Tak więc ogarniajcie i tak dalej...
A! Pozdrawiam bardzo serdecznie Estranged, która dołączyła niedawno do świata bloggera ;D
Powodzenia kochana ;*
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy siedziałam
sama w psychiatryku miałam okazję zastanowić się nad wieloma rzeczami. Stworzyć
własne teorie i znaczenia. Pamiętam, jak kiedyś myślałam nad znaczeniem słowa
‘wolność’. Wydawało mi się to pięknym uczuciem. Możesz robić co chcesz, być
gdzie chcesz, mówić co chcesz… Zdawało się naprawdę czymś niesamowitym.
Szczególnie dla kogoś, kogo trzymają zamkniętego w czterech, cholernie białych,
ścianach.
Nic bardziej
mylnego.
Mimo, że biegłam
jak chciałam. Mimo, że biegłam gdzie chciałam. Mimo, że mogłam krzyczeć co
chcę… Czułam się koszmarnie.
Wybiegając ze
szpitala miałam nadzieję, na oderwanie się wreszcie od dawnego życia w
zamknięciu. Jednak kiedy tak przemierzałam ulice Nowego Jorku, miałam coraz
gorsze samopoczucie. Gołe stopy bolały od żwirowej ścieżki w parku. Szpitalna
tunika plątała się w nogach. Zagubiony kabelek od szpitalnej aparatury boleśnie
uwierał w szyję. Ciało było coraz bardziej zmęczone, a umysł… jeszcze bardziej.
W końcu nie wytrzymałam, osunęłam się z jękiem na trawę pod drzewem. Poczułam że do oczu cisną mi się łzy, a do
głowy jeszcze więcej pytań. Najgorsze było to, że nie nasuwały się żadne
odpowiedzi. Wbiłam palce w ziemię, w geście rozpaczy. Co ja mam teraz zrobić?
Nie mam nic. Nawet ubrania. Szpitalna sukienka nie wystarczy na chłodną
nowojorską noc. Wzięłam kilka głębokich oddechów i powoli otworzyłam zaciśnięte
dotąd oczy. Ujrzałam młodego chłopaka, który otwierał właśnie buzię by coś
powiedzieć. Kiedy napotkał mój wzrok zacisnął jednak usta i rzucił mi pytające
spojrzenie, przykucając przede mną. Nieco się wystraszyłam. W końcu nie
codziennie podchodzą do ludzi milczący faceci i nie gapią się im w twarz. Z
drugiej strony nie codziennie widzi się wariatkę w szpitalnym stroju pod
drzewem w Central Parku…
- Czego chcesz?-
wychrypiałam.
- Chciałem…
Zapytać się, czy nic ci nie jest. Nie wyglądałaś… Za ciekawie. – podrapał się w
głowę.
- Nic mi nie
dolega. Idź sobie.- uczyniłam gest ręką, jakbym chciała go odgonić.
Schwycił on
jednak moją dłoń i dość mocno uścisnąć. Pisnęłam cicho z przestrachem. A może
to gwałciciel i właśnie zamierza mi coś zrobić? Wzdrygnęłam się, przysuwając
bliżej pnia.
- Hej, spokojnie.-
uśmiechnął się delikatnie.
- Jak ja mam być
spokojna? Facet, zostaw mnie!- gwałtownie wyrwałam palce z jego dłoni i
zerwałam się z ziemi. Natychmiast poczułam jak kręci mi się w głowie. Oparłam
się plecami o drzewo i otarłam czoło.
- Właśnie widzę,
jak nic ci nie jest.- westchnął.- Chodź, musisz być głodna.
- Skąd mam
wiedzieć, że nie chcesz mnie otruć? Zgwałcić? Okraść?
Zaśmiał się
cicho.
- Nie okradnę
cię, bo nie mam z czego. Zgwałcić, nie zgwałcę, bo wyglądasz na tak chudą,
drobną, i słabą, że nawet seryjnemu gwałcicielowi, byłoby cię żal. I nie otruję
cie, bo nie zapraszam cię do domu na obiad tylko na hamburgera do Burger
Kinga.- wytłumaczył z lekkim rozbawieniem.- To idziesz?
W moim mózgu
oczywiście stworzyła się kolejna burza myśli. Po chwili pokręciłam głową, jakby
usiłując uspokoić mój umysł. Muszę myśleć racjonalnie. Ten facet gada z sensem.
