Maddie, to dla Ciebie, choć wiem, że na razie pewnie tego nie przeczytasz ♥
----------------
Poczułam, że
Amber mocniej ściska moją dłoń. Postąpiła za mną kilka sztywnych kroków i nagle
zatrzymała się bez ostrzeżenia. Spojrzałam na nią, nie rozumiejąc. Dziewczyna
przygryzała wargę i była wyraźnie zestresowana całą sytuacją. Przestąpiła w
miejscu z nogi na nogę.
- Hallie, a jak
mnie nie polubią?- zapytała cicho, tak by obecni w salonie jej nie słyszeli.
- Przede
wszystkim, polubią na pewno. A jeśli
nawet nie… Każdy dostanie ode mnie kopa i już będą cię uwielbiać.- uśmiechnęłam
się promiennie.
Am widać poczuła
się śmielsza, bo rzuciła mi lekko rozbawione spojrzenie.
- Już widzę, jak
kopiesz swojego byłego.- prychnęła.
To zdanie nieco
zbiło mnie z tropu. Czułam się dziwnie, kiedy akurat ona, mówiła mi takie
rzeczy. Zmieniła się nie do poznania. Posłałam jej jednak kolejny uśmiech,
trochę mniej pewny. Amber wsunęła się do dużego pokoju, a ja tuż za nią. Głowy
wszystkich zgromadzonych, czyli pięciu facetów i Jaz, która przyszła w między
czasie do Axl’a, skierowały się na blondynkę. Natychmiast zajęłam miejsce po
jej prawej stronie.
- To jest Amber.
– oznajmiłam i spojrzałam na Am.- A to są Jasmin, Axl, Izzy, Steven, Duff i…
Slash.- wymieniłam wskazując głową na każdego z nich.
- Miło mi was
poznać.- wydukała dziewczyna i nerwowo zaczęła skubać falbankę na kwiecistej
sukience.
- Nam również.
Hallie o tobie opowiadała.- odezwała się Jasmin. Chłopcy byli zajęci wgapianiem
się w nowo przybyłą. Axl po chwili opamiętał się i objął Jaz ramieniem, a
Stradlin speszony spuścił wzrok. Slash po prostu wstał i wyszedł. Kiedy
przemykał się obok mnie, poczułam jego charakterystyczny zapach. Wciągnęłam
nerwowo powietrze.
- Siadaj,
kochana. Pić?- zajęłam się Amber.
- Nie dzięki.-
odpowiedziała cicho i przycupnęła na samej krawędzi sofy.
Zapanowała
niezręczna cisza. Co jest?
- Amber z nami
na razie zamieszka, okej?- zapytałam po chwili wahania.
Adler z wielkim
uśmiechem, który nagle wykwitł na jego twarzy, energicznie pokiwał głową. Potem
zarzucił nogę na nogę i chwycił w dłoń piwo. Spojrzał na blondynkę spod
zmrużonych powiek. Jego wyszczerz zamienił się na lekko uniesiony kącik ust.
- Piękna pani
będzie oczywiście spała na materacu. Czy nie zechce, by ktoś ogrzał jej koc w
zimne, Kalifornijskie noce?- spytał.
- Steven!-
syknęłam. Bałam się, że to zupełnie wystraszy Amber. Że wstanie i ucieknie. Ale
ona nagle zaśmiała się. Wciąż był to śmiech przepełniony goryczą, ale zawsze
coś. Wyraźnie się rozluźniła, bo poprawiła się na kanapie i oparła plecami o
oparcie. Adler znów pokazał zęby, rozciągając usta. Potem podał dziewczynie
nienapoczęte piwo. Amber przyjęła je wdzięcznie i upiła kilka porządnych łyków.
Zacisnęła dłonie wokół naczynia i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie trwało
to za długo, bo poza sofą, malutką szafką z telewizorem, wzmacniaczem i
wszechobecnym syfem nic ciekawego nie było w naszym salonie. Blondynka znów
skromnie przełknęła odrobinę niskoprocentowego napoju.
Wiedziałam, że
wszyscy domownicy bali się zapytać o cokolwiek. Fakt, że Amber siedzi tutaj, i
że zjawiła się tak nagle, był co najmniej niepokojący, nawet dla nich. Nie
wiedzieli o niej właściwie nic. Ulżyło mi, kiedy zobaczyłam, że nikt nie kwapi
się, by pociągnąć jakikolwiek temat związany z Am. Izzy rozpoczął tylko jakąś
gadkę o muzyce, więc wszyscy mogli się w mniejszym, lub większym stopniu udzielić.
