5/07/2014

Rozdział 18

Myślałam, że się nie wyrobię w tym tygodniu i nic nie opublikuję, ale jednak jest :)
Rozdział dedykuję Chelle. Wybacz, bo jest taki trochę o niczym, musiałam coś takiego napisać, żeby nieco przyhamować akcję, you know. Ale postarałam się, żeby było długo, no i wyszło ponad 9 stron i 3800 słów. Co prawda jest sporo dialogów, ale mam nadzieję, że was nie załamię :)
Także Chelle, to dla Ciebie! Za koncert Aerosów, za stare autka i w ogóle za wszystko! ♥

------------------

Szłam do domu, byłam cholernie zmęczona. Mimo, że była dopiero dziewiętnasta, miałam wrażenie, że nie zaznałam snu od przynajmniej tygodnia. To uczucie było zapewne spowodowane wewnętrzną niestabilnością emocjonalną. Brzmi w cholerę idiotycznie, ale tak bym to określiła. Moje zmysły toczyły ze sobą zażartą wojnę. Co ja mam zrobić kiedy wrócę do domu? Mam udawać, że nic nie wiem? Nawrzeszczeć na Axla i obić mu tę jego śliczną buźkę? A może dobitnym, ale spokojnym tonem wytłumaczyć mu pewne kwestie? Czy nie zwrócić na niego uwagi i pójść do Slasha, zwierzyć mu się ze wszystkiego? Nie, ostatnie odpada. Saul się wkurzy, Axl będzie miał jeszcze bardziej przerąbane niż ma. Pogadać z Rose’m bez nerwów? Nie dam rady. Im bliżej byłam domu, tym bardziej byłam nabuzowana. Wściekłość na Rudego coraz bardziej rosła, bez mojej kontroli. Kiedy skręciłam w ulicę, przy której stał nasz dom, mój puls znacznie przyspieszył. Wzięłam kilka głębszych wdechów, by się uspokoić, ale i tak czułam jak mój gniew rośnie. Zacisnęłam pięści. Podeszłam pod drzwi, były obdrapane i niezbyt pięknie się prezentowały. Popchnęłam je. Oczywiście otwarte. Kiedy weszłam, od razu zorientowałam się, że wszyscy są w salonie. Wkroczyłam tam powoli, usiłując jakoś nad sobą zapanować. Siedzieli wszyscy, brakowało tylko Seana.
- Hallie! Wróciłaś? Co tak długo? Znów szef was zatrzymał?- pierwszy zobaczył mnie Saul.
- Nie byłam dziś w pracy.- powiedziałam lodowatym tonem.
- Jak to? Zerwałaś się? Nie wyleją cię?- zapytał Steven i pociągnął łyk piwa.
- Nie.
Spojrzałam na Rose’a. I poczułam, że on wie. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co zrobił, i z tego, co ja zaraz zrobię.
- Ty pieprzony dupku. Jak mogłeś. Miałam cię za przyjaciela.- rzekłam cicho, ale dobitnie. Naprawdę nic chciałam, żeby mnie poniosło. Patrzyłam mu w oczy. Axl nie należał do ludzi, których łatwo przestraszyć, nie spuszczał wzroku.
- Chodźmy na spacer. Spokojnie pogadamy.- wymamrotał.
- Jak ty w ogóle wyobrażasz sobie pójście na spacer!? I co, będzie tak jak wtedy?! Pójdziemy do baru, napijemy się, a potem znikniesz?! Gdzie? Może powiedz gdzie pójdziesz, co, Rose?- nie wytrzymałam. Po prostu pękłam.
- Hal, uspokój się, to nie jest tak…- chłopak wstał.
- To jak jest? Oświeć mnie. Ja tu widzę przestępstwo, bestialstwo wobec osoby na której ci zależy! Ale może masz inne teorie?! No słucham!- wrzasnęłam.
Chłopak nie odpowiedział, ale cały czas patrzył mi prosto w oczy.
- Odpowiedz!
- Nie mam. Masz rację. – powiedział w końcu.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie wiedziałam co. Przyznał się do tego. I co mi z tego przyjdzie? Co to da Jasmin? Kompletnie nic.
- Ja nie chcę się wtrącać, ale o co chodzi?- zapytał Izzy.
- Nich on ci wytłumaczy.- rzuciłam pokazując na Axla palcem. Potem chwyciłam Saula za rękę i pociągnęłam za sobą. Mulat objął mnie, widząc, że cała jestem roztrzęsiona. Weszliśmy do sypialni i usiedliśmy na łóżku.
- Gdzie Sean?- zapytałam, żeby jakoś rozładować napiętą atmosferę.
- Wyszedł do baru, mówił, że idzie na dziwki.- odparł chłopak przypatrując mi się z troską.
Pokiwałam głową. Zdążyłam się przyzwyczaić, że mój brat korzysta z usług prostytutek. W sumie to facet, więc co mu się dziwić. Postanowiłam się jednak nie zastanawiać nad życiem seksualnym Seana, tylko skupić się na jak najszybszym pójściem spać.  Wstałam i zrzuciłam z siebie spódnice oraz rajstopy. W samej bieliźnie i koszulce położyłam się na materac i przykryłam cienkim kocem. Saul przez cały czas siedział w tej samej pozycji. Wiedziałam, że się na mnie patrzy.