Wygląda na porządnego. To tylko jeden burger. Odetchnęłam głęboko i zrobiłam
krok w stronę chłopaka.
- Zgoda.-
mruknęłam lakonicznie.
Na te słowa
schylił się i zaczął zdejmować swoje buty, czarne destanty.
- Co ty…?-
zmarszczyłam brwi.
- Spójrz lepiej
na swoje stopy.
Zrobiłam co
powiedział i jęknęłam z niesmakiem. Od szybkiego biegu po drobnych kamyczkach,
miałam na podeszwach stóp liczne krwawiące zranienia.
- Ojej…-
skrzywiłam się, usiłując wytrzeć krew o trawę.
Chłopak pokręcił
jednak głową i złapał mnie za ramiona, nakazując usiąść z powrotem na trawie.
Następnie zdjął przewiązaną na nadgarstku bandankę i zaczął obcierać moja
ranki. Miałam teraz świetna okazję, żeby mu się przyjrzeć. Miał bladą skórę, a
włosy kasztanowe. Jego zielonkawo szare oczy ze skupieniem patrzyły na
wykonywana pracę. Był dość wysoki, co podkreślał niewielki irokez. Miał na
sobie koszulkę Misfits i katanę.
-Jesteś punkiem?-
spytałam.
- Można tak
powiedzieć.- odchylił się do tyłu.- Gotowe.
Podał mi buty,
które założyłam szybko, bo zaczynało mi być zimno w nogi. Kiedy pomógł mi wstać, zadrżałam.
- Chłodno co?
Pokiwałam głową.
- Masz.- podał
mi swoją dżinsową kurtkę.
- A ty kim
jesteś?- rzucił, kiedy weszliśmy w końcu na dróżkę i zaczęliśmy kierować się do
Burger Kinga.
- Co?- nie
zrozumiałam do końca pytania. Byłam zbyt skołowana.
- No ja jestem
punkiem. A ty? No bo po tym szpitalnym… czymś, nie da się za bardzo
wywnioskować, czego słuchasz i tak dalej…- wyjaśnił.
- Ja właściwie
nie słucham żadnej muzyki. Znaczy tego, co akurat leci w radiu.- spuściłam
wzrok jakby zawstydzona.
- Aha… A skąd
znałaś ich?- tu wskazał na koszulkę.
- Ja… Moja
przyjaciółka, słucha ostrej muzyki. Znaczy ona to głównie metal, ale
punkiem też nie pogardzi. – wzruszyłam ramionami.
- Jak ci na
imię?- zapytał, rzucając mi zaciekawione spojrzenie.
- Molly. A ty?
- Ian. Do dupy
imię, nie?- skrzywił się.
- Nie no fajne
jest. Weź taką Molly… Jak dla lalki…
Chłopak parsknął
śmiechem.
- Chyba dla
lalki z horroru, bo jaka inna ucieka ze szpitala i zostawiając krwawe ślady,
gubi się w parku?
Mimo wszystko
zmusiłam się na lekki uśmiech.
- Skąd wiesz, że
uciekłam ze szpitala?
- No masz tą
kieckę. No i…- złapał za kabelek, wciąż przytwierdzony do mojej szyi i oderwał
go. – No i to.
Cisnął kawałek
szpitalnej aparatury w krzaki.
- Ian…
- Tak?
- Bo ja chyba
mam spory problem.
- To zdążyłem
zauważyć.- uśmiechnął się współczująco.
- Ja… Zanim
trafiłam do szpitala, z którego zwiałam byłam w psychiatryku. I tak się składa,
że… W ciągu ostatniego tygodnia… Zaszło wiele zmian… I… Ja teraz…
- Nie masz gdzie
mieszkać?- dokończył unosząc brew.
- No tak.-
spuściłam wzrok.
- O nic się nie
martw.
________________________________________________________________
- Jeju. Nawet
nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna.- spojrzałam na chłopaka.
- No co ty. Nie
ma problemu. Moja dziewczyna, a właściwie była dziewczyna wyprowadziła się
tydzień temu. Narzekała, że za dużo palę. Tobie chyba to nie przeszkadza, nie?-
spytał.
W tym momencie
coś mnie tknęło. Przypomniało mi się bowiem, jak topiłam smutki przed tą całą masakrą
i szpitalami. Topiłam smutki w nikotynie.
- Dałbyś
zapalić?- zapytałam nieśmiało.
- Czyli ci nie
przeszkadza.- uśmiechnął się i zaprosił gestem do mieszkania.- Chodź.