Ja raczej wtrącałam tylko kilka słów co parę chwil. Byłam zajęta obserwowaniem blondynki.
Widać było, że się wyluzowała, ale wciąż miała w oczach dziwaczną pustkę.
Zupełnie to do niej nie pasowało i przez to moja przyjaciółka wydawała mi się
odrobinę przerażająca. Nie czułam się przy niej tak jak zawsze. Zbluzgałam w
myślach Chrisa. Ufałam mu, ufałam jak bratu, wierzyłam, że zostawiając ich
razem, mogę być spokojna. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że Sumner byłby w
stanie zrobić coś równie potwornego. Był taki cichy, taki spokojny, taki… tajemniczy?
Zastanowiłam się, czy może miał w sobie jakąś historię, coś tak frustrującego,
że musiał dać w końcu upust negatywnym emocjom. Prawdopodobne było, że teraz
żałuje. O ile jest przytomny, w końcu Amber wspominała, że popadł w alkoholizm.
Wstałam powoli, i widząc, że Am z nienajgorszym zaangażowaniem rozmawia z
piątką moich znajomych, wyszłam. Podążyłam na górę, gdzie wlazłam do sypialni i
skuliłam się na łóżku. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, czemu nic nie może być
proste? Nie sprawiać problemów?
Byłam sama. Nie
chodziło o to, że to wszystko się działo, że nie miałam chwili wytchnienia od
zmartwień. Chodziło o to, że nie miałam nawet z kim o tym porozmawiać. Z całych
sił starałam się, żeby Jego twarz nie pojawiała się ilekroć przymknę powieki.
Niestety nie działało. Slash, raz się śmiejąc, raz nie robiąc po prostu nic,
siedział w mojej głowie. Zerwałam się na równe nogi i szeroko otworzyła m oczy.
Potrzebowałam świeżego powietrza. Złorzecząc pod nosem, na naszą ruderę, która
nie miała na piętrze okna, zbiegłam po schodach w dół. Nie czekając na reakcję
domowników wyprułam za drzwi.
Powietrze w nocy
było mimo wszystko chłodne. Pachniało spalinami. Zmarszczyłam nos, w końcu
miałam ochotę naprawdę głęboko odetchnąć, a nie zaczadzić się zapachem
wielkiego miasta. Ruszyłam w przeciwnym niż zwykle kierunku, nie na Sunset.
Szłam machinalnie, w sumie nie zastanawiając się co takiego robię i dokąd
zmierzam. Potrzebowałam jedynie choć na chwilę zająć czymś myśli. Gapiłam się w
trampki, kamyczki i krzywe płyty chodnika. Słuchałam odległej muzyki, krzyków,
klaksonów. Czułam lekki wietrzyk, chropowatą tkaninę we wnętrzach kieszeni
moich spodni, i włosy łaskoczące mnie w policzki. Odgarnęłam je szybkim ruchem,
kiedy wreszcie się zatrzymałam.
Biedna,
zapuszczona dzielnica Los Angeles, w której rodzili się, żyli i umierali ludzie
modlący się o dzień, w którym dostaną marną pensję z bardzo słabych posad. Ominęłam
żula siedzącego pod spożywczakiem, w
którym bałabym się kupić cokolwiek w obawie przed jakąś chorobą.
Poruszałam się wolniej niż wcześniej, badając okolicę wzrokiem. Wiedziałam
doskonale, że gdzieś ją już widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Nagle, wśród zaniedbanych, wręcz walących się domów, dostrzegłam inny, mniejszy
i jakiś taki… ładniejszy? Gdyby nie okolica, pewnie prezentowałby się lepiej.
Nie widziałam tego domu, ale czułam, że coś mnie do niego ciągnie. Przeszłam na
drugą stronę ulicy, i stanęłam przed kutą, żelazną bramą. Podeszłam do małej
tabliczki z numerem, gdzie niżej małymi, niewyraźnymi literkami napisane było
coś napisane. ‘S & T Crew’. Olśniło mnie. To był rodzinny dom Todda!
Mieszkali w nim jego rodzice, a wszystko było znajome, bo jechaliśmy tędy na
pogrzeb. Chłopak był pochowany właśnie w tej okolicy. Odwróciłam się i
popędziłam w odpowiednim kierunku. Postanowiłam odwiedzić zmarłego.