- Hallie. Ja nie jestem z reguły wścibski, ale po tym co widziałem na dole, nie mogę nie zapytać: O co kurwa chodzi?- powiedział w końcu.
Wiedziałam, że w końcu padnie to pytanie i wiedziałam również, że nie wytrzymam  i wszystko mu opowiem. Zawsze zwierzałam się Mulatowi ze zmartwień. To już było niemal jak rytuał. Podniosłam się na łokciu i mimo ogromnego zmęczenia, przełknęłam ślinę i zaczęłam mówić. Zrelacjonowałam mu wydarzenia począwszy od niedzielnego wieczoru, kiedy to Axl zniknął z baru w trakcie mojego pijaństwa, i skończywszy na dzisiejszym popołudniu, kiedy zostawiłam rozchwianą emocjonalnie Jasmin w hotelu, w którym pracowała Black. Slash z minuty na minutę stawał się coraz bardziej wkurzony. Widziałam to doskonale. Zaciskał dłonie w pięści, zwężał oczy, niemal zgrzytał zębami. Kiedy skończyłam, nie mówił nic prze dłuższą chwilę.
- Co za idiota! Pierdolony kretyn! Jebany gówniarz! Ta dziewczyna go do chuja kocha! Jak mógł!? Jak! Kurwa, Hallie, ja nie wytrzymam, idę mu wpierdolić…- zerwał się gwałtownie. Musiałam się na niego dosłownie rzucić, by go powstrzymać.
- Saul! Nie, proszę cię. Jestem bardzo zmęczona, nie mam siły na kolejną aferę. Śpij ze mną, błagam.- jęknęłam zrezygnowana. Widziałam, że brunet ma spore opory, ale w końcu ułożył się obok mnie i objął. Przez chwilę czułam na karku jego przyspieszony oddech, ale po chwili stał się normalny. Saul zasnął. Pomyślałam, że ja również powinnam, ale jak na złość całe zmęczenie odeszło. W mojej głowie się zakotłowało, umysł postanowił od początku analizować całą sytuację. Przetarłam oczy, mając nadzieję, że to jakoś odpędzi te myśli. Przeliczyłam się, dalej nie mogłam spać. Sięgnęłam po butelkę wódki, która cały czas stała obok materaca. Pociągnęłam kilka porządnych łyków, a dokładniej wypiłam wszystko do dna. Westchnęłam i wygodniej ułożyłam się na poduszkach. Po chwili nadszedł długo wyczekiwany sen.
-------------
- Ej, Mała… Mała! Obudź się.- usłyszałam nagle. Otworzyłam oczy. Ktoś trzymał mnie za ramiona i delikatnie potrząsał moim ciałem. Zamrugałam, i z przerażeniem dostrzegłam twarz mojego ojca tuż nad swoją. Wrzasnęłam, i zamroczona  nieudolnie spróbowałam się wyszarpnąć.
- Ciii… Spokojnie, Hallie. To tylko ja.- powiedziała postać. Znieruchomiałam. Dobrze znałam ten głos, nie należał do Carla Masters. To był Sean. Przetarłam oczy i westchnęłam z ulgą.
- Myślałam, że…- zająknęłam się.
- Cicho, ciii… To był tylko sen.
Dopiero po tych słowach uzmysłowiłam sobie, że moje dłonie drżą, a po plecach spływają stróżki zimnego potu. Przypomniałam sobie cały mój koszmar. Byłam w rodzinnym domu, widziałam jak tata i mama tańczą i śmieją się, a nagle oboje upadają na podłogę, a pod nimi momentalnie pojawia się krwista plama. Nagle strasznie zlękniona, zaczęłam płakać. Wtuliłam się w twardą pierś Seana, wcisnęłam nos pomiędzy fałdy jego skórzanej kurtki, z którą prawie nigdy się nie rozstawał. Chłopak nic nie mówiąc gładził mnie po włosach. Po kilku minutach nieco się uspokoiłam. Oderwałam się od niego.
- Już okey?- spytał szeptem. Pokiwałam twierdząco głową. Sean wstał i skierował się do wyjścia. Kiedy otworzył drzwi, usłyszałam wyraźny dźwięk tłuczonego szkła z dołu.
- Co tam się dzieje?- zmarszczyłam czoło.
Blondyn z westchnieniem zamknął drzwi na klamkę.
- Wystąpiło pewno… nieporozumienie. Slash… się nieco wkurzył na Axla.- powiedział nie patrząc na mnie. Niemal jęknęłam. Cholera! Wiedziałam, że Saul wstanie jak będę spała i pójdzie wpieprzyć Rudemu. No kurwa, wiedziałam! Zerwałam się z łóżka z zamiarem zejścia na dolne piętro, ale Sean mnie powstrzymał.
-Hallie, nie, to nie jest najlepszy pomysł. Chyba nie ma sensu w to ingerować. Uspokoją się w końcu.- mruknął.
Skrzywiłam się niezdecydowana. Niby Sean ma rację, ale wolałabym uniknąć większych szkód. Ostatecznie jednak osunęłam się z powrotem na materac.
- Nie martw się, u niej wszystko ok.- chłopak uśmiechnął się, również siadając na łóżku.
- U kogo?- nie zrozumiałam.
- U Jasmin. Byłem u niej jak tylko się dowiedziałem. – odparł.
- Po jaką cholerę? Naszedłeś Black w środku nocy?- uniosłam brew.