Wprowadził mnie
do korytarza, a następnie do małego pokoju, najprawdopodobniej salonu. Nie był
oczywiście zbyt przesadnie umeblowany, ale dla mnie i tak było jak najbardziej
w porządku.
- Łap.- Ian
rzucił mi paczkę fajek i zapalniczkę.
Kiedy papieros wreszcie
znalazł się w moich ustach, i kiedy dym wreszcie wypełnił moje płuca, poczułam
się lepiej. Palenie zawsze mnie odstresowywało. Przymknęłam oczy, i rozkoszowałam
się tą chwilą. Zaznałam w końcu jakiegoś innego uczucia niż przerażenie, czy
cierpienie.
- Jak chcesz
możesz się już położyć. Idź do sypialni, ja się prześpię na kanapie. – wyrwał mnie
z zadumy chłopak.
- Nie śpisz na
żadnej kanapie. Masz swoje łóżko, śpisz w nim. Mnie nie powinno tu być. Nie
musiałeś mnie tu przyprowadzać, nie musiałeś mi pomagać. I tak mam u ciebie
ogromny dług wdzięczności. – oświadczyłam hardo.
- Nie no co ty,
to tylko miejsce do spania…- zachichotał.
- To nie jest
śmieszne. Może jestem słaba i drobna, ale na pewno mnie teraz nie przekonasz.
Nie dasz rady. Śpię na kanapie. Ty na łóżku.- splotłam ręce na piersi i
spojrzałam na niego wyczekująco.
Chłopak uniósł ręce
w geście poddania.
- Dobrze,
dobrze. Jak chcesz.
Z pewna
satysfakcją usiadłam na kanapie obok niego.
- Nie chcę jeszcze
spać.- oświadczyłam.
- Ja też raczej
nie chodzę spać z kurami.- puścił mi oczko.
Siedzieliśmy
chwilę w ciszy, a ja miałam okazję się zastanowić. Co ja mam zrobić? Jedyną
osobą która może mi pomóc jest Cassandra. Tylko, że ona na pewno gnije teraz w
tym okropnie białym pokoju. Muszę ją stamtąd wyciągnąć, i to szybko, jeśli nie
chcę nadużyć uprzejmości Iana.
- Masz może
telefon?- spytałam.
- Jasne. Tam
jest.- wskazał na stojące na szafce urządzenie.
- Wiesz…
Miałabym do ciebie jeszcze jedną małą prośbę.
- Hmm?
- Mógłbyś…
Zadzwonić na taki jeden numer i… przedstawić się jako kuzyn Cassandry Jones? I poprosić ją do telefonu?– poprosiłam.
- Spoko.-
chłopak skinął głową i sięgnął po słuchawkę.
Podałam mu
numer, którego kiedyś z nudów nauczyłam się w psychiatryku. W końcu Ian
usłyszał sygnał w słuchawce. W idealnej ciszy ja również go słyszałam.
- Halo?- Odezwał się głos po chwili.
- Dzień Dobry. Ja
chciałbym pomówić z Cassandrą Jones. Jestem jej kuzynem.
- Czy aby na pewno? Nikt wcześniej nie dzwonił
do panny Jones.
- Proszę Pani.
Wróciłem właśnie z służbowego wyjazdu do Europy. Dowiedziałem się co spotkało
moją kochaną Cass. Niech Pani łaskawie nie gada bzdur, tylko proszę mi dać ją
do telefonu!- Ian niemal warknął ostatnie zdanie.
Posłałam mu zdziwione
spojrzenie. Uśmiechnął się, jakby mówiąc ‘ma się ten talent, nie?’. Musiałam
przyznać, że owszem, ma. Kiedy rozmowa została przekierowana, chłopak oddał mi
telefon. Czym prędzej przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Cass!-
krzyknęłam.
- Molly?- usłyszałam zaskoczony głos.- To ty?
- Tak! Co tam u
ciebie? Żyjesz?- wypaliłam.
- Tak, wszystko dobrze. Nie widziałyśmy się od
wczorajszego poranka, co ty taka troskliwa? Zresztą nieważne. Kiedy wypuszczają
cię za szpitala?- zapytała.
- Eeee… Ja
właściwie to nie jestem już w szpitalu. – powiedziałam.
- Jak to? Czemu nie wróciłaś tutaj?- zdziwiła
się.
