daj spokój,
uda się. Musicie tej kretynce pokazać co o niej myślicie.- uśmiechnął się
pokrzepiająco.
- Jezu, to był
zły pomysł. Bawimy się jak dzieci w przedszkolu! Zamiast dać jej normalną
rozmową do zrozumienia, co o niej sądzimy, to robimy jakieś popierdolone
podchody i inne gierki! Jestem żałosna, że w ogóle taki pomysł wpadł mi do
głowy. Poniżymy ją, owszem, ale okaże się, że nie będziemy wcale lepsze od
niej.- wybuchłam.
Saul patrzył na
mnie chwilę, jakby się zastanawiając co powiedzieć.
- No cóż… Wydaje
mi się, że masz trochę racji… znaczy z tymi gierkami. Sam o tym tak pomyślałem,
kiedy się dowiedziałem co i jak. Ale nie wtrącałem się. Jednak co do tego, że
zniżycie się do poziomu Melissy… Przesadzasz. Jak możesz porównywać się do
osoby, która zastrasza, dręczy przyrodnią siostrę? Która wstrętnym przekupstwem
utrzymuje pracę? Która odwraca się przeciwko rodzinie?- spojrzał na mnie,
odgarniając włosy.
- Właściwie ja
też odwróciłam się od rodziny.- powiedziałam krzywiąc się.
- I jak tu z
taką rozmawiać…- Saul wywrócił oczami.- W każdym razie dążę do tego, żebyś przestała
się zadręczać, wypiła trochę, ewentualnie wciągnęła nieco koki. Co będzie to
będzie.
Podsunął mi pod
nos pełną, jeszcze nie otwartą butelkę Jima Beana.
-Bean? A ty co?
Nie Daniels?- zaśmiałam się, już nieco bardziej rozluźniona.
- Eh, to jest
Jack dla ubogich. A my do bogatych nie należymy.- błysnął zębami, by zaraz
przyłożyć gwint do warg i pociągnąć kilka porządnych łyków.- Chodź, zatańczymy.
Pociągnął mnie
za rękę i gwałtownym gestem przyciągnął do siebie. Zrobiliśmy obrót dopasowując
się do rytmu ‘Sympathy For The Devil’ w wykonaniu Stonesów. Skoczna piosenka
pobudziła do tańca nie tylko nas. W pewnym momencie mignęła mi twarz Black
wtulona w jeansową kurtkę Izzy’ego. Zaraz jednak straciłam ją z oczu. Kręcąc
biodrami, energicznie obracaliśmy się wśród tłumu.
-Nie wiedziałem,
że moja Hal, tak seksownie się rusza.- wymruczał mi Slash do ucha.
Odpowiedziałam
mu uniesieniem kącików ust, jednocześnie robiąc szybki piruet. W tym momencie z
głośników rozdarła się solowa gitara Richardsa- mój ulubiony element tego
utworu.
- Ty tak umiesz,
najwspanialszy gitarzysto we wszechświecie? – zapytałam.
- Oczywiście, za
kogo ty mnie uważasz?- odparł chłopak, i uczynił ruch, jakby trzymał gitarę i
szarpał jej struny.
- Dobrze,
dobrze, już wierzę.-mruknęłam.
Piosenka się
skończyła, toteż razem udaliśmy się z powrotem na sofę. Chwyciliśmy uprzednio
zostawioną tam butelkę whiskey. Siedzieliśmy tam chwilę, próbując ochłonąć po
kilku minutach tańca. Nagle ze strony wejścia dosłyszeliśmy głośne gwizdy.
Należały do męskiej części imprezy. Nie znałam większości obecnych, ale bez
trudu odczytałam podziw w ich oczach. Zaciekawiona podeszłam do drzwi. Stała w
nich Melissa. Poczułam ukłucie zazdrości i rozgoryczenia. Jak niby ma się nam
udać plan, skoro faceci ślinią się na jej widok? Nie obrażą dziewczyny, która
ma cycki podchodzące pod czubki ich nosów, smukłe nogi wystającej spod małej
czarnej, i ostry makijaż dopasowany do burzy tlenionych blond loków.