Cmentarz miał
ceglany mur, brudny i omszały.
Przekroczyłam jego próg niepewnie, odprowadzana wzrokiem sprzedawcy zniczy,
które wyglądały, jakby ukradziono je z grobów i wystawiono na sprzedaż jeszcze
raz. Ścieżka była całkowicie zarośnięta trawą, ale ślady kroków innych ludzi
pokazywały drogę. Sucha trawa szeleściła pod moimi stopami. Wszystkie nagrobki
były pokryte warstwą brudu i zbutwiałych kwiatów. Na niektórych dało się
znaleźć przewrócone, lub potłuczone znicze. Wcześniej, to znaczy na pogrzebie
Crew’a, nie zwróciłam na to uwagi. Byłam zbyt przybita, poza tym ulewa
przesłaniała widok. Teraz zmierzchało, ale kilka tlących się latarni oświetlało
drogę. Czułam się niemal tak samo zdołowana, jak wtedy. Ci wszyscy ludzie żyli
kiedyś, chodzili tu gdzie ja. A teraz leżeli zapomniani, choć zapewne umierali
mając nadzieję, że ktoś będzie o nich pamiętał. Jednak stara dobra znajoma
wszystkich żyjących istot, czyli pani Szara Rzeczywistość, królowa podłości,
dawała się we znaki. Nawet nieboszczykom. Odwróciłam głowę z dziwnym uczuciem w
brzuchu, kiedy okazało się, że kolejna alejka jest wypełniona grobami dzieci.
Rozumiałam, że nikt nie przychodził zapalić lampki dla człowieka, który umarł
staro, nie mając już żadnych żyjących przyjaciół, ale żeby robić to biednym
dzieciom? W dużej części niemowlakom. Umierały tego samego dnia, kiedy się
rodziły, a może nawet jeszcze wcześniej, zanim było im dane ujrzeć blask dnia.
Przybijało, ta świadomość, ten fakt. Posmutniałam jeszcze bardziej.
Grób Todda
wyróżniał się nieco, widać było, że kamienna płyta nie liczy sobie tyle lat co
pozostałe. Ponadto leżały na nim kwiaty, lekko tylko oklapnięte, wyróżniające
się czerwienią na marmurowym tle. Usiadłam na zbutwiałej ławeczce, upewniwszy się
wcześniej, że nie zapadnie się pod moim ciężarem.
Todd Crew
September 2.1965 July 8.1985
Beloved Son*
Przejechałam
dłonią po wygrawerowanych literach. Nagrobek był okropnie zimny i momentalnie
przeszedł mnie dreszcz. Splotłam ramiona chcąc pozbyć się tego uczucia. I wtedy
coś usłyszałam.
Zerwałam się na
równe nogi i omiotłam okolicę zaniepokojonym spojrzeniem. Postać stała pół
kroku poza okręgiem światła, jaki dawała latarnia. Nie byłam w stanie poznać
kto to, ale przestraszyłam się. Dlaczego się chował?
- Hallie.
Uścisk w żołądku
był tak silny, że aż z powrotem opadłam do pozycji siedzącej. Saul Hudson
przeszedł metr do przodu, pozwalając, bym mogła upewnić się, że to on.
Zacisnęłam oczy i szczękę.
- Nie chcę cię
tutaj, idź sobie.- jęknęłam.
Uchyliłam
powieki i dostrzegłam, że Slash nie zmienił pozycji, tylko patrzy się na mnie z
czymś pomiędzy zachwytem, a smutkiem. Jego oczy nie były widoczne, ale zdawało
mi się, że dostrzegam jak błyszczą.
- Nie chcę.
Znów się
podniosłam, lecz wolniej, bez zbędnego impetu.
- W takim razie
to ja pójdę.- oznajmiłam.
Siląc się na
pewny krok ruszyłam w drogę powrotną. Łudziłam się, że Slash nie będzie czynił
z tej racji problemów, ale się przeliczyłam. Złapał mnie lekko za ramię i
obrócił ku sobie. Chciałam uciec, ale kolana miałam jak z waty. Wyrwałam rękę i
odsunęłam się o kilka kroków.
- Nie zatrzymuj
mnie.- warknęłam.
- Hallie, ja tak
bardzo nie chciałem… Wybacz mi, błagam.- Saul opuścił pokornie głowę i czekał
na moją odpowiedź.