- No bo ja
uciekłam. I teraz jestem u… znajomego. A właściwie mojego wybawiciela.-
wytłumaczyłam.
Kątem oka
dostrzegłam, jak Ian uśmiecha się na dźwięk słowa jakim został nazwany.
- Czy mam rozumieć, że nocujesz u gościa,
którego dzisiaj poznałaś…?- spytała lekko zbita z tropu Cass.
- No… Tak. Ale
Ian to naprawdę świetny gość! Słucha punku…. Wiesz Misfits i…- zaczęłam się
tłumaczyć.
- Tak, tak, wiem
co to punk. Niepokoi mnie tylko, że może cię on zgwałcić albo…
- Nie. Nic z
tych rzeczy. Zresztą koniec o mnie. Co z tobą?- przerwałam jej.
- A co ma być?
- No musimy cie
jakoś stamtąd wyciągnąć. Potrzebuję cię.
- Ja ciebie też, nie ukrywam. Czas mi się w
cholerę dłuży…- westchnęła smutno.
- No więc?
- Ucieknę.
- Po prostu?
- No tak.
- A jak?-
zapytałam z lekkim niedowierzaniem.
- Już moja w tym głowa. Spodziewaj się mnie
nie dalej jak za dwa dni. Podaj mi tylko adres tego… Iana.
- 66 ulica. Blok
4 mieszkanie 16.- podałam adres.
- Spoko. Dotrę. Dzięki. I… Do zobaczenia.-
- Do zobaczenia.
Odłożyłam
słuchawkę na miejsce i wolno skierowałam się w stronę kanapy.
- I co?- spytał
Ian.
- W ciągu
najbliższych dwóch dni dołączy do mnie moja przyjaciółka. Mogę zostać tu do
tego czasu?
- Jasne.
- Dziękuję Ian.
Ja… chyba chciałabym się już położyć.
- Oh, nie ma
sprawy. Zostawiam ci fajki, jakbyś chciała. No i zmykam do siebie.- pożegnał
się skinięciem dłonią i zniknął za drzwiami sypialni.
Ja zrzuciła z
siebie jego katanę i w samej szpitalnej koszuli ułożyłam się na sofie. Kiedy
poczułam, że kolejna setka pytań i domysłów nachodzi mój umysł, zacisnęłam oczy
i odgoniłam wszystko co mi przeszkadzało. Muszę być silna. W końcu, kiedy mój
mózg nieco się uspokoił, zapadłam, po raz pierwszy od wielu miesięcy, w
spokojny sen.
--------------------------------------------------------------------------------------------
No to piszcie tam niżej jak wam się podoba :)))
A no i dodałam do bohaterów Sweet Pain Iana, możecie ogarnąć ;>>
Pozdrawiam!!
AAAAAAAAA bym zapomniała.
WSZYSTKIEGO KURWA NAJLEPSZEGO DLA SZANOWNEGO PANA ROSE'A!!!
No i spóźnione życzenia dla Pana McKagana of course ;333
Żyjcie jak najdłżej!!!
WoW. To jest genialne. Ty możesz pisać książki naprawdę jaram się jak Duff wódką
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńGeniuszu!
OdpowiedzUsuńWow w końcu Molly uciekła tego szpitala!
I od razu spotkała punka :3
Zajebioza :*
Dziękuję bardzo ;**
Usuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-3.html u mnie następny
OdpowiedzUsuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-4.html zapraszam na 4 już rozdział
OdpowiedzUsuńCudne cudne cudne! *u* Trzymaj tak dalej kochana ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo ;**
OdpowiedzUsuńPS WRACAJ BO JA CIĘ ZNAJDĘ PRZYSIĘGAM. A JAK CIĘ ZNAJDĘ TO BĘDĘ NICZYM MROCZNY KOSIARZ !!! PISZ NOWY ROZDZIAŁ NATYCHMIAST NOOO ;CCC <33
Nie mam się do czego przyczepić ;-; A wiedz, że nie za często zdarza mi się czytać rozdziały, w których dosłownie wszystko mi się podobało.
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno :') To opowiadanie jest po prostu fantastyczne. Główna bohaterka to taka intrygująca postać.. Jej historia, jej zachowanie. I nie mów, że rozdział nie ambitny, bo to bzdura. Sama bym lepszego nie napisała. To z tą ucieczką ze szpitala i spotkaniem w parku Iana - genialne. <3
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Jestem ciekawa jak to będzie z Cassandrą, czy dziewczyny postanowią rozpocząć życie na nowo.. No, ogółem, mnóstwo pytań!