- No… Tak jakby. Eh, Hal… Ty nie rozumiesz.- pokręcił głową.
- Jak nie rozumiem? Czego? Po co tam byłeś?- złapałam go za ramię.
- Bo… Uznałem, że tak trzeba. Ja… Lubię Jaz.- zająknął się.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on właśnie powiedział, że podoba mu się Jasmin? Ona ma gorszego pecha, niż by się zdawało. Nie, że Sean był złym facetem, ale ta dziewczyna na pewno ma dość jakiegokolwiek eksperymentowania z miłością na najbliższy czas. Wiedziałam, że jeśli się o tym dowie, jeszcze bardziej się zestresuje. A może już się dowiedziała?
- Powiedziałeś jej?
- Ale co?
- Że ci się podoba?
- Tak.
Zamilkłam. No i co teraz? Muszę do niej jak najszybciej iść. Powiedzieć, żeby sobie dała spokój z facetami. Żeby wyjechała na wakacje, gdzieś w drugi koniec USA. Z dala od Axla i Los Angeles. Żeby się nie pchała w kolejne związki. Właściwie to wszystko co łączyło ją z Rose’m można nazwać związkiem? Sama nie wiem. Strasznie się tym wszystkim przejęłam. Przerażała mnie sama myśl o tym wszystkim, co dziewczyna teraz przechodziła. To jakiś koszmar.
- A co ona na to?- spytałam spokojnie.
- Najpierw się nie odzywała, potem jakby się uśmiechnęła, następnie przytuliła się do mnie, powiedziała ‘Dziękuję, ale teraz wolałabym się przespać’. Wyszedłem więc. I Już.- odparł.
- No i co o tym myślisz?
- Nie mam pojęcia. Hallie, ja nie wiem, czy to było widać, ale ja się w tej dziewczynie zauroczyłam już na samym początku. Oczarowała mnie tą niewinnością. Jest taka… po prostu inna, lepsza. Ja boję się… Że ją jeszcze bardziej po tym wszystkim zdołowałem.- westchnął.
- Nie wykluczone.- odmruknęłam.
- A może ona mnie lubi? Jak myślisz?- zignorował moją uwagę.
Znałam prawdę. Wiedziałam doskonale, że Jasmin, mimo wszystko, kocha Axla. I że nic tego nie zmieni. Kiedy mi to mówiła, miała w sobie tyle emocji… Ona naprawdę żywiła do Rose’a wielkie uczucie, jedyne co ją teraz hamuje, to ten cały pieprzony gwałt. Raczej nie da się dwa dni po czymś takim, rzucić się chłopakowi na szyję i wyznać wielką miłość. O nie. Wiedziałam, że Jaz jeszcze przez wiele czasu, będzie widziała w myślach obrazy z tego nieszczęsnego wieczoru, za każdym razem, kiedy będzie widzieć Rudego. Mimo to, nie chciałam powiedzieć Sean’owi prawdy. Nie miałam serca niszczyć jego nadziei.
- Możliwe.- powiedziałam tylko. Natychmiast odwróciłam też wzrok. Ułożyłam się z powrotem na materacu, ale dotyk szorstkiego koca przypomniał mi mój koszmar z udziałem rodziców. Zrzuciłam więc okrycie i zwinęłam się obejmując kolana ramionami.
- Niech zgadnę, nie zaśniesz teraz?- usłyszałam Seana.
Na dole rozległ się kolejny trzask pękającego szkła. Westchnęłam.
- Raczej nie. Zostań ze mną, proszę.- szepnęłam.
Mój brat usiadł na łóżku obok mnie. Pogładził mnie po plecach, zanucił jakąś melodię. Czułam się przy nim dobrze. Wiedziałam, że jestem bezpieczna, i że chłopak darzy mnie uczuciem. Była to niby tylko braterska miłość, ale naprawdę uważałam go za bardzo ważną osobę w moim życiu. W takich chwilach jak ta, kiedy moją głowę wypełniały wspomnienia zmarłych rodziców, był moją ostatnią i jedyną deską ratunku. Slash by mnie nie zrozumiał, bo nie przeżył tego co my. Sean  w tym milczeniu, jakie między nami zapadło, pocieszał mnie bardziej, niż pocieszyłoby mnie tysiąc słów innego człowieka. Ja po prostu wiedziałam, że on czuje to samo, tak samo cierpi, i tak samo pragnie by to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Rozumieliśmy się w tej chwili bez słów.
- Co ci się śniło tym razem?- zapytał w końcu.
- Oni tańczyli, śmiali się… A potem nagle upadli i… Była tam krew…- nawet nie zorientowałam się, kiedy po moich policzkach spłynęły wielkie łzy.
- Cii…- wyszeptał mi do ucha.
Zacisnęłam powieki i przytuliłam jego ciepłą dłoń do mojego policzka. Po chwili nieco się uspokoiłam.
- A Tobie? Co się śni?- spytałam cicho.
- Różnie. Ale zawsze… Źle to się kończy.- odparł patrząc się w ścianę.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
Na schodach rozległy się krzyki.
- Cholera, ktoś tu idzie.- jęknął Sean.