- N… Nie.-
zajęknęłam się i oddaliłam się o kolejny kawałek.- Nie jestem w stanie, Saul.
Tego się nie wybacza.
- Wiem, że nie!
Ale… Ja… Kurwa, żyję jak ksiądz od tamtego czasu, Hal, naprawdę, nie jestem w
stanie nie mieć cię przy boku!- krzyknął zrozpaczony.
Nagły podmuch
wiatru sprawił, że drzewa zaszumiały.
- Teraz jest za
późno. Aha, i wątpię, żeby duchowni brali heroinę.- odparłam zimo.
- Skończę z tym,
dla ciebie!
- Nie wierzę.
Ruszyłam szybkim
korkiem nie oglądając się za siebie. Nie chciałam go widzieć szczególnie mocno,
ale niestety po paru sekundach usłyszałam, że biegnie za mną. Nie chciałam się
zniżać do poziomu uciekania przed natrętnym facetem, więc zahamowałam gwałtownie
i odwróciłam się na pięcie.
- Czego jescz…
Nie skończyłam.
Mulat złapał moją twarz w obie dłonie i wpił się moje wargi swoimi. Zszokowana
tym co się dzieje nie reagowałam przez kilka sekund. Potem poczułam wielką
złość i chęć odepchnięcia chłopaka jak najdalej od siebie.
A potem oddałam
pocałunek.
Na początku
lekko, subtelnie, starając się mu pokazać jak bardzo za tym tęskniłam i jak
bardzo uwielbiam jego zapach i smak. Potem mocniej, aż w końcu zabrakło nam
powietrza. Odkleiłam się od niego i otarłam wargi rękawem.
- No skoro tyle,
to ja lecę.- rzuciłam.
I jak
powiedziałam tak zrobiłam. Ani przez sekundę nie zamierzałam zapomnieć o tym,
co mi zrobił. Czułam jakąś lodowatą satysfakcję, kiedy myślałam o fakcie, że
zrobiłam mu nadzieję, a potem znów perfidnie pokazałam, że w rzeczywistości nie
ma tak łatwo.
Czyżby to znowu
była pani Szara Rzeczywistość? Zaśmiałam się gorzko pod nosem.
---------------
Amber czuła się nie najgorzej. Wstała rano najwcześniej z nas wszystkich i zrobiła śniadanie.
Składało się jedynie z odgrzanej pizzy, jajecznicy i kawy, bo tylko to
mieliśmy, ale i tak chłopaki dziękowali Am na kolanach.
- Skarb, nie
kobieta!- Adler zdawał się być najbardziej podekscytowany posiłkiem.
Am odpowiedziała
tylko minimalistycznym uniesieniem warg i z lekkim obrzydzeniem wgryzła się w
trzydniową pizzę. U nas to i tak był rarytas.
Blondynka
zaklimatyzowała się szybko, przynajmniej tak się wydawało. Miałam pewne
podejrzenia, że tak naprawdę nie czuje się najlepiej w naszym towarzystwie.
Udaje, gra na siłę, żeby nie wywoływać problemów, sama pewnie tak robiłabym na
jej miejscu. Spotkało ją nieszczęście. Stanowczo za szybko się po nim wzięła w
garść. Po czymś takim nie da się tak prędko otrzepać, wstać i iść dalej.
Slasha nie było.
Nie wrócił poprzedniego wieczora, ani w nocy. Nie martwiłam się o niego, ale
czułam się dziwnie na wspomnienie wczorajszego wydarzenia na cmentarzu. Mimo,
że zgodnie z obietnicami jakie sama sobie złożyłam, nie wybaczyłam mu,
wiedziałam doskonale, że coś we mnie pękło. Jego usta dotykające moich i dłonie
na policzkach były w mojej głowie tak żywe, że niemal namacalne, niemal czułam
to w tej chwili, siedząc na kanapie. Po chwili pokręciłam tylko głową, żeby
wyzbyć się myśli o Hudsonie. Wzięłam na widelec jajecznicę.
- Ej, bo
właściwie to wydajecie jutro płytę, nie?- zagadnęłam.
- No.- udzielił
mi odpowiedzi Izzy.
- Będzie
zajebista. Mówię wam, za tydzień o tej porze będziemy pić najdroższą wódkę i
opijać platynową płytę. – dodał McKagan.