Także weny życzę i pozdrawiam :')
Dziękuję bardzo bardzo <33
UsuńRównież pozdrawiam ;*
Świetne, genialne, cudowne!
OdpowiedzUsuńOd razu polubiłam Iana, Nolly chyba też xD Robi się coraz ciekawiej, tak trzymaj!
Pozdrawiam :))
Molly*,ok.
UsuńDzięki wielkie <3
UsuńPozdrawiam!
Nie chcę Ci teraz pisać jakiegoś gówna, więc potem wejdę i napiszę dłuższy komentarz.
OdpowiedzUsuńJednak już teraz powiem: ŚWIETNE!
http://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-6.html zapraszam na rozdział 6
OdpowiedzUsuńhttp://bombs-away-is-your-punishment.blogspot.com/2014/02/elusive-rozdzia-xiii.html
OdpowiedzUsuńMała, jesteś moim geniuszem! Nawet pisząc większość dialogami, urzekasz mnie. W piękny sposób prowadzisz to opowiadanko. Podpasowało mi jak nigdy.
OdpowiedzUsuńTeraz troszkę o fabule. Molly to zajebista dziewczyna, choć nieco zagubiona. Ale co się dziwić jak trzymano ją w psychiatryku?! Dobrze, że poznała Iana. Chłopak wydaje się być normalny. Od razu mi się spodobał :)
Teraz zostało mi czekać, aż Cass spieprzy ze szpitala i dołączy do przyjaciółki.
Pozdrawiam :*
Dziękuję Ci bardzo kochana!
UsuńTak żem czuła, że komentarza od ciebie mogę spodziewać się w środku nocy xD
:**
Środek nocy... Hm. Wtedy chyba nachodzi mnie wena na pisanie xD
UsuńHej, to jest świetne! Poczyniłaś ogromne postępy odkąd założyłaś tego bloga. Tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, miło mi to słyszeć ;3
Usuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-7.html
OdpowiedzUsuńJestem zbyt zmęczona by napisać długi komentarz odnośnie opowiadania, ale chciałam żebyś wiedziała, że nie zignorowałam Twojego zaproszenia u mnie i staram się nadrobić wszystkie rozdziały. Po przeczytaniu obecnego już mogę stwierdzić, iż to moje klimaty, szczególnie w ostatnich miesiącach, więc ogólna fabuła jak najbardziej mi pasuje :) Tekst składa się w większości z dialogów i muszę przyznać, że brakowało mi trochę dłuższych opisów, jednak nie jest źle. Dużo się dzieje, nie jest nudno, a ciekawie i mam ochotę dowiedzieć się, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej zapoznać się z resztą Twojej twórczości, a wtedy na pewno napiszę coś więcej :)
Pozdrawiam
Zgadzam się że jest tu za dużo dialogów :D normalnie jednak tak nie piszę bo sama uwielbiam dobre opisy. Bardzo się cieszę, ze chcesz czytać więcej :3
UsuńPozdrawiam!
http://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-7-cz-2.html zapraszam na 7 cz 2
OdpowiedzUsuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-8.html zapraszam na 8 :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUdało mi się nadrobić wszelkie zaległości i... jestem pod wrażeniem! Twoje opowiadania są świetne, cudowne, po prostu je uwielbiam! Dokładnie przed chwilą skończyłam czytać ostatni rozdział, ale gdybym miała jeszcze trochę wolnego czasu przeczytałabym całość po raz drugi. Sama nie wiem, która historia bardziej przypadła mi do gustu. W LA Story wykorzystałaś mój ulubiony motyw gunsowych opowiadań, czyli początki ich kariery. Opisujesz wszystko tak... tak jakoś fajnie, nie potrafię tego ująć słowami. Z każdym rozdziałem mogłam wyobrazić sobie wszystkie sytuacje, w których znaleźli się bohaterowie. Czułam się tak, jakbym oglądała film, nie czytała opowiadanie. A muszę Ci powiedzieć, że nie każdy potrafi swoją twórczością tak wpłynąć na wyobraźnię czytelnika :)
OdpowiedzUsuńCo do Sweet Pain mam odrobinę mieszane uczucia. Jest napisane równie wspaniale, co LA story, a może nawet i lepiej. Fabuła także jest ciekawa oraz momentami nieco tajemnicza, wzbudza chęć dowiedzenia się, co zdarzy się dalej. Jednak osobę z lekkimi zaburzeniami, w moim przypadku depresją, może nieco przygnębiać miejsce akcji opowiadania. Mimo wszystko jestem straszliwie ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń tej historii. :)
Jak najbardziej będę Cię tu odwiedzać i czytać kolejne części cudownych opowiadań. Póki co, dodaję Twój blog do polecanych u mnie. Życzę jak najwięcej weny oraz następnych, wspaniałych pomysłów. Pozdrawiam :)
Jejku, dziękuję bardzo za teki schlebiający komentarz *.* Cieszę się, że moja twórczość przypadła Ci do gustu ;3
UsuńOpowiadanie Sweet Pain może faktycznie nieco dołować, ale w każdej historii są jakieś szczęśliwe i optymistyczne momenty, nie? Więc nie martw się, nie zawsze będzie tak... ponuro.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!!