Skrzywiłam się. Nie chciałam, by ktokolwiek tu wchodził. Byłam w kiepskim stanie psychiczbym, poza tym na mojej twarzy było jeszcze widać zaschnięte łzy. Nie podobała mi się myśl, że ktoś mógłby mnie taką zobaczyć. Przetarłam oczy dłońmi i podniosłam się do pozycji siedzącej. W tym samym momencie do pokoju wpadł Saul. Był wściekły, ale to było do przewidzenia. Rzuciłam Seanowi porozumiewawcze spojrzenie. Blondyn wyszedł z pokoju, zostałam z mulatem sama.
- Jak się czujesz?- zapytał, zanim zdążyłam się odezwać.
- Dobrze. Miałam zły sen, ale już jest okey. A ty?
- Axl to skurwiel.- usłyszałam w odpowiedzi.
- Wiem. A przynajmniej tak nam się zdaje na tą chwilą. Ja również czuję do niego ogromny żal, ale… W sumie nie ma żadnego ‘ale’. Zachował się jak dupek.- przyznałam.
- Wybiłem mu zęba.- pochwalił się siadając na łóżku.
- Mogłeś się obejść bez tego, mówiłam, żebyś z nim się nie kłócił.- westchnęłam.
- Przepraszam, nie mogłem…
- Ja wiem, nie masz za co przepraszać. Ale już nie gadajmy o nim. Jedyne co możemy teraz zrobić, to iść spać, a jutro odwiedzić Jasmin. Ona potrzebuje teraz wsparcia.- wtuliłam się w niego.
- Masz rację, tak zrobimy.- odparł gładząc mnie po ramieniu.
----------------------------
Pozostała część mojej nocy składała się głównie z kilkudziesięciominutowych drzemek. Budziłam się, często zalana potem i szczękająca zębami. Co chwile nawiedzał mnie obraz zmarłego ojca, czasem też matki. Ktoś przy mnie czuwał, zawsze. Na początku Saul, ale potem powiedział, że musi iść się przewietrzyć. Od tamtej pory był ze mną Sean. Za każdym razem, kiedy się budziłam, siedział w tej samej pozycji na materacu. Miałam wrażenie, że on właśnie w ten sposób przechodzi przez to wszystko. Że siedzi i myśli, po prostu.
W końcu wschód oznajmił początek dnia. Wiedziałam, że za kilka godzin powinnam się stawić w pracy, ale na tą myśl odczuwałam ogromną niechęć. Przy ostatnich, tragicznych wręcz wydarzeniach, praca ekspedientki w sklepie zdawała mi się przyziemna, miałam wrażenie, że było to ostatnie miejsce w którym powinnam się znajdować. Jakby nagle stało się czymś z zupełnie innego świata. Zdawałam sobie sprawę, że muszę tam iść, żeby nie stracić roboty. A na to już zupełnie nie mogłam sobie pozwolić. Wstałam więc, wybudzając tym Seana z transu w jaki wpadł w trakcie tych swoich przemyśleń. Wzdrygnął się delikatnie.
- Co jest?- wymamrotał.
- Nic, nic. Siedź sobie dalej. Muszę się zacząć ogarniać do pracy…- ziewnęłam.
Chłopak pokiwał głową i westchnął.
- Nie zmrużyłem oka tej nocy.
- Wiem. Nie jesteś zmęczony?- uniosłam brew.
- Jestem… Ale nie fizycznie. Czuję się cholernie przytłoczony tym wszystkim. To co wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca… Za dużo, tak bardzo za dużo, dla mnie, dla ciebie…- pokręcił głową.
- Ja… Też tak myślę. Ale w końcu… Wszystko się ułoży, zobaczysz.- przytuliłam go.
- Czy ja wiem? Jest coraz gorzej. Najpierw ta akcja z tą waszą koleżanką z pracy i z Toddem, potem gwałt… Może wyjadę stąd zanim to mnie spotka coś okropnego. Choć właściwie już spotkało, jeszcze w Lafayette. Ciebie też. Ale to jest Los Angeles, nic nie jest, kurwa, sprawiedliwe. Nic.- warknął.
Nie wiedziałam co powiedzieć, wiedziałam, że ma rację. Że to miasto niszczy. Też ostatnimi czasy myślałam o wyjeździe, ale nie mogłam tego zrobić. Nie zostawiłabym Jasmin i Black, oraz Slasha. I ogólnie wszystkich chłopaków. Przywiązałam się do tego naszego Hellhouse. Poklepałam Seana po ramieniu i chwytając naręcze jakiś ubrań, wyszłam z pokoju. Wkroczyłam do łazienki, wiedząc, że w lustrze nie zastanę najpiękniejszego widoku. Nie przeliczyłam się, wyglądałam paskudnie. Wory pod oczami to najmniejszy problem. Zapadnięte policzki… Ciekawe czemu tak mi się zrobiło? No cóż, w sumie nie jadłam ciepłego posiłku chyba od trzech tygodni. W ogóle rzadko jadłam.
Ogarnęłam się w miarę możliwości jak najszybciej i zeszłam schodami na dół. W salonie siedział Izzy. I nie było tam nikogo więcej.
- Hej, Izzy, gdzie reszta?- rzuciłam.
- Duff i Steven poszli gdzieś na piwo, a reszta… Znaczy Axl i Slash, oni gdzieś po prostu poszli.- odparł.- Wiesz, to straszne co się stało.