Adler z pełnymi
ustami pokiwał gorączkowo głową. Chciał cos dopowiedzieć, ale skończyło się na
opluciu wszystkiego dookoła.
Westchnęłam ciężko
i wlepiłam wzrok w telewizor. Pierwszy raz od dawna mieliśmy okazję posiedzieć
razem w salonie, bo wreszcie chłopaki mieli dzień wolnego. Musieli się
wyluzować przed premierą, tak twierdził Tom Zutaut, facet, który tym wszystkim
zarządzał. Ale znając Gunsów raczej nigdy by się czymś podobnym nie
zestresowali. Cóż, może lepiej dmuchać na zimne.
Nagle rozdzwonił
się telefon. Jako, że nasz dom, a raczej szopa, słynęła z nieodbierania
telefonów, nikt się po słuchawkę nie ruszył. Jednak kiedy w ciągu kilku minut
sygnał rozbrzmiał siódmy raz, Stradlin klnąc pod nosem podniósł się z podłogi.
- Tak?- zapytał
rozleniwionym tonem.- Oh, cześć kochanie.
Coś się musiało
stać. Normalnie Blue nie dzwoniła do nas, tylko przychodziła raz na jakiś czas,
żeby opowiedzieć, co u niej, albo Izzy przynosił wieści. Wstałam i podeszłam do
rozmawiającego bruneta, żeby cokolwiek usłyszeć.
- Ona umarła, w
nocy. Hotel jest mój.- mówiła przejęta.- Wiesz, Izzy, lubiłam tą kobietę, ale…
Mam własny hotel!
Chłopak wyraźnie
nie wiedząc co powiedzieć, zamrugał szybko kilka razy i przybrał dość głupią
minę.
-Eeee…- stęknął.
Wyrwałam mu
aparat z dłoni i przycisnęłam do ucha.
- Halo? Tu
Hallie. Wszystko słyszałam. Przekaż kondolencje rodzinie tej pani.- zaczęłam.
- Tak, tak,
jasne, już przekazałam. Kurde, wiem, że to trochę… Nie w porządku, ale bardzo
się cieszę. Będę mogła zatrudnić kogo zechcę i wreszcie się wyśpię. Tylko o tym
marzę!
- Tak, musisz
się wyspać. Bo… Powinnaś jak najszybciej do nas wpaść. Muszę ci kogoś
przedstawić.- poinformowałam dziewczynę.
- Hallie, czy ty
masz nowego…?- brunetka zawiesiła głos.
Z
przyzwyczajenia uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
-Nie! Moja…
Przyjaciółka przyjechała. Tylko ty jej nie poznałaś.- wyjaśniłam.
- Uf, chyba, że
tak. Wpadnę, może jutro.- rzuciła.- Pa!
Odłożyła
telefon, nim zdążyłam odpowiedzieć. Odwróciłam się przodem do reszty i
zauważyłam, że patrzą się na mnie z wyczekiwaniem.
- Black
otrzymała w spadku hotel.- klasnęłam w dłonie.- Ale z drugiej strony zmarła
poprzednia właścicielka.
- Oj tam
poprzednia. Ważne, że teraz będzie taka zajebista! I ładna…- McKagan rozmarzył
się, ale natychmiast przybrał skruszony wyraz twarzy, kiedy zobaczył minę
Stradlina.
- A więc
pozostało nam tylko jedno wyjście.- Steven położył dłonie na biodrach i przyjął
dumną pozycję.- Opić to.
*zgodnie z oryginałem, nie licząc daty śmierci.
---------------
Jestem, wróciłam, i tak dalej.
Oraz... przybywam z nowym (chujowym) rozdziałem! I tym razem nie mówcie mi, że nie jest słaby, bo doskonale znam prawdę. Drugą część pisałam wręcz na siłę, eh. Więc jest słabiutko, zdecydowanie zbyt słabiutko jak na powrót po takiej przerwie, ale cóż. Pozostaje Wam tylko mi wybaczyć :_:
Ogólnie- jest beznadziejnie. Teraz nie mam na myśli rozdziału. Mam na myśli (proszę bez palpitacji serca, ani oznak nerwicy) SZKOŁĘ.
Trzecia klasa to niestety nie przelewki, choć zdaję sobie sprawę, że potem będzie tylko trudniej. Niestety ja w całej swej głupocie odpuściłam sobie drugą klasę i kompletnie wypadłam przez ten rok z rytmu... nauki na bieżąco. Muszę do tego wrócić, bo egzaminy same się nie napiszę.
Jezu jak o tym myślę, to mi się słabo robi. Wiecie, ja taka jestem, że zawsze mówię 'jebę to' albo 'chuj z tym', ale problem tkwi w tym, że ja się jednak czasem przejmuję :_: A jak się przejmuję, to tak na maksa. Boże, już się boję kwietnia. Pomocy :_:
Wdech, wydech...
Poza tym mam najbardziej beznadziejny plan jaki sobie można wyobrazić. Jest tak chujowy... Nawet mi się nie chcę tego komentować. Chujnia, tyle w temacie.
Piszę to dlatego, żebyście łatwiej mi wybaczali, jeśli będę miała jakiś poślizg. I dodawaniu rozdziałów na bloga, i z czytaniem waszych. Więc z góry, wielkie PRZEPRASZAM.
Proszę o komentarze do powyższego gówna.
A teraz... Jeszcze jedna nominacja do tych dwóch nagród. Dziękuję bardzo Angie Black!
VBA
Czyli 7 faktów.
1. Właśnie słucham Black Sabbath (kto by się spodziewał).
2. Dzisiaj wreszcie ruszyłam do przodu z moją gitarą i ogarnęłam 'Lonely Day' SOAD'u ♥
3. Napisałabym powyższy rozdział wcześniej, ale grałam w LOL'a xD
4. Zimno mi, ale nie, nie zamknę okna.
5. Zaraz idę spać, bo padam na ryj. To na pewno nie dlatego, że spałam w tygodniu po 5 godzin. Na pewno nie :_:
6. SABAT BLADJI SABAT NAFING MOR TU DU LIWING DŻAST FOR DAJING DAJING DŻAST FOR JU
JEEEEEEEEA.
Ozzy, wyjdź za mnie :_:
7. Dostałam dzisiaj minusa z religii, bo moja koleżanka z ławki dostała za gadanie do mnie, a ja jej słuchałam, choć nie powinnam xDxD Myślałam, że skisnę ze śmiechu.
LBA
Czyli 11 pytań.
1. Co robi Joe (Perry) kiedy jest zły?
Podpierdala gacie Tyler'owi.
2. Do kogo należała wcześniej i obecnie należy gitara, na której Slash gra w "November Rain"?
Nie pamiętam, choć było o tym wspomniane w którejś z jego biografii.
(Możemy przyjąć, że to byłam ja ♥)
3. Dlaczego, według Izzyego, Axl w szkole nie miał dziewczyny?
'Bo był mały, rudy i brzydki' ♥
4. Szkielet jakiego zwierzęcia posiada Kirk?
Chuj, nie wiem. Psa? Wybaczcie nienawidzę psów. Chciałabym mieć szkielety wszystkich na ziemi. Miałabym pewność, że żaden nie żyje :_:.
5. Jak nazywają się trzej wybrańcy, którzy potrafią śpiewać z papierosem w ustach, jednocześnie podpalając go zapalniczką, popijając browara i otwierając flaszkę?
Slash, Lemmy Kilmister i pewnie Ozzy xD Ale to wdg mnie xD
6. Dlaczego Duff nigdy nie został sam na sam z Adlerem?
Kurde, a kto by został? Ona ma mimo wszystko wzrok i uśmiech pedofila. :_:
7. Co w młodości robił Adler?
Pił za szkołą wódę z Larsem. I żarł kabanosy.
I wypierdalał swój szanowny tyłek na deskorolce, ale to chyba każdy wie.
8. Kim jest osoba, która ma 162 tatuaże związane z Iron Maiden?
O chuju złoty, nie wiem xD Jakbym to ja nią była, to wszystkie były by związane konkretnie ze Stevem Harrisem <3
9. Co na trasę koncertową w 1978 roku wzięli ze sobą Aerosmith?
Nie wiem, a nie chce mi się szukać xD
10. Jaka była jedna z ulubionych zabaw Black Sabbath, podczas tras?
Malowanie domów na czarno, jedzenie kotów, golenie wąsów.
Rozpierdala mnie to zdjęcie, tak by the way.
Tony, Geezer, kocham was XD ♥
11. Ile tatuaży ma Jon Bon Jovi?
Nie mam pojęcia.
Ok, wszystko. Miłego weekendu!
Hugs, Rocky.