http://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-9.html 9!
OdpowiedzUsuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-10.html rozdział 10! Jest pierwsza miłość!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział (3) "Welcome to the Jungle" :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2014/02/welcome-to-jungle-rozdzia-3.html
Nie no fajne to jest! ;) Beda Gunsi?? xD I zapraszam do mnie na in-the-world-of-rock.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOoo miło, że wpadłaś! Dzięki za miłe słowo ;) Gunsi...? Sama nie wiem xD W sieci krąży naprawdę wiele opowiadań o nich, trochę się już hmmm przejedli w roli bohaterów :D znaczy to moje zdanie. Zaczynając to opowiadanie miałam pomysł na stworzenie czegoś innego ;) Choć na pewno pojawią się inni muzycy ;D Nie zdradzę jednak na razie jacy...
UsuńPozdrawiam i lecę do Ciebie!
Spoko! ;) Tak tylko pytalam o Gunsow.
UsuńMatko święta! Co tu się stało?
OdpowiedzUsuńu mnie nowy , a właściwie czy nowe 10, 11 i 12
Troszkę namieszałam XD Już lecę do ciebie! Miałam czytać wczoraj, ale byłam strasznie zmęczona ;D
Usuńa 12? xD
OdpowiedzUsuńbrak koma przy 12 xD
OdpowiedzUsuńWooow, jaki piękny wygląd *O*
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy, jakże porąbany dodatek Walentynkowy :)
http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2014/02/walentynkowa-masakra-wedug-przepisu.html
Na pewno się podoba? Bo wiesz, sama zrobiłam a się na tym za bardzo nie znam no i.... XD
UsuńMoże lepiej było poprzednie, hm?
http://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-13.html pełno Slasha , Rocky i jest dziewczyna!
OdpowiedzUsuńkolejny u mnie :3
OdpowiedzUsuńFantastyczne opowiadanie. Takie nietypowe, ale podoba mi się. Opowieści Molly i Cassandry rzeczywiście były wstrząsające. W sumie cała historia jest taka mroczna, lubię to :3 Oby Cassandrze się udało uciec i będą się trzymać razem!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobało ;3
UsuńJak obiecałam tak nadrabiam o:
OdpowiedzUsuńPamiętam, że kiedyś już komentowałam ten rozdział.
Albo wina bloggera albo moja.
btw.
W sumie polubiłam Iana. Jakoś przypadł mi do gustu. Ma ciekawy sposób bycia (;
Co do dwóch głównych bohaterek. Molly jest bardzo ciekawą osobą.
Jednak Cassandra, tą to jakoś szczególnie polubiłam.
Bynajmniej na razie XD
Lece dalej :*
Wiesz, że jak wspomniałaś o Estranged na początku to mi się przypomniały te stare czasy bloggera? ;_; Te onetowskie opowiadania w 2012 roku, później nagle wszystko się pokończyło, a teraz znowu jest masa świetnych opowiadań (między innymi Twoje). Aż mi się na sentymenty zebrało.
OdpowiedzUsuńEkhm.
Pojawił się niejaki Ian. Lubie takich miłych, fajnych gości. Molly ma gdzie mieszkać, a oprócz tego zyskała też nowego kolegę. ♥
Ciekawe co się stanie z dziewczynami po ucieczce Cassandry... :D
Oh, faktycznie, wtedy zawitała do na kochana Es... Jak to dawno temu było!
UsuńTak, onetowskie opowiadania! Czytałam je po nocach dłuuugo przed założeniem własnego bloga. To było takie piękne :')
Dziękuję za komentarz <3