Wiedziałam dobrze o co mu chodzi. Zdawałam sobie również sprawę z tego, że przeżywa całą tą sytuacje równie mocno jak Slash, zważywszy na to, że Black jest bliską przyjaciółką Jaz. Stradlin jednak w przeciwieństwie do Saula był cichy i spokojny. Umiał ukrywać emocje lepiej niż ktokolwiek inny. Bardzo ceniłam sobie znajomość z tym człowiekiem. Teraz usiadłam obok niego, zauważyłam bowiem, że na kolanach ma pudełko z kilkoma kawałkami pizzy.
- A tak właściwie, to czemu nie śpisz o tej godzinie? Nie ma siódmej. I czemu McKagan z Adlerem poszli teraz na piwo? Jest w ogóle jakiś otwarty pub?- zmarszczyłam brwi.
- Nikt jakoś nie mógł spać tej nocy, wiesz.- odmruknął.
- No tak, w sumie ja też się parę razy budziłam i… Eh, nieważne. Wybierasz się do Black dzisiaj?
- Sam nie wiem. Boję się, że… Jasmin mnie zobaczy i w jakiś sposób skojarzy z Rose’m. Wiem, głupie obawy, ale ta dziewczyna serio nie zasłużyła na coś takiego, a ja nie chcę jej przestraszyć.- wyznał.
Nie powiem, zaskoczyło mnie to. Po raz kolejny uzmysłowiłam sobie, jakim brunet jest świetnym facetem. No bo który tak przejmowałby się uczuciami dziewczyny? I w dodatku nie swojej? To było w pewien sposób wzruszające. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie, Izzy, myślę, że możesz pójść. Jasmin może i jest… taka jakby krucha, ale nie tak łatwo ją przestraszyć.- pocieszyłam go.
- W takim razie idę do Blue. A ty do pracy, tak? To chodź, wyjdziemy razem.- zaproponował. Odłożyłam kawałek pizzy, który w między czasie jadłam, i narzuciłam na siebie jeansową kurtkę Saula. Poranek był zimny, a moim najcieplejszym nakryciem były flanelowe koszule w kratę, więc musiałam użyć katany mojego chłopaka. Było to w gruncie rzeczy całkiem przyjemne, gdyż uwielbiałam zapach mulata. Był przyjemny i mnie skutecznie uspokajał. Otuliłam się więc materiałem i wyszłam na zalaną słońcem, aczkolwiek nieco chłodną ulicę Miasta Aniołów. Ruszyliśmy z Izzy’m w stronę Sunset. Drogi do hotelu i sklepu mniej więcej się pokrywały. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie poruszony został temat pieniędzy.
- Chciałabym sobie kupić jakąś zajebistą gitarę i poprosić Saula by mnie nauczył na niej grać, ale za licho u mnie z kasą.- westchnęłam.
Nagle dostrzegłam w jakiejś witrynie boskiego Stratocastera.
- O, zobacz, takiego Fendera to bym sobie chciała kupić, o tak!- wykrzyknęłam.
- Tak? Mogę ci pożyczyć trochę pieniędzy jak chcesz.- uśmiechnął się lekko.
Zamilkłam na kilka sekund. Jak to Izzy mnie? Czy przypadkiem to nie ja pracowałam, jako jedyna z domowników naszej rudery? Skąd niby Stradlin miałby mieć cokolwiek do pożyczenia, skoro nie miał roboty? Podejrzane…
- Ale skąd ty masz kasę? Pracujesz gdzieś, a ja o niczym nie wiem?- zapytałam.
-Ja… Eh, po prostu mam trochę pieniędzy, nie gadajmy o tym.- machnął ręką nieco poirytowany i opuścił wzrok.
Uznałam, że nie będę drążyć tematu, i skierowałam rozmowę na zupełnie inny tor. Cały czas jednak niepokoiło mnie wyznanie bruneta… Będę musiała się o to zapytać Black.
Tymczasem dotarliśmy do miejsca, w którym musieliśmy się rozejść. Pożegnaliśmy się przelotnym całusem w policzek, i już po chwili szłam sama chodnikiem, skupiając się na jak najszybszym dotarciu do celu. Po kilku minutach byłam na miejscu.
Pchnęłam drzwi, były otwarte, widocznie ktoś przybył przede mną. Nie myliłam się, za ladą stała Chloe. Była jeszcze bardziej przygnębiona niż ostatnio. Uzupełniała coś w zeszycie z wydatkami, ale gdy tylko weszłam, poderwała się. Omiotła mnie spojrzeniem, jakby przestraszonym, a następnie na jej twarzy wykwitł blady i nieco wymuszony uśmiech.
- Cześć, Hallie. Będzie Jasmin?- przywitała się.
Pokręciłam głową przecząco.
- Jest w złej kondycji. A Melissa? Przyjdzie?- zapytałam.
Po twarzy Chloe przebiegł zniesmaczony grymas.
- Wątpię.- mruknęła.
Potem z powrotem zaczęła pisać w notatniku. Ruszyłam na zaplecze, by znaleźć sobie tam coś do roboty. W końcu zajęłam się jakąś dostawą, nawet nie zauważyłam, kiedy minęły dobre dwie godziny. Z zamyślenie wyrwał mnie glos Chloe.
