- No więc… Tak
sobie właśnie mieszkamy.- powiedziałam do brata.
Sean właśnie
skończył oglądać naszą ruderę. Nie było za dużo do oglądania, więc wszystko
zajęło zaledwie dziesięć minut.
- Wiesz, Hal, bo
ja nie za bardzo mam gdzie się przespać, może mógłbym tu…- zaczął.
- Jasne brachu.
Prawda chłopcy?- zwróciłam się do pozostałych domowników.
Wszyscy
potaknęli.
- Dobra, to ja
zrobię coś do jedzenia. A wy się tutaj zapoznajcie.- oświadczyłam i wyszłam z
salonu.
Po kilku
minutach przeglądania zapasów postanowiłam na szybko zrobić spaghetti.
Odcedzałam właśnie kluski, kiedy do pomieszczenia wszedł Axl.
- Hej.-
mruknęłam.
- Cześć.- odparł
i usiadł przy stole.
Siedział chwilę
nic nie mówiąc.
- Więc to jest
twój brat, tak?
- Eee, no tak…-
odwróciłam się marszcząc brwi.- A co? Nie przypadł ci do gustu?
- Nie, nie…
Znaczy.. Eh. Bo… Kurwa nie mogę się wysłowić.- walnął otwartą dłonią w stół.
Podeszłam do
niego i położyłam mu dłoń na plecach.
- Axl. O co
chodzi?- spytałam stanowczo.
- Pamiętasz, jak
mówiłem, że jesteś moją małą siostrzyczką?- spojrzał na mnie nieco niepewnie.
Uśmiechnęłam
się. A więc jest zazdrosny!
- Rose, ale ty
jesteś głupi!- zaśmiałam się.
Chłopak
popatrzył na mnie nieco urażony.
- Co?
- To jest mój
rodzony brat! Kocham go, ufam mu. A ty jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Wiem, że do obu mogę polecieć i wypłakać się w ramię. Chyba nie myślałeś, że
totalnie cię oleję! Oboje jesteście dla mnie bardzo ważni, tak? – wytłumaczyłam
mu.
Axl wyraźnie
odetchnął z ulgą.
- Już myślałem,
że będziesz mnie miała gdzieś.- też delikatnie się uśmiechnął.
Ja tylko westchnęłam i wróciłam do robienia
obiadu.
- Jest jeszcze
jedna kwestia która mnie niepokoi.- powiedział Axl po chwili.
- Jaka to
kwestia?
- No więc…
Chodzi o ciebie i Slasha. Wy tak na poważnie?- zapytał.
Nie
odpowiedziałam od razu. Bo co miałam powiedzieć? Sama tego nie wiedziałam.
Miałam pogadać z Saulem w Roxy, ale znaleźliśmy Seana… Odwróciłam się do
Rose’a.
- Powiem ci
szczerzę… Nie mam pojęcia. Miałam z nim to wyjaśnić dzisiaj w barze, ale zauważyłam brata…- zaczęłam się tłumaczyć.
- Dobra, dobra…
Wyjaśniajcie sobie co chcecie, ale… Jak ci coś zrobi… - nie dokończył i
spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Tak wiem, nogi
mu z dupy powyrywasz i tak dalej. – wywróciłam oczami.
- Dokładnie
tak.- uśmiechnął się i wyszedł z kuchni.
Wróciłam do
gotowania. Zaczęłam sobie cicho podśpiewywać ‘Jump In The Fire’ z debiutanckiej
płyty Metalliki.
So
come on
Jump in the Fire
So come on
Jump in the Fire
Jump in the Fire
So come on
Jump in the Fire
-Moja krew siostra.- usłyszałam głos Seana za swoimi plecami.
- Wiadomo.- mruknęłam z uśmiechem i odwróciłam się do
niego.
Wyglądał gorzej niż ostatnio. Wyraźnie schudł, miał
wory pod oczami. Mimo to szczerzył się do mnie.
- Fajnie cię znowu widzieć Hallie.- objął mnie swoimi
wielkimi ramionami.
- Ciebie też.- odsunęłam się od niego.- Jak się tu
dostałeś?
- Najpierw kawałek pociągiem, potem stopem, na koniec
autobusem. Trzy i pół dnia w drodze. Wyruszyłem niemal natychmiast po naszej
rozmowie. – opowiedział.
- Ja miałam więcej szczęścia. Złapałam chłopaków…
Znaczy Axla i Izzy’ego. No i tak ich poznałam…
- A Slasha, Duffa i Stevena?- zaciekawił się.
- No więc… Kiedy jeszcze byliśmy w hotelu, a ja
zostałam sama, tuż pod moim oknem Adler wywalił się na deskorolce. Widok był
przekomiczny! Pomogłam im, zaprosiłam. Okazało się że tez chcą założyć zespół,
jak Rose i Stradlin. Nieźle się razem potem dogadali.- wyjaśniłam.
- A McKagan?
- Poszliśmy raz do klubu, Duff akurat grał koncert z
jakąś kapelą… Potem tamci się pokłócili… Nie wiem o co chodziło, ale chyba
wywalili blondasa. A my widzieliśmy jak
grał na basie, Slash do niego zagadał… No i jesteśmy wszyscy.- skończyłam swoja
opowieść.