- Cześć.-
mruknęła, wodząc spojrzeniem spod umalowanych
powiek po gapiących się na nią facetów.- Chloe niestety nie mogła
przyjść.- dodała patrząc na mnie.
- Hej. Szkoda.
Masz.- nie wiedząc co zrobić, podałam jej butelkę Beana, którą cały czas
trzymałam w ręce.
Melissa z chęcią
przegarnęła alkohol, i obejmując idealnie umalowanymi wargami szyjkę butelki,
napiła się trunku. Potem, delikatnie się krzywiąc, weszła dalej do pokoju.
Grupka facetów doskoczyła do niej natychmiast, zezując raz na pokaźny biust,
raz na odkryte uda dziewczyny.
- Cholera,
Hallie. To ona? Ta zła?- Sean zjawił się nie wiadomo skąd. Również wpatrzony
był w Melissę.
- Tak, Sean. To
ona.- odparłam bezradnie.
- Pieprzysz.
Ktoś tak zajebisty nie może być zły.- rzucił Todd, który znalazł się nie
wiadomo skąd, po mojej prawej stronie.
- Hej, Todd.
Miło, że wpadłeś.- mruknęłam z ironią.
- Cześć, cześć.-
odpowiedział.
Wywróciłam
oczami, i wróciłam na kanapę. Slash nie zmienił pozycji odkąd go zostawiłam,
ale bacznie przyglądał się Melissie.
- Nie
spodziewałem się. Po tym co mówiłaś .’Głupia, sztuczna dziwka.’ Może i
sztuczna, ale nie sprawia wrażenia głupiej i kurwiącej się. Przykro mi, kotku,
ale twój plan traci szanse na powodzenie.- pokręcił głową odpalając papierosa.
-Zgadzam się.-
usłyszałam głos Duffa.
- Czy wy kurwa
musicie wyrastać mi zza pleców i wtrącać w rozmowę?!- warknęłam poirytowana.
Zerwałam się z
kanapy, szukając wzrokiem Jaz i Black. Znalazłszy tą drugą, skierowałam się w
jej kierunku. Nie wyglądała na zbyt szczęśliwą.
- Chuj.-
powiedziała, kiedy mnie zauważyła.
- Dokładnie.
- Co teraz?
- Nie mam
pojęcia. Gdzie Jasmin?- spytałam.
- Wyszła.-
usłyszałam odpowiedź.
- Jak to? Gdzie
wyszła?- zmarszczyłam brwi i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Axl gdzieś ją
porwał. Mówiła mi, że Melissa nie przyjdzie, bo się za długo spóźnia, czy coś w
tym rodzaju. No i poszli.- wzruszyła ramionami.- Wiesz, chyba najlepiej będzie,
jak damy sobie z tym spokój, nie sądzisz?
- Tak, masz
rację. Pierdoli mnie to. – oświadczyłam hardo, wyrwałam jej z ręki papierosa,
zaciągnęłam się, oddałam go jej z powrotem.- Idę się zabawić.
Ruszyłam pewnym
krokiem w stronę Saula. Bez większych ceregieli usiadłam na nim okrakiem.
Wpiłam się w jego usta z impetem. Na początku zaskoczony chłopak, ujął teraz
twarz w moje dłonie i zaczął oddawać pocałunki. Drążyliśmy się językami
nawzajem, a nasze ciała coraz bardziej się do siebie zbliżały. Byłam pełna
nowej energii, miałam ochotę zrobić z Saulem dosłownie wszystko. W pewnym
momencie przygryzłam jego wargę, i wsunęłam dłonie pod jego koszulkę.
- Czy ty…?-
zapytał się wprost do mojego ucha.
- Tak.-
odpowiedziałam krótko, by po chwili ze zdwojoną siłą połączyć nasze usta.