- Hallie, chodź, nie ma nic do robienia, klientów mało, na zapleczu też nic ciekawego… Przynajmniej pogadamy.- zaproponowała.
Byłam zszokowana tą prośbą, ale wstałam i razem skierowałyśmy się na salę sklepową. Usiadłyśmy na blacie lady. Chloe westchnęła cicho, a potem powiedziała:
- Na twoim miejscu martwiłabym się o Todda. Melissa…- zawahała się.- To po prostu zwykła kurwa.
Moje zaskoczenie spotęgowało się po tym wyznaniu, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Pokiwałam szybko głową.
- Eh, tak mi się niestety od początku zdawało. A czemu mam tak właściwie martwić się o Todda? To dorosły facet, poradzi sobie.- uznałam.
- Ja wiem, ale… Hallie, ja się naprawdę znam na ludziach. Wyglądam jak pusta lala, bo… Eh, może zacznę od początku.- przetarła dłonią oczy i odetchnęła głęboko.- Kiedy pierwszy raz spotkałam Melissę, ona pracowała jako striptizerka w barze, a ja w tym samym miejscu zarabiałam jako kelnerka, zrobiło mi się strasznie jej żal. Widziałam, że mimo tej pewności siebie, kryje w sobie strach i żal. Chciałam jej pomóc, sama nie wiem czemu. Zaprzyjaźniłam się z nią, co nie było trudne, bo z natury jestem dość chamska, tak jak ona. Wystarczyło tylko kilka razy założyć ciuchy w jej stylu i utlenić włosy. Po jakimś czasie udało mi się ją namówić na zmianę miejsca pracy. Dzięki Jasmin trafiłyśmy tutaj, a ja zaczęłam odzyskiwać nadzieję, że Melissa jeszcze kiedyś zamieni się z powrotem w normalną dziewczynę, a nie zostanie dziwką. Ale niestety, moje nadzieje były płonne. Ona najpierw owinęła sobie wokół palca szefa, potem nawet uwiodła mojego byłego… Już kilka razy postanawiałam, że zostawię ją na pastwę losu, mając gdzieś czy skończy na ulicy, czy nie. Ale za każdym razem coś mnie blokowało. Jednak teraz… Eh, no sama spójrz, Hallie. Ostatnio obściskiwała się tu z Toddem, obiecała mu różne rzeczy i ogólnie wyglądali jak zakochana parka. Potem zadzwoniła do szefa i nazywała go ‘kochanie’ czy inne ‘kotku’. A wiesz co później zrobiła? Widziałam ją wieczorem w klubie, jak obciąga pod stołem jakiemuś oblechowi. Ona po prostu nikogo nie szanuje, nawet samej siebie, i nigdy już nie będzie. Miałam nadzieję, że to się da zmienić, ale teraz wreszcie rozumiem, że im dłużej przy niej jestem, tym sama staję się coraz bardziej podobna do niej. A co do Todda… Już mówiłam, znam się na ludziach. Todd jest cholernie wrażliwy jak na faceta, to widać. Byłam raz z moim aktualnym chłopakiem, Jackiem, na koncercie zespołu, gdzie Todd jest basistą. Kilka osób z publiki ich wygwizdało na koniec. On się tak tym przejął, że miałam wrażenie, że się zaraz na tej scenie popłacze. Nie chcę wiedzieć co zrobi, kiedy odkryje jaka naprawdę jest Mell. On ją kocha. Nie wiem jak można być tak ślepym i nie widzieć, że ona nie nadaję się na dziewczynę, ale zwalmy to na zaślepienie miłością, czy coś takiego. Ja się w tym momencie martwię tylko o Todda. Melissę mam już w dupie. Rozumiesz mnie Hallie?
Nie wiedziałam kompletnie co mam odpowiedzieć. Stałam jak ta kukła, po części zdziwiona nagłym wyznaniem blondynki, po części przytłoczona nadmiarem informacji. Po chwili uzmysłowiłam sobie, że Chloe patrzy na mnie z wyczekiwaniem.
- Ja… Myślę, że masz rację co do Todda. Ale nie wiem, co mam zrobić, by mu przemówić do rozumu. Musi się sam przekonać, jaka jest prawda.- mruknęłam w końcu.
- Niestety to teraz jedyne rozwiązanie. Ale wiesz co? Cieszę się, że komuś to powiedziałam. To wszystko. Czuję się lżej. Ale teraz nie gadajmy o tym. O Melissie i w ogóle. Mam już jej dosyć.
Przytaknęłam jej. Zaczęłyśmy gadać na zupełnie inne tematy, a dziewczyna w rozmowie była naprawdę świetna. Mimo, że nie znałyśmy się za dobrze, wszystkie pozostałe godziny pracy minęły niesamowicie szybko. Czułam się niemal zawiedziona, kiedy musiałyśmy się pożegnać. W końcu jednak do tego doszło. Idąc ulicami do domu, uznałam, że powinnam odwiedzić Jaz w hotelu. Ruszyłam więc w tamtym kierunku. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. W holu stała Black razem z Izzym, cicho rozmawiali.
- Gdzie Jasmin?- spytałam nie siląc się na powitanie.
Blue zmarszczyła brwi.