- Niektórym się układa…- chłopak smutno spojrzał na
okno.
- Sean… Jestem pewna, że znajdziesz szczęście w L.A.
Tyle tu ludzi, tyle możliwości… Jeszcze się zdziwisz.- puściłam do niego oczko.
Uśmiechnął się delikatnie, westchnął i wziął ode mnie
miski z gotowym już spaghetti. Skierowaliśmy się do salonu.
- Jedzenie!!!- Adler zerwał się na widok parującego
makaronu.
- Brawo Steven. To jedzenie.- mruknął Izzy biorąc ode
mnie miskę.
Kiedy wszyscy dostali już swoje porcje, skupiliśmy się
na jedzeniu. Chyba nie muszę dodawać, że wszystko zniknęło w kilka minut.
-Wiecie, że Hal znalazła pracę?- spytał wszystkich
Slash, kiedy skończyliśmy.
- Serio? Super! Czemu nic nie mówiłaś?- Duff widać
podniecił się wizją pieniędzy na wódkę.
- Nie było kiedy. Z resztą nieważne. Lepiej będzie jak
zapoznacie się teraz lepiej z Seanem.- oświadczyłam.
Zapadła chwila niezręcznej ciszy. Sean nieco zbity z tropu spoglądał na chłopaków,
na co ci odwracali wzrok. Wywróciłam oczami.
- No co jest? Ehh… W takim razie ja zacznę. Tak
więc.., Sean jest moim bratem. Jest ode mnie starszy. Słucha rocka i metalu.
Jego, z właściwie nasz ulubiony zespół
to Metallica.- powiedziałam nieco przerysowanym tonem, jakbym
prezentowała coś w szkole.
-Metallica ssie.- usłyszałam westchnięcie Axla.
Zgromiłam go wzrokiem, ale mój bart jedynie ciepło się
uśmiechnął.
- Czemu tak uważasz?
- Hatfield myśli, że umie na raz grać i śpiewać.
Idiota.- Rose wzruszył ramionami.
- Axl, zazdrościsz mu? – Slash uniósł brew.- Też mi
się podoba po pierwszej płycie Metallica. Jakie są wasze ulubione kawałki?
No i zaczęła się gadka. Na początku udzielałam się ja,
Sean i Saul, ale potem wszyscy dyskutowaliśmy o muzyce. Steven wyraźnie znalazł
wspólny język z moim bratem. Może dlatego, że oboje są perkusistami? W końcu
Sean grał kiedyś na garach. Pamiętam, jak mama się wściekała, kiedy nawalał w
bębny, a tata ją uspokajał… Z tych nie do końca przyjemnych rozmyślań, wyrwał
mnie natarczywy wzrok Saula. Uniosłam brwi do góry w niemym pytaniu. Mulat
wskazał palcem w górę. Wstałam i razem udaliśmy się na piętro.
- Sean jest bardzo… miły. I spokojny. Nie to co ty.-
błysnął zębami w półmroku.
- Spadaj.- mruknęłam, ale również się uśmiechnęłam.-
Czemu tu przyszliśmy?
- No bo… Ty tam na ulicy… Wiesz.. i no…- jąkając się
ukrył twarz w lokach.
- Sama nie wiem co to znaczyło, Saul.- również nieco
zagłębiłam się we włosach, chcąc ukryć zakłopotanie.
- Skoro nie wiesz… Czyli to nic nie znaczyło? Taki tam
przelotny całus… Wiedziałem…- już zaczął schodzić po schodach, kiedy
pociągnęłam go z powrotem na górę.
- Nie to nie był przelotny całus. To był bardzo ważny
całus.- powiedziałam poważnie, trzymając go wciąż za rękę.
Chłopak rzucił
mi pytające spojrzenie spomiędzy swoich kudłów.
- Więc co znaczy?
- Że mi się cholernie podobasz.- mruknęłam gardłowo,
przybliżając się do niego.
- Hmm… Właśnie chciałem to samo powiedzieć o tobie,
Mała…- przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i mocno pocałował.
Nie wiem ile to trwało, nie wiem ile powinno trwać.
Wiem jedno: ta cudowna chwila trwała wiecznie, a zarazem za krótko. Niemal
straciłam oddech, a wciąż było mi mało. Oderwaliśmy się od siebie, ale tylko na
chwilkę. Zaraz znów połączyliśmy nasze usta.
- Miło.- Saul odsunął się na kilka centymetrów.
- Nie zaprzeczę.
Chłopak uśmiechnął się rozbrajająco i mocno pochwycił
mnie w tali. Następnie podniósł lekko do góry i jeszcze raz cmoknął.
- Chyba… Chyba ja…- zamruczał.
- No co?- niewinnie się uśmiechnęłam.
- Kocham cię Hallie.
_______________________________________________________________
NIE BIJCIE MNIE PROSZĘ :_:
Rozdział krótki, do dupy, żałosny, beznadziejny, chujowy…
Po prostu jedna wielka klapa według mnie ;\\\ Nie dość, że nie miałam weny, to pisałam
go po kawałku przez chyba 5 dni :---:
No i na dodatek ostatnio nic nie dodawałam za co
bardzo was przepraszam. Wiem, jestem
beznadziejna.
Mimo to napiszcie coś w komentarzu, może macie inną
opinie… Chociaż nie sądze…