Slash podniósł
się powoli, nie przerywając pocałunku. Po chwili jednak oderwał się ode mnie i
złapał za dłoń. Szybkim krokiem wyszliśmy z pomieszczenia. Zauważyłam, że nie
tylko my zajęliśmy się bardziej intymnymi czynnościami. Przemknęło przeze mnie
dziwne uczucie, kiedy zorientowałam się, że za chwilkę kilkanaście par, których
zupełnie nie znam, będzie pieprzyć się w moim domu. Zraz to dziwaczne uczucie
minęło, bowiem pokój zniknął mi z pola widzenia. Weszliśmy po schodach. Z
łazienki odchodziły jednoznaczne jęki, ale na szczęście w sypialni nikogo nie
było. Wsunęliśmy się do pustego pomieszczenia. Jednocześnie runęliśmy na łóżko.
Szybkim ruchem zdjęłam bluzkę.
-------------------------
Jak się przekonaliście, jest do dupy.
No nic, ma nadzieję, że następna część będzie lepsza.
PS nie wiem, czy zauważyliście, w ciągu ostatnich kilku tygodni bawiłam się nieco wyglądem bloga... No i chyba na razie zostanie tak jak jest. Mam nadzieję, że chociaż to się wam spodoba :D
Uuu widzę, że Hallie szaleje z tym Slashem :D Ciekawi mnie też dokąd wybrali się Axl i Jasmine.
OdpowiedzUsuńCholera, szkoda, że nie wyszła ta zemsta :C Byłam ciekawa, jak to będzie wyglądało. Poza tym, Melissa zasłużyła na upokorzenie. Za to jak traktowała własną siostrę!!! No ale cóż, Hal ma dobre serce i nie chciała byc taka jak ona.
Rozdział jest cudny i nie pierdol mi tu głupot, że chujowy! xd Czekam na kolejny <3
Pozdrawiam :***
Jejku, dziękuję bardzo! Nie spodziewałam się, że komuś się spodoba <3
UsuńJeeeeeeej *.*
OdpowiedzUsuńCzemu ten jebany plan nie wypali? Tej pustej kurwie przydała by się nauczka!
Dobry rozdział, Kate ma racje, nie pierdol głupot!
Czekam <3
Jej dziękuję *.*
UsuńU mnie 33!
OdpowiedzUsuńZapraszamy do czytania naszego nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńhttp://roadtocalifornialivingaftermidnight.blogspot.com
Świetny rozdział, cudownie napisany. <3
OdpowiedzUsuńNo i faktycznie, szkoda, że zemsta nie wypaliła. ;-;
Pozdrawiam.
Jakbyś miała wolną chwilkę to zapraszam do mnie. :)
Dziękuję! Z chęcią zajrzę :)
Usuń34 u mnie!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://never-too-young-to-die.blogspot.com/2014/03/30-wizyta.html
+Dziękuję za piękny komentarz :>
Chrzanisz! Ten rozdział wcale nie jest do dupy! Przeciwnie!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest zajebisty. Może nieco przykrótki, to racja, ale najważniejsza jest treść, a nie długość ;)
Ten cały plan chyba rzeczywiście był nieco głupiutkim pomysłem, ale Hallie miała w końcu dobre intencje, tak? To miało pomóc Jaz, która była wciąż przez Melissę poniżana. Jednak gdy czytałam moment, w którym to weszła do domu, a każdemu facetowi na jej widok leciała ślina, chciałam aby jednak coś nie zbyt przyjemnego jej się przytrafiło ;-; Chociaż w sumie to jeszcze nie koniec imprezy.. Może coś jeszcze się wydarzy?
No, ale przejdę jeszcze do końcówki. Czyżby to alkohol pobudził zmysły w naszej Hall? Tak czy siak jej odważniejsza i bardziej pewna siebie wersja również mi się podoba. I Hudsonowi zapewne też xD
Także tego... świetny rozdział, uwierz! :*
Haha no nie wiem czy uwierzę, ale super, że się spodobał :DD
Usuń