- Sean ją zabrał. 

------------

No, nic już więcej od siebie nie dodaję na temat rozdziału...

Powiem tylko, że następny rozdział pojawi się albo jeszcze w ten weekend, albo za dwa tygodnie XD W przyszłym tygodniu wyjeżdżam, tak jak już pisałam kilka postów temu. No, to chyba tyle :)

Hugs, Rocky.

17 komentarzy:

  1. Wiesz, nie wydaje mi się, żeby był o niczym. Przecież Slash i Axl się pobili, to jest już coś!!! :O
    Jaz i Sean... czyżby Axl miał konkurenta? Obawiam się, że nic dobrego z tego nie będzie, nawet Sean martwi się, że coś niedobrego mu się przydarzy...
    Eh, wszyscy teraz wyjeżdżają na wycieczki, ja z resztą też xD
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, no tak jak oni się biją, to jest ostro XD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahha, chłopaki się zlali, kocham bitwy! <3333
    Uuu, Axl ma rywala. XDDD Chociaż Jasmin bardziej pasuje mi do Seana. Jasmin Masters. xDDD Hallie miałaby siostrę. Dobra, koniec moich głupich wywodów. XDD
    Chloe. no, nie powiem zdziwiłam się. Wydawała się pustą kurwą, a tu proszę...fajna.
    Todd. Don;t worry! Szkoda mi go, a jak się dowie...
    Pierdolony Axl! No co on sobie kurwa myśli?
    Sean! Cieszę się, że go dorzuciłaś. Lubię gościa.
    Izzy...czyżby zajmował się dilerką? To podejrzane...
    Zajebioza i wcale nie jest o niczym!:******* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeej, miło mi to słyszeć! <3
      Dziękuję bardzo ♥
      Hah, a Sean'a tu dowaliłam z myślą o Tobie, heh XD
      :*

      Usuń
  4. Dziękuję za poinformowanie, szybko przeczytałam, choć wydaje mi się, że ten rozdział był dłuższy od poprzednich hmmm nevermind. Dużo się dzieje. Slash spuścił wpierdol Axlowi hahaha no ja tez bym obiła tą rudą mordę za to co zrobił, należało mu się w stu procentach. Biedna Jasmine, nie tylko musi dojść do siebie po tym co wiewiora jej zrobiła, to jeszcze Sean wkroczył do akcji i na co on niby liczy, że dziewczyna rzuci mu się na szyję czy jak? Nie mam nic do Seana, bo go lubię, ale niech da sobie spokój i poszuka innej, a tak w ogóle to miłość niszczy, wcześniej czy później się o tym przekona. Izzy to mój man, taki wrażliwy i kochany, no jak to Izzy nie? Ciekawe czy Black wie, że jest dilerem, w sumie to zawód jak każdy inny. Przynajmniej facet nie narzeka na brak kasy. Todd, nigdy nie lubiłam tego gościa, nie wiem czemu, ale po prostu nie trawię go i tyle a co do Melissy, dziwka zawsze będzie dziwką. Co by tu jeszcze napisać? A może byś napisała za jakiś czas o wycieczce Gunsów poza Los Angeles, niech odpoczną i się zrelaksują, bo te całe nerwy nie sprzyjają procesowi twórczemu you know? xD Ok, to chyba tyle, wyłapałam parę błędów, chyba jeden, ale jebać, nie piszesz książki tylko dla zabawy, więc pierdolić i robić swoje. Znowu wyjedziesz i będę sama z całym gównem tego pojebanego świata, ja się nie zgadzam, protestuję do chuja pana no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję Ci za taki piękny komentarz! ♥ Ha, z tą wycieczką Gunsów, to żeś trafiła, znaczy mam coś takiego w planach, ale ci... XD
      Nie zostawię Cię, mentalnie będę z Tobą, pamiętaj!
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz :D

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  5. Nie wiem dlaczego, ale teraz Sean jawi mi się jako taki słitaśny różowy plasterek na ranę przyklejony do serducha Jaz. Czu ja wariuję?
    Dalej myślę że Axl zachował się jak skurwiel, dalej szkoda mi Todda. Biedny chłopak. Powiedz, że się nie zaćpa, proszę ;-; To brzmi akuratnie do Los Angeles ;-;
    Ty wiesz że ja zawsze czekam na więcej? C: Nie mogę się doczekać XD
    All in all, wielkie dzięki za nominacje i odpowiadam tym samym tutaj http://cholernyadresbloga.blogspot.com/ jest też nowy, jedno wisi pod drugim chyba XD
    Trzymam kciuki, weny, pozdrawiam! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja u Ciebie przed sekundą byłam i wszystko skomentowałam. Bardzo mi miło, że u siebie z kolei zastałam komentarz od Ciebie!
      Nie, nie wariujesz, spokojnie. Chociaż... Haha, nie no daj spokój, każdy ma prawo postrzegać różne rzeczy na swój sposób, nie XD
      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  6. Świetny rozdział, aleeee.... no chcę więcej! A szczególnie chcę poznać stanowisko Axla w tej sprawie... Bo się kurwa jak skurwiel zachował i niech się tłumaczy ;--; Dobrze, że Saul poszedł mu przywalić. Irytujący jest fakt, że Rose jak gdyby nigdy nic siedzi sobie w Hell House, podczas gdy Jas cierpi... Chociaż w sumie.. Wątpię aby tamta chciała się z nim teraz zobaczyć. W końcu nadal z pewnością dręczy ją strach. No i teraz jeszcze wmieszał się w to Sean.. Lubię jego postać, ale czy to aby na pewno dobry materiał na chłopaka? Na pewno nie wydaje się być osobą, która miałaby kogoś zgwałcić!
    Tyle, że Jas chyba nic do niego nie czuje? A może właśnie poczuje?
    Jezu, chcę kolejny rozdział. Uzależnienie level hard xD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uzależnienie, jak miło mi to słyszeć! Bardzo dziękuję <3

      Hugs, Rocky.

      Usuń
  7. Jezusie, rozdział z dedykiem dla mnie, a ja jeszcze nie skomentowałam :o
    Jutro pozostawię tu po sobie mały ślad :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak oto i jestem :D
      Z całego serducha dziękuję za dedykację, pod tak zajebistym rozdziałem.
      Kurdełkę, teraz widzę jak bardzo Cię wielbię. Jako autorkę opowiadań, ale też osobę. Co prawda nie znamy się poza bloggerem, ale wydaje mi się że jesteś naprawdę świetną osobą, nadającą na tych samych falach, co ja :) Ya know, te samochody i w ogóle. Skradłaś mi tym serducho :D
      Dobra, ale wróćmy do rozdziału, bo się zapędziłam xD
      Jest genialny, co tu dużo mówić. Ogrom emocji, jaki nam przekazałaś wręcz promieniuje po mym ciele. Mam totalny mętlik w głowie i nie wiem co myśleć.
      Szkoda mi Jas. Axl to dupek. Tyle powiem. Nie spodobało mi się to co rozbił. Ba! Oburzyło mnie to, wstrząsnęło. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić co czuje taka kobieta. Jezusie, tak mi jej szkoda. Ogólnie wszystkich ofiar mi szkoda. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi.
      Trututu. Jesteś mistrzem, wiesz? Zawsze mam zazdro, kiedy tutaj wpadam.
      Piszesz tak lekko. Lekko jeśli chodzi o styl :D Bo takie rzeczy jakie piszesz, na pewno nie są lekkie. Dobra, stop. Zaczynam tworzyć jakieś dzikie teorie xD

      Jesteś zajebista! ;*

      Love,
      Chelle ♥

      Usuń
    2. Zazdro? To żeś dowaliła XD Ja mam zazdro za każdym razem jak jestem na Twoim blogu! Mój to jest zero przy Twoim. Serio, kochana <3
      Cieszę się, że mimo wszystko te moje wypocinki wzniecają jakieś Twoje uczucia :DD
      Ty jesteś zajebista, nie ja :*

      Hugs, Rocky.

      Usuń
    3. Nie pieprz mi tutaj głupot i się nie kłóć :D
      Ja i tak wiem swoje :)

      Usuń
  8. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedna tylko sprawa do poprzedniego rozdziału, bo tam zapomniałam, a nie chce mi się wracać - szkoda, że nie odpisałaś tej akcji z Axlem i Jaz. Nie o sam juz gwałt, ale o no te emocje chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mm, zastanawiałam się nad tym, ale w końcu uznałam, że od początku do końca chce pisać to opowiadanie z perspektywy Hallie, więc będą tylko emocje jakie jej towarzyszyły po dowiedzeniu się o całej sytuacji :))

      